Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic/40
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic |
Podtytuł | pisał i illustrował Walery Eljasz |
Wydawca | J. K. Żupański |
Data wyd. | 1870 |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
Pieninami zwie się całe pasemko gór wapiennych od Czorsztynu do Szczawnicy, przerznięte korytem Dunajca. Ciągnie się ono 1½ mili wzdłuż a w szerz sięga najwięcej ¾ mili[1]; za właściwe zaś Pieniny uważają ludzie główną grupę skał od Czerwonego Klasztoru do ujścia potoku Ruskiej Wody w Szczawnicy, i ta część rozlega się w prostej linii pół mili, gdy Dunajec, tocząc się wśród skał zakrętami, przepływa 1½ mili. Na czółnach tę przestrzeń od Czerwonego Klasztoru do Szczawnicy przebywa się w 1½ godziny, jeźli się po drodze nigdzie nie staje.
Wierch, zwany Koroną lub trzema Koronami, bo ma trzy szczyty, z których najwyższy ma nazwę Grabczychy (3101‘)[2], rozpoczyna szereg skał Pienińskich; z niej przepyszny widok ku południowi i zachodowi na Czerwony Klasztór, na Spiż, Nowotarszczyznę i Tatry. Dalej idą Ligarki, potém wpada do Dunajca potok Pieński, następuje Sokolica, najwspanialsza skała w Pieninach z oryginalnym swym kształtem; Facimiech, po której podnóże Dunajec spieszy tak, jakby do jej wnętrza miał wpadać i dopiero przy samej skale skręca się nagle ku zdziwieniu płynących. Berestek, dalsza skała, potém od węgierskiej strony Golica, przezwana tak odkąd na niej zgorzał las przed kilkudziesięciu laty. Pod nią nad brzegiem Dunajca tryszczy obfite źródło wybornej wody nazwanej Studzieńkami. Oprócz tych przychodzą jeszcze nazwy skał Sosnowce, Ostra, Biała, Czerwona, Bystra Skałka i Ociemne.
Zkąd się wzięła nazwa Pienin, niewiadomo, choć niektórzy wywodzą to imię od pienienia się wód Dunajca rozbijającego się o skały, ale przekręcanie tej nazwy na Pioniny jest dowodem braku wiadomości, bo nigdzie w kronikach ani dokumentach nie napotyka się tej odmiany.
Z poza Czerwonej Skały wypływający potok Pieński tworzy wejście w kotlinę, z której jedyna ścieżka wiedzie do szczątków zamku Pieńskiego, nazwanego zameczkiem św. Kingi[3], od jej tu pobytu, gdy przed Tatarami r. 1287. do niego się schroniła z siostrami Jolantą i Konstancyą, wdową po Danielu, księciu Halickim, z 70 pannamni zakonnemi klasztoru Sądeckiego i wraz z licznym orszakiem duchowieństwa i szlachty. Znaleźli tu ocalenie, a lud w pięknej legendzie opowiada, że zameczek Pieński zbudowali aniołowie, gdzie, gdy się Kinga schroniła, mgły otoczyły górę i ukryły ją przed nawałą mongolską. Nie wiadomo jednak wcale pierwotnego początku zamku Pieńskiego jak i jego upadku; ukryty wśród skał, z przystępem tajnym, mógł odpowiedzieć swemu przeznaczeniu. Składał się z kilku odrębnych budynków połączonych murem, a uczepionych wzdłuż zbocza skały jak ptasie gniazda, dokąd przystęp tylko pieszym ludziom możliwy. — Jest domysł, że go Hussyci w 15. wieku zburzyli przy pustoszeniu na Spiżu. Od Dunajca resztki zameczku św. Kingi nie są zupełnie widoczne, i tylko umyślnie koło potoku Pieńskiego udawszy się z przewodnikiem można je zwiedzić.
W Pieninach strona południowa należy do Węgier, północna do Polski, więc przewoźnicy nawołując się krzyczą: „na polską”, „na węgierską” rozumie się stronę.
Urocza to jazda Dunajcem przez Pieniny, a równej sobie podobno nie ma w Europie. Jakim sposobem tędy wyszukał sobie drogę Dunajec, trudno pojąć, bo wdarcie się jego pomiędzy tak wyniosłe skały mogło nastąpić tylko przy wielkiej rewolucyi ziemnej. Obok niego nie ma przejścia dla człowieka wzdłuż Pienin, bo często skały wprost nurzają się prostopadle w głębiach wody. Miejscami przewala się Dunajec z szumem i hałasem po grubych złomach kamieni, to znów bieży chyżo wprost na skały, że tylko zręcznością i przytomnością umysłu przewoźników mija się szczęśliwie te zawady. Tu i owdzie fala obije się o czółno i zmoczy nań siedzących, płynie się raz szumno, chyżo, widząc wyraźnie spad wody, to znów cicho, spokojnie po powierzchni jak zwierciadło, — gdzie bywa straszna głębia. Na okół piętrzą się skały, zdobnie porosłe krzewami, drzewami i różną zielenią, że nie wiedzieć co wprzód i bardziej podziwiać, bo wszystko cudownie piękne i zachwycające. Czas zbiega prędko jak Dunajec, którym płyniemy, a wrażenia z tej wycieczki pozostają w duszy na zawsze.
Jeżeli wszystko do tej wycieczki w porządku, t. j. woda w zwykłym stanie, czółna dobrze związane, przewoźnicy trzeźwi i pogoda piękna, to każdy niech bez najmniejszej obawy puszcza się przez Pieniny po Dunajcu, a nic mu się złego nie stanie, ale gdy który z tych warunków nie dotrzymany, i w dodatku jeżeli kto z osób, jak to czasem bywa, boi się ruchu na wodzie, to nie radzę mu płynąć tędy, bo zamiast roskoszy użyje strachu, gdziekolwiek czółno, jak na górskiej rzece, nagle chyżej się potoczy, to znów podskoczy, to się z falą spotka lub, zda się, że się o skałę rozbije. W miejscach spokojniejszych bywa zwyczaj strzelania dla odgłosu, ale nadewszystko śpiew do Pienin najpyszniej się stosuje. Wtedy czuje człowiek potęgę poezyi, bo nic na świecie tak umysłu nie upoi, jak wśród prawdziwie pięknej, fantastycznej przyrody w miłem towarzystwie śpiew harmonijny, a w okół nie ma nic coby ten urok mąciło.
Na tej cudownej przejazdce nikogo się nie spotyka, chyba czasem przypadkowo przewoźników holujących czółna, t. j. po zapłynieniu do Szczawnic ciągną je sznurami w górę po wodzie, sami idąc brzegami, raz po jednym, drugi raz po drugim brzegu Dunajca, miejscami zmuszeni wchodzić w wodę lub w czółna, gdzie skała, której się obejść nie da. — Ciężka to praca i za to głównie się płaci, a nie za przewóz po Dunajcu na dół, co dla przewoźników jet zabawką.
Częściej jednak zawożą te czółna końmi na wozach przez Krościenko i Czorsztyn, ale dla górzystej drogi i ciężkości czółen wyżłobionych z jednego pnia, łączy się to z wielkiém utrudzeniem koni.
- ↑ odpowiednio: ok. 11 i ok. 6 km
- ↑ 980 m; Okrąglica — 982 m n.p.m.; nazwa Grabczychy dotyczy innego szczytu.
- ↑ por. Zamek Pieniński