Kometa czyli mniemany koniec świata/1
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kometa czyli mniemany koniec świata |
Wydawca | W. Rafalski |
Data wyd. | 1857 |
Druk | Drukarnia braci Hindemith |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Dziwnyż to jednak ród, to ludzkie plemię! Już starożytny pewien poeta nie pojmował, jakim się dzieje sposobem, że ze swojego stanu żaden człowiek nie kontent na téj ziemi i że naprzykład wojownik wolałby być rolnikiem, rolnik że zazdrości żołnierzowi, kupiec że radby zamienić się z żeglarzem, albo z pasterzem majtek i tak daléj. Otóż bezwątpienia bardzo mądrym był człowiekiem ów poeta, człowiekiem wglądającym w jądro rzeczy, skoro dostrzegł jednocześnie, jako w gruncie to niezadowolenie jest po prostu tylko udaném, tak dalece, że gdybyś laską czarodziejską żołnierza nagle przeniósł na rolę, a włościanina do bitwy lub obozu, podobno ani jeden, ani drugi nie byliby ci wdzięcznymi za takie dogodzenie, lecz zatęskniliby owszem za dawniejszym swoim bytem. Takaż sama nieszczerość, będąca właściwie tylko wypływem wrodzonéj nam wszystkim kwaskowatości humoru, objawia się również na obszerniejszém polu istnienia; — takież w ogóle niezadowolenie napotykamy wszędzie i zawsze, ilekroć mowa o tém całém życiu naszém, widowni doczesnéj działalności ludzkiej. Rzadko zapewne zdarzy ci się zawiązać poważniejszą rozmowę, żeby nie utyskiwano choć przelotnie na to głupie życie, na życie nędzne i szczerych nawet zabiegów nie warte, na ten świat niegodziwy, nieznośny, nieczuły i niewdzięczny. A jednak, postaw tych samych utyskujących nad granicą tego głupiego życia, powiedz im, że zbliża się koniec tego niegodziwego świata: już i drżą na samą myśl, na wspomnienie, że Bóg karcący mógłby wysłuchać ich nieszczerych życzeń. Dlatego téż od czasu do czasu, podobny postrach rzucony na kłamliwą ludzkość, może stać się nader zbawiennym dla niéj, raz ze względu na tych, którzy własnéj ułomności nie znając, łudzili się mniemanym, swoim heroizmem; po drugie, że będzie on niejako ocknięciem z tego dziecinnego niemal uczucia bezpieczeństwa, dla którego jutro wydaje się jakby z musu dalszym ciągiem doby dzisiejszéj, równie jak dziś było tylko powtórzeniem dnia wczorajszego.
Widać przynajmniéj, że takim był zamiar Czasu, wychodzącéj w Krakowie arcypoważnéj, lojolistycznéj Gazety, skoro w kolumnach swoich ostatnio ogłosił artykuł, który z szacowną skwapliwością powtórzył Kurjerek Warszawski (Nr. 61 z dnia 5 Marca r. b.), a który tyle dotąd narobił już między nami hałasu. Gdyby artykuł ten zamieszczono tylko w Czasie, nie byłoby o czém mówić: bo Czas, jako pismo arcypoważne, ma niewątpliwe prawo drukowania u siebie różnych różnemi czasy niedorzeczności, którym poważny czytelnik i tak zapewne nie da wiary: — ale z Kurjerem inna już sprawa! bo Kurjer, dla znacznéj części Warszawskiéj przynajmniéj publiczności, jest początkiem i końcem wszystkich źródeł literackich, bo z tego niestety! źródła, poczciwy rzemieślnik, przekupień, sługa i tylu innych jeszcze, choć towarzysko wyżéj położonych ludzi, czerpią wszystkie, na jakie ich stać, wiadomości, obawy i nadzieje. Otóż dla takich czytelników, dla tych jeszcze, co nawet sami w czytanie nie bawiąc się, kontentują się udzielonemi im choćby z drugiéj lub trzeciéj ręki nowinami i dowcipkami kurjerskiemi, dla nich w mowie będący artykuł był piorunem z czystego Nieba, przepaścią otwartą znienacka pod stopami na najrówniejszéj niby drodze. Koniec świata, zapowiedziany na dzień trzynasty Czerwca roku bieżącego! Zaledwie już tylko trzy miesiące zostawione żałującym grzesznikom, których jedna połowa wprawdzie pokutuje za grzechy, lecz druga żałuje jedynie, że już wkrótce na dalsze grzeszenie czasu jéj zabraknie! Trzy miesiące tylko dla bogaczy na używanie swoich skarbów, dla mędrców na odkrycie nowych tajemnic natury, dla pisarzy i artystów na wykończenie wiekopomnych utworów, z któremi byli pewni, że przejdą do najpóźniejszéj potomności! Trzy miesiące dla rolników, którzy niedawno co wrzucali piękne ziarna ozime w nigdy nie zawodzącą dotąd ziemię, bo nie wiedzieli, niebaczni! że ta ziemia przed dojrzeniem nowych kłosów rozpryśnie się na drobne cząstki, albo też innym, pokometowym następcom naszym, inne natomiast wyda plony i owoce! Trzy miesiące tylko dla właścicieli nowych, nietynkowanych kamienic, w których świeże mury z nadchodzącym dopiero Ś. Janem wprowadzić się mieli predestynowani na rumatyzm nowi lokatorzy! Trzy miesiące dla lichwiarzy i innych wierzycieli, ktorych termina hypoteczne czy wexlowe upłyną zaledwie dopiero za cztery! Trzy miesiące tylko dla dobrodusznych przeszło stu siedmnastu tysięcy zwolenników Fortuny brylantowéj! Czémże w porównaniu z wiecznością owe trzy miesiące? Jeden kwartał! Znikomość tego krótkiego przeciągu czasu znają najlepiéj ci wszyscy, co kwartalnie opłacać zwykli komorne, bo ci co je pobierają, nigdy dosyć wydziwić się nie mogą ślimaczemu pełzaniu tego wiekowego okresu! Ale płacący (nawet nie płacący) lokator zaledwie się obejrzy, aliści kwartał przeminął i upiór czy wampir w kształcie Gospodarza stoi już znowu przed nim, jedną ręką trzymając pokwitowanie, a z drugą wyciągniętą po pieniądze. Rzekłbyś wtenczas, żeś go w téj saméj postawie widział dopiero wczoraj, tak prędko ten kwartał przeleciał nad twoją głową i kieszenią; — więc płacisz i złorzeczysz, bo przeczuwasz, że go tak samo ujrzysz znowu jutro, tak prędko mignie się znowu ten przeciąg trzechmiesięczny! A w tak krótkim terminie ma spoczywać, według Czasu i Kurjera, cała przyszłość całego człowieczeństwa! Przytaczam tutaj dosłownie ów fatalnego wpływu artykuł:
„....Wszyscy wyglądają (mówi Kurjer) komety na dzień 13ty Czerwca. Mający się ukazać w miesiącu Czerwcu kometa, coraz żywsze obudza zajęcie i rozprawy po dziennikach. Astronomowie zagraniczni utrzymują, że się spotka w swoim biegu z Ziemią i potrącą się wzajemnie, ale nie zgadzają się z sobą wcale co do skutków, jakie to starcie się za sobą pociągnie. Znamienity astronom Babinet porównywa uderzenie komety o Ziemię, z uderzeniem komara o rozpędzoną lokomotywę; ale inni uczeni odpowiadają na to: Powiedzcie nam, jaki jest skład fizyczny komety, a odpowiemy wam, jakie nastąpią skutki z wzajemnego uderzenia. Jedni bowiem utrzymują, że skład komety jest obłoczkowaty, drudzy, że płynny, inni znowu, że równie skorupiasty jak nasza kula ziemska. W pierwszym zatém i drugim razie mało nas niby ma obchodzić spotkanie, ale w ostatnim, ma ono wstrząsnąć dotychczasowém położeniem mórz, wód, gór i t. p. Najdaléj idą Astronomowie niemieccy, którzy w spotkaniu tém widzą zupełne przewrócenie ziemi do góry nogami, nie znajdując żadnego ratunku dla ocalenia plemienia ludzkiego i wszystkich stworzeń na Ziemi. Ale jak jedne, tak drugie zdania są tylko prostym domysłem, na przypuszczeniu opartym. Nikt nie jest w stanie zbadać wyroków przyszłości, a tém bardziéj zbadać ukryte przed rozumem ludzkim tajemnice Tego, który wywiódł ten świat z nicości i prochu. Zapuszczanie się więc we wszelkie badania wyroków Jego, jest czczą i bezużyteczną pracą, bo co w górze napisano, to nas nie ominie a czy kometa przyjdzie albo nie, wszystko to zarówno.“
Każdy od razu pozna, że słabe niby to uspokojenie przy końcu tego artykułu podobne jest do uspokojeń lekarza, zapytanego o chorobę jakiéj drogiéj nam osoby, który wstrząsając ramionami odpowie: „A tak!.... Zapewne!... Niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło!... Ale może to jakoś i będzie!... Ktoż to wie?... Zobaczymy!...“ A nie wie, czy wiedziéć nie chce, że wolałby nam od razu wypowiedziéć straszliwą, całą prawdę, aniżeli w tak szarpiącéj zostawić niepewności!
W każdym razie rzucone ziarno padło na ziemię bujną, bo aż serce się ściska, patrząc na tych niewinnych prostaczków, którzy gnani niepokojem, nie wiedzą gdzie schronić się przed owém grożącém zniszczeniem, skoro nie każdy od razu natrafia na jedyną drogę ucieczki, na modlitwę, a nie jeden w szalonym wysiłku przedśmiertnéj jakoby walki gotów nawet narazić to zbawienie, na które może przez długie lata uczciwego żywota zapracował.
W każdym razie tedy wyplenienie tego ziarna obowiązkiem jest każdego człowieka dobrze myślącego: dla tego téż sądziliśmy że nawet po licznych i przeważnych, wspomianych poprzednio głosach i nasz niezupełnie będzie zbytecznym, zwłaszcza, iż zniepokoiwszy ową wielką massę, nie od razu przekonasz ją, choćby wywodem najbardziéj naukowym, lecz potrzeba owszem powtarzać się często i ciągle, a pod szatą im dla wszystkich przystępniejszą, tém lepszą. Ztąd poszło, że w artykule Kurjera tylekroć wspominanym, trzy główne dostrzegliśmy punkta, składające się na wywołanie ogólnego popłochu, a z których pierwszym jest: pojawienie się komety, drugim: zetkniecie się jego z Ziemią, trzecim: zagłada téj ostatniéj. O każdym z tych punktów pomówimy po szczególe.