[242]
komedja w jednym akcie i jednej scenie.
«Ten ołów oszukańcem jest, bo się udał przed człowiekiem za Boga, który sam tylko cierpienie kończy na wieki i serce uspokaja» i t. d.
Anhelli — karta 43, ustęp 4.
OSOBY:
PROTAZY, poeta.
GERWAZY, poufny Protazego.
CHÓRY POGRZEBOWE osoby zmarłej.
CZYTELNICY.
DWA KOMINKI, — i t. d.
Scena ma miejsce w mieszkaniu Protazego.
AKT I. SCENA I.
Teatr wystawia mieszkanie autora. — Protazy pali na kominku. — Gerwazy zawiązuje paki książek nowych.
PROTAZY. (od zrobionego ognia usuwając się) Patrz, co to się z książkami na tym świecie robi!
Redaktor mi co miesiąc zapałki przyséła,
[243]
Myśląc, iż zbiór tych kartek mój księgozbiór zdobi —
I, że to jest oprawne, więc zowie się «Dzieła!»
Lecz grzeczność każe... czekaj... oto mój tom nowy...
(wstaje, bierze książkę i pisze na zwierzchniej karcie)
«Od autora». Wyślij, proszę, przez człowieka,
Albo tu obok oddaj na urząd pocztowy!
Niechże przynajmniej wzamian za grzeczność nie czeka!
(Gerwazy wychodzi — Protazy na stronie)
Dziwny świat! Każdy pisarz dziś gotówby żonie
Pióro kłaść w usta; mówiąc nawet z przyjacielem,
Myśli: «To nowa kartka!!» i pisze na stronie —
I człowiek atramentu środkiem, a nie celem!...
A celem? To jak kuli, co iskrami zionie...
GERWAZY. (wracając) Wysłałem...
PROTAZY. Właśnie palę egzemplarz ostatni.
GERWAZY. Trzeba było dołączyć z książką uścisk bratni...
PROTAZY. Tak dalece fałszywym być nie mam przyczyny.
GERWAZY. Czyny są myśli nieme, myśli — mówne czyny...
PROTAZY. Jużci, musiałem posłać — byłoby niegrzecznie...
(słychać pukanie do drzwi. — Gerwazy otwiera i, odebrawszy list, oddaje takowy Protazemu)
PROTAZY. (przeczytawszy) List właśnie-że od niego! — Jak to niebezpiecznie
Śpieszyć się!... Coś mu przyszło do głowy i prosi,
Aby, gdy się co wzamian mojego ogłosi,
Nie przysyłać mu próżno... Szczupłe ma mieszkanie
I właśnie się na zimę bliżej mnie przenosi...
Siądźże i napisz, proszę, natychmiast:
(dyktuje list)
«Posłanie
Nowego tomu zaszło przed otwarciem listu;
Proszę o zwrot na koszt mój». I koniec — do trzystu!...
A niech posłaniec zaraz odpowiedź przynosi.
GERWAZY. (wychodząc z listem) Otóż to tak zawdzięcza się wzajem i znosi!
PROTAZY. (sam) Radbym, aby list przyszedł nie później od tomu —
Lecz gdzież Gerwazy?
(przechadza się i od czasu do czasu zatrzymuje)
Mówią, iż druk, nakształt gromu
Pędząc, zażega, światło roznosi. Druk... może...
Ale czytelnik, książkę przyniósłszy do domu,
Kładzie się z nią w fotelu, kładzie się na łoże,
Stosownym nożem kartek przecina niewiele,
Śledząc, do ila autor też same ma cele.
I jeśli myśli własne znalazł, to szczęśliwy:
I tylko własnych szuka mniemań... skąd wynika,
Że to jest także pisarz, lecz pisarz leniwy
I wyręczony... Słowem, niema czytelnika!
(przechadza się, wraca i staje przed kominem)
Inny zato swych nie zna celów, ni kierunku,
I tylko czyta, usta schylając ku kartom,
Jak gdy z pełnego dzbana próbuje kto trunku,
Łzom, jak śmiechowi, rad jest — a jako łzom, żartom.
Temu, że nie ma celów, bezdeń się otwiera,
Temu wciąż lej, bo pragnie — pragnąc, nie przebiera,
Aż straci smak...
(po chwili)
Obadwa... umarli!... Ratunku!
............
Gerwazy gdzież jest?...
(słychać pukanie do drzwi, Gerwazy wchodzi, jest zmęczony — szuka krzesła i siada)
GERWAZY. Chciałem uprzedzić posłanie,
Chciałem, by grzeczność twoja niewczesną nie była,
Chciałem i sam poszedłem, lecz nadspodziewanie
Pogrzeb mi drogę przeciął. Ludu było siła!
Szli a szli... księży różnych zakony sędziwe,
Gromnic las — potem ciało na marach nieżywe,
Powozów dalej czarnych szereg nieskończony.
[244]
Ja stałem, we framugę po bożku wciśniony,
(Bo szczęściem był tam niegdyś Apollin z marmuru),
A oni szli — aż przeszli. Nie bywszy zgnieciony
(Dzięki Apollinowi), wystąpiłem z muru
I bardzo śpiesznie dążę — przebiegam cel drogi —
Wracam — nie pytam stróża — i wstępuję w progi...
(Gerwazy odpoczywa)
PROTAZY. (dopowiadając Gerwazemu)
I nie zastajesz, bowiem przeniósł się!!...
GERWAZY. Nie — wcale —
Wcale się nie przenosi!... Zastałem go, owszém,
I każe ci się kłaniać... ma się doskonale...
Myślę, że nigdy nie był weselszym i zdrowszym;
Tylko — — wybiegłem, zda się, w feralnej[2] godzinie,
Jakoż, nim list przyniosłem, tom doszedł bezpieczniéj...
............
A widzę, że ma zwyczaj palić sam w kominie!
PROTAZY. (z westchnieniem, patrząc w komin) Jeśli nie równie mądrzy, to równieśmy grzeczni.
(koniec aktu I-szego i sceny I-szej i ostatniej)