Kamienica w Długim Rynku/XXXI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kamienica w Długim Rynku |
Wydawca | Michał Glücksberg |
Data wyd. | 1868 |
Druk | J. Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Stary Wudtke zarówno z wielu sobie podobnemi ludźmi którym się udało zbogacić łatwo i szczęśliwie, chorował na wiele słabości temu stanowi właściwych. Kościół uznaje łaski stanu, patologia moralna nie może nie widziéć — chorób towarzyskich wyradzających się w pewnych położeniach. Jak robotnicy chodzący około ołowiu mrą z pewnych chorób właściwych, tak ci co mają do czynienia ze złotem, podlegają im także.
Wudtke miał te choroby bogatych a raczéj zbogaconych, rozwinięte do wysokiego stopnia. Nie można było zaprzeczyć poczciwości jego — ale trzeba było zwątpić zupełnie o sercu. W większéj części winien będąc swe zbogacenie samemu sobie, miał za niedołęgów i występnych tych, którzy niczego się dorobić nie potrafili i zamiast miłosierdzia okrywał ich nietajoną pogardą. Człowiek ubogi w oczach jego nie miał żadnéj wartości, bo wedle teoryi Wudtkego, każdy się mógł i powinien był przynajmniéj niezależnego dopracować bytu. Wzrósłszy w majątek, a przekonanym będąc że w ręku człowieka umiejętnego jest szczeblem do wszystkiego na świecie, stary bankier miał ambicyą ogromną i marzył o stanowisku przeważném dla syna, o znaczeniu, o władzy, o rozgłosie. Jakkolwiek bowiem przywiązany głównie do bogactw swych, Wudtke nie pogardzał tém co niemi mógł wyrobić, — ani drogami które się prędzéj wiercą złotym świdrem niż stalowemi góra Cenisio.
Przygotowywał on je dla Teofila i gniéwało go wszystko co syna jego z tego przeznaczeń wielkich gościńca mogło sprowadzić. Szczególniéj zaś miłość jego dla Klary i związek z domem Paparonów, dla których w ogóle Wudtke miał wzgardę człowieka majętnego i zwiększającego mienie, względem tych co je w jakikolwiek sposób utracili. Byłoto uczucie robotnika który widzi towarzyszowi z rąk wytrącone winą jego niezręczności narzędzie.
Po rozmowie z panem Jakubem, Wudtke domyślał się że ojciec musiał się zwierzyć córce, przypuszczał iż może młodzi do siebie pisują i że Klara znać dała... potwierdzało go w tym domyśle i to że Teofil dosyć długo, przeciwko zwyczajowi swojemu, nie przyjechał do Gdańska...
Śledził więc teraz każdy krok jego i nie wahał się jednemu ze swych sług polecić aby mu doniósł kiedy będzie i jak długo u Paparonów.