Jeszcze Polska nie zginęła (Fredro)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jeszcze Polska nie zginęła |
Pochodzenie | Dzieła Aleksandra Fredry tom XIII |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1880 |
Druk | Wł. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jeszcze Polska nie zginęła,
Zagrzmiało z nad Wisły;
Okowy prysły,
Oręże błysły,
Daléj do dzieła!
Polska niech żyje!
Niech wolność żyje!
Do broni! bracia, do broni!
Do broni, do koni!
Carów stopą kraj zdeptany
Krew moskiewska niech obmyje!
Polska niech żyje!
Niech giną tyrany!
Dzwon ludów gwałt bije,
Głos święty w świat goni:
Do broni!
Do koni!
Wolność niech żyje!
Powstańcie narody,
Wywalczym swobody,
Skruszymy kajdany,
Zwalimy tyrany.
Do broni!
Do koni!
Polska niech żyje,
Wolność niech żyje!
Żegnam cię żono! żegnam was dziatki!
Hej!... dajcie rumaka,
Daremnie głos Matki
Nie woła Polaka.
Nie płacz synu, ty krwi moja,
Jeszcze słaba twoja dłoń,
Ciężka jeszcze dla cię zbroja,
Ciężka przodków twoich broń.
Strzeż komory, pilnuj roli
Może kiedy Bóg dozwoli
Wstąpić braciom w domek nasz;
Wtedy wszystko, wszystko dasz.
Lecz jeżeli srogi cios
Na swych wiernych spuści Bóg,
Niech popiołu tylko stos
Znajdzie w Polsce Polski wróg!
Tu krzesiwo, tam łuczywo,
Teraz na koń daléj, żywo!
Puszczaj rękę... nie mocz łzami —
Bóg z Wami.
Wolno, wolno, białonogi,
Już do lasu mało drogi;
Patrz przed siebie,
Ja za siebie,
Tam wzrok leci,
Gdzie ta chatka;
Tam me dzieci,
Dzieci, Matka.
Jeszcze mi dzień nie zaświtał,
Już po strudze, już po lesie
Słowa polskie echo niesie:
Stój! kto idzie? głos zapytał,
Dech ustaje w mojem łonie,
Wzrok w ciemnocie tonie;
Chcę zoczyć tego co woła,
Myślę, że ujrzę anioła.
Stój! kto idzie? po raz drugi
Powtórzyły lasy, strugi.
Polak rzekłem... Bóg to przyzna.
Hasło? Ojczyzna!
Nie znam innego;
I jak swój swego
Jeden drugiego uścisnął
I łez strumień z oczu trysnął.
Uczuciem zwalczon padłem na kolana,
A dusza światłem jutrzenki oblana,
Przy wielkim świadku na niebie
Chrzest wolności wzięła w siebie.
Wtenczas z blizkich drzew
Wzniósł się święty śpiew:
Jeszcze Polska nie zginęła,
I kosa błysnęła
W ręku polskiego rolnika.
Do pierwszego dnia promyka,
O połysku drogi, święty,
Byłeś nadziei promykiem.
Tobą skróś przejęty
Z radosnym okrzykiem:
Polska niech żyje!
Wolność niech żyje!
Puściłem wodze,
Spiąłem ostrogą,
Już mnie na drodze
Widzieć nie mogą.
Witaj Zygmuntów stolico!
Naszéj chwały wieczna księgo,
Nową błyszczysz dziś potęgą;
Z twych warowni działa świecą,
Opasana śmierci wstęgą
I broniona wolnych siłą
Będziesz rajem lub mogiłą.
O widoku godny Bogów,
Naród dzielny mocą woli,
Wydobyty z jarzma wrogów
Oddycha z ciężkiéj niewoli.
O uroku wolności
W pierwotnym rozkwicie;
O ty serca nowe życie,
Życie męstwa, życie sławy,
O ty dziecinna ufności
W siły własne, w świętość sprawy,
W udział świata, w pomoc Nieba,
By cię pojąć, doznać trzeba.
Doznał Polak na swéj ziemi,
Gdy w nią uderzył kajdany obcemi;
Na pierwsze brzęku po skałach odbicie,
Całe rodzaje zmartwychwstać się zdały,
W odwieczne groby powróciło życie,
Z grobów pradziady na wnuków wołały:
Brońcie Ojczyzny piersią i żelazem,
Brońcie lub gińcie z nią razem!
Próżno bagnetem granica zjeżona
Jak męczenników korona,
Próżno kajdany Tulskie kują młoty;
Zewsząd młodzieży dzielne spieszą roty:
Przyszłości nie mierzą,
Na straże uderzą,
Za sprawę kochaną
W szeregach staną.
O widoku godny Boga —
Garstka mężnych, a ćma wroga.
Chciano jeszcze pokryć lodem
Wulkan zemsty, wulkan męstwa
Lecz naród chciał być narodem
Wołał śmierci lub zwycięstwa;
Rozdarły się w końcu boki,
Wybuchnęły zdroje lawy,
Ku Litwie parły potoki,
Łuną pałał bruk Warszawy.
Stami ramion w setnym zwrocie,
Płyną, płyną nurty wrzące,
Zatrzymują wrogów krocie,
Niszczą tysiące.
I nad Dnieprem i nad Dzwiną
Już z potoków rzeki płyną;
Jeśli Bóg nam dopomoże
Wkrótce jedno będzie morze.
Bóg odwrócił swoje oko,
Upadliśmy głęboko,
Ale we krwi naszéj, krwi co tak szeroko
Po świecie spłynęła,
Anioł pocieszyciel białe zmaczał pióro
I w księdze nadziei zapisał purpurą:
Jeszcze Polska nie zginęła!