<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Lam
Tytuł Kroniki lwowskie
Podtytuł umieszczane w Gazecie Narodowej w r. 1868 i 1869, jako przyczynek do historji Galicji
Pochodzenie Gazeta Narodowa Nr. 232. z d. 8. września r. 1869
Wydawca A. J. O. Rogosz
Data wyd. 1874
Druk A. J. O. Rogosz
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
88.
O liczbie, niedogodnościach i pożytku świąt. — Siesta leżąca, chodząca, i gadająca. — Temata do rozmyślania. — Przykre położenie folksrednera, niesłusznie prześladowanego przez złośliwych dziennikarzy. — Walka stronnictw. — Reminiscencja z niedawnej przeszłości.

Znowu święto, do kroćset.... Milleretów! Znowu jeden dzień stracony dla pracy organicznej, dla operacyj giełdowych i dla wykończenia bruku na Niższej ulicy Karola Ludwika we Lwowie! Znowu o dwadzieścia cztery godzin spóźnione ukończenie mostu na Pełtwi, naprzeciw placu św. Ducha, i znowu pretekst więcej, ażeby Wydział krajowy nie przygotował niektórych ważnych przedłożeń dla sejmu! I znowu — ach znowu „Kronika lwowska“ do napisania!
Ale uspokójmy nasz umysł, tak zresztą łagodny ze swojej natury, i poddajmy się nieuniknionej konieczności. Pomyślmy sobie, że zmniejszenie liczby świąt jest najmniej popularnym postulatem stronnictwa liberalnego z pomiędzy tych wszystkich, które wyliczył niedawno dr. Milleret w Klubie rezolucyjnym. Świat czuje potrzebę spoczynku i refleksji, i dlatego obchodzi dobrowolnie około 100 dni świątecznych w ciągu jednego roku, chociaż nietylko żadna ustawa ani żadna władza świecka nie zmusza go do tego, ale nawet niedawno dr. Giskra osobnym okólnikiem zwracał uwagę narodów przedlitawskich na to, że wolno jest w wolnej Przedlitawii pracować, być głodnym, płacić podatki, oszwabić lub być oszwabionym zarówno w dnie powszednie, jakoteż w niedziele, szabasy i inne dnie uroczyste. Jeżeli tedy obchodzimy święta, czynimy to z własnej, nieprzymuszonej woli, czynimy to, ponieważ pracujemy zapewne bardzo ciężko i rozmyślamy bardzo mało w dnie powszednie. Spoczywajmy więc dzisiaj także, i rozmyślamy bardzo mało w dnie powszednie. Spoczywajmy więc dzisiaj także, i rozmyślajmy!
Pierwsze z tych zajęć łatwiejszem jest nierównie od drugiego. Każdy potrafi położyć się na sofie, i palić cygaro, albo pójść na przechadzkę, albo powiedzieć mowę do narodu, do „szanownych panów i obywateli“. Wybór jednego z tych trzech rodzajów siesty jest rzeczą gustu i instynktu. Kto miewa zazwyczaj za wiele ruchu, ten się kładzie, kto go ma za mało, ten idzie na spacer, a kto przez cały tydzień robi potrzebne buty, lub pożyteczne choć krzywe stołki, temu nie można brać za złe, jeżeli od wielkiego dzwonu powie i niepotrzebną i nie bardzo pożyteczną mowę.
Inna rzecz jest rozmyślanie. Jestto operacja tak mozolna, że niejeden woli już pisać, albo nawet czytać, niż walczyć z jej trudnościami. Dla takich wygodnych ludzi jest jeden tylko sposób, ażeby mogli święcić dzień święty, jak należy. Potrzeba ich powoli przyzwyczajać do medytowania, dając im z początku łatwe, a potem coraz trudniejsze temata, nad któremiby się mogli zastanawiać. Weźmy się tedy wspólnie do pracy, i to w sposób następujący: ja będę podawał co święto w Kronice różne popularne przedmioty do rozmyślania, a szanowna publiczność wyręczy mię w pracy medytowania nad niemi, i do przyszłej Kroniki nadeszle mi gotowe rozprawy o tych przedmiotach, jako rezultat swojego rozmyślania świątecznego. Oto są niektóre zadania:
Temat 1. Pewien szlachcic, wielki myśliwy, miał zawsze strzelbę nabitą przy sobie, ile razy wyjeżdżał z domu. Razu jednego spostrzegł z bryczki zająca, chwycił za broń, wymierzył i w tej chwili przypomniał sobie, że kapsle pozdejmował z kominków i schował do toaletki, która była w tłumoku.
Pewne miasto, mocno zajmujące się polityką, oburzyło się ministerializmem swoich posłów i postanowiło wysłać opozycyjnych reprezentantów do sejmu. Siągnęło tedy do swoich towarzystw i klubów, wydobyło z nich trzydziestu kilku kandydatów i — już miało wybierać między nimi, gdy w tej chwili przypomniało sobie, że ordynacja wyborcza jest zmienioną, i że posłowie nadal nie będą wybierani, ale mianowani przez c. k. namiestnictwo.
Pytanie. a) Jakie jest podobieństwo między obydwoma temi wypadkami? b) Jak się nazywa to miasto? c) Co miał robić szlachcic a co miało robić miasto w każdym z tych dwu wypadków?
Temat 2. Niektórzy dziennikarze lwowscy, których rzemiosłem jest przewrotna złośliwość, robią p. P. P. Piątkowskiemu zarzut z tego, że rozpoczął swoją mowę na zgromadzeniu wyborców od formułki: „Szanowny panowi i ubewateli!“
P. Piątkowski zaś udowadnia, jak słychać, że nie mógł mówić inaczej, albowiem zgromadzenie składało się z federalistów i rezolucjonistów. Do federalistów mówił p. Piątkowski poufale: ubewateli!“ ponieważ sam do nich należy. Do rezolucjonistów zaś, jako do ludzi z innego obozu, przemówił bardziej etykietalnym zwrotem: Szanowny Panowi!“ P. Piątkowski nie wie tedy, czego chcą od niego dziennikarze, i co znajdują do wytknięcia w jego apostrofie: „Szanowny panowi i ubewateli!“ Ztąd wynika:
Pytanie: Dlaczego Rada miejska we Lwowie prosiła Radę szkolną o zamknięcie szkół, dla braku lokalności na ich pomieszczenie?
Odpowiedzi na te dwa pytania mają być nadesłane do „Kroniki lwowskiej“ najdalej pojutrze wieczór, a najtrafniejsza z nich wydrukowaną będzie w niedzielę, ku zbudowaniu i pożytkowi powszechnemu.
„Walka stronnictw“ ze zgromadzeń i posiedzeń w mieście przeniesioną będzie niebawem do teatru, albowiem, jak mówią, ma tam być przedstawioną komedja pana El....y (Stożka) pod tym tytułem. Wspominaliśmy niedawno o tej sztuce, i sądzimy, że publiczność tutejsza spotka się w niej jeżeli nie ze znajomemi twarzami, to przynajmniej z typami i stosunkami na gruncie lwowskim wyrosłemi. Między innemi, będzie dla wielu z pomiędzy nas rozweselającą reminiscencją epizod, opowiedziany w następujących wierszach:

Sprawozdawca Przeglądu Polskiego, nie może się pogodzić z tą komedją i robi jej zarzuty, których zbijać nie potrzebujemy, albowiem upadną one same z siebie, gdy sztuka pojawi się na scenie — we Lwowie. W tych „okopach świętej Trójcy“ zwanych Przeglądem Polskim, pan El....y podejrzanym jest mocno, że albo sam jest Pankracym, albo zostaje w blizkich stosunkach z tym burzycielem dzisiejszego porządku rzeczy. Chyba to — zresztą zupełnie niesłuszne podejrzenie, mogło się stać powodem nieprzychylnej, więcej niż stronniczej krytyki.

(Gazeta Narodowa, Nr. 232. z d. 8. września r. 1869.)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Lam.