Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras/84

<<< Dane tekstu >>>
Autor George Füllborn
Tytuł Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras
Podtytuł Romans Historyczny
Rozdział 84. Wysłannik Cara
Wydawca A. Paryski
Data wyd. 1919
Miejsce wyd. Toledo
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Johann Sobieski, der große Polenkönig und Befreier Wiens oder Das blinde Sklavenmädchen von Schiras
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

84.
Wysłannik Cara.

Król Jan Sobieski przyjmował kapitana Wychowskiego w swoim pokoju.
— Więc powiadasz, żeś znalazł tego wołocha, kapitanie? — pytał monarcha.
— Znalazłem, najjaśniejszy panie, — odpowiedział kapitan, — ale niestety o dzień jeden zapóźno!
— Dlaczego zapóźno, Wychowski?
— Stary wołoch Stefan, który jak się przekonałem, był w pałacu wojewodziny Wassalskiej już nie żyje, najjaśniejszy panie! Znalazłem go martwego w ręku wieśniaków, którzy go zastali bez duszy przy drodze.
Twrarz Sobieskiego sposępniała.
— Umarł? i umarł właśnie wtedy, gdy tu był gdyśmy go znaleźli?...
— O ile się zdaje, umarł naturalną śmiercią, najjaśniejszy panie!
— Należało się o tem dobrze przekonać, kapitanie! Czy nie znalazłeś jakiego pisma albo znaku przy nim?
Nic więcej, najjaśniejszy panie, prócz woreczka z trochą pieniędzy i starej książki do nabożeństwa.
— A we wsi wypytywałeś się?
— Tak jest, najjaśniejszy panie. Zdaje się, że stary wołoch był w jednej chacie.
— Znalazłeś tę chatę?
— Chatę znalazłem, ale jej mieszkańca nie było.
— Czy wołoch miał z nim stosunki?
— O tem nie mogłem się dowiedzieć, najjaśniejszy panie. Chata była pusta a inni mieszkańcy nic nie wiedzieli.
— Czyżby i ten przypadkiem miał właśnie teraz zniknąć lub umrzeć nagle? Muszę się o tem przekonać kapitanie! Udaj się jeszcze raz do tej wsi i wypytaj się, a nie powracaj dopóki mi jakiej wiadomości nie przyniesiesz.
Wychowski wyszedł, a marszałek dworu wszedł do pokoju.
— Przynosisz mi jaką wiadomość, marszałku?
— Książę Iwan Aminow z małżonką przybyli do Warszawy, najjaśniejszy panie!
— Wysłannik cara! Książę Aminow przybywa, ażeby mnie zapewnić o przyjaźni swego monarchy, która jest dla mnie tem pożądańszą, że Turcy zaczynają grozić i zbierają się, — rzekł Sobieski.
— Książę Aminow dzisiaj jeszcze tutaj przybędzie, najjaśniejszy panie, i uprasza o audyencyę.
— Nie omieszkam go przyjąć w każdej chwili i oddać mu wizytę w pałacu ambasady.
Wkrótce zajechał powóz przed portyk zamku.
Marszałek dworu i kilku panów z orszaku królewskiego wyszli na dół naprzeciw młodego księcia.
Książe był ubrany w wspaniały mundur. Na piersi jego jaśniało kilka orderów. Był człowiekiem dystyngowanym i pewnym siebie. Przybywał do Waszawy jako wysłannik potężnego cara.
Król Jan wyszedł naprzeciw niemu z przyjaznem i ujmującem powitaniem.
— Witam cię na mym dworze, mości książę, — rzekł podając mu rękę.
Książę Aminow ukłonił się królowi, na którego patrzył z zajęciem.
— Zaszczytem i radością jest dla mnie, — odpowiedział, — powitać okrytego zwycięzkiemi laurami króla polskiego, do którego mój monarcha wysyła mnie z pozdrowieniem i zapewnieniem swej przyjaźni.
— Miło mi to usłyszeć, mości książę, jestem zatem podwójnie rad z twego przybycia! Słowa twe, książę, mają tem większe znaczenie, że wiadomo mi, iż posiadasz nieograniczone zaufanie swego monarchy! Szczęśliwy jestem, że mogę z nim żyć w pokoju i pragnąłbym ten pokój utrzymać długo, a nawet zawsze!
— Mój monarcha podziela to życzenie, najjaśniejszy panie. Podobne oświadczenie mam zawieźć także dworowi wiedeńskiemu, — mówił książę, — a nie potrzebuję taić się z tem tutaj, ponieważ wiadomem mi jest przymierze zawarte przez waszą królewską mość z cesarzem. Jestem zresztą, szczególnie dzięki wpływowi mej małżonki, bardzo dobrze usposobiony dla Polski i starałem się w ten sposób wpłynąć na cara. Tym sposobem poselstwo moje jest poczęści mojem dziełem.
— Będę obowiązanym za to księżnie, mości książę, — odpowiedział Sobieski.
— Przed przybyciem tutaj byłem w Stambule, — mówił dalej książę — i poznałem głęboką nienawiść Ottomanów przeciwko całemu chrześcijaństwu. Zauważyłem niezwykłe zbrojenie...
— Więc ztąd książę udajesz się do Wiednia? — « Małżonka moja jest pozbawioną wzroku i mam nadzieję, że jej go tam przywrócą, najjaśniejszy panie.
— Mam jednak nadzieję, że przez czas jakiś zdołam księcia tutaj zatrzymać! Za kilka dni odbędzie się festyn na cześć waszej książęcej mości, na którym ukażą się wszyscy dostojnicy państwa, pragnę bowiem księciu dać dowód, jak wiele mi na przyjaźni cara zależy.
Książę podziękował za zaszczyt i oddalił się.
Wkrótce potem król pojechał do ambasady rosyjskiej z rewizytą.
Książę przyjął monarchę we wspaniale przybranym salonie.
— Mam prośbę do ciebie, mości książę, — rzekł król, po zamianie zwykłych formuł etykiety, — pragnąłbym księżnej pani złożyć podziękowanie za przybycie tutaj.
Książę, chętnie spełnił życzenie króla i po chwili jeden z paziów otworzył drzwi. Księżna weszła do pokoju.
Była ubraną w suknię z błękitnej jedwabnej materyi, ą w piękne jej włosy wpięty był dyadem brylantowy.
Jan Sobieski drgnął na jej widok i chciał zawołać: “Sasso!” powstrzymał się jednakże i rzekł tylko:
— Wielkie nieba! czy mnie wzrok łudzi?..
— Jestem Sassa, najjaśniejszy panie, — rzekła księżna swym srebrnobrzmiącym głosem, podając mu rękę, — Sassa jest szczęśliwą, że zbliżyła się do ciebie!
— Nie wiem, czy mnie co kiedy uczyniło szczęśliwszym nad to niespodziane spotkanie! — zawołał król, — szczęśliwy jestem, że cię widzę Sasso, że cię widzę przy boku księcia, twego małżonka! I rozumiem teraz jego słowa, żeś go dobrze dla nas usposobiła! Dzięki ci, mości księżno, za ten dowód przywiązania!
— Czyż mogło być inaczej, najjaśniejszy panie, czyż nie byłeś zawsze dobrym dla biednej Sassy? Sassa o tem nie zapomni teraz, gdy niebo pozwoliło, aby w ten sposób tutaj powróciła! Mnie samej wszystko to jeszcze snem się wydaje. Nie mogę pojąć mojego szczęścia!
— Zasłużone to szczęście, zapewniam cię, mości książę, — zwrócił się Sobieski do Aminowa, — daj Boże, abyś długo zachował tę małżonkę, która swoją wiernością i słodyczą błogosławieństwem stanie się dla twego życia! Wszystkiego prędzej byłbym się spodziewał, niż tej radosnej niespodzianki, która mnie przejmuje do głębi!
— Rozkoszą dla mnie było przewidywanie tej chwili, — odpowiedziała Sassa, — nie dla tego, że mogę stanąć przed tobą, najjaśniejszy panie, jako księżna, ale dla tego, że mogę ci powiedzieć, iż wieczną wdzięczność zachowam dla ciebie! Mój małżonek zna całą moją przeszłość, a jednak uznał mnie godną swej ręki... Biedna ślepa niewolnica została księżną... najbardziej jednak mnie wzruszyło postanowienie mego męża, który mnie pragnie uczynić niewypowiedzianie szczęśliwą przez przywrócenie mi wzroku!
Sobieski był do łez wzruszony.
Sassa, którą uważał za umarłą, ocalona jak gdyby cudem, była małżonką ulubieńca cara!
Przebyła więc szczęśliwie wszystkie te ciężkie próby, na jakie los ją dawniej skazywał. Wierność jej, piękność, łagodność i czystość serca przełamały wszelkie przeszkody i oto stała przy boku człowieka, który z miłości pojął ją za małżonkę!
Król przystąpił do księcia i podał mu rękę.
— Pozwól mi, mości książę, — rzekł, — widywać często twą małżonkę i cieszyć się jej szczęściem. Z tem życzeniem żegnam cię, mości książę.
Jan Sobieski powrócił z zadowoleniem do zamku i powziął postanowienie nic przed festynem nie mówić o tem o czem się dowiedział.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: George Füllborn.