Lekarz obłąkanych/Tom II/VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Lekarz obłąkanych |
Wydawca | Wydawnictwo „Gazety Polskiej” |
Data wyd. | 1936 |
Druk | Drukarnia Spółkowa w Kościanie |
Miejsce wyd. | Kościan |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Le Médecin des folles |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Po krótkiem milczeniu Jakób Lefébre mówił:
— Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć, tak samo jak ty.
W tem wszystkiem znajduję coś niewytłómaczonego...
— Czy przypuszcza pan, że jego przyjaciel zabrał Edmę ze sobą do Nowego Jorku?
— Wątpię... myślę raczej, że została w posiadłości swojego ojca...
— No, to muszę się dowiedzieć — powiedziała Paula. — Czy wiesz pan dokładny adres?...
— Nie, w Neuilly pod Paryżem kupił pan Delariviére willę i miał mi dać adres i oznaczyć dzień, na który nas mieli zaprosić, ale gwałtowny odjazd przeszkodził temu... Czy myślisz tam pojechać?
— Naturalnie, skoro mogę tam zobaczyć Edmę, albo przynajmniej coś się o niej dowiedzieć...
— Nic łatwiejszego, jak odnaleźć posiadłość bankiera: w Neuilly... Duża posiadłość, tylko co kupiona przed kilku dniami, wszyscy tam muszą wiedzieć.
— Ma pan rację, jadę.
W parę minut Paula jechała powozikiem do Neuilly.
Przy moście kazała zatrzymać się stangretowi. Wysiadła z powozu i pieszo udała się na pocztę, dając znak stangretowi, aby jechał za nią.
Dwóch czy trzech listonoszów czekało przed drzwiami na odebranie korespondencji. Paula zapytała ich się, czy nie znają czasami w Neuilly wielkiej posiadłości, sprzedanej przed kilku dniami bogatemu bardzo panu, który już tu zamieszkał z córką i siostrzeńcem.
Jeden z nich wskazał jej dom na rogu Longchamps i ulicy Bois-de-Bologne, do którego w tych dniach się wprowadzono, ale nazwiska nowego właściciela żaden nie umiał powiedzieć.
Paula podziękowawszy, udała się na miejsce wskazane.
Kiedy się zbliżała do furtki, wychodziła właśnie tędy pokojówka Edmy.
— Panienko — zapytała ją Paula — czy ten dom nie należy do Pana Delariviére?
— Tak jest, proszę pani.
— Panienka może należy do służby tutejszej?
— Tak proszę pani, jestem pokojówką panienki.
— Czy pan Delariviére jest w domu?
Paula pewną była, że go niema, ale chciała się dowiedzieć, czy bankier, opuszczając Paryż, polecił służbie trzymanie w tajemnicy wyjazdu.
— Nie, proszę pani — odrzekła pokojówka — pan zeszłego tygodnia wyjechał do Ameryki. Powróci dopiero w przyszłym miesiącu...
— A panna Edma?
— Panna także wyjechała...
— Razem z ojcem?
— Tego nie wiem, ale mi się zdaje...
— Jakto?
— Panna Edma pojechała rano, a pan Delariviére ze swoim siostrzeńcem wieczorem. Ale jeżeli pani życzy sobie zobaczyć się z panem Laurentem, intendentem, to może pani od niego czego się dowie.
— Naturalnie, moja panienko...
Paula zadzwoniła do bramy.
Ogrodnik otworzył i pełen szacunku dla osoby, przybyłej w tak pysznie zaprzężonym powoziku, polecił uprzedzić Laurenta, że jakaś piękna pani pragnie go widzieć.
Zaintrygowany ex-lokaj udał się natychmiast do Pauli, ale nie mógł jej nic więcej powiedzieć nad to, co już od służącej wiedziała. Jeden i ten sam fakt, był rezultatem podwójnej rozmowy. Córka Maurycego Delariviére nie znajdowała się w willi Neuilly, nie pojechała z ojcem, służba zaś nie wiedziała, gdzie się obecnie znajduje. Zagadka pozostała nierozwiązaną, a panna Baltus powróciła do Parc-des-Princes, zapytując się tak samo jak przedtem:
— Gdzie jest Edma?