Jednooki/10
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | „Jednooki” |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 17.08.1939 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Charlie bez trudu znalazł grotę, w której Jednooki polecił mu czekać. Widniały tu zupełnie jeszcze świeże ślady ludzi i koni, a popiół i kilka osmalonych gałązek, świadczyły o tym, że znajdowało się tu niedawno obozowisko Indian.
Po pewnym czasie zjawił się wojownik oraz obie dziewczyny, które w dalszym ciągu nic nie rozumiały. Charlie skłonił się głęboko rzekł:
— Piękne nieznajome! Nie wiem kim jesteście, ani jak się nazywacie, ale pragnę wam pomóc z całego serca. Zawarłem z wodzem układ, na mocy którego będziemy mogli oddalić się stąd, gdy tylko przyślą mi okup. Niestety, musimy jeszcze czekać, ale proszę nie tracić nadziei.
Indianin nie zwracał uwagi na białych, lecz nazbierał nieco gałązek i rozpalił ognisko, a następnie oddalili się, aby zapolować. Nieobecność jego trwała tak długo, że zdziwiło to aż Charliego i obie dziewczyny.
— Wydaje mi się, że słyszałam strzał... — rzekła w pewnej chwili Maud. — Może ten wojownik coś upolował...
— Co to?... — rzekł Kate. — Tętent koni... Jacyś jeźdźcy!
W chwilę później oddział Indian na koniach zjawił się obok naszych przyjaciół. Sjuks znajdował się wśród nich jako jeniec.
— Kto jesteście? — zapytał Charlie.
— Oczy Charliego straciły na bystrości, skoro nie poznaje Pawneesów — — rzekł poważnie Czerwona Strzała, który stał na czele oddziału.
— Skąd mnie znasz? Nie przypominam sobie... — zdziwił się Charlie.
— Nie spotkaliśmy się dotychczas nigdy, ale Buffalo Bill pokazał mi portret Charliego i oświadczył, że Charlie jest naszym przyjacielem. Twarze przyjaciół trzeba zawsze pamiętać.
— Buffalo Bill? — zawołał młodzieniec. — Gdzie on jest?
— Podąża za nami. Reszta wojowników posuwa się wraz nim po tropie Sjuksów, którzy porwali białe squaw.
— Białe dziewczyny są tu, ale Sjuksowie odjechali.
— Znajdziemy ich — rzekł złowrogo Czerwona Strzała. — Pojedziecie teraz z nami do Buffalo Billa.
Charlie potrząsnął głową z zakłopotaniem.
— To niemożliwe — rzekł. — Jestem związany słowem, które dałem Jednookiemu. Przyrzekłem mu, że zaczekam na niego w tym schronieniu. Muszę zapłacić mu za to, że darował mi życie i uratował te dziewczyny z rąk bandytów.
Czerwona Strzała był zaskoczony, ale szybko wpadł na dobry pomysł.
— Charlie pojedzie z nami nawet wbrew swej woli — rzekł. — Wojownicy z plemienia Pawnee wzięli go do niewoli. Czy związać cię, biały bracie?
— O, nie trzeba! — roześmiał się Charlie. — Nie ucieknę wam przecież... Zresztą i tak znajdę okazję, aby wypłacić Jednookiemu okup.
— Nie wiem, czy Jednooki dożyje tej chwili — rzekł Czerwona Strzała. — Dni jego są policzone.
W pół godziny później oddział Czerwonej Strzały wraz z Charliem i dwiema dziewczynami, dotarł do oddziału Buffalo Billa. Okrzykom radości nie było końca. Oba oddziały zatrzymały się i rozbiły wspólny obóz nad małym strumykiem. Postanowiono powstrzymać się teraz od dalszego pościgu do przybycia Plamistego Jaguara z resztą wojowników.
Charlie miał wyrzuty sumienia i chciał wrócić do groty, aby czekać na wodza Sjuksów, ale Cody wyperswadował mu, że Jednooki napewno nie ma dobrych zamiarów. Buffalo Bill znał dobrze starego wodza Sjuksów i wiedział, że może on dopuścić się najgorszego łotrostwa.
— Zresztą — rzekł na zakończenie Cody — jest pan moim jeńcem i nie wypuszczę pana z obozu...
Charlie roześmiał się i przyrzekł, że nie opuści obozu.
— Czekamy teraz na silny oddział Pawneesów pod wodzą samego Plamistego Jaguara — rzekł Buffalo Bill. — Gdy ruszymy wszyscy na Sjuksów, zadamy im kompletną klęskę. Nie będą się teraz kwapili z wykopaniem topora wojennego.
— Bardzo mi przykro, ale nie będę mógł wziąć udziału w tej wyprawie — rzekł Charlie.
— Dlaczego? — zdziwił się Buffalo Bill.
— Dałem Jednookiemu słowo, że nigdy już nie wystąpię do walki przeciwko Sjuksom.
— Dlaczego dał pan takie przyrzeczenie?
Charlie wyjaśnił wszystko i Cody przyznał, że krok młodzieńca podyktowany był rozsądkiem.
— Co pan zamierza uczynić na przyszłość? zagadnął po chwili młodzieńca Cody. — Jeśli nie będzie się pan zapuszczał w te strony, nie schwyta pan ani jednego mustanga, a nie można chwytać mustangów, żeby nie zadrzeć ze Sjuksami.
— Mam spory kapitalik w banku — odparł młodzieniec. — Mam zamiar kupić sobie rancho i zamieszkać w spokojniejszych okolicach... Zresztą... muszę panu przyznać, że miss Kate wywarła na mnie głębokie wrażenie. Może zgodzi się na małżeństwo ze mną.
Buffalo Bill wysłał kilku Indian na poszukiwanie bandytów, których Sjuksowie pozostawili związanych na pastwę losu. Odnaleziono ich z łatwością i Cody odesłał ich pod eskortą dwóch żołnierzy do najbliższej osady.