Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena/Od tłómacza

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł Od tłumacza
Pochodzenie Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena
Wydawca Drukarnia Krajowa
Data wyd. 1926
Druk „Drukarnia Krajowa“ w Warszawie
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


OD TŁUÓMACZA

Trzy opowiadania zawarte w tym tomie szczególnie będą interesujące dla polskich balzakistów (a liczba ich rośnie, widzę to z przyjemnością, z każdym dniem!), ile że wszystkie trzy powiadają nam o dalszych losach postaci tak dobrze znanych czytelnikom z Ojca Goriot. Ale niemniej interesującem będzie rzucić okiem na daty tych utworów: Kobieta porzucona powstała w r. 1832, a Gobseck w r. 1830; oba na parę lat przed napisaniem Ojca Goriot, a na długo przed poczęciem planu Komedji Ludzkiej! Rzuca to światło na sposób wylęgania się tego olbrzymiego tworu w mózgu Balzaka: kształtowały się już poszczególne człony, nim stężał kręgosłup i nim uświadomiła mu się koncepcja całości.
Pierwsze z tych opowiadań nasuwa jeszcze inną refleksję. Byłoby mianowicie ciekawe studjum do napisania, pod tytułem: „Pierwiastek subjektywny Komedii Ludzkiej“ lub coś w tym rodzaju; wyłuskanie pierwiastka zwierzenia, spowiedzi, z tego tak objektywnego i epickiego napozór dzieła. Ten młody Gaston de Nueil, którego „wyczerpanego pracą“ wysłano na prowincję, gdzie poznaje kobietę mającą tak zaważyć na jego życiu, mimowoli przywodzi nam na myśl samego Balzaka, którego, po wyczerpującej próbie paryskiej, matka ściągnęła do Villeparisis. Tam poznaje ową panią de Berny, której położenie w stosunku do Balzaka po dziewięciu latach tyle ma analogji z wątpliwościami pani de Beauséant, iż list tej ostatniej mógłby być łatwo uszczknięty z jej autentycznej, tak wzruszającej i bolesnej korespondencji. Balzac poznał wszystkie emocje nieśmiałej miłości wobec kobiety która mu wówczas imponowała wszystkiem; później przebyli oboje, mimo że z mniej tragicznem zakończeniem, wszystkie szarpania się kochanków, którzy, wedle słów łacińskiego poety, „żyć ani z sobą ani bez siebie nie mogą“. Ale warunki ich życia były inne; pani de Berny, starsza zresztą od Balzaka o lat dwadzieścia parę, przyjęła rolę najwierniejszej przyjaciółki, w zamian zaś zachowała w jego sercu nigdy niewygasły kult dla tej, która w jego ustach i pod jego piórem nosi zawsze miano dilecta.
Wobec tego przedewszystkiem ludzkiego charakteru analizy, dość dziecinną wydaje się polemika stoczona w swoim czasie przez dwóch Akademików, czy ta wielka dama Balzaka zachowuje się w pierwszem swojem widzeniu z Gastonem dosyć jak dama. Chodziło tu więcej o kobietę niż o damę: należało zaś poniekąd do literackiego konwenansu iż delikatniejsze uczucia demonstrowało się na cieplarnianem życiu wielkiego świata. Zresztą wszak i królowa, kiedy jej się spodoba ładny chłopiec, który nie zawsze jest królem, odkłada swoją koronę. Natomiast w tem pierwszem zetknięciu pani de Beauséant z Gastonem przedziwnie oddany jest ów styl „romantyczny“, pod którego wpływem tak mężczyznom jak kobietom zdarzało się zakłamać w sztucznej i męczącej sytuacji, z której sami nie wiedzieli jak wybrnąć. Sposób, w jaki pani de Beauséant wyprowadza Gastona do Szwajcarji jest arcydziełem finezji psychologicznej.
Bank Nucingena to znowuż inny świat. To jeden z najbardziej esencjonalnych i najbrutalniejszych zarazem komentarzy do Komedji Ludzkiej. Nie oszczędził w nim Balzac swego bohatera, do którego ma wyraźną słabość i którego oglądamy zwykle w sympatycznem świetle: Rastignaka. Kto zna Rastignaka, młodego studenta z Ojca Goriot, a potem widzi go błyszczącym dandysem, dyplomatą, wreszcie mężem Stanu, temu brakuje ogniwa łączącego fazy tej paryskiej egzystencji, czuje jakąś lukę. Bank Nucingena wypełnia tę lukę w sposób odbierający wszelkie złudzenia. Możemy tylko podziwiać ojcowską pobłażliwość Balzaka wobec młodego ariwisty i jeszcze raz uśmiechnąć się z owej „drogi cnoty“, na którą uciekł był przed pokusami Vautrina. Z tych dwóch bandytów, galernika i salonowca, niewiadomo doprawdy który jest niebezpieczniejszy. Ale Balzac, to żywioł, któremu niełatwo jest wtłoczyć kaftan bezpieczeństwa moralności; wiele bardzo ostrych poglądów, które dla ostrożności kładzie w usta swoim cynikom, to są — trzeba się z tem pogodzić — jego własne poglądy... Pamiętajmy zawsze, że Balzac wzrastał w epoce gloryfikacji Korsarza, otóż, prosta transpozycja: dla Balzaka korsarz paryski posiada ten sam romantyzm co dla Byrona morski. Pamiętajmy wreszcie, że było to nazajutrz po owej gigantycznej lekcji niemoralności jaką dał światu Napoleon.
Bank Nucingena i technika jego operacji dostępniejsze są nam może dziś niż kiedykolwiek: przebyliśmy wszak niedawno gorączkę akcyjną, i owe „grabki“, o których mówi Balzac, przejechały się po wszystkich potrosze, zostawiając im w biurku na pamiątkę kolekcję pięknie rytowanych kolorowych obrazków. Mimo to, nie dość ufałem sobie co do technicznych szczegółów i uważałem za potrzebne poddać pod tym względem mój przekład łaskawej kontroli wielkiego finansisty a mego dobrego przyjaciela, p. Witolda Kadena, któremu na tem miejscu za jego uprzejmość składam serdeczne podziękowanie.

Boy
Warszawa, październik 1926.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Honoré de Balzac i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.