Kamienica w Długim Rynku/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kamienica w Długim Rynku |
Wydawca | Michał Glücksberg |
Data wyd. | 1868 |
Druk | J. Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Niedaleko od Artushofu i wspaniałego ratusza na który składały się wieki, budując się bardzo figlarnie, bo nawet z pomocą pożarów przyczyniających się do coraz piękniejszego i bogatszego wznoszenia gmachów... które niszczyły pozornie, by z nią młode feniksy powstały — była (i jest) kamienica świadcząca iż jéj właściciele należeć musieli do najmajętniejszych rodzin miasta, gdzie niemal wszyscy byli zamożni. Sama powierzchowność domu wzbudzała uszanowanie; rozmiar jak na Gdańsk, był znaczny, bo gdy inne fronty często trzema i dwoma i jedném oknem patrzą w ulicę, ten o którym mówimy, liczył ich aż pięć i to... dosyć szeroko rozstawionych. Ganek obyczajem tutejszym wybiegał prawie do środka drogi, jakby gości zapraszał — a był to portyk choć bez kolumn i pokrycia... ozdobny, wytworny, wyrzeźbiony, wystrojony — odświętny... Dwie chimery leżały z dwóch stron z rozdartemi paszczami, nastawionemi skrzydły i fantastycznemi zwojami, nierozwikłanéj budowy na którą się składały zwierzęta, ptaki, reminiscenecye człowieka i węża... Artysta sobie pozwolił tworzyć je, nie pytając o pozwolenie ani naturalistów, ani mytologów. Istoty te widocznie wyrosły nad brzegiem Bałtyku, dla pociechy i dumy właściciela, który mógł takich dwóch niebywałych stróżów postawić sobie przy wschodkach... Oprócz nich stały i dwie ogromne kule na słupkach... a ściany ganku przyozdabiały płaskorzeźby, obrazy przedstawiające handel, przypominające podróże, pełne cudów światy zamorskie... i cnoty potrzebne tym którzy pośredniczyli pomiędzy domem a obczyzną... Po wschodach otoczonych temi rzeźbami, wstępowało się na podniesiony ganek, cały wyłożony posadzką kamienną... przepyszne drzwi z drzewa najkunsztowniéj znowu wydzierzganego dłutem i stolarszczyzną powleczonego... wiodły do wnętrza kamienicy. Ale zgrzészyłby ktoby się pośpieszył wnijść nie obejrzawszy na wspaniały szczyt domostwa...
W końcu XVII wieku facyata ze szczéro gotyckiéj przeistoczoną została wytwornie na nowszego smaku budowę. Na ostrym przyczółku stał Archanioł Michał z rozpiętemi skrzydłami, podniesionym mieczem płomienistym i tarczą z napisem: Quit ut Deus? Kto jak Bóg? (Wiadomo że to jest hebrajskie znaczenie wyrazu Michael...) Poniżéj między oknami, na ścianach, gdziekolwiek gzéms i wyżłobienie zostawiło próżnię, XVII wieku architekt nasiał kwiatów, nawieszał wieńców, nasadził owoców, narzucał aniołków, nastawił karyatyd pełnych fantazyi. Zdawało się iż mu szło o to aby nie posądzono właściciela o skąpstwo a jego o brak pomysłów... Wszystko to było świéżo wykute z kamienia, i uczciwie narysowane, z tym wdziękiem epoki, który choć często chce nadto... rzadko téż nie wywoła wrażenia. Pomiędzy oknami piérwszego a drugiego piętra, rozścielały się całe obrazy biblijne... historya patryarchy Jakuba, wyżéj w mniejszych odpowiadających im medalyonach, a po nad trzecim już wykwitały liściaste tylko ozdoby... Było tego wszystkiego może nieco zawiele, zaobficie, ale razem wzięta facyata uderzała wszakże właściwym stylem... śmiało użytym i wykonanym szczęśliwie.
Nie jeden się pyta przechodząc ulicę z wązkiemi kamieniczkami co téż domy takie zawiérać mogą, które ledwie parę okienek mają na czole? Ażeby sobie na pytanie to odpowiedziéć, potrzeba wnijść, obejrzéć podwórze i zrozumiéć ekonomią wewnętrzną budowli, które bokiem stoją po większéj części do ulicy, a ciągną się w głąb podwórcami, skrzydły i rozrastają tajemniczo... Nasza kamienica była także téj natury i front jéj o pięciu oknach, krył obszerne bardzo domostwo wyciągnięte ku drugiéj bocznéj uliczce, na którą znowu patrzyło inną twarzą, dosyć ozdobną, choć może nie tak jak główna wytworną. Nie jedna rodzina ale kilka pobłogosławionych przez Boga, mogły się wybornie w tych rozległych zabudowaniach pomieścić.