Królowa Śniegu (Andersen, przekł. Mirandola)/Lustro i jego kawałki
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Królowa Śniegu |
Pochodzenie | Baśnie |
Wydawca | Wydawnictwo Polskie R. Wegner |
Data wyd. | 1929 |
Druk | Drukarnia Concordia |
Miejsce wyd. | Poznań |
Tłumacz | Franciszek Mirandola |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cała baśń Cały zbiór |
Indeks stron |
Zaczynamy od początku. Gdy skończymy opowieść całą będziemy wiedzieli znacznie więcej niźli teraz, zwłaszcza, że występuje tu chytry duch, najszkaradniejszy z wszystkich, to jest sam djabeł.
Jednego dnia radował się wielce, bowiem zrobił lustro, posiadające przedziwną właściwość. Wszystko co piękne i dobre znikało w niem doszczętnie niemal, a przeciwnie to co złe, lub brzydkie występowało jak najwyraźniej, (jasne) powiększone nawet. Najpiękniejsze krajobrazy wyglądały jak szpinak z jajami, ludzie najlepsi i najuczciwsi wydawali się potworami, piękni byli szkaradnymi, stali na głowie, ciało ich tak zcieńczało, że znikło niemal, twarze były pomarszczone, wykrzywione nie do poznania, a najmniejsza plamka piegu olbrzymiała, pokrywając nos i cały policzek.
— Prześliczna zabawka! — mówił djabeł przyglądając się swemu dziełu.
Gdy myśl mądra lub nabożna powstała w umyśle jakiegoś człowieka zwierciadło, fałdowało się i drżało, a djabeł ryczał z uciechy, coraz to bardziej rozbawiony. Djabeł był nauczycielem djabelstwa i miał dużo djabląt w szkole. Rozpowiadały one teraz wszędzie, że rozpoczętą została era ogromnego postępu. Od tego dopiero dnia właśnie można było należycie ocenić świat i ludzi, oraz ich sprawy. Djablęta biegały z tem zwierciadłem po całym świecie i niedługo każdy kraj, każdy człowiek i wszystko odbiło się w niem w poczwarnej postaci.
Rozuchwalone tem wzleciały ku niebu, chcąc szydzić z aniołów i samego Boga. Im bliżej były djablęta siedziby niebian tem bardziej krzywiło się, mętniało i drżało zwierciadło z powodu odbitych w niem rzeczy świętych i wyprawiało takie skoki, że zaledwo mogły je utrzymać. Leciały jednak coraz to wyżej, zbliżając się ciągle do Boga i aniołów. Nagle zwierciadło wyrwało się z rąk zuchwałych djabląt i spadło zpowrotem na ziemię, rozbijając się na miliony bilionów kawałków.
To pogorszyło jeszcze szkodliwość zwierciadła. Szczątki jego, podobne ziarnkom piasku, rozniósł wiatr wszędzie i wielu ludziom zasypał niemi oczy. Nie można ich było wydostać, tak że ludzie ci widzieli wszystko w postaci złej, brzydkiej i odwrotnej. Dostrzegali same jeno wady każdej istoty i braki każdej rzeczy, a to dlatego, że najmniejszy okruch djabelskiego lustra posiadał te same własności co całe. Co gorsza, okruchy te dostały się niektórym ludziom do samego serca, a serca te, o zgrozo, zlodowaciały, stały się zimne i niedostępne uczuciom.
Prócz tego piasku, zostało ze zwierciadła także dużo kawałków większych, niektóre miały nawet rozmiary szyb okiennych, a nie dobrze było patrzeć przez takie okno na przyjaciół swoich. Inne były tak małe, jak szkła okularów, a ludzie źli, patrząc przez nie, twierdzili, że teraz dopiero widzą wszystko jasno i wyraźnie. Mając takie okulary na nosie śmiali się urągliwie i ryczeli jak djabeł podziwiający dzieło swoje, gdyż brzydota dostrzeżona wszędzie i zło świata schlebiały im i miłe były przewrotnym ich umysłom.
Zwierciadło djabelskie było olbrzymie, a wiatr ciągle niósł okruchy jego w powietrzu.
A teraz słuchajcie uważnie.