[226]XCIX.
Klarcia.
„Co to za cudo! wy nie pojmiecie,
Ile w niéj zalet i krasy,
Drugiéj podobnéj pewno na świecie
Po wszystkie nie było czasy!
Klarcią się zowie — ile ma latek
Nie wiem, gdyż o tém nie gada,
Ale uprzejmość, grzeczność i statek,
W najwyższym stopniu posiada.
Cicha, posłuszna, nie wié czém fochy,
Czém oczki łzami zalane,
A marudziarstwo, dąsy i szlochy,
Są dla niéj wady nieznane.
Złajana, milczy — zawsze w pokorze
Każdéj wysłucha przestrogi:
Nikt się na grzeczną gniewać nie może,
Widząc ów spokój niebogiéj.
Przytém jest ładna — ale jak ładna,
Trudno okréślić słowami:
Kibić jéj wdzięczna, postawa składna,
Twarzyczka — lilije z różami,
Na jasném czole błyszczy pogoda,
Policzki zdrowiem jaśnieją,
W spojrzeniu słodycz, dobroć, swoboda,
A usta same się śmieją.
Kiedy posadzę na swe kolano,
Ową pieszczotkę jedyną,
I patrzę w twarz jéj pełną, rumianą,
Dzień mi się zdaje godziną;
[227]
Kiedy jéj szepnę do uszka z cicha,
Jakie tajemne zwierzenia,
A ona do mnie wciąż się uśmiécha,
Nie wiem co smutek, cierpienia.
O, bo to cudo! wy nie pojmiecie,
Ile w niéj zalet i krasy...
Słowem podobnéj do niéj na świecie
Po wszystkie nie było czasy!”
„Cóż to za panna, powiedz córeczko,
Tak dobra, miła i słodka?”
„Ah, to jest Klarcia, droga Mateczko,
To moja lalka — pieszczotka!”
„Lalka! no proszę — więc trochę skórki,
Parę strzęp zszytych igiełką,
Zdołają wzbudzić w sercu méj córki
Miłość tak czułą, tak wielką?
Więc przedmiot martwy, bez serca, duszy,
Grat, co ma dziatki zabawić,
Co lada chwilę w dłoni się skruszy,
Z ludźmi na równi chcesz stawić?
Można z swą lalką igrać do woli,
Gdy taka miła, ucieszna,
I pieścić nawet Mama pozwoli,
Ale ją kochać — rzecz śmieszna!”