Król Henryk V (Shakespeare, tłum. Ulrich, 1895)/Przedmowa
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Król Henryk V |
Podtytuł | Przedmowa |
Pochodzenie | Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare (Szekspira) w dwunastu tomach. Tom II |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1895 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Poprzedzające dramata możnaby uważać za wstęp i przygotowanie do Henryka V. Poeta ukazawszy nam w Henryku IV płochą młodość bohatera z pod Agincourt, stopniowo go podnosi, uzacnia, daje mu dojrzeć i z tej natury ognistej, na którą nic cugli nałożyć nie mogło, tworzy rycerza, jakiego tu w nim widzimy.
Czujemy w nim przecie tego samego zawsze człowieka, rycerza, który nie pozbył się ani dawnej swobody ducha, ani wesołości i rubaszności pewnej, a zdobył do nich energię i powagę. Charakter Henryka V, we wszystkich tych trzech dramatach, jest jedną z najkunsztowniej i najlogiczniej przeprowadzonych kreacyi Szekspira.
Dramat ten pisał poeta w roku 1598; widać to z prologu do piątego aktu, w którym wspomina o nieszczęśliwej wyprawie Essexa przeciwko Irlandczykom; wyprawie, która poprzedziła upadek jego i była przyczyną tragicznego końca ulubieńca Elżbiety. Kilka tych słów prologu ciekawe są i z tego względu, że utwierdzają w przekonaniu, iż poeta, który szczycił się przyjaźnią Lorda Southampton, razem z nim trzymał stronę Essexa i życzył mu, a pragnął dlań zwycięstwa.
Upadek Essexa, wpłynął zapewne na życie i losy poety.
Henryka V wydano bez wiedzy autora, (jak niemal wszystkie jego dramata), w roku 1600, błędnie, niedbale, z opuszczeniami, omyłkami, zmianami, tak ohydnie, iż nad to pierwsze wydanie, gorsze być nie może; poprawniejszy tekst przyniosła dopiero edycya folio z roku 1623. Pierwszy druk nosi tytuł:
„Kronika historyi Henryka V, z bitwą jego odbytą pod Agincourt we Francyi. Razem i chorąży Pistol i t. d.“[1]
Niektóre sceny i część jakąś osnowy wziął Szekspir ze wspomnianej przez nas w poprzedzającem objaśnieniu części drugiej Henryka IV, lichej ramoty, w której występuje Oldcastle, drukowanej pod tytułem: „The famous Victories of King Henry the Fifth“.
Jak Henryk IV różni się wielce tokiem i układem, scenami komicznemi, formą całą, od Ryszarda II, tak Henryk V, chociaż z Henrykiem IV całość tworzy, ma pewne właściwości nadające mu fizyognomię odmienną. Poeta musiał podnieść się wyżej, ton nastroić do epopei zwycięstwa pod Agincourt, którego wspomnienie łechtało miłość własną Anglii. Ten heroiczny nastrój dają dramatowi Chóry poprzedzające i kończące akty, które dopowiadając, tłómaczą, objaśniają to, czego ramy jednego dramatu objąć nie mogły. Chóry te są wprowadzone niby na wzór starożytnych, chociaż nie mogły być w warunkach formy przyjętej czem innem nad rodzaj prologów i epilogów, pozostających za ramami dramatu i nie mających z nim koniecznego związku. Mówi w nich poeta a nie lud, ale poeta jest w nich tłómaczem uczuć i pojęć narodu. Z innych względów zbliża się charakterem i formą Henryk V do Henryka IV i tak w tym jak w tamtym sceny komiczne przeplatają akcyę poważną. Lecz Falstaff już był zużyty; odepchnięty przez Henryka V, po jego wstąpieniu na tron, znika ze sceny, a Pistol i Fluellen, naszem zdaniem, nie dorównywający mu siłą komiczną, miejsce jego zastępują.
Z epilogu części drugiej Henryka IV wnosićby poniekąd można, że Szekspir zamierzał Falstaffa i do tego wprowadzić dramatu, ale uczuł później, że ta postać, pogrzebiona w ostatnich scenach części drugiej, stawała się niemożliwą. Śmierć Falstaffa, umierającego na „potnicę,“ którą miał wystawić na scenie, przeszła tylko w dosyć komiczne opowiadanie. Cała też owa szajka Falstaffa, nie zmieniając charakteru, zaciągnęła tu do regularnego wojska, służy pod królewskim sztandarem.
Pistol, jakkolwiek przedziwny ze swą zamaszystą deklamacyą, którą ludzi straszyć usiłuje, Falstaffa nieboszczyka zastąpić nie może.
Bardzo prosty jest układ sztuki. Autor, który pracował około tych dramatów historycznych na tle dawniejszych prób, od których treści nie mógł odstąpić, na oryginalność budowy nie silił się wcale. Widzowie tych historyi dopominali się u niego osób, scen, rozwinięcia takiego, do jakiego byli nawykli, i poeta niewolniczo trzymać się go musiał. Widzimy to w „The famous Victories“. Całe więc rusztowanie sztuki, cała dramatyzowana kronika, była mu z góry narzuconą, praca jego ograniczać się musiała na stworzeniu z danych elementów rzeczy nowej, żywej, tchnącej prawdą, na charakterach, które uwydatniał, na świeżych barwach, w które przyoblekał swe dzieło.
Henryk V, jakkolwiek Anglia nie odniosła rzeczywistych korzyści ze zwycięstwa jego nad Francyą, był uosobieniem chwały narodowej, tryumfu nad dawnym, zawziętym współzawodnikiem, był podbójcą całego państwa. Dlatego też i dramat opiewający i przedstawiający przygotowania do walki stanowczej, dla Anglików miał i ma wyższą wartość nad inne, był wspomnieniem epoki chwały, heroicznego w dziejach momentu; Szekspir opiewa w nim czynu wielkiego nieśmiertelną pamiątkę.
Jako moralista wskazuje w nim cnoty, które dają zwycięstwo, przywary i błędy ciągnące za sobą klęski. Na dworze i w obozie Francuzów panują: duma, pycha i zaufanie w swej sile, lekkomyślność i nieład; w angielskim powaga, spokój, pokora, niewiara w siebie, a gotowość do poświęcenia bez granic. Francuzi nie wziąwszy jeszcze za oręż, urągają Henrykowi.
Bitwa ta cała, poselstwo przynoszące mu piłki, przypomina starcie Krzyżaków z Jagiełłą pod Grünwaldem, posłańców od Mistrza z mieczami. Henryk V, jak Władysław Jagiełło, ufa Bogu tylko, sprawiedliwości swej sprawy, męstwu tych, co go otaczają. Wojsko jego stanowi jedną spójną całość, on sam jak prosty żołnierz, nie dając się poznać swoim, zowie się ziomkiem jednego z walijskich rycerzy, poufale miesza się z tłumem, brata z nim, tak jak dawniej chętnie zasiadał do jednego stołu z Falstaffem i Pistolem. Do samego końca, do rozmowy z Kasią, swoją narzeczoną, Henryk V jest zawsze sobą, zawsze tym rubasznym, wesołym kmotrem, jakim się nam ukazał w początku. Wiek tylko i dostojność zakreślają mu miarę, której przejść nie powinien.
Szekspir i w tym dramacie ściśle się historyi nie trzyma, ale niewłaściwemby było sądzić go ze stanowiska krytyki historycznej. Główne wypadki, około których się dramat obraca, z dziejów są wzięte; więcej od poety dramatycznego wymagać nie można. Nie będziemy też zapuszczać się w komentarze nad przyczynami wojny, ani ją usprawiedliwiać wykładem praw, jakie do korony mógł rościć Henryk V. Chwila, w której kraj sąsiedni, zamykający w granicach swych lenna angielskie, zostawał w rozterce i niemocy, gdy Karol VI, chory na umyśle, wypuścił z rąk władzę, a nieład panował w miejscu jego, pora ta zbyt była dogodna dla chciwego podboju sąsiada, aby się na usprawiedliwienie napaści nie znalazły stosowne wywody.
Henryk V w roku 1415 gotów już był z wojskiem i flotą wyruszyć przeciwko Francyi, gdy odkryto spisek uknowany na niego. Ryszard Cambridge drugi syn księcia Yorku, stryjeczny brat króla i lord Scroop, najbliżsi Henryka V, największem jego zaszczyceni zaufaniem, stali na czele sprzysiężonych. Szekspir ma ich, wedle kroniki, za przekupionych przez Francyę, chociaż w nich odzywały się też same żądze i warcholstwo, co w poprzednich buntach za Henryka IV. Dom Yorków pragnął obalić Lancastrów, ażeby sam zajął miejsce jego. Podpierano się wywodami genealogicznymi, prawami krwi i rodu.
Chwila, gdy Henryk z przedniejszem rycerstwem wybierał się do Francyi, zdawała się spiskowym najdogodniejszą dla ich zamiarów. Ale sprzysiężenie zostało odkryte w porę, a winowajcy niezwłocznie ukarani.
W sierpniu tysiąc pięćset statków wiozły angielskich rycerzy, strzelców, łuczników, na podbicie Francyi. Po kilkodniowem oblężeniu Hartleur zdobyto, ale mór i choroby wybuchły w obozie i zniszczyły więcej niż francuskie pociski.
Reszty miały już powracać nic nie sprawiwszy, gdy Henryk postanowił stawić wszystko, aby nie odejść ze sromotą. Odesławszy znaczną liczbę chorych do Anglii, sam z resztką, która nie przechodziła 12,000 ludzi, wprost poszedł na nieprzyjaciela.
Znużony żołnierz wdarł się z rozpaczliwem męstwem w sam środek kraju, zguba zdawała się nieuchronną, gdy dwa nierówne zastępy stanęły przed sobą. Heroldowie francuscy zjawili się w obozie, wyzywając do odwrotu lub bitwy.
— Powiedźcie panom waszym — rzekł król — że na ten raz ja ich napastować nie będę, ale jeśli mnie który z nich napadnie, z Bożą pomocą pola mu dostoję. Życzyłbym wam jednak, aby żaden z was nie zmuszał mnie szarej ziemi waszej czerwoną krwią waszą farbować.
W wigilię św. Kryspina, dnia 24 października, wojska się nareszcie spotkały; jedno wycieńczone i znękane, drugie świeże i nieskończenie je liczbą przewyższające.
Pięćdziesiąt tysięcy głów, a w tej liczbie 14,000 rycerzy, stało po francuskiej stronie. W obozie nikt nie wątpił o zwycięstwie, cieszono się niem zawczasu i biesiadowano wesoło. Henryk przyjmował bitwę, ważąc los swój po szalonemu, ale przygotowywał się do niej z rozwagą. Rozstawiono szyki, obrachowawszy się z położeniem; w obozie jego panowało usposobienie rycerskie i zapał spokojny. Wielu spowiadało się i przystępowało do komunii, poczęto od mszy i modlitwy i Bóg dał zwycięstwo tym, co nie swym siłom ufali, ale wielkiej sprawie i potędze ofiary. Król w świecącej zbroi, z hełmem ukoronowanym na głowie, sam ustawił swoich rycerzy w długą linię, nie głębszą nad cztery szeregi.
Z jednej strony stali obszarpani i obłoceni Anglicy, wyglądający na ciurów, z drugiej świetny i świeży, połyskujący zastęp francuski. Ktoś z orszaku Henryka się odezwał:
— A! gdyby tu stanąć dziś mogli wszyscy Anglicy, co oręż dźwignąć są w stanie.
— Ja nie żądam ani jednym więcej nad tych, których mam — odparł król — Bóg i garstce dać może zwycięstwo.
Francuskim wojskom rozkisłe drogi, nieład, zbyt ciężkie uzbrojenie, brak karności odbierały siły. Około jedenastej, pisze kronikarz, król Henryk zawołał:
— Święty Jerzy! Naprzód! — Hetman stary Erpingham w górę wyrzucił buławę i z okrzykiem szeregi posunęły się przeciwko środkowej linii nieprzyjaciela. Na skrzydła działa siały kulami gęstemi. Wśród zgiełku pierwszego starcia, strzelcy piesi, z czem kto miał, popędzili na Francuzów. Lud ten zrobił pierwszy wyłom, którym król z towarzyszącą mu konnicą się wcisnął i padł tak gwałtownie na nieprzyjaciela, iż co żyło, w popłochu, w trwodze, rzuciło się w rozsypkę.
Zamiast się obciążać jeńcami, nie rachując już na okup ich, kazano wszystkich zabijać, aby dalszej nie wstrzymywali walki mnodzy pobrani w niewolę. Pierwsze to złamanie nieprzyjaciela rozstrzygnęło zwycięstwo. Mnóstwo ofiar zostało na pobojowisku, wielu najznakomitszych dostało się do niewoli. Strata Anglików była stosunkowo mało znaczącą, chociaż zapewne nie tak drobną, jak ją Szekspir podaje (25). Jeden książe York (w Ryszardzie II Aumerle) padł ze znakomitszych angielskich rycerzy. Przybycie heroldów po bitwie, nazwisko dane jej od sąsiedniego zamku Agincourt, wszystko to zaczerpnięte z kroniki. Opisuje ona przybycie zwycięzców z łupem do Londynu, wjazd tryumfalny króla witanego przez lud radośnie i skromność mężnego wodza, który nie sobie, ani szczęściu własnemu, ale Bogu przypisywał zwycięstwo, i z niego się nie wynosił.
W dramacie zaraz po tej bitwie następuje pokój i traktat, który został zawarty dopiero po wojnie, ciągnącej się przez lat cztery.
Poeta omija zupełnie powody istotne, dla których dziwny ten układ przyszedł do skutku, niezgody w rodzinie panującej i zemsty za zamordowanego Jana księcia Burgundyi.
Henryk V panował jako rejent we Francyi przez lat dwa, a kronikarze współcześni rozum jego, szlachetność i męstwo wynoszą. Zmarł w roku 1422, w dziewięć miesięcy po narodzeniu mu się dziedzica tronu. Ciało jego przewieziono do Westminsteru, a lud w tradycyach swych o bohaterskim zwycięzcy z pod Agincourt zachował mu rysy te rycerskie, rubaszne, wesołość i przystępność, z jakiemi Henryk występuje od pierwszej młodości.
W kilku scenach Henryka V Szekspir kładzie w usta osób działających całe ustępy francuskie, niekoniecznie poprawne i foremne. Nic nie było łatwiejszego nad oczyszczenie ich z błędów, które wszakże wszyscy wydawcy i tłómacze zachowują jako charakterystykę wieku i pisarza. Tłómacz nasz też nie mógł sobie postąpić inaczej. Szekspira ad usum Delphini oczyszczać, modernizować, łagodzić, czynić go salonowym, byłoby to odjąć cały charakter jego, świadectwo obyczajów wieku, w którym pisał, jednem słowem byłoby to postąpić sobie z nim, jak dawny rząd Neapolu z Pompeją, gdzie wszystkie swobodne wybryki pozalepiano. Cóż stąd wynikło? Oto największa pono krzywda dla epoki chrześcijańskiej, której wybitną cechę, jej czystość i skromność zatarto razem, pogaństwo czyniąc skromnem jak ona. Szekspira też nie umielibyśmy ocenić, ani jego współczesnych, gdybyśmy go w nasz język i wyrażenia przebrali.
W starej sztuce „The famous Victories“ wiele scen, acz niedołężnie, osnutych jest na tej samej treści, zaczerpniętej z Holingsheda.
- ↑ The Chronick History of Henry the Fifth. With his battell fought at Agin Court in France. Together with auntient Pistoll. As it hath been sundry times playd by the Right honourable the Lord Chamberlaine his servants. London. Printed by Thomas Creede for Thomas Millington and John Busly, and are to by sold at is house in Carter Lane next the Powle head.