[42]XXIII.
Wciąż idzie pod górę, już dotarł do szczytu,
Wtóm błyśnie jutrzenka zwiastunka przedświtu.
Zatrzymał się chwilę: oh! dziwyż tam, dziwy!
Po świecie szerokim zatoczył wzrok chciwy.
Wnet skona jutrzenka na jasnym błękicie,
Słabiuchno milcząco dogasa w niéj życie;
Spojrzała ku słonku i tęskno się żali...
Już po niéj... wtém zorza pół nieba zapali.
Na wozie złocistym już słońce się toczy,
Skąpało swe lica w wód fale uroczéj,
A morze odbija w przestrzeni bez końca
I błękit obłoków i złoty blask słońca.
Wiatr skrzydła utulił, nie zadrżą téż fale,
Pląsają wkrąg rybki w wód modrym krysztale;
Gdy słonko promykiem o łuskę ich strzeli,
Bezcenne rubiny w lot prysną ze skrzeli.
Przed chatą ubogą stał rybak nad brzegiem,
Miał brodę do kolan, wiatr spruszył ją śniegiem;
Wnet siatkę rybacką zarzuci w głąb toni:
Przystąpił doń Witeż i głowę pokłoni.
„Gdy pięknie poproszę zagadnie, wy może
Zechcecie mnie ojcze przeprawić za morze,
Choć nie mam ja złota ni srebra, lecz za to
Niech wdzięczność serdeczna wam będzie zapłatą.”
A starzec odrzecze: „Bez srebra i złota
Mnie w ciszy i pracy dnie biegną żywota.
Ni głód mnie dobodzie, ni zimą chłód zziębi,
Lnu nie brak na świtę, są rybki w wód głębi.
Lecz jakżeś tu przybył? Mów bracie mój młody,
Gdy oku śmiertelnych nie znane te wody.
Przestrzenie bez granic ich fala zalega:
To sławny Operencz bez miary, bez brzega!”
„Operencz!” zawoła nasz Witeż zuchwale,
Tém lepiéj! w świat cudów ja przebrnę przez fale!”
I trud mu szalony dodaje podniety,
„Mam sposób!” i dobył świstawkę z kalety.
[43]
I rozległ się podźwięk świstawki uroczéj,
Aż ziemia zadrżała. W lot olbrzym przyskoczy:
„Możeszli zgruntować tę głębię tajemną?
Zapyta bohatér — dalejże w bród ze mną!”
„Czy mogę? oh dla mnie zapory świat nié ma!”
Siadł Janosz wysoko na barkach olbrzyma,
Pochwycił za włosy, oj grubeż jak liny!
„W net królu przebrniemy przez morskie głębiny!”