Jednooki/11
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | „Jednooki” |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 17.08.1939 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Plamisty Jaguar przybył do obozu Buffalo Billa przed wieczorem. Noc minęła spokojnie, a nazajutrz, wczesnym rankiem Buffalo Bill i stary wódz wysłali licznych wojowników, celem odkrycia tropu Sjuksów w górach.
Było to zadanie bardzo trudne, gdyż wojownicy Jednookiego zatarli za sobą starannie ślady. Wreszcie Plamisty Jaguar postanowił sam udać się na wywiad. Buffalo Bill pozostał na czele wojowników, zaś stary wódz udał się na rekonesans z Nickiem Whartonem.
Obaj mężczyźni zagłębili się w góry i niebawem natrafili na niewyraźny ślad Sjuksów.
— Ugh!... — rzekł z dumą Plamisty Jaguar. — Oczy wodza i jego białego brata nie są tak ślepe, jak oczy młodych wojowników. Zobaczymy, ilu jest wrogów i sprowadzimy na ich trop naszych wojowników.
— To dobry program — rzekł z humorem Nick. — Nie wiem jednak, czy uda się go nam wypełnić. Co uczynimy, gdy napadnie na nas niespodzianie wielki oddział Sjuksów?
— Będziemy walczyli! — zawołał z zapałem Indianin.
— Tak, ale nie wiadomo, czy zwyciężymy.
— Plamisty Jaguar jest zawsze gotów udać się do przodków.
— Ja też, ale nie spieszy mi się tak bardzo... — mruknął Nick.
Obydwaj zagłębili się w wąską gardziel skalną. Nagle obok starego wodza pojawił się jakiś Sjuks, który rzucił się na niego z wzniesionym do ciosu tomahawkiem, wydając straszliwy okrzyk wojenny.
Zanim jednak zdołał zadać cios, przemówił karabin Nicka Whartona. Stary wywiadowca nie chybiał nigdy...
Zaledwie przebrzmiał huk strzału, gdy spoza skał wyskoczyło kilkunastu Sjuksów. Całe przejście było zablokowane przez nacierających wojowników. Gdy Sjuksowie ujrzeli, że przeciwników jest tylko dwóch, wydali okrzyk radości i rzucili się na naszych przyjaciół jak szarańcza
Rozpoczęła się najstraszliwsza walka, jaką kiedykolwiek przeżył stary Nick. Plamisty Jaguar wyrwał zza pasa tomahawk i zawołał grzmiącym głosem:
— Jam jest Plamisty Jaguar, wielki wódz Pawneesów! Kto ośmieli się stawić mi czoła? Kto pierwszy pragnie oddać mi swój skalp? Czy znajdzie się między wami człowiek godny miana wojownika?
Na to wyznanie Sjuksowie cofnęli się nieco, a potem wystąpił spośród nich wojownik potężnego wzrostu i zawołał:
— Jam jest Wilcze Serce, wielki zdobywca skalpów! Nie lękam się psa z plemienia Pawnee, który zginie niebawem z mojej ręki!...
Sjuksowie zachowali pewien dystans, a Plamisty Jaguar i Wilcze Serce zwarli się w straszliwych zapasach. Wódz Pawneesów oparł się plecami o ścianę skalną i czekał na atak Sjuksa. Ten rzucił się na niego z impetem. Nad głowa jego błysnął topór wojenny.
Stal uderzyła o stal z taką mocą, że posypały się iskry. Przeciwnicy zręcznie unikali ciosów, doskakiwali do siebie i odskakiwał, wydając krew w żyłach mrożące okrzyki.
Wreszcie Wilcze Serce rzucił się z furią na przeciwnika i zamierzył się straszliwie tomahawkiem. Ale Plamisty Jaguar odparował cios, a w sekundę potem topór wojenny powalił wroga na ziemię.
Sjuksowie wydali okrzyk wściekłości wszyscy razem rzucili się na dwóch nieprzyjaciół. Nick jednym skokiem stanął obok wodza i porwał za lufę karabinu, którym posługiwał się jak maczugą.
Nasi przyjaciele mieli pozycję dość korzystną, gdyż plecy mieli zasłonięte skałą. Mimo to walka była nad wyraz ciężka. Sjuksowie atakowali ze wszystkich stron, wyjąc jak szatany. Wydawało się, że lada chwila obaj śmiałkowie zostaną przygnieceni przez przeważające siły wroga.
Ale Plamisty Jaguar i Nick Wharton byli dobrymi szermierzami. Ciosy krzyżowały się w powietrzu, tomahawk wodza i kolba karabinu Nicka siały spustoszenie w szeregach nieprzyjacielskich.
Siły naszych przyjaciół poczęły się jednak wyczerpywać. Stary Nick myślał już, że będzie musiał — według słów wodza — udać się do przodków, gdy nagle w pobliżu rozległ się straszliwy okrzyk wojenny Pawneesów i po chwili oddział pod dowództwem Buffalo Billa pojawił się na polu walki.
Zanim Sjuksowie zdołali zorientować się w nowej sytuacji, wojownicy Plamistego Jaguara z Czerwoną Strzałą na czele, spadli na nich jak burza. Po chwili Sjuksowie uciekali na wszystkie strony, kryjąc się wśród skał, a Buffalo Bill i jego oddział rzucili się w ich ślady.
Na placu boju pozostali tylko Nick Wharton i stary wódz.
— Wah! — westchnął Plamisty Jaguar. — To była wielka walka!
— Największa w moim życiu — przyznał Nick. — Ci ze Sjuksów, którzy nie stracą dziś skalpów, będą ją pamiętali bardzo długo.
Zarówno Nick i stary wódz byli pokryci ranami. Gdy Buffalo Bill wrócił z pościgu, opatrzył ich natychmiast i zawyrokował:
— Żadna z waszych ran nie jest poważna, ale jesteście bardzo wyczerpani. Musicie wypocząć po tak ciężkiej walce.
Część Sjuksów zdołała umknąć w góry, gdzie ukryła się starannie przed Pawneesami. Na czele Sjuksów stał Jednooki, który wyszedł cało z walki. Buffalo Bill i Plamisty Jaguar postanowili za wszelką cenę odnaleźć wodza Sjuksów. Wiedzieli, że gdy zostanie on unieszkodliwiony, Sjuksowie nie odważą się już nigdy wstąpić na ścieżkę wojenną.
Pościg trwał kilka dni. Wreszcie oddział Buffalo Billa odnalazł Sjuksów, którzy ukryli się w małej kotlince wśród skał. Sjuksowie powitali swych prześladowców gradem kół i niebawem wywiązała się walka.
— Poddajcie się! — zawołał Buffalo Bill. — Wrócicie do swych siedzib, ale będziecie musieli przysiąc, że nigdy już nie wykopiecie topora wojennego!
— Jednooki nie podda się nigdy! — zawołał wódz Sjuksów, ukryty wśród skał. — Jego wojownicy będą walczyli do ostatka!
Walka trwała kilka godzin i była niezwykle zażarta. Wreszcie Pawneesom udało się wtargnąć do kryjówki Sjuksów, którzy w dalszym ciągu bronili się zaciekle. Na rozkaz Buffalo Billa nie zabijano ich, lecz brano do niewoli.
Jednooki nie chciał, jednak dostać się w ręce swych wrogów. Jednym skokiem znalazł się na skale, wznoszącej się nad przepaścią i zawołał:
— Jednooki zginie jak na wodza Sjuksów przystało!
Zanim Buffalo Bill zdołał przeszkodzić, wódz Sjuksów rzucił się w przepaść.
Na widok śmierci wodza Sjuksowie stracili nadzieję i odwagę i sami oddali się w ręce nieprzyjaciół. Buffalo Bill kazał ich rozbroić i zawieźć do fortu. Po kilku tygodniach zostali wszyscy zwolnieni i powrócili do swych wiosek.