[49] Kotek łakomy.
Nigdy z tego niema zysku,
Gdy kto macza nos w półmisku,
Bo i pod stół czasem spadnie,
I łakomym być — nieładnie!
Raz w niedzielę, jak należy,
Rozłożono obrus świeży.
Obiad gotów, więc za stołem
Posiadały kotki kołem.
[50]
Już przed każdym talerz stoi,
Już Minetka chlebek kroi,
Już i pani gospodyni
Chce nalewać zupę z dyni.
Tylko jeden kot Matysek
Wciąż pogląda na półmisek;
Jakiś miły zapach czuje
I wąsiki oblizuje.
Kot Matysek z tego głośny,
Bo łakomiec jest nieznośny,
Więc też pani gospodyni
Taką nań zasadzkę czyni.
Przed talerzem nieboraka
Żywiutkiego stawia raka
Pod serwetą na półmisku.
— Na bok z noskiem, mój Matysku!
A Matysek ślinkę łyka,
Do półmiska się przymyka.
Myśli sobie: — Przedni sosek:
Muszę w nim umaczać nosek! —
[51]
Obejrzał się dookoła:
— Jedzą; nikt nie patrzy zgoła.
Więc myk z noskiem do serwety,
A rak — cap go! Gwałtu rety!
Gwałtu rety! — Kot nasz wrzeszczy,
A tu rak nie puszcza kleszczy!
Kot się rzuca, kot się zżyma,
A tu rak go za nos trzyma.
Próżno łapką go odpycha,
Miauczy, parska, pluje, kicha,
Aż i z bólu i z tej trwogi
Pod stołowe upadł nogi.
A dokoła śmiech wybucha.
Takto, kiedy kot nie słucha!
Mój Matysku, niema zysku,
Ten, kto macza nos w półmisku!