<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Kamienica w Długim Rynku
Wydawca Michał Glücksberg
Data wyd. 1868
Druk J. Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Już od miesięcy kilku Klara chodziła na pensyą do pani Lamm, która nadzwyczaj i codzień bardziéj była z niéj zadowoloną, gdy jednego razu zastała ją smutną, skłopotaną jakąś, milczącą, po lekcyi prosiła Klary do gabinetu, okryła ją pocałunkami, uściskała, rozpłakała się i poczęła od tego, że Francuzka wyzdrowiała, że z przykrością i żalem musi ją pożegnać...
Na Klarę spadło to jak piorun, nie spodziéwała się tego... zadrżała, i jéj łzy się w oczach zakręciły. Lekcye były dla niéj tak wielką pomocą!! Ale przemógłszy piérwsze wrażenie... ochłonąwszy, wstała już by odejść.
Moja droga, nie chcę ci być ciężarem, szepnęła — i to wielkiém jest cóś zrobiła dla mnie, dziękuję ci... Nie zapominaj o mnie tylko, jeśli się najmniejsze trafi miejsce, zajęcie... proszę cię...
Pani Lamm zaczęła ją ściskać, widocznie z sobą walczyła... słowa się jéj wyrywały z ust niedokończone, niezrozumiałe... chciała cóś mówić i nie śmiała... Klara to postrzegła, ale badać nie wypadało... Już była w progu, kiedy poczciwa Lamm wciągnęła ją nazad, zamknęła gabinet i rzuciła się jéj na szyję...
— Moja droga, moja biédna przyjaciółko, powiédz mi, powiédz szczerze, co ty i twoja rodzina zrobiliście by sobie tylu tu zyskać nieprzyjaciół?
Na to pytanie niespodziéwane Klara nie umiała odpowiedziéć.
— My? nieprzyjaciół? zkądże ty wiész o tém?
— A! droga moja! wiem... bo z ich to łaski, i ja się z tobą rozstać muszę... Caroli i inni metrowie, rodzice panienek ciągle mnie straszą tém, że jeśli ty tu pozostaniesz... pensya moja upadnie. Nie mogę ci nic zarzucić, a przecież... Oparłabym się jednemu, dwom, ale całemu miastu!
Klarze łzy się zakręciły w oczach, ale uczucie jakiéjś dumy i godności a niewinności własnéj, osuszyło je wprędce.
— Moja droga, rzekła, mogę ci przysiądz żem niewinną, że nie winien nikt z nas. Nieszczęsne przywiązanie do mnie Teofila syna Wudtkego sprowadziło na nas to prześladowanie, przyczynił się do niego Fiszer, który mi się był oświadczył. Zniesiemy to wszakże, bądź pewna, jak nam przystało. Pojmuję twe położenie, rozumiem że uledz musisz, nie chciałabym ci przyczynić troski... Będziemy cierpiéć sami.
Spuściła oczy w których kręciły się łzy, podała rękę przyjaciołce, która byłaby ją rada powstrzymać jeszcze i wyszła prędko... W domu nie powiedziała nic nikomu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.