Kadź i żona
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kadź i żona |
Pochodzenie | Dekameron |
Wydawca | Bibljoteka Arcydzieł Literatury |
Data wyd. | 1930 |
Druk | Drukarnia Współczesna |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Edward Boyé |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Opowieść Emilji wywołała wiele śmiechu i pochwał. Poczem na rozkaz króla Filostrato zaczął w te słowa:
— Miłe damy! Mężczyźni, a szczególniej mężowie, tyle figlów wam płatają, że jeśli którejś z was uda się mężczyznę w pole wywieść, możecie mieć słuszną przyczynę nietylko cieszyć się z tego, ale i chwalić się tem przed całym światem. Mężczyźni bowiem przekonają się z tego, że jeśli im na przebiegłości nie zbywa, to i białogłowy dosyć sprytu mają. To tylko pożytek wam, kobietom, przynieść może. Jeżeli jednemu mężczyźnie wiadome będzie, że drugi zna się już dobrze na chytrych białogłowskich sztuczkach, nie tak łatwo będzie mu na oszustwo się zdobyć. Dlatego też mężczyźni, wysłuchawszy wszystkiego, co dzisiaj opowiemy, dobrze się namyślą, nim was oszukają. Nieraz im na myśl przyjdzie, że i wy przy sposobności uprzedzić ich będziecie mogły. Któżby zresztą mógł wątpić o tem? Mam zamiar opowiedzieć wam, co uczyniła pewna prostaczka, aby się przed mężem ocalić.
Niedawno temu w Neapolu żył pewien ubogi kamieniarz. Pojął on za żonę kształtną i piękną dzieweczkę, imieniem Peronella. Żona przędzeniem a mąż swojem rzemiosłem niewiele na życie zarabiali. Otóż zdarzyło się, że pewien gładysz, zauważywszy Peronellę, zakochał się w niej. Nie szczędząc starań i zalotów dla pozyskania jej, zdołał dojść wreszcie do pożądanego celu. Dla zapobieżenia wszelkiemu niebezpieczeństwu, miłośnicy umówili się, że Giannello Strignario (tak się zwał kochanek Peronelli) ma stać gdzieś wpobliżu domu i czekać, aż mąż, zwykle o świcie spieszący do pracy, wyjdzie z mieszkania. Poczem Gianello miał przejść przez ulicę Avorio, na której małżeństwo mieszkało, i pospieszyć bez najmniejszej obawy do Peronelli. Zaułek ten był pusty i od środka miasta oddalony. Gdy mąż do pracy wychodził, miłośnik jego żonę odwiedzał. Przez długi czas kochankom wszystko bezkarnie uchodziło. Pewnego poranka zdarzyło się jednak, że, gdy Giannello przybył i Peronellą się cieszył, mąż, który zwykle przez cały dzień do domu nie wracał, nagle o wczesnej godzinie powrócił, a znalazłszy drzwi od wewnątrz zawarte, pukać począł. Stuknąwszy raz, pomyślał sobie:
— Boże, wieczysty dank Tobie i chwała! Ubóstwem mnie coprawda dotknąłeś, aleś za to pobłogosławił mnie zacną i młodą żoną. Patrzcie, od chwili, gdy zaryglowała drzwi po mojem wyjściu, tak dotąd dla uniknięcia pokusy ich nie otwarła.
Peronella tymczasem, poznawszy męża po sposobie pukania, zawołała:
— Biada mi, Gianello! Zginęłam! Mąż mój, którego oby kaduk porwał, stoi przed drzwiami! Zachodzę w głowę, co to ma znaczyć, bowiem nigdy o tej godzinie nie powracał. Może spostrzegł, gdyś wchodził do mnie? Aliści niema czasu na namysły! Właź do tej kadzi, ja zaś tymczasem pójdę mu otworzyć i dowiem się, co ten jego dzisiejszy tak wczesny powrót ma oznaczać.
Gianello, nie mieszkając, schował się do kadzi. Peronella zasię, otworzywszy mężowi, rzekła z gniewnym wyrazem oblicza:
— Cóż to znów za nowe obyczaje? Dlaczego tak wcześnie dzisiaj powracasz? Widzę, że wszystkie narzędzia z sobą przynosisz, może więc próżnować zamyślasz? Z czegóż żyć będziemy, jeśli tą modłą postępować będziesz? Czy sądzisz, że pozwolę, abyś ostatnią sukienkę moją i tę trochę bielizny, jaką jeszcze posiadam, zastawił? Przez dzień i noc nie wstaję od kołowrotka, ciała już prawie pod paznogciami nie czuję, a ledwie mogę zarobić na olej do lampy. Ach, mój mężu, mój mężu, wszystkie sąsiadki cierpliwości mojej nadziwić się nie mogą i drwinki sobie ze mnie stroją! Ty tymczasem powracasz do domu w godzinie, o której przy robocie przecie znajdować się powinieneś...
Rzekłszy te słowa, zalała się rzewnemi łzami, a potem, nie dając mu przyjść do słowa, tak ciągnęła dalej:
— Och, ja nieszczęśliwa! W złą godzinę przyszłam na świat i w złą godzinę przestąpiłam przez próg domu mego męża. Bodajbym była raczej świata tego nie oglądała! Mogłam wyjść zamąż za szlachetnego i dzielnego młodzieńca, a jednak nie chciałam tego. Kogóż to wybrałam? Próżniaka, który o mnie nie dba wcale! Inne białogłowy mają większy rozum. Używają życia z miłośnikami. Nie znajdziesz takiej, któraby dwóch lub trzech kochanków nie miała. Te białogłowy umieją wmówić w mężów swoich, że w nocy słońce świeci. Ja zasię, głupia, za moją cnotę i odrazę do podobnych rzeczy tylko zgryzotę i troski w nagrodę odbieram. Dalibóg, nie wiem, co mnie wstrzymuje od naśladowania przykładu innych kobiet? Bądź pewien, że, gdybym tylko ręką skinęła, stu kochankówbym miała. Wielu urodziwych młodzieńców kocha się we mnie. Obiecują mi pieniądze, klejnoty i piękne stroje, aliści ja zawsze odmownie odpowiadam, bowiem uczciwa matka mnie wychowała. Jakiż jednak mam zysk z tego? Taki, że mąż wraca do domu spać w tej porze, kiedy pracować powinien.
— Ależ, żono — odparł wreszcie mąż — nie zapalaj się tak bardzo! Wyszedłem do pracy o tej porze, co zwykle, jednakże nie było mi wiadome, że dzisiaj, w dniu świętego Galeone, pracy żadnej niema. Dlatego też tak wcześnie powróciłem. Jednakoż nie niepokój się, pieniędzy wystarczy nam na miesiąc cały. Czy widzisz tego człeka? Przyprowadziłem go tutaj, chce on bowiem kupić naszą wielką kadź, która nam tylko w domu zawadza. Daje za nią pięć złotych florenów.
— Otóż to właśnie! — zawołała Peronella. — Jako mężczyzna, winieneś się znać lepiej ode mnie na cenie różnych rzeczy. Sprzedałbyś naszą kadź za pięć złotych florenów, podczas gdy ja, biedna kobieta, która ledwie za próg głowę wychylam, znalazłam lepszego kupca, co siedem florenów za kadź daje. Właśnie przed chwilą zgodziliśmy się na tę cenę, i teraz człek ten wszedł do kadzi, aby ją wewnątrz obejrzeć, zali jest mocna.
Mąż, nowiną tą nad wyraz uradowany, rzekł do kupca, czekającego w sieni:
— Idź z Bogiem, przyjacielu! Żona moja sprzedała kadź za siedem florenów, a ty tylko pięć za nią dać chciałeś.
— Daj Boże szczęście — odparł czekający; poczem odszedł.
Peronella rzekła do męża:
— Kiedyś już powrócił, to chodźże i dobij targu.
Gianello, który przez cały ten czas, chcąc się dowiedzieć, jak ma postąpić, słuch wytężał, usłyszawszy ostatnie słowa Peronelli, wyskoczył z kadzi i zawołał:
— Gdzie jesteście, gospodyni?
— Czego sobie życzysz? — rzekł mąż, podchodząc do niego.
— Kim jesteście? — spytał Gianello. — Chcę mówić z kobietą, od której przed chwilą kadź tę nabyłem.
— Możecie ze mną dobić targu, jestem bowiem jej mężem.
— Mocna jest dosyć ta kadź — rzekł na to Gianello — ale musieliście chyba trzymać w niej drożdże, bowiem wewnątrz pokryła się cała jakimś osadem, tak wysuszonym, że go paznogciami odłupać nie byłem w stanie. Nie kupię jej, póki ochędożonej jej nie obaczę.
— To przeszkodą do kupna nie będzie — odparła Peronella — bowiem mąż mój oczyści kadź na poczekaniu, jak się należy.
— Oczywista — rzekł mąż — i zdjąwszy zwierzchnią szatę, kazał sobie świecę zapalić. Poczem zsunął się do kadzi i zabrał się do skrobania jej. Peronella zasię, pochyliwszy się i włożywszy do kadzi głowę i ramiona, całkowicie sobą otwór zasłoniła, poczem co chwila dogadywać jęła:
— Skrob tu, skrob tam! Patrzaj, tu jeszcze troszeczkę zostawiłeś!
Podczas, gdy Peronella mężowi swemu takie wskazówki dawała, Gianello, który tego dnia z powodu niespodziewanego przybycia męża, niecałkiem się jeszcze nasycił, do tej myśli przyszedł, że należy wziąć, co się da i jak się da. Przysunął się tedy do Peronelli, stanął tuż za nią i zadowolił swoją chuć młodzieńczą w ten sam sposób, w jaki na stepach dzikie i rozkiełznane rumaki to czynią. W ciągu tego czasu Peronella zasłaniała sobą otwór kadzi. Gdy Gianello cel swój osiągnął i na stronę odstąpił, jednocześnie i mąż skrobanie kadzi zakończył. Wówczas Peronella wyjęła ręce i głowę z otworu kadzi i wypuściła męża, który, wielce z swej pracy ukontentowany, na wierzch się wydobył. Peronella zajrzała do kadzi i rzekła, zwracając się do Gianella:
— Przyjacielu, weźże świecę i obacz sam, czy nie całkiem czysto.
Gianello spojrzał i rzekł, że zupełnie jest zadowolony. Poczem zapłacił siedem florenów. Mąż Peronelli przy pomocy drugiego robotnika odniósł kadź do domu Gianella.