Grek wiódł handel w Stambule. Pewien Basza stary Wziął go w opiekę łaskawą; A za to Kupiec, zarobione krwawo Musiał mu dawać pieniądze, towary Bo za protekcyę trzeba płacić słono I nietylko w Turcyi pono. Grek sarkał głośno, że go łaska taka Wykieruje na żebraka.
Słysząc to, trzej urzędnicy Przybyli doń w tajemnicy:
«Opieka Baszy, rzekli, kosztuje cię drogo,
A trzej, bardziej niż jeden, przydać ci się mogą;
Więc, jeśli chcesz, za mniejszą niż wprzódy opłatą
W nas znajdziesz protektorów.» Grek zgodził się na to. Doszła do Baszy wieść o tym układzie. Słudzy radzili, ażeby bez zwłoki Przedsięwziął kroki Przeciw napaści lub zdradzie,
Bo wspólnicy, w obawie o swe własne życie,
Pewnie zechcą go otruć albo zabić skrycie.
Należy więc uprzedzić tak niecne zamiary I, wedle Turków zwyczaju,
Kupca z trzema bejami, dla przykładnej kary Drogą na Bosfor wyprawić do raju. Inaczej postąpił Basza. Poszedł do Greka i z pogodnem czołem Rzecze, zasiadłszy za stołem:
«Mówią, bym się strzegł ciebie: to mię nie zastrasza:
Tak śmiało nie potrafią patrzeć truciciele,
I bez trwogi wraz z tobą siadam do biesiady;
Zaś, co do twych wspólników, jednej mądrej rady W bajeczce tobie udzielę.
Pasterz miał stróża trzody, wielkiego brytana. Pies służył wiernie, ale jadł zawiele, Bowiem dostawał co rana
Ogromny bochen chleba. Głupi przyjaciele
Nakłonili pasterza, by dla oszczędności Sprzedał brysia jegomości,
A kupił trzy kundysy; zysk niezaprzeczony:
Trzy psy lepszej niż jeden dostarczą obrony, A mniej będą kosztowały Niż bryś, co zjadał chleb cały.
Zapomnieli doradcy, lub nie dbali o to, Że brytan za trzech staczał krwawe boje Z wilków hołotą. Sprzedał go pasterz, kupił piesków troje:
Te mniej jadły, lecz za to gorzej strzegły trzody; I, zamiast owce bronić od napadu, Zoczywszy wilka, zmykały bez śladu.
Pasterz więc miał zysk mały a niezmierne szkody;
I ty wiedz, że gdy szukasz protekcyi złodziejów,
Jeden basza wart więcej, niżeli stu bejów.
Uwierzył Grek; boć przecie, odwiecznym zwyczajem,
Lepiej mieć do czynienia z panem niż z lokajem:
Ten jest dyszlem, ów osią; a rzecz oczywista,
Że kto smaruje dyszel, niewiele skorzysta.