Pewna pobożna dewotka,
Chowała w celi Wróbla i cichego Kotka,
A grzecznisiowi temu dawszy imie Lubek,
Dla rymu z Kotem, Wróbla nazwała: Jakóbek.
Obadwa przyszli na świat prawie jednej chwili; Tak się też bardzo lubili,
Że jeden bez drugiego nie żyłby godziny.
«Ach, przyjacielu jedyny, Mawiał Wróbelek do Kota, Tyś moja rozkosz, tyś moja pieszczota...
Ale ja może ciebie czasem, wśród igraszki, W nosek za mocno udziobnę?...
— Nie, to ja może ciebie pazurkiem uskrobnę,
Czasem aż do boląca? — Ej co tam, to fraszki, W przyjaźni wszystko łatwe do zniesienia.» Więc powtarzając tkliwe uściśnienia, Gdy sobie wieczną zgodę przysięgali, Ściskali się, całowali,
Ni ztąd, ni zowąd, oknem Wróbel obcy wpada
I siemie Jakóbkowe, nie pytając, zjada.
«Czego tu chcesz? zawoła Lubek najeżony,
Jak śmiesz mojemu bratu zjadać pożywienie?»
Na to przybysz odrzeknie: «Proszę uniżenie!
A tobie co do tego, ty nikczemny Kocie?..»
Ledwie tych słów dokończył, już Kot, cap go w szpony,
Dusi i chrusta, mówiąc: «Ach, co za łakocie, Co za mięsko smaczne, kruche!...»
I w minucie biednego zadławił jak muchę; Potem pazurki zaczął oblizywać,
Na Jakóbka spoglądać, mamrotać, poziewać, Aż mu się chytre oczki zaiskrzyły! «Cóż ci to, mój Lubku miły?
Czyś nie słaby?... Ty widzę zjadłeś tego gbura, Nawet z nogami i z głową?
— Zjadłem!..» Kot fuknął dziko i surowo,
(Aż na Jakóbku zadrżała skóra), I umilknął... to milczenie Powiększyło ptaszka drżenie. Nie chcąc jednakże dać poznać Kotowi Wzrastającej w sobie trwogi, Tak dalej mówi:
«Dla czegoś się zasępił, przyjacielu drogi?.. Taki jesteś zamyślony! Tak wyprężyłeś twe szpony!...
Ślepki tak ci się świecą, a ogon jak pika, Prawie pułapu dotyka!...
Pewnie ci żal żeś go tak skarał bez litości, Bo też przyznaj sam w szczerości,
Że to był krok z twej strony zanadto dziwaczny:
Biedny, teraz się trapisz. — Ej! nie zgadłeś wcale, Odrzeknie Kot poufale,
Ja myślę nad tem jaki ty musisz być smaczny,
Kiedy ten polny Wróbel, co nie zna siemienia, Tak mi nałechtał podniebienia...
Przysiągłbym, żeś jest pulchny, delikatny, kruchy!»
Ale na te pochlebstwa Jakóbek już głuchy,
Frunął za okno, raczej z głodu uschnąć gotów,
Niż z takim Pityasem dłużej żyć w przyjaźni.
Mamy i między ludźmi dość przyjaciół Kotów,
Którym nasz byt spokojny podniebienie drażni.