Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego/Grafini

<<< Dane tekstu >>>
Autor Piotr Chmielowski
Tytuł Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego
Podtytuł Zarys literacki
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1886
Druk Wł. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VIII.
Grafini (Dyjana[1])
.

Znowuż mamy przed sobą postać fantastyczną, owianą tchnieniem czarów, okopconą dymem zbrodni. Dawniéj niewolnica grecka, dzisiaj pani wszechwładna, posłuszna jest brutalnym rozkazom głupca, a zuchwała względem męża-starca, którego umysł obłokiem nieszczęść zakryty.... Zabobonna jak wieśniaczka, nie ma może siły dostatecznéj do spełnienia haniebnych czynów; ale w sercu jéj gnieżdżą się gadziny. Mężowi przyprawia lekarstwa z pomocą czarów. Nieraz blada z lampą w ręku przysłuchuje się, co śpiący mówi o niéj w majaczeniach. A nieraz „jéj ręka słucha, czy się serce w chorym nie pęka“. Ze zbrodniczą miłością nie kryje się, ale otwarcie „z bezwstydem na czole“ sadza kochanka przy swoim boku. Kochanek to pierwszy lepszy, jakiego w tłumie spotkała. Grek nazywa ją „polską Hekatą“, boginią piekieł. Piękna była pięknością szatańską. Co mąż czuł i cierpiał — tego ona nie odczuwała; a co dobrego w jego sercu zmartwychwstało — struła.
Widzimy ją dwa razy. Dowiaduje się o otruciu męża. Obłuda jéj posuwa się prawie do granic niemożliwości. Poeta, malując tę scenę, powiada, że:

Ktoby w jéj usta już nie koralowe,
Ale pobladłe, otwarte, surowe
Spojrzał i słuchał, gdy tak stała cicha,
Jak przez te usta serce w niéj oddycha;

Ktoby usłyszał, z jakim dzikim wrzaskiem
Wybiegła z ludźmi się spotkać i z blaskiem
I z obwinieniem, co na każdéj twarzy
Przy migającéj się pochodni żarzy;
Ktoby w téj chwili nie zalane łezką,
Ale pięknością jasne nadniebieską
Widział jéj oczy, gdy je w gwiazdach trzyma,
Albo o męża pyta się oczyma: —
Tenby ją całkiem miał niepotępioną,
Zepsutą była, niewierną — lecz żoną....

Takie-to ułudne umiała przybierać postaci!...
W drugiéj scenie spotykamy ją przygnębioną, złamaną. Jéj mąż wchodzi do komnaty, w któréj się gach znajdował, „ze szmatą czerwoną na głowie”. Gach oniemiał. Grafini skamieniała:

O marmur czoło uderzyło, jękło,
Kość zadzwoniła, gdy czołem upadła
Przed same nogi groźnego widziadła...

Oto i wszystko, co nam poeta o swéj Grafini opowiada. Prosta, nieokrzesana, ulegająca zwierzęcym popędom kobieta, demonizmem Byrona nacechowana, wstaje przed nami jak cień cmentarny — groźny a niewyraźny, fantastyczny. W piekło jéj duszy nie zajrzeliśmy jeszcze do gruntu, nie odróżniliśmy jeszcze pojedyńczych szczegółów; — ale obecność jéj trucizną zaraża powietrze, będąc zwiastunką postaci jeszcze okropniejszych, które jawnemi czynami pochodzenie swoje udowodnią.
Słowacki przez lat dwa (około 1834) zajmował się pilném odczytywaniem utworów Szekspira i Dantego. Duch tych wieszczów silnie podziałał na wraźliwą fantazyą naszego poety, który wprawdzie nigdy niewolniczo nie naśladował, ale w każdym razie na wrażenia odbierane za pośrednictwem książek był bardzo czuły. Wiedźmy Szekspira, potępione dusze Dantego nie dawały mu spokoju: musiał je we własnym duchu przerobić i czytelnikom (bardzo jeszcze wówczas nielicznym) przedstawić. W roku 1834 napisał Balladynę, — w 1837 — Poemat Piasta Dantyszka o piekle. W tym ostatnim znajduje się postać „Maryi“ (Malczeskiego), łącząca tym sposobem poemat „Wacław”, gdzie występuje Grafini, ze wspomnieniem pierwszéj miłości opiewanego przez siebie bohatera. Zbyt atoli ułamkowe są rysy, ażebyśmy cośkolwiek o téj postaci mogli powiedzieć. Zaznaczając więc tylko jéj istnienie, nadmienić muszę dla uniknienia nieporozumień, że poemat „Wacław“, jakkolwiek wydrukowany w tymże samym roku, co Balladyna (1839), napisany był późniéj (Ball. 1834, Wacław 1836). Umieściłem atoli „Grafinię“ w tém miejscu, ażeby fragmentarne postaci nie przerywały nam wrażenia, gdy mówić będę o kreacyach, na obszerniejszą skalę pomyślanych.





  1. W rzeczywistości Greczynka Zofia, trzecia żona Szczęsnego Potockiego, kochanka i męża sławnéj „Maryi“ Malczeskiego (Giertrudy Komorowskiéj).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Piotr Chmielowski.