Kościół a socjalizm/I
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Kościół a socjalizm | |
Wydawca | Wydawnictwo Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy | |
Data wyd. | 1906 | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Cały tekst | |
| ||
Indeks stron |
Odkąd w całym kraju naszym — zarówno jak w Rosji — robotnicy rozpoczęli niezmordowaną walkę z rządem carskim i z wyzyskiwaczami — kapitalistami, coraz częściej słyszymy, że księża występują z kazaniami przeciw walczącym robotnikom. Szczególnie ostro duchowieństwo nasze występuje przeciw socjalistom, starając się wszelkiemi siłami zohydzić ich w oczach robotników. Coraz częściej się teraz zdarza, że ludzie wierzący, którzy przychodzą w niedzielę lub święto do kościoła, aby wysłuchać kazania i znaleźć pociechę religijną, muszą zamiast tego wysłuchać ostrego, czasami gwałtownego przemówienia o polityce, o socjalistach. Zamiast pokrzepiać strapionych i zbiedzonych ciężkim życiem ludzi, którzy z wiarą przychodzą do kościoła, księża piorunują na robotników, strejkujących albo walczących z rządem, namawiają ich do pokory i cierpliwego znoszenia nędzy i ucisku i wogóle robią z kościoła i z kazalnicy miejsce agitacji politycznej.
Każdy robotnik z własnego doświadczenia musi przyznać, że takie wystąpienie duchowieństwa z walką przeciw socjaldemokratom niczym z ich strony nie jest wywołane. Socjaldemokraci nigdy walki z religją nie rozpoczynali. Socjaldemokraci starają się pociągać i organizować robotników do walki z kapitałem, to jest z wyzyskiem przedsiębiorców, wysysających z nich krew, do walki z rządem carskim, duszącym lud na każdym kroku, ale nigdzie socjaldemokraci nie starają się odebrać robotnikom wiary religijnej. Przeciwnie! Socjaldemokraci u nas, jak na całym świecie, trzymają się tej zasady, że sumienie i przekonanie człowieka jestto rzecz święta i nietykalna. Wolno każdemu mieć taką wiarę i takie przekonania, jakie mu dają szczęśliwość ducha. Nikomu nie wolno prześladować ani obrażać przekonań religijnych innych ludzi. Tak głoszą socjaldemokraci. I dla tego między innemi też wzywają oni cały lud do walki z carskim rządem, który gwałci sumienie ludzi, prześladując katolików, unitów, żydów, odszczepieńców i bezwyznaniowych.
Socjaldemokraci zatym stają właśnie najgoręcej w obronie swobody sumienia i wyznania każdego człowieka. I dlatego zdawałoby się, że duchowieństwo powinno sprzyjać socjaldemokratom i popierać ich za to, że niosą oświatę ludowi pracującemu.
Ale niedość na tym. Jeżeli zastanowimy się, do czego socjaldemokraci wogóle dążą i jakie nauki głoszą klasie robotniczej, to ta nienawiść do nich duchowieństwa staje się coraz mniej zrozumiała.
Socjaldemokraci dążą do tego, żeby znieść panowanie bogatych zdzierców i wyzyskiwaczy nad biednym ludem pracującym. Ale w tym, zdawałoby się, słudzy kościoła chrześcijańskiego pierwsi powinni poprzeć socjaldemokratów i podać im rękę, bo przecież nauka Chrystusa, którego sługami są księża, głosi, że wielbłąd prędzej przejdzie przez ucho igielne, niż bogacz wnijdzie do królestwa niebieskiego!
Socjaldemokraci dążą do tego, żeby zaprowadzić we wszystkich krajach porządek społeczny, oparty na równości wszystkich ludzi, wolności i braterstwie. Ale i w tym duchowieństwo powinnoby z radością powitać agitację socjaldemokratów, jeżeli jest ono szczerze za tym, aby zasada chrześcijańska: „kochaj bliźniego twego, jak siebie samego“ została zastosowana w życiu ludzkości.
Socjaldemokraci starają się niezmordowaną walką, oświecaniem i organizowaniem ludu pracującego dźwignąć go z poniżenia, z nędzy, zapewnić mu lepszy byt, jego dzieciom lepszą przyszłość. I w tym — to każdy musi przyznać — księża powinniby tylko pobłogosławić socjaldemokratów, gdyż przecież Chrystus, którego sługami są księża, rzekł: „Co uczynicie dla tych maluczkich, to uczynicie dla mnie“.
A tymczasem widzimy, że duchowieństwo wyklina i prześladuje socjaldemokratów, a robotników namawia, żeby cierpliwie znosili swój los, to jest aby się dali cierpliwie wyzyskiwać bogaczom — kapitalistom. Duchowieństwo piorunuje na socjaldemokratów i namawia robotników, aby się nie „buntowali“ przeciw władzy rządowej, to jest aby znosili cierpliwie gnębienie rządu, który morduje bezbronnych ludzi, który posyła na wojnę, to jest na rzeź okrutną, setki tysięcy ludu, który prześladuje za wiarę i wyznanie katolików, unitów, starowierców.
W ten sposób duchowieństwo staje w obronie bogaczy, w obronie wyzysku i ucisku, w wyraźnej sprzeczności z nauką chrześcijańską. Biskupi i księża występują nie jako kapłani nauki Chrystusowej, tylko jako kapłani złotego cielca i knuta, smagającego ubogich i bezbronnych.
Oprócz tego każdy wie z doświadczenia, jak często sami księża znęcają się nad biedą pracującego ludu, zdzierając za śluby, chrzciny, pogrzeby nieraz ostatni grosz z robotnika. A ileż to razy zdarzało się już, że ksiądz, wołany na pogrzeb, oświadczał, że się nie ruszy z domu, jeżeli mu z góry na stół nie położą tyle a tyle rubli, i robotnik z rozpaczą w sercu odchodził, zmuszony na prędce sprzedać lub zastawić ostatni sprzęt z izby, aby kupić pociechę religijną dla swoich najdroższych.
Są co prawda i inni duchowni. Są i tacy, którzy, pełni dobroci i miłosierdzia, nie patrząc na zarobek, gotowi pomóc sami, gdzie widzą nędzę. Ale każdy przyzna, że są to wyjątki, białe kruki. Większość księży ma uśmiechnięte oblicze i uniżone ukłony dla bogatych i możnych, którym wszelkie bezprawie i wszelką rozpustę wybacza milcząco. Zaś dla robotników duchowieństwo ma po większej części tylko nieubłagane zdzierstwo i surowe kazania przeciw „pożądliwości“ robotników, gdy ci chcą się obronić nieco przed bezczelnym wyzyskiem kapitalistów.
Ta wyraźna sprzeczność między postępowaniem duchowieństwa a nauką chrześcijańską musi zastanowić każdego myślącego robotnika, który mimowoli zapyta: czym się to dzieje, że klasa robotnicza w swym dążeniu do wyzwolenia znajduje w sługach kościoła nie przyjaciół, tylko wrogów? Czym się to dzieje, że kościół jest dziś nie ucieczką wyzyskiwanych i uciskanych, tylko twierdzą i obroną bogactwa i krwawego ucisku?
Ażeby to uderzające zjawisko zrozumieć, należy poznać choć pokrótce historję kościoła i przyjrzeć się temu, jakim on był kiedyś i jakim się stawał potym z biegiem czasów.