[244]KRYTYKA.
poema dramatyczne w trzech obrazach.
I.
REDAKTOR. Dziennik założyliśmy. Któż będzie krytykiem?
SEKRETARZ. Czego?...
REDAKTOR. Literatury, życia, sztuk — trzy działy,
Porządkiem liter, które czernią nad stolikiem;
Tu fakta, tam uczoność, ówdzie ideały.
SEKRETARZ. Z literatury przeto.
KRYTYK. (czyta) «Narodowa powieść,
Kreśląca obyczaje; tej treść jest następna:
Autor, przez Wacława, stara się nam dowieść,
Iż miłość zbytnia prawie może być występna.
Wacław, syn kasztelana, kocha Dolorozę,
Tej ojciec jest w niezgodzie z Wacława rodzicem,
Stąd córki wybór budzi w nim boleść i zgrozę.
Przyrzeka zatem córkę, lecz, z kłamanem licem
Błogosławieństwo dając, gotuje jej trumnę,
Zwłaszcza, iż rody oba zarówno są dumne.
Tu następuje jeszcze epizod wojenny;
Wacław z swej przyszłej ojcem gromią najezdnika,
Pierwszy przez pole bitwy przepływa, jak senny,
O Dolorozie swojej marząc. (Polityka
I cnota męska bardzo zły stąd przykład mają,
Lecz jeszcze to wybaczę). Po bitwie wracają.
Wracają w noc pochmurną, ale cóż zastają?!
Trupa panny — więc Wacław do konia i znika,
Gdy Dolorozy ojciec ciche łzy ociera,
Modli się i, kościejąc na grobie, umiera.
— To opuszczenie domu po jednym wypadku
Daje się nam domyśleć, iż Wacław zbyt mało
Wywiązać się był zdolnym po takim zadatku,
Że więcej się tam siebie, niż cnotę kochało.
Bohater niedość silny, panna romansowa,
Wyrzekłszy się go, żyłaby, byłaby zdrowa —
Starzec nie byłby umarł z rozpaczy, ni drugi
Ku uduszeniu dziewki wyprawiałby sługi.
Gdyby więc autor powieść tą nastroił drogą,
Byłaby wziętszą; czytać tę nie wszyscy mogą».
KTOŚ. Tu, wybacz, jedno tylko zachodzi pytanie:
Czy byłaby to powieść?
KRYTYK. Jakto? A więc cnota
Wystarczyć na interes nie byłaby w stanie?
KTOŚ. (pokazując książkę) A zatem byłażby to powieść ta, patrzajże, o, ta?
Czy raczej inna — powieść pomysłu krytyka?
KRYTYK. Skąd więc i dokąd moja sięgać ma robota?
II.
SEKRETARZ. Teraz niech nam zda sprawę obyczajów krytyk.
KRYTYK. (czyta) «Przed okiem prawdy żaden fakt drobny nie znika,
[245]
I żaden nie jest drobny; ten czynimy przytyk
Do wielu nowin z tego właśnie karnawału,
Który był arcyświetny. Tańce są zabawą,
A tańczy się i prędko, i tańczy pomału,
Co, zda się, iż zależy od wieku i osób,
Bo jest sposób tańczenia i tańczenia sposób...
Tu... kropek kilka kładę... Któż jest, pytam dalej,
One Domino Złote, czerwono podszyte,
Pragnące bardzo, w bufet, jak statua, wryte,
Co, wciąż brzękając szklanką, wykrzykało: «Nalej!»
Czy gdzie z dalekiej przyszło a świętej podróży?
(Ale pielgrzymom z damy obcować nie służy).
Damy, osobnym druku kształtem... potem jeszcze
Kropeczek kilka w sposób wzmiankowany mieszczę.
Oto jest mój artykuł...»
KTOŚ. Tu zachodzi mała
Kwestja — czy wzmiankowana powyżej zakała
Nie zrodzi w tenże sposób odezwy w dzienniku,
A ta przytyku znowu i ten znów przytyku,
W sposób, iż forma, z jaką jawności się służy,
Zaciemnić może, albo, zamiast skrócić, zdłuży
I zrobi skandal z rzeczy błahej, a z kropeczek
Plamy, a z atramentu kropli — parę beczek.
KRYTYK. Sposób jest na to wskazać tylko na pręgiérzu,
Nie umieszczając odezw...
KTOŚ. Czy nie lepiej może.
Zamiast koszule chorych rozwieszać na krzyżu,
Piękne czyny wyjaśniać i natchnienia boże,
By się nie czuła samą praca, mądrość, cnota?
KRYTYK. Skąd więc i dokąd moja sięgać ma robota?
III.
SEKRETARZ. Teraz — niech krytyk sztuki swoje nam odczyta!
KRYTYK. (czyta) «Odkąd, potrzeby czasu zgadłszy, czujni stróże,
Daliśmy pochop sztukom przez nasze zachody
W świadectwie i wytrwaniu, patrzą już narody
Na pierwociny szkoły nowej w minjaturze.
Niechże nam wolno będzie po takim zadatku.
Rozebrać kwiatek każdy, a kwiatek po kwiatku.
Tu, że pominę wiele, zwracamy też oko
Na pejzaż. Cóż jest pejzaż? Widokiem natury.
Niechże zachwyca albo niech uderza zgóry.
Jak znowu, z drugiej strony, obraz niech głęboko
Porusza szczytną myślą. Różne bo są cele
I różne środki; inna malować w kościele,
A inna przedmiot jaki treści nieświęconéj —
Pierwszy niech z życia czerpie, drugi z wyższej strony.
Jakoż naprzykład rzeczy z apostolskich czasów,
Które się w Syrji dzieją albo w starym Rzymie,
Mogą brać wzory z tych to codziennych zapasów
Mowcy jakiego albo z niewiasty, co drzémie
W niemieckiem mieście jakiem na progu gospody?
Jakże nieczujną pannę sztukmistrz weźmie młody
I parabolę zniemczy biblijną!?... Tej wzory
Są raczej na pustkowiu libańskiem lub niżéj,
Gdzie palmy drżą dotychczas łagodne z pokory,
Albo na skale, kędy trzech szukano krzyży».
Oto jest mój artykuł...
KTOŚ. Tu kwestja zachodzi,
Ażali celem sztuki jest zakrywać słowo,
Czy raczej je objaśniać? Prawda bowiem rodzi
Dzień w dzień, i coraz kartę przewracamy nową,
I coraz lepiej, baczniej; w tém codziennem życiu
Widzimy przecież pracę dziewiętnastu wieków,
Widzimy w bliźnim każdym, acz źle lub w ukryciu,
I krzyż, i gąbkę z octem, i nadgłowia ćwieków,
I grób, i promień chwały — inaczej zaś cnota
Miałażby ciał swych nie brać chociażby z kaleków?
KRYTYK. Skąd więc i dokąd moja sięgać ma robota?
|