Kapitał. Księga pierwsza (1926-33)/Do wydania czwartego

<<< Dane tekstu >>>
Autor Karl Marx
Tytuł Kapitał. Księga pierwsza
Podtytuł Krytyka ekonomji politycznej
Redaktor Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski (red. tłum. pol.),
Friedrich Engels, Karl Kautsky (red. oryg.)
Wydawca Spółdzielnia Księgarska Książka,
Księgarnia i Wydawnictwo "Tom"
Data wyd. 1926-33
Druk M. Arct, Warszawa
Drukarnia „Monolit“, Warszawa
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Heryng,
Mieczysław Kwiatkowski,
Henryk Gustaw Lauer,
Ludwik Selen
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DO WYDANIA CZWARTEGO.

Czwarte wydanie wymagało ode mnie możliwie ostatecznego ustalenia tekstu, jak również i uwag. Jak się z tego zadania wywiązałem, o tem pokrótce poniżej.
Po ponownem porównaniu wydania francuskiego z własnoręcznemi notatkami Marksa, wprowadziłem do tekstu niemieckiego jeszcze parę dodatków. Znajdują się one na str. 80 (w wydaniu trzeciem str. 88), str. 458—60 (w wyd. 3 str. 509—10), str. 547—551 (w wyd. 3 str. 600), str. 591—593 (w wyd. 3 str. 644) i str. 596 (w wyd. 3 str. 648) w przypisie 79. Poza tem, idąc śladem wydania francuskiego i angielskiego, wprowadziłem do tekstu długi przypis o robotnikach-górnikach (w wydaniu trzeciem str. 509—615, w wyd. czwartem str. 461—467). Pozostałe drobne zmiany są ściśle technicznej natury.
Poza tem wprowadziłem jeszcze kilka objaśniających przypisów dodatkowych, a mianowicie tam, gdzie wydawało mi się, że jest to konieczne ze względu na zmienione okoliczności historyczne. Wszystkie te dodatkowe przypisy zostały ujęte w klamry i opatrzone mojemi inicjałami lub literami „D. H.“.
Wskutek ukazania się w międzyczasie angielskiego wydania okazała się konieczną całkowita rewizja licznych cytat. Najmłodsza córka Marksa, Eleonora, zadała sobie dla tego wydania angielskiego trud porównania wszystkich, przytoczonych miejsc z oryginałami, tak że w znacznej większości wypadków, gdy chodziło o cytaty ze źródeł angielskich, ukazał się tam nie przekład z niemieckiego, lecz angielski tekst oryginalny. Uważałem więc za swój obowiązek uwzględnić ten tekst przy czwartem wydaniu. Ujawniły się przy tem różne drobne niedokładności. Odsyłacze do niewłaściwych stronic, częściowo powstałe przy przepisywaniu bruljonów, częściowo zaś jako wynik błędów drukarskich, nagromadzonych podczas trzech wydań poprzednich. Niewłaściwie użyte cudzysłowy lub wielokropki, co jest nieuniknione przy masowem cytowaniu na podstawie notatek. Tu lub owdzie niezbyt szczęśliwie dobrane słowo w przekładzie. Niektóre miejsca, cytowane ze starych zeszytów paryskich z r. 1843—45, gdy Marks nie znał jeszcze języka angielskiego i czytał ekonomistów angielskich w przekładzie francuskim. Dwukrotny przekład prowadził tu czasem do drobnej zmiany kolorytu, np. w cytatach ze Steuarta, Ure’a i in., podczas gdy teraz można było posługiwać się tekstem angielskim. Takich i podobnych drobnych niedokładności i przeoczeń było więcej. Gdyby jednak ktoś porównał wydanie czwarte z wydaniami poprzedniemi, to przekonałby się, że cała ta mozolna praca nad usunięciem tych usterek nie zmieniła w książce nic choćby najdrobniejszego, co byłoby warte wzmiankowania. Tylko jedna jedyna cytata z Ryszarda Jones’a (4-te wyd., str. 562, przypis 47) nie została odnaleziona. Marks pomylił się prawdopodobnie w tytule książki. Wszystkie pozostałe zachowały swą siłę dowodową lub nawet wzmocniły ją w obecnej dokładniejszej redakcji.
Tu jednak muszę wrócić do pewnej starej historji.
Znany mi jest mianowicie tylko jeden wypadek, gdy podano w wątpliwość prawdziwość przytoczonej przez Marksa cytaty. Ponieważ jednak wypadek ten jest wciąż wyzyskiwany, nawet po śmierci Marksa, przeto nie mogę pominąć go milczeniem.
W berlińskiej „Concordia“, organie niemieckiego związku fabrykantów, ukazał się w dniu 7 marca r. 1872 anonimowy artykuł p. t. „Jak Karol Marks cytuje?“ W artykule tym z wielkim nakładem oburzenia moralnego i w nieparlamentarnych wyrażeniach dowodzono, że cytata z mowy budżetowej Gladstone’a z dnia 16 kwietnia r. 1863 (w adresie inauguracyjnym Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników w roku 1864, powtórzone w „Kapitale“, t. I, str. 617, w wyd. czwartem, a 671 — w trzeciem) została sfałszowana. Ze zdania: „Ten oszałamiający wzrost bogactwa i potęgi... tyczy tylko i wyłącznie klas posiadających“ — ani jedno słowo nie znajduje się w półurzędowem sprawozdaniu stenograficznem Hansarda. „Ale zdania tego niema nigdzie w mowie Gladstone’a. W mowie tej powiedziano coś wręcz przeciwnego. [Tłustemi czcionkami]. Marks formalnie i materialnie dołgał to zdanie!“
Marks, któremu ten numer „Concordia“ przesłano w maju tegoż roku, odpowiedział anonimowi w „Volksstaat“ w numerze z dnia 1 czerwca. Ponieważ nie przypominał już sobie, z jakiego sprawozdania dziennikarskiego cytował wówczas, przeto poprzestał na tem, że powołał się na jednobrzmiące cytaty w dwóch książkach angielskich, a następnie zacytował sprawozdanie „Times’ów“, według którego Gladstone oświadczył: „That is the State of the case as regards the wealth of this country. I must say for one, I should look almost with apprehension and with pain upon this intoxicating augmentation of wealth and power if it were my belief that it was confined to classes who are in easy circumstances. This takes no cognizance at all of the condition of the labouring population. The augmentation I have described and which is founded, I think, upon accurate returns, is an augmentation entirely confined to classes of property[1]“.
A więc Gladstone mówi, że byłoby mu bardzo przykro, gdyby tak być miało, lecz że tak jest w istocie. Ten oszałamiający wzrost bogactwa i potęgi jest całkowicie ograniczony do klas posiadających. Co zaś dotyczy półurzędówki Hansarda, to Marks mówi dalej: „Pan Gladstone miał dosyć rozumu na to, ażeby ze swego specjalnie spreparowanego po czasie wydania wyskrobać miejsce, bądź co bądź kompromitujące w ustach angielskiego kanclerza skarbu. Jest to zresztą angielska tradycja parlamentarna, a wcale nie wynalazek Laskerzątka przeciwko Beblowi“.
Lecz anonim złości się coraz bardziej. Odsuwając na bok wszelkie źródła z drugiej ręki, napomyka on wstydliwie w swej odpowiedzi, — „Concordia“, 4 lipca, — że jest „zwyczajem“ cytować przemówienia parlamentarne według sprawozdań stenograficznych. Ale i sprawozdanie „Times’ów“ (gdzie figuruje „dołgane“ zdanie) i sprawozdanie Hansarda (gdzie zdania tego brak) „są ze sobą materjalnie najzupełniej zgodne“, a również i sprawozdanie „Times’ów“ zawiera „coś wręcz przeciwnego niż osławione miejsce adresu inauguracyjnego“, przyczem mąż ten starannie przemilcza, że obok tego rzekomego „przeciwieństwa“ sprawozdanie to zawiera również jak najwyraźniej właśnie owo „osławione miejsce“! Pomimo to wszystko anonim czuje doskonale, że został schwytany na gorącym uczynku i że wyratować go może tylko nowy wykręt. Po przeładowaniu więc swego artykułu — nacechowanego, jak wykazaliśmy właśnie, „bezczelną kłamliwością“ — wszelkiemi budującemi wymysłami, jak „mala fides“, „nieuczciwość“, „kłamliwa informacja“, „owa kłamliwa cytata“, „bezczelna kłamliwość“, „całkowicie sfałszowana cytata“, „to fałszerstwo“, „poprostu bezecne“ i t. d., — po tem wszystkiem uważa on za potrzebne przenieść spór w zupełnie inną, dziedzinę i obiecuje „wyłożyć w drugim artykule, jakie znaczenie nadajemy [my — to ów nie „kłamliwy“ anonim] treści słów Gladstone’a“. Zupełnie jakby to jego niemiarodajne zdanie miało cośkolwiek wspólnego z całą sprawą! Ów jego drugi artykuł znajduje się w „Concordia“, w numerze z dnia 11 lipca.
Marks raz jeszcze odpowiedział w „Volksstaat“ z dnia 7 sierpnia, cytując jeszcze sprawozdania o wzmiankowanym ustępie w Morning Star i Morning Advertiser z dnia 17 kwietnia r. 1863. Według obu tych sprawozdań Gladstone oświadcza, że z troską i t. d. spoglądałby na ten oszałamiający wzrost bogactwa i potęgi, gdyby sądził, że ograniczony jest do klas, rzeczywiście zamożnych (classes in easy circumstances). Lecz wzrost ten jest ograniczony do klas posiadających (entirely confined to classes possessed of property). A więc również i te sprawozdania podają dosłownie rzekomo „dołgane“ zdanie. Następnie, porównywując tekst „Times’ów“ z tekstem Hansarda, Marks stwierdza ponownie, że zdanie to było rzeczywiście wypowiedziane, jak to konstatują trzy sprawozdania dziennikarskie, ogłoszone nazajutrz rano, niezależne od siebie i jednobrzmiące, — lecz że brak go w sprawozdaniu Hansarda, poprawionem według wiadomego „zwyczaju“, ponieważ, według słów Marksa, Gladstone zdanie to „wyskrobał później“ i wreszcie oświadcza, że nie ma czasu na dalsze rozmowy z anonimem. Zdaje się zresztą, że ów miał już również dosyć tego co dostał; przynajmniej Marksowi nie nadsyłano już dalszych numerów „Concordia“.
Zdawało się, że wraz z tem sprawa już umarła i została pogrzebana. Wprawdzie od tego czasu raz czy dwa razy dochodziły do nas od ludzi, utrzymujących stosunki z uniwersytetem w Cambridge, tajemnicze wieści o jakiejś niewymownej zbrodni literackiej, rzekomo popełnionej przez Marksa w „Kapitale“. Jednak mimo wszelkich dochodzeń nie można się było absolutnie dowiedzieć czegoś bardziej określonego. Aliści dnia 29 listopada r. 1883, w osiem miesięcy po śmierci Marksa, ukazał się w Times’ach list, datowany z Trinity College w Cambridge, a podpisany przez Sedley Taylora. W liście swym ów człowieczek, macher w najbardziej obłaskawionem sklepikarstwie spółdzielczem, korzysta z lada jakiej sposobności, żeby nas wreszcie oświecić nietylko co do plotek w Cambridge, lecz również i co do tego, kto był owym anonimem z „Concordia“.
„Najdziwniejsze“, powiada człeczyna z Trinity College, „jest to, że profesorowi Brentano (wówczas we Wrocławiu, obecnie w Strasburgu) przypadło w udziale... zdemaskować mala fides, jaka oczywiście podyktowała cytatę z przemówienia Gladstone’a w [inauguracyjnym] adresie. Pan Karol Marks, który... usiłował bronić cytaty, jeszcze w przedśmiertnych drgawkach (deadly shifts), w jakie odrazu wtrącił go po mistrzowsku prowadzony atak Brentana, ośmielił się twierdzić, że Gladstone specjalnie spreparował sprawozdanie ze swej mowy, ogłoszone w Times’ach w dniu 17 kwietnia r. 1863, zanim ukazało się u Hansarda, ażeby wyskrobać z tej mowy ustęp, bądź co bądź kompromitujący dla angielskiego ministra skarbu. Gdy zaś Brentano zapomocą szczegółowego porównania obu tekstów dowiódł, że sprawozdanie Times’ów i Hansarda są ze sobą zgodne i bezwzględnie wyłączają to znaczenie słów, wypowiedzianych przez Gladstone’a, jakie podsuwa im sprytnie wyrwana cytata, wówczas Marks wycofał się pod pozorem braku czasu!“
Tu więc wylazło szydło z worka! W taki to znakomity sposób załamała się w wytwórczo-spółdzielczej wyobraźni z Cambridge anonimowa kampanja pana Brentano z „Concordia“! Tak potykał się, tak władał mieczem w „mistrzowsko prowadzonym ataku“ ten Święty Jerzy niemieckiego związku fabrykantów, podczas gdy smok z piekła rodem, Marks, pod jego stopami wnet wyziewał ducha w „drgawkach przedśmiertnych“!
A przecież cały ten arjostyczny opis walki służy tylko na to, żeby zasłonić wykręty naszego świętego Jerzego. Niema tu już mowy o „dołganiu“, ani o „fałszerstwie“, lecz tylko o „sprytnie wyrwanej cytacie“ (craftily isolated quotation). Całe zagadnienie zostało przeinaczone, a święty Jerzy i jego giermek z Cambridge wiedzieli doskonale — czemu.
Eleonora Marks odpowiedziała na to w lutym r. 1884 w miesięczniku „To-Day“, ponieważ Times’y odmówiły jej wydrukowania. Sprowadziła ona z powrotem spór do jedynego punktu, o który chodziło: czy Marks „dołgał“ owo zdanie, czy nie? Na to pan Sedley Taylor odpowiada: „Pytanie, czy pewne zdanie figurowało, lub nie figurowało w przemówieniu pana Gladstone’a, posiada według niego „nader podrzędne znaczenie“ w, sporze Brentana z Marksem „w porównaniu z kwestją, czy ta cytata została przytoczona w celu oddania, czy też w celu wypaczenia myśli Gladstone’a“. Następnie przyznaje on, że sprawozdanie Times’ów „istotnie zawiera pewną, sprzeczność w słowach“, ale pozostały bieg myśli wyjaśnia właściwie, to jest w liberalno-gladstonowskim sensie wskazuje, co p. Gladstone chciał powiedzieć. („To-Day“, marzec r. 1884). Najkomiczniejsze jest przytem to, że nasz człeczyna z Cambridge teraz uparcie cytuje przemówienie nie według Hansarda, jak tego żąda „zwyczaj“ — zdaniem anonima Brentana, — lecz według sprawozdania Times’ów, które ten sam Brentano uważa za „z konieczności niedbałe“. Oczywiście, wszak fatalnego zdania właśnie brak u Hansarda.
Eleonora Marks bez wysiłku wykazała całą czczość tej argumentacji w tym samym zeszycie pisma „To-Day“. Albo pan Taylor czytał polemikę z roku 1872. W takim razie teraz nietylko „dołgał“, ale wprost „zełgał“. Albo też nie czytał jej. W takim zaś razie było jego obowiązkiem trzymać język za zębami. Tak zaś lub owak jest rzeczą stwierdzoną, że nie ośmielił się on ani przez chwilę podtrzymywać zarzutu swego przyjaciela Brentana, jakoby Marks coś „dołgał“. Wręcz przeciwnie, Marks według niego nietylko nie „dołgał“ żadnego zdania, lecz właśnie ukrył bardzo ważne zdanie. Ale właśnie to zdanie jest cytowane na str. 5 adresu inauguracyjnego parę wierszy przed zdaniem „dołganem“. Co zaś do „sprzeczności“ w przemówieniu „Gladstone’a, to czyż nie Marks właśnie w „Kapitale“ na str. 618 (trzecie wydanie str. 672) w przypisie 105 mówi o „ciągłych krzyczących sprzecznościach w mowach budżetowych pana Gladstone’a z lat 1863 i 1864“! Tylko że nie próbuje on na wzór Sedley Taylora rozwiązywać ich w liberalnym guście. Wreszcie zakończenie odpowiedzi Eleonory Marks brzmi jak następuje: „Wręcz przeciwnie, Marks ani nie pominął czegokolwiek godnego zaznaczenia, ani nie „dołgał“ najmniejszej drobnostki. Ale odtworzył on i wydarł zapomnieniu pewne zdanie z przemówienia Gladstone’a, które niewątpliwie zostało wypowiedziane, lecz które tak lub owak zdołało wymknąć się ze sprawozdania Hansarda“.
Tym razem również i pan Sedley Taylor uznał, że ma już dosyć, a wynikiem całej tej kampanji profesorskiej, ciągnącej się przez dwa dziesięciolecia aż w dwóch wielkich krajach, było to, że nikt już więcej nie ośmielił się podawać w wątpliwość literackiej sumienności Marksa, lecz wzamian za to pan Sedley Taylor zapewne będzie miał odtąd równie mało zaufania do literackich biuletynów bojowych pana Brentano, jak pan Brentano do papieskiej nieomylności Hansarda.

F. Engels.

Londyn, 25 czerwca 1890.




  1. „Taki jest stan rzeczy, jeśli chodzi o bogactwo naszego kraju. Muszę się przyznać, że z trwogą niemal i z troską patrzyłbym na ten oszałamiający wzrost bogactwa, i potęgi, gdybym sądził, że dotyczy on tylko mas rzeczywiście, zamożnych. A jednak nic to nie mówi o połażeniu ludności pracującej. Wzrost bogactw, opisany przeze mnie i oparty, jak mniemam, na zupełnie ścisłych danych, jest wzrostem, ograniczonym wyłącznie do klas posiadających“.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Friedrich Engels i tłumacza: Jerzy Heryng.