Lekarz obłąkanych/Tom I/XIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Lekarz obłąkanych |
Wydawca | Wydawnictwo „Gazety Polskiej” |
Data wyd. | 1936 |
Druk | Drukarnia Spółkowa w Kościanie |
Miejsce wyd. | Kościan |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Le Médecin des folles |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Czas był prześliczny, słońce błyszczało na bladoniebieskiem niebie, gdzieniegdzie tylko pokazywały się małe obłoczki Miljard stokrotek emaljował porosłe trawą brzegi. Wysokie wierzchołki drzew zielonych odbijały się w Sekwanie. Jaskółki muskały skrzydełkami wodę z wesołym szczebiotem, wiosenny zapach rozwijających się kwiatów przepełniał atmosferę, odmłodzona natura śpiewała wieczny hymn Stworzyciela i stworzenia. Dwaj młodzi ludzie puszczali z ust kłęby niebieskiego dymu.
Adela i Matylda siedzące wygodnie na tyle statku, kąpiąc się w świetle, prześlicznie wyglądały pod różowemi parasolkami, a były tak uradowane, że zaczęły nucić urywki z piosenek modnych.
Fabrycjusz milczał zamyślony. Głęboka fałda pomiędzy brwiami pozwalała się domyślać, że myśli jego nie zupełnie były wesołe.
„Piękna Liza“ posuwała się wolno z biegiem rzeki. Prześliczne wiejskie domki widniały po obu jej brzegach. Sekwana płynęła po piasku, woda była płytka i przezroczysta, jak to bywa zawsze w czerwcu i lipcu. Panny przestały śpiewać, zachwycały się tylko willami.
W miarę oddalania się od Melun, domeczki stawały się coraz rzadsze, a te, które było widać, kryły się poza gęstwiną okalających je parków.
Mały baron wpadł nagle w paroksyzm liryzmu.
— Słowo honoru daję, moje dzieci, prześlicznie tu i malowniczo!... Spojrzyjcie tylko na tę wodę, na tę murawę... Przypatrzcie się tym willom ukrytym w zieleni!... Cudownie to wygląda!... Zdaje mi się, że jestem w teatrze i lornetuję bardzo piękne dekoracje!... O! ja się znam trochę na naturze!