<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Lam
Tytuł Kroniki lwowskie
Podtytuł umieszczane w Gazecie Narodowej w r. 1868 i 1869, jako przyczynek do historji Galicji
Pochodzenie Gazeta Narodowa Nr. 2. z d. 3. stycznia r. 1869
Wydawca A. J. O. Rogosz
Data wyd. 1874
Druk A. J. O. Rogosz
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
51.
Przepowiednie polityczne. — Konferencje. — Wojna. — Sądy przysięgłych. — Niektóre przyjacielskie uwagi, zrobione p. Herbstowi. — Postępy autonomii krajowej i miejskiej. — Federalizm przemieniony w szkapę utylitarną.

Podczas gdy pan H., „aczkolwiek z przykrością“ i wbrew trzem kardynalnym zasadom demokratycznym, oświadcza się ze względu na ogólną sytuację polityczną za podniesieniem armii austryjackiej do liczby 800.000, cesarz Napoleon przychyla się raczej do zdania p Iskrzyckiego i wróży pokój. Prawda, że znowu z drugiej strony król Wiktor Emanuel stuka pałaszem i przybiera postawę wojowniczą — szanse są tedy zupełnie równe i koniec końców, po Nowym roku wiemy tyle, cośmy wiedzieli w r. 1868. Będziemy mieli albo konferencję, albo wojnę, albo jednę i drugą — to pewna, że coś stać się musi koniecznie. Proszę pamiętać, że przepowiadam to dziś, dnia 3. stycznia, bo jestem przekonany, że ziszczenie tej kombinacji ustali moją reputację jako proroka politycznego, i że będę wkrótce wezwany do redagowania przepowiedni politycznych dla kalendarza stuletniego.
Przepowiednie takie redagują się bardzo łatwo: przy każdej kwadrze pisze się: stronami wojna; w zimie, im bliżej wiosny, tem okropniejsza zapowiada się konflagracja europejska, a na kwiecień, za przykładem mów Napoleona III., obiecuje się, że przy stałym wietrze północno-zachodnim pokój nie będzie zakłócony.
Fatalny ten kwiecień! Na samą primam Aprilis obiecuje nam pan Herbst zaprowadzić sądy przysięgłych dla spraw prasowych. Termin jakoś nieobiecujący i trochę za daleki; kto wie, czy 1. kwietnia pan minister nie będzie już sam redaktorem jakiego dziennika opozycyjnego? Wartoby może tymczasem wydać ustawę, któraby zapewniała zamkniętym dziennikarzom eine gesunde, kräftige Hausmannskóst, zamiast sałamachy aresztanckiej. Następca p. Herbsta mógłby łatwo być jeszcze liberalniejszym od niego samego....
Same dziś miłe obietnice nasuwają mi się pod pióro. Od 1. czerwca ma być zniesioną dyrekcja skarbowa we Lwowie, a Galicja, podzielona już na ośm okręgów policyjnych, podzieloną będzie jeszcze na ośm okręgów podatkujących, każdy z osobnym dyrektorem na czele. Niebawem usłyszymy może i o ośmiu sądach okręgowych, i tak podział kraju na departamenta będzie zaprowadzony de facto. Da könnte einen der Teuxd holen, jak powiada p. prezes sądu w Cieszynie — gdyby nie ta nadzieja, że do Czerwca mamy jeszcze 5 miesięcy, t. j. tyle czasu, ile potrzeba do przegrania 5 walnych bitew, do stracenia 5 prowincyj, i do pięciokrotnej zmiany systemu w „pozostałych królestwach i krajach41. Na każdy sposób mamy pięć szans przeciw jednej, że projekta pp. Brestla, Hasnera i Herbsta nie wejdą w życie.
U nas w ogóle można zawsze z daleka większą pewnością zakładać się, że coś zapowiedzianego i przewidywanego nie ziści się, jak przeciwnie. Jedna tylko rzecz jest niezawodną, t. j. podwyższenie podatków przy zebraniu się Rady państwa w Wiedniu, i brak kompletu przy zebraniu się Rady miejskiej we Lwowie.
Zresztą, nasza Rada miejska już dogorywa. Powołano wszystkich zastępców, jakich miano w zapasie; zasiadali w Radzie już i tacy, którzy przy wyborach mieli zaledwie po kilka głosów, ale ostatecznie nominalna już nawet liczba radnych zredukowaną jest podobno do 98, i mają nareszcie rozpisać nowe wybory, oczywiście na podstawie prowizorycznego statutu, bo ośm lat obradowania i sejmowania nie wystarczyło nam na uchwalenie statutu dla stolicy kraju. No, mamy zato ustawę w celu ochrony ptaków śpiewających, jako to: szczygłów, czyżyków, jeżów i t. p.
Wiadomo już, jak szeroko rozpostarł się utylitaryzm w łonie naszej „opozycji“, skoro postanowiła uwzględniać „sytuację polityczną“, i nie stawiać temu biednemu br. Kuhnowi żadnych przeszkód w reorganizacji armii. Tymczasem powstała kwestja, co robić z „zasadami“ tak srodze naruszonemu Nowe jeszcze, a przynajmniej nie bardzo zużyte, szkoda je wyrzucać między niepotrzebne graty. Osobliwie „federalizm“, jakkolwiek spłoszony na widok represji, która nastąpiła po zapadnięciu uchwał sejmowych, i w skutek Spiesznego odwrotu po jakimś pochodzie z latarniami mocno wykopcony, mógłby jeszcze czas niejaki służyć w szeregu. Odświeżono go tedy, wyczesano, i wyjeżdża znowu na targ jako szkapa najutylitarniejsza w świecie. Konowałowie demokratyczni zapewniają, że nosi doskonale, i że można na nim najprędzej dojechać do celu. Gotowy temat do bardzo dowcipnego rysunku, który mógłby znaleźć miejsce w Tygodniku Lwowskim, gdyby Tygodnik Lwowski, naliczywszy 45 tygodni w roku zbawienia 1868, nie skończył był tak prędko swego plutarchowskiego żywota. Ciekawa rzecz, gdzie się teraz będą drukować biografie dorastających już wielkich mężów naszych?
Dość, że federalizm prowadzi najprostszą drogą do celów utylitarnych. Potrzeba tylko małej bagatelki: niech ministerjum wyda rozporządzenie, że ugoda z Węgrami ma być zmienioną: zamiast stosunku równorzędnośći, Węgrzy mają poddać się centralnemu rządowi, bez którego federacja jest niemożliwą. Węgrzy oczywiście, gdy im w dodatku nakiwa nasze Towarzystwo na rodowo-demokratyczne, posłuchają natychmiast.
Następnie, potrzeba wydać drugie rozporządzenie, mocą którego Niemcy, mieszkający w Czechach i Morawie, mają być uważani nadal comme nuls et non avenus, i zakazuje im się do sejmu pragskiego wybierać posłów niesłowiańskiego pochodzenia. Nakoniec, należy powołać wydział demokratyczny ze Lwowa do Wiednia, ażeby tam ułożył projekt nowej, federalis tycznej konstytucji. Rzecz pójdzie jak z płatka, dwie ćwiartki papieru, podpis cesarski — i basta. Ale ten plan, tak jasny, tak prosto prowadzący do celu, nie może trafić do przekonania ani naszej większości sejmowej, ani delegacji. Ta ostatnia mniema, że ugoda z Węgrami nie da się tak łatwo rozbić, że Niemcy w Czechach i Morawie, w liczbie 3½ miliona, niedadzą się skasować i unicestwić bez wielkich ceremonij, i że cała ta operacja będzie nader niebezpieczną. Woli więc delegacja nasza próbować, czy dualizm nie dałby się jakoś przyrządzić tak, aby nam z nim było wygodnie. Twierdzą nasi delegaci, że gdzie nie można przekroczyć, tam potrzeba przeleźć. To nazywa Organ demokratyczny utylitasyzmem „mniemanym“.

(Gazeta Narodowa, Nr. 2. z d. 3. stycznia r. 1869.)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Lam.