Kamienne serce/Rozdział IV

<<< Dane tekstu >>>
Autor James Fenimore Cooper
Tytuł Kamienne serce
Pochodzenie Na dalekim zachodzie
Wydawca G. Centnerszwer
Data wyd. 1890
Druk Zakłady Artystyczne w Monachium
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział IV.
W hacjendzie. — Wyjaśnienia.

W dwie godziny po rozstaniu się z Kamiennem sercem przybyli wreszcie meksykanie do hacjendy don Pedra. Radość ich rodzin, które zaczęły się już obawiać o swoich, z powodu długiéj ich nieobecności, była nadzwyczajną, gdy ich obaczyły wracających w zdrowiu.
Hermoza udała się natychmiast do swego pokoju, gdzie, padłszy na kolana, z złożonemi dłońmi cichą, lecz gorącą zmówiła modlitwę, dziękując Bogu za szczęśliwe swe uratowanie w pustyni. Skończywszy modlitwę, usiadła w fotelu i głęboko się zadumała. Nagle zerwała się, jakby obudzona ze snu głębokiego, i pociągnęła za dzwonek. Na ten znak otworzyły się drzwi i do pokoju weszła piękna, choć o kolorowéj skórze kobieta. Przywitawszy się radośnie, uklękła wdzięcznie u stóp młodéj swéj pani i, zwróciwszy na nią czarne swe oczy, zapytała: „Czego sobie życzysz, Hermozo?“
„Chciałam cię ujrzeć i trochę pogwarzyć z tobą,“ odpowiedziała młoda pani.
„O, co za szczęście!“ zawołała Nina — tak się nazywało dziewczę, — i wesoło klasnęła w dłonie. „Długom cię już nie widziała, a, o ile wiem, byłaś w podróży narażona na wielkie niebezpieczeństwa.“
„Któż ci to powiedział?“ zapytała Hermoza.
„Dopiero co opowiedział nam don Esteban o wszystkiem, co się wam wydarzyło w pustyni,“ odpowiedziała Nina; „mówił nam także i o mężu, który tak uprzejmie zajął się twoim losem. Don Torribio, nasz rządca, powiedział, że zna Kamienne serce, utrzymywał jednak, że dobroć jego jest tylko pozorną, że ukrywa się po za nią zdrada piekielna.“
Jak gromem rażona, zerwała się na te słowa Hermoza z swego miejsca i zawołała: „To niepodobna! Gdzie don Torribio? Idź i poproś go, by przyszedł do mnie!“
Po kilku minutach zjawił się don Torribio, piękny mężczyzna w średnim wieku, o ruchach wdzięcznych i swobodnych. Skłonił się z głębokiem uszanowaniem przed swą panią, która podała mu przyjaźnie dłoń, mówiąc: „Szczęśliwą jestem, że pana widzę. Usiądź pan i opowiedz mi, co wiesz o owym człowieku, który się zowie Kamienne serce, i tyle dobrodziejstw wyświadczył mi w pustyni. Znasz go pan podobno, jak się właśnie dowiaduję.“
„O, że też pani prawdę powiedzieć muszę!“ zawołał don Torribio. „Kamienne serce, młody awanturnik, któregoś pani poznała, jest synem dzikiego Pantery, owego niebezpiecznego bandyty, którego imię strachem i zgrozą napełnia całą okolicę.“
Jak za dotknięciem węża, cofnęła się Hermoza i padła bezwładna na krzesło; pobladła strasznie na twarzy i drżącym rzekła głosem: „To niepodobna! Mąż ten, który tak szlachetnie z nami postąpił, nie może być potworem, ani żadnym zbójcą!“
„Opowiem pani wszystko, co wiem o jéj zbawcy,“ odparł don Torribio. „Że Kamienne serce jest synem sławnego Pantery, tom rzekł i nie odwołuję. Sława ojca, rzecz prosta, przeszła i na syna, i uczyniła go również, jak tamtego, strasznym dla każdego. Wyznać wszakże muszę, że mimo oskarżania go o mnóstwo najrozmaitszych haniebnych przestępstw i sprawek, godnych stryczka, nikt jednak i jednego występku nie zdołał mu udowodnić. Wszystko, cokolwiek opowiadają o nim, otoczone jest jakąś nieprzeniknioną tajemnicą. Kamienne serce ma być jednym ze znanych poławiaczy pszczół, jak zwą owych wpółdzikich ludzi, co to włóczą się po prerjach i zawierają niekiedy sojusz z Indjanami. Jakże chętnie zerwałbym gęstą zasłonę, jaka otacza zbawcę życia pani. Kto wié, może nadarzy się kiedy jaka po temu sposobność.“
„Byłabym za to panu nieskończenie wdzięczną,“ odrzekła Hermoza, podając rękę rządcy, poczem się ten oddalił, oddawszy nizki ukłon.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: James Fenimore Cooper i tłumacza: anonimowy.