Jezuici w Polsce (1908)/Rozdział 151
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jezuici w Polsce |
Wydawca | W. L. Anczyc i Sp. |
Data wyd. | 1908 |
Druk | W. L. Anczyc i Sp. |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W pierwszych zaraz układach Jezuitów wygnańców z rządem Franciszka I, oddano im projektowane od lat kilku gimnazyum w Tarnopolu, który na kongresie wiedeńskim przywrócony został z swym okręgiem Austryi. Kilkanaście kamienic, paręset domków drewnianych, ludności 10.000, przeważnie żydowskiej i ruskiej, oto stolica nowego obwodu.
Cesarz przeznaczył Jezuitom na kolegium dominikański klasztor i kościół, który od 1784 r. był farą, przeniósłszy dwóch Dominikanów z fundacyą hetmana Józefa Potockiego, do klasztoru żółkiewskiego. Gmach szkolny stanął na gruncie dominikańskim kosztem rządu dopiero 1826 r., tymczasem gimnazyum, otwarte 6 listopada 1820 r., mieściło się w kilku domach, liczyło 1823 r. uczniów 394. Tegoż roku otwarto kurs filozofii (philosophische Lehramtalt), jako wyższą prywatną szkolę przygotowawczą do fakultetów prawa, teologii i medycyny. Odrazu zapisało się 70 uczniów filozofów, dyrektorem ich był arcybiskup Ankwicz, dyrektorem gimnazyum starosta Thürmann, od 1829 r. każdorazowy prowincyał, szkoły wizytował corocznie generalny dyrektor ks. Zacharyasiewicz, bezpośrednio zaś zarządzali niemi O. rektor Zranicki i O. prefekt Foerster. Nauczali w klasach po niemiecku, przeważnie Niemcy, OO. Pierling, Schultze, Scherer, Eausch, Schneilin, Polak Sienkiewicz, Francuz Jan Oeillard; na kursach filozofii wykładali zrazu po niemiecku, potem po łacinie, OO. Condrau, Jacobs, Cytowicz, Połoński, Buczyński, Ciechanowiecki. Oprócz świeckich uczniów, słuchali nauk filozoficznych klerycy różnych zakonów.
Równocześnie prawie, z publicznemi szkołami, otwarto we wrześniu 1821 r., na życzenie szlachty konwikt szlachecki, a już w następnym roku wymurowano gmach dwupiętrowy na 40 uczniów, między nimi było kilku synów szlachty niemieckiej, jak baron de Pont, dwóch Brandisów, dwóch Greindlów. Konwiktorowie uczęszczali do szkół publicznych, tylko języków, polskiego i francuskiego, muzyki, fechtunków, jazdy konnej, uczyli się w konwikcie.
Dominikański kościół i zakrystyę objął w zarząd rektor Zranicki 19—23 października 1820 r., ozdobił go, i urządził nabożeństwa, kazania polskie i katechizacye na sposób jezuicki. Od r. 1826 tylko na urzędowe »cesarskie« nabożeństwa mówiono kazanie niemieckie, od 1836 r. także polskie. Proboszcz i parafia mieścili się w kościele tylko komorą, nie mieszając się w niczem do zarządu. Więc 1824 r. wprowadzono 40-godzinne nabożeństwo w dnie zapustne, 1843 r. bractwo Niepokalanego Serca Maryi, 1844 r. bractwo wstrzemięźliwości. Rekolekcye wielkopostne dawano od 1821 r. naprzód studentom, potem od jubileuszu Leona XII r. 1826, ludowi także w okolicznych kościołach, od czasu do czasu zaś dla szlachty i urzędników w francuskim i niemieckim języku.
Aż do upadku powstania listopadowego, rozwijały się szkolne i kościelne prace, i sprawy z rządem józefińskim układały się pomyślnie i spokojnie. Przyjmowano zacnych gości i dobrodziejów zakonu: r. 1821 byłego arcybiskupa gnieźnieńskiego i administratora archidyecezyi warszawskiej Ignacego Raczyńskiego, niegdyś (od 1760—1773 r.) Jezuitę; kanonika potem arcybiskupa ormiańskiego Stefanowicza kilkakrotnie; w r. 1823, w lecie, młodego arcyksięcia Franciszka Karola (ojca cesarza Franciszka Józefa), w jesieni zaś samego cesarza Franciszka I, zdążającego do Czerniowiec na zjazd z carem Aleksandrem I.
Cesarz zwiedził szkoły, rozmawiał łaskawie z uczniami i profesorami, polecił przyspieszyć budowę gimnazyalnego gmachu. Jeszcze łaskawszym okazał się generalny gubernator Galicyi, arcyksiążę Ferdynand Este, zakonu opiekun i dobrodziej. Nie wspominam o trzykrotnych odwiedzinach arcybiskupa Ankwicza, w latach 1824, 1827 i 1835. Fundator romanowskiego kolegium, wiekowy senator Iliński, uchodząc przed burzą powstania 1830 r., osiadł na czas dłuższy w kolegium na dewocyi.
Powstaniu listopadowemu sprzyjał zrazu rząd austryacki, a na objawy patryotyzmu polskiego patrzał przez szpary, ale już 1832 r., a bardziej jeszcze po upadku wyprawy Zaliwskiego 1833 r., rozwinął silną represyę; szpiegostwo, donosy, rewizye, areszta, przewlekłe śledztwa, surowe wyroki, spadały nietylko na powstańców przeciw Rosyi, ale na każdego podejrzanego o nielojalność i rewolucyjne aspiracye. Za to tem zawzięciej nurtowała agitacya spiskowa.
Dotarła do Tarnopola, emisaryusz Michalski w listopadzie 1833 r. wciągnął do niej 4 uczniów 6-tej klasy, dowodząc, że Polska powstanie, byle zrobić rewolucyę na wiosnę 1834 r. Jeden z wtajemniczonych, student Aleksander Siemieński, wygadał się z tem przed swym ojcem, urzędnikiem w Brodach, ten zaś doniósł do gubernium, którem trząsł prezydent Krieg. Więc Jezuitom dano naganę za nielojalność czy niedołęztwo, a 15 uczniów uwięziono 19 kwietnia 1834 r., puszczono wkrótce 5, z innymi prowadził surowe śledztwo komisarz cyrkularny Żiwna, przez długie tygodnie, nareszcie 1 września uwolniono ich, trzech jednak wydalono ze wszystkich szkół w Galicyi.
Z toku śledztwa wykazało się, że 1832 r. studenci, podczas wycieczki do lasu, w obecności profesorów Franciszka Kiejnowskiego i Buczyńskiego śpiewali patryotyczne pieśni. Więc i tych Ojców badał Żiwna, Krieg domagał się ich wygnania z Galicyi, ale nie dozwolił tego arcyksiążę Este, przenieśli się tylko do kolegium w Sączu.
Nowy cesarz Ferdynand I, pozwoliwszy 1836 r. na wprowadzenie do szkół jezuickiej Ratio studiorum, zgodził się także na erekcyę w nich pierwszej w Galicyi, kongregacyi maryańskiej (Sodales Mariani).
Po ogłoszeniu konstytucyi przez cesarza w marcu 1848 r., studenci filozofii »formowali« znaczną część gwardyi, a szkoły urządziły dziękczynne nabożeństwo; zachowały się zresztą spokojnie, aż do rozdania świadectw i rozwiązania gimnazyum 21 czerwca, wskutek znanego nam dekretu 7 maja. Rektor Zranicki oddał staroście inwentarz szkolny i klucze budynku, który chwilowo zamieniono na koszary. Gmachy kolegium, i konwiktu, oraz kościół oddano w zarząd proboszczowi Ortyńskiemu, kilku jednak księży i braci pozostało w kolegium.
Wskrzeszonem ono zostało dopiero 15 września 1856 r., pod nazwą »Konwiktu tarnopolskiego«, bo szkół publicznych rząd nie powierzył więcej Jezuitom; dopiero 1863 r. przywrócono mu nazwę kolegium. Kształciła się w onym konwikcie przeważnie młodzież szlachecka z 3 dzielnic polskich, najwyższa jej cyfra 1873 r. dosięgła 128, rozszerzono więc 1872 i 1877 r. gmach konwiktu. Ponieważ to był zakład prywatny, chociaż według programu nauk rządowego, więc nie mieszała się do niego Rada szkolna krajowa, maturę tylko składali konwiktorowie w gimnazyum publicznem. Szerokiej głowy prowincyał Jackowski, rozszerzył zakres nauczania w szkołach, tak właściwy zakonowi, otwarciem konwiktu powszechnego dla 500 uczniów, z prawem publiczności, w Chyrowie, dokąd też przeniósł 1887 r. konwikt tarnopolski.
W kościele, po r. 1848, nie byli już gospodarzami Jezuici, ale proboszcz, któremu pomagali w duszpasterstwie; z nim też układali nabożeństwa w uroczystości zakonne i brackie, zwłaszcza Najsłodszego Serca Jezusowego i odnowili 1878—1879 r. wewnątrz świątynię. Od 1872 r. podejmowali pracę kapłańską w odpusty i podczas wielkiego postu, w bliższych i dalszych parafiach, w Buczaczu nawet i Brodach. W Tarnopolu zaś, rektor Maryan Morawski, urządził w poście 1881 r. pierwsze rekolekcye dla inteligencji, z bardzo pomyślnym skutkiem i założył konferencją Pań dobroczynności św. Wincentego à Paulo. Przykład ten naśladowały miasta Tarnów, Rzeszów i inne, tak, że postne rekolekcye dla inteligencyi, stały się w Galicyi zwyczajem nader zbawiennym.
Chorymi i ubogimi w mieście, zajmował się od 1877—1903 r. iście świątobliwy O. Antoni Reichenberg, naprzód w starym szpitalu miejskim, wymurowanym przez O. Polońskiego 1829 r. z jałmużn i składek; potem wystarał się u magistratu i rady o nowy dom ubogich dla 17 kobiet, 9 starców; wreszcie wyprosił, że miasto postawiło obszerny szpital miejski 1899 r., a dla bezdomnych i włóczęgów ofiarowało schronienie w opróżnionych przez wojsko barakach na smykowieckiem przedmieściu. Wyszukiwał też chorych i nędzarzy po chatach przedmiejskich, a gdy nie miał pod ręką grosza na ich ratunek, pożyczał u pierwszego żyda, którego spotkał; szanowali go bowiem i żydzi.
Po zamknięciu konwiktu umieścił 1887 r. prowincyał Mycielski w kolegium studya filozoficzne, które 1895 r. przeniesiono do nowego kolegium w Sączu, w Tarnopolu natomiast otwarto trzecią probacyę dla młodych księży zakonu; gmachy zaś konwiktu wydzierżawiono prywatnym i na biura rządowe. Równocześnie wznowiono układy, rozpoczęte jeszcze 1868 r., z Dominikanami, istotnymi właścicielami kościoła, kolegium, ogrodu i placu, na którym Jezuici, za pozwoleniem wszelako rządu, postawili konwikt, o kupno tychże realności, za umówioną jeszcze 1874 r. cenę 32.000 złr. Ale dominikański prowincyał Thir, Niemiec, przewlekał rozmyślnie sprawę, dopiero po jego ustąpieniu 1903 r., nowy prowincjał Floryan Bielat, Polak, ukończył ją w ten sposób, że za mury gmachu pokonwiktowego, Dominikanie zapłacić mieli Jezuitom ratami 40.000 złr., zapłacili zaś tylko 30.000 złr., bo ostatnią ratę podarowali im Jezuici.
Tymczasem postawili oni sobie na gruncie kupionym za 100 złr. od miasta, nowy, obszerny kościół w stylu romańsko-barokowym, częścią z ofiar i składek, częścią z fundacyi (60.000 złr.) hr. Wacława Baworowskiego z Kołtowa, konsekrowany 1901 r. Obok świątyni stanęło dwupiętrowe kolegium, dom 3 probacyi i rezydencya zarazem. Zakres prac kapłańskich i misyjnych, rozszerzył się wiele, a nabożeństwa, zwłaszcza zakonne i brackie, odbywają się z większą jeszcze okazałością.
Także nowy proboszcz tarnopolski, ks. prałat dr. Bolesław Twardowski, zakonu przyjaciel, rozpoczął 1904 r. murowanie wspaniałego kościoła farnego, tak że parafia tarnopolska (11.000 dusz) mieć będzie aż trzy obszerne i piękne kościoły — czy nie za wiele?