List Ojca Świętego Grzegorza Papieża

>>> Dane tekstu >>>
Autor Piotr Ściegienny
Tytuł List Ojca Świętego Grzegorza Papieża
Wydawca Redakcja „Robotnika“
Data wyd. 1925
Druk Drukarnia „Robotnika“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Odezwa socjalistyczna do chłopów z przed 80 lat.
List księdza Ściegiennego.
LIST OJCA Ś-GO GRZEGORZA PAPIEŻA.

W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, Amen.
Niech będzie pochwalony Bóg w Trójcy Świętej, na wieki wieków.
Niech będzie wysławiony Jezus Chrystus, Syn Boga żywego, który dla naszej szczęśliwości i zbawienia umęczony był i na krzyżu zamordowany został.
Wszystkiemu ludowi, a osobliwie rolnikom i rzemieślnikom, nieszczęśliwym oficjalistom i żołnierzom, którzy głosu mego usłuchają, pozdrowienie i błogosławieństwo nasze Apostolskie przesyłamy.
Ja, Grzegorz Papież, którego Ojcem Świętym nazywacie, następca Jezusa Chrystusa, dowiedziawszy się o waszej, kochane dzieci, nędzy i nieszczęściu, jakie od urzędników krajowych i dziedziców ponosicie, przedsięwziąłem z rozkazu samego Boga oświecić Was, wydobyć z ciężkiej biedy i niewoli, oraz wskazać wam drogę prawdziwego szczęścia.
Wołałem już do tych, którzy was uciskają, aby was uznali za ludzi i nie uciskali was pańszczyzną, czynszami i różnemi daninami, prosiłem waszych Królów i Cesarzów, aby was nie przeciążali podatkami, i kwaterunkami, na wojny, jak bydło na rzeź nie pędzili, i nie wytaczali waszej krwi, dla swego interesu; aby z wami, jak z braćmi, żyli, lecz serca ich zatwardziałe, głosu mego za wami przyjąć nie chcą, przeto wasza nędza nie ustaje, nie zmniejsza się nawet.
Wasze i dzieci waszych narzekania, wasze i dzieci waszych rzewne łzy, dochodzą do mojego serca i duszy — ubolewam razem z wami i płaczę nad waszem ubóstwem i utrapieniem, nad waszą ciemnotą i poniżeniem.
Już kochane dzieci! wasze narzekania, jęki waszych żon, płacz waszych dzieci, doszły do naszego Ojca niebieskiego, Stwórcy nieba i ziemi, już Bóg miłosierny wysłuchał waszych i moich za wami modłów, rozkazał mi więc uświadomić was: iż zbliża się czas szczęścia waszego, iż nadchodzi czas uwolnienia się z ciężkiej niewoli i dokuczliwego niedostatku, — potrzeba tylko abyście słuchali głosu mego i wiernie wykonywali to, co wam powiem.
Wy moje dzieci! nie wiecie co to szczęśliwość. Urodzeni w niewoli, sądzicie, że was Bóg na to stworzył, abyście żyli w niedostatku i nędzy, cierpieli głód i zimno, pracowali nie dla siebie, ale dla Panów, byli w najgrubszej ciemnocie — takie życie nazywa się nieszczęśliwością.
Otóż powiadam wam: że Bóg stworzył ludzi a zatem i was, abyście wolni używali wszystkich darów boskich, nie żyli w niedostatku i nędzy, nie cierpieli głodu i zimna, pracowali jedynie dla siebie, dla starców i kaleków, umieli czytać i pisać.
Kiedy człowiek, mając siłę i zdrowie, pracuje jedynie dla siebie i dla swoich dzieci, kiedy mu jego pracy nikt nie wydziera; kiedy mu przy pracy na niczem do wygodnego życia nie zbywa; kiedy z domownikami i sąsiadami żyje w miłości i zgodzie, kiedy w chorobie i przygodzie znajduje pociechę i pomoc u bliźnich, kiedy mu wolno robić, co mu się podoba, byle nie krzywdził bliźniego; kiedy zna prawdziwą swoją zacność, umie czytać i pisać — wtenczas dopiero może człowiek powiedzieć, że jest prawdziwie szczęśliwym.
Bóg, moje dzieci, dał wam ziemię, dał wam wolność, rozum i pamięć, dał wam wszystko, co jest potrzebne do wygodnego i szczęśliwego życia i byleście pracowali, nigdyby wam na niczem nie zbywało — ale źli ludzie odebrali wam wszystko, zrobili was niewolnikami, przymusili pracować dla nich, odebrali wam sposobność oświecania rozumu i doskonalenia pamięci, zubożyli was przeto i uczynili nieszczęśliwemi.
Kto chce być szczęśliwym, powinien kochać Boga nad wszystko, a bliźniego jak siebie.
Wy kochacie Boga i powinniście Go kochać, bo was Bóg stworzył i opatrzył we wszystko, a jeżeli biednemi jesteście, to nie z woli Boga, ale z woli własnej, albo z woli złych ludzi i chociaż wam powiadają: że z woli i dopuszczenia boskiego cierpicie i zachęcają was, abyście bez szemrania znosili wszelkie dolegliwości jako od Boga pochodzące — nie wierzcie temu. Bóg, jako najwyższa doskonałość i dobroć, jako Ojciec najlepszy nie stworzył was na nędzę i cierpienia.
Wolą Boga jest, abyśmy, dzieci Jego, we wszystko obfitowali, żyli wesoło, żyli w zgodzie, żyli szczęśliwie. Jeżeli jesteście nieszczęśliwemi, to powiadam wam — nie z woli Boga, ale z własnej woli, albo z woli złych ludzi.
Bóg dał nam ziemię, która nas żywi, dał zboża, któremi się karmimy, stworzył woły, krowy, konie, których do pracy i na pokarm używamy, stworzył owce, których wełny potrzebujemy na suknie; stworzył ogień, który nas w zimie ogrzewa, dał każdemu z nas ręce, zdrowie i siłę do pracy; — jeżeli więc człowiecze dozwoliłeś wydrzeć sobie ziemię, jeżeli nie pracujesz, bydląt nie doglądasz, a do tego krwawo zapracowany grosz wydajesz na gorzałkę, przez co panów tylko i szynkarzy bogacisz, a siebie ubożysz i zdrowie utracasz, znosisz więc głód, nędzę i choroby nie z woli jednak Boga, ale z własnej woli. Jeżeli przymuszają cię do pracy nie dla siebie, ale dla innych; jeżeli cię na pańszczyźnie znojem okrytego niemiłosiernie biją, jeżeli ci wydzierają to, coś sobie zapracował, za czynsze, dziesięciny i podatki, znosić więc musisz nędzę i choroby, nie z woli jednak Boga, ale z woli złych ludzi.
Nie z woli więc Boga cierpicie na tym świecie moje dzieci! — owszem Bóg chce abyście byli szczęśliwemi. Kochajcież więc Boga i przykazania Jego zachowujcie.
Przykazuje zaś Bóg, abyście bliźniego swego kochali, tak jak siebie, to jest: abyście bliźniemu swemu nie czynili tego, co nie chcecie, aby wam czyniono.
Źli ludzie, moje dzieci! nieprzyjaciele wasi, powstają przeciwko wam, a zmówiwszy się, za pomocą was samych, gnębią i uciskają was. Wy same, kochane dzieci! dopomagacie nieprzyjaciołom waszym do krzywdzenia i uciemiężania samych siebie.
Nie dopomagajcie moje dzieci! waszym nieprzyjaciołom do gnębienia samych siebie, ale owszem brońcie się, nie dopuszczajcie czynić sobie i bliźnim krzywdy — a nieprzyjaciele wasi nie odważą się męczyć, bić i niszczyć was.
Dowiesz się, że twój bliźni, choćby z dziesiątej wsi uciśniony jest, biją go, zabierają mu majątek, wszystko swoje porzuć, porzuć nawet żonę i dzieci, spiesz mu na pomoc, nie dopuszczaj aby cierpiał, z utratą nawet życia broń swego bliźniego, od napaści złych ludzi, a to będzie największa zasługa przed Bogiem, za to jedynie otrzymasz Królestwo niebieskie, będziesz jeszcze miał i tę korzyść, że i ciebie będącego w podobnym przypadku, inni będą bronili.
Nieprzyjaciele wasi nie są tak liczni, jest ich nawet niewiele, możecie im dać radę, trzeba tylko chcieć. Jeżeli jeden drugiego bronić będzie od napaści, obronicie się — ale jeżeli jeden drugiego nie będzie bronił, lecz obojętnie będzie patrzał na krzywdę bliźniemu wyrządzaną — wszyscy zginiecie.
Słuchajcie co się stało w jednej wsi, w której zamożni gospodarze mieszkali.
Raz, w nocy przyszło do tej wsi trzech złodziejów, a podsunąwszy się cicho pod oborę, wyprowadzili gospodarzowi troje bydła. Gospodarz rano spostrzegłszy szkodę, zaczął płakać i prosić sąsiadów, aby się rozbiegli i pomogli mu szukać bydląt. Sąsiedzi jednak nie usłuchali jego prośby, poszkodowany poszedł sam do lasu szukać złodziejów i napadł ich jedzących mięso z jednego jego bydlęcia, które po skórze, zawieszonej na drzewie poznał, biegnie więc do wsi, prosi znowu sąsiadów aby z nim poszli do lasu, otoczyli złodziejów i złapali ich — ale go sąsiedzi nie usłuchali i pomódz mu nie chcieli — sam zaś nie mógł swoich bydląt odebrać i bydlęta przepadły.
Ośmieleni złodzieje, postrzegłszy, że się gospodarze we wsi nie kochają, drugiej zaraz nocy naszli tegoż samego gospodarza, związali go, żonę, dzieci i czeladź rozpędzili i co tylko miał zabrali. Związany gospodarz wołał wprawdzie i prosił o litość ale jej nie otrzymał. Żona jego i dzieci prosiły o pomoc sąsiadów, ale uprosić nie mogły, każdy się bowiem wymawiał bojaźnią, chorobą, brakiem czasu, a wszyscy myśleli: to nie mnie złodzieje napadli — co mi tam do kogo, niech się każdy sam broni.
Tak zniszczona familja, poszła na żebraninę, a pozostali gospodarze musieli z gruntu i chałupy opłacać podatki.
We dwa tygodnie po tem smutnem zdarzeniu przyszło sześciu złodziejów, napadli znowu na innego gospodarza i do szczętu go zniszczyli. Ten lubo prosił i błagał sąsiadów o pomoc, nie uzyskał jej jednak, każdy się znowu wymawiał; każdy się bał, każdemu chodziło o majątek i życie.
Zniszczona druga familja poszła na żebraninę, a pozostali gospodarze musieli z dwuch gruntów i dwuch chałup podatki opłacać.
W miesiąc po tem przyszło dwunastu złodziejów i zabrali wszystko trzem gospodarzom — nikt nieszczęśliwym pomocy dać nie chciał, woleli za zniszczonych gruntowe ciężary opłacać.
Później przyszło 24 złodziejów i śmiało po wsi plądrowali — ale że przyszli w nocy i przeraźliwie krzyczeli, gospodarze nie wiedząc, ilu jest złodziejów, przestraszeni, pochowali się, a złodzieje, wybrawszy co najpiękniejsze bydło, co najlepsze odzienie, spokojnie ze śmiechem poszli w las.
Po tem nieszczęściu zbierają się pozostali gospodarze i radzą co mają robić — dopiero albowiem poznali, że złodzieje przedsięwzięli całą wieś zgubić — nie było innego ratunku tylko gwałt gwałtem odeprzeć. Przyrzekli więc sobie gospodarze wzajemną pomoc. Jakoż znowu złodzieje w liczbie 40 nachodzą wieś. Zbierają się gospodarze i bronią swych majątków, co widząc złodzieje, zaczęli do ludzi strzelać, zapalili w kilku miejscach wieś. Powstał ogromny pożar i krzyk. Każdy gospodarz, zamiast ścigać i zabijać złodziejów, pobiegł czemprędzej ratować swoją chałupę. Złodzieje tymczasem nabrali kosztownych rzeczy i odzienia, naspędzali bydła i spokojnie poszli w las, śmiejąc się z gospodarzy, którzy i ognia nie ugasili i ani jednego złodzieja nie złapali — a bardzo wiele bydła i rzeczy stracili.
Zniszczeni gospodarze z familją poszli na żebraninę — a na pozostałych biedaków włożono wszystkie ciężary gruntowe — przyszli więc wkrótce do ubóstwa i wielkiej nędzy.
Jeden z gospodarzy zastanawiając się nad ubóstwem swojem i swoich sąsiadów, poznał iż sobie sami biedy narobili, odezwał się przeto do swoich sąsiadów: Kochani sąsiedzi! dawniej mieliśmy się lepiej, pańszczyznę odrabialiśmy mniejszą, podatki nie były tak wielkie, bieda nam nie dokuczała — dziś ciężej pracujemy, a nie mamy co jeść, ani w czem chodzić — wiecie, dlaczego jesteśmy tak nędzni? Oto dlatego, żeśmy się nie kochali. Pamiętam, kiedy złodzieje przyszli rabować naszych sąsiadów — sąsiedzi wzywali naszej pomocy, aleśmy im odmówili. Zniszczeni sąsiedzi poszli na poniewerkę, a nam ostatnia bieda dokucza; jeżeli sobie radzić nie będziemy, niedługo czekać i nas znowu z domów wypędzą, musimy się tułać i żebrać chleba. Trzeba sobie radzić, kochani sąsiedzi!
— A jakże tu radzić! — odezwało się kilka głosów... my teraz tak nędzni, siły nawet nie mamy!
— O nie bójcie się!... chciejmy tylko, a obronimy się złodziejom, jeśliby jeszcze przyszli do reszty nas zgubić, tak jak naszych sąsiadów.
— Poradźcie nam, sąsiedzie, poradźcie, będziemy was słuchali.
— Dobrze, poradzę wam, a jeżeli usłuchacie mojej rady, nie zginiemy, a naprzód: Kochajmy się i brońmy jeden drugiego z utratą nawet życia brońmy się. Powtóre: Ponieważ sami słabi jesteśmy, udajmy się do innych wsi i miast, prośmy gospodarzy aby nam pomagali, jeżeli tego będzie potrzeba, pozabijać owych złodziejów. W połączeniu się znajdziemy siłę, której żadna siła zniszczyć nie potrafi.
Wszyscy przyjęli tę radę i zaraz posłali gospodarzy z pomiędzy siebie wybranych do pobliskich wsi z prośbą o pomoc, którzy gdy przyszli do wiosek i miasteczek, tak się odzywali. Kochani Bracia! Przyszliśmy tu prosić was o pomoc przeciwko złodziejom, którzy nas niszczą. Ulitujcie się nad nami, a jeżeli złodzieje przyjdą niszczyć nas do szczętu, przybądźcie do nas, abyśmy ich połapali i do kryminału pooddawali.
— Brońcie się sami — odezwał się jeden gospodarz.
— O Bracie! — rzekł na to posłaniec — tak i my mówiliśmy, kiedy złodzieje naszych sąsiadów rabowali. Widzisz co się stało!! Zniszczeni nasi sąsiedzi dziś muszą żebrać a myśmy przyszli do ostatniej nędzy. Dawniej na niczem nam nie zbywało, dziś nie mamy z czego żyć i jeżeli nam pomocy odmówicie, zniszczą nas złodzieje do reszty. Potem złodzieje znowu do was przyjdą i was zrabują i zniszczą — wasze domy popalą, i pójdziecie na poniewierkę — przyjdzie do tego, że i my i wy z głodu umierać musimy. Dajcie nam pomoc Bracia! a obronimy się wspólnie od nieprzyjaciół, którzy nam zagrażają. W połączeniu bowiem znajdziemy siłę, której inna siła podołać nie potrafi.
Usłyszawszy jeden z rozsądniejszych gospodarzy tę mowę, odezwał się do swych sąsiadów: Ten gospodarz do nas przysłany, dobrze mówi — trzeba im dać pomoc — a nawet wiecie co, bracia! my od siebie poślijmy do sąsiednich wiosek i miasteczek, wezwijmy tam mieszkających gospodarzy, aby w przypadku i oni chcieli należeć do wspólnej obrony, niechaj i tamci poślą do przyległych wsi i miast. Należy nam się zabezpieczyć, należy uświadomić i wezwać wszystkich, bo wszystkim nieszczęście i zguba zagraża. Widać, że nieprzyjaciele postanowili wszystkich nas zniszczyć, a niewiadomo na którą wieś lub miasto uderzą i tylko połączonemi siłami potrafimy ich odpędzić.
Ta rada bardzo się wszystkim podobała, wszyscy przyrzekli sobie wzajemną pomoc w każdym przypadku, a uwiadomiwszy jedni drugich o napadach rozbójników, czekali ukazania się tych złoczyńców.
Dwa lata upłynęło a złodzieje nie pokazali się; rabowali innych, w dalekiej stronie. Przez ten czas opatrzyli się gospodarze w pałki, dzidy, kosy i siekiery.
Pokazali się złodzieje... napadli miasto... Mieszczanie gospodarze wezwali pomocy obcych — wezwani natychmiast przybyli, z czem kto miał, otoczyli złodziejów rabunkiem zatrudnionych. Jednych połapali, powiązali, drugich broniących się pozabijali, a uciekających dotąd ścigali po lasach i manowcach, aż wszystkich wygubili. Od tego czasu każdy gospodarz spokojnie w domu zasypiał i był pewny, że mu nikt pracy nie wydrze.
Co się stało z gospodarzami, którzy sobie pomocy dać nie chcieli, stanie się i z wami, kochane dzieci! jeżeli się nie będziecie wzajemnie kochali, jeżeli nie będziecie słuchali głosu cierpiącego bliźniego, jeżeli sobie nawzajem nie będziecie dawali pomocy — pójdźcie na żebraninę!! Jeżeli zaś będziecie się kochali, jeżeli nieszczęście jednego z waszych braci będziecie uważali za nieszczęście własne, jeżeli wspólnie wszyscy będziecie się bronili od napaści złych ludzi: wtenczas niema siły, któraby was zniszczyć mogła; poznajcie tylko swą siłę, użyjcie jej, a zobaczycie że niema siły nad waszą siłę.
Widzicie lub słyszycie że sąsiada bliźniego waszego na pańszczyźnie biją — nie dopomagajcie tym okrutnym katom pastwić się nad biednym człowiekiem, ale go brońcie, bo co on dziś cierpi, wy jutro a może i dziś jeszcze cierpieć będziecie.
Widzicie lub słyszycie, że wasz sąsiad biedny podupada, zabierają mu pracę, majątek, wspomóżcie go, nie dajcie mu krzywdy czynić — bo co jego dziś spotyka, was jutro albo dziś jeszcze spotkać może.
Kochajcie się moje dzieci, a nikt wam nic złego nie zrobi. Rolnicy i rzemieślnicy jednej wsi lub miasta, dajcie pomoc rolnikom i rzemieślnikom drugiej wsi lub miasta, nieście sobie, mówię, wspólną i wzajemną pomoc w potrzebie, a przy was będzie wygrana — bo niema siły nad waszą siłę. Wytępicie nieprzyjaciół wspólnych wam, a potem spokojnie w domach waszych będziecie zasypiali — nikt wam pracy wydzierać nie będzie i wasze dzieci nie pójdą na poniewierkę. Niech będzie między wami zgoda, jedność i braterstwo, niech będzie miłość Boga i bliźniego, a szczęśliwemi, zupełnie szczęśliwemi będziecie.
Wy teraz, moje dzieci! nie jesteście szczęśliwi i chociaż wy na wszystko ciężko pracujecie, nie macie jednak ani co jeść, ani w czem chodzić — głód i zimno znosić musicie, bo wam Panowie waszą krwawą pracę za czynsze, podatki, dziesięciny, pańszczyzny, darmochy, kwaterunki — zabierają! Ciężko pracujecie, ale pracujecie nie dla siebie, pracujecie na panów — tak być nie powinno! Człowiek zdrów na człowieka zdrowego, chłop na pana, wszyscy na jednego robić nie powinni. Pan tak człowiek, jak chłop, ma nogi, ręce, zdrowie i siłę od Boga, może sobie sam i powinien na utrzymanie życia zapracować.
Bóg, stworzywszy człowieka, osadził go na ziemi, którą dla niego i dla wszystkich ludzi przeznaczył; pozwolił używać wszystkich ziemi owoców, pracą wydobytych, jednakże człowiek, ani za ziemię, na której zamieszkał, ani za płody ziemi, któremi się żywił, Bogu nie płacił. Wolno było człowiekowi iść, gdzie mu się podobało, wolno mu było robić, co chciał, byle bliźniego nie krzywdził — był człowiek wolny tak, jak dziś ptak w powietrzu wolny jest. Później mocniejsi powydzierali słabszym ziemię i przywłaszczyli ją sobie, potem, jako niby ze swej własności poudzielali biedniejszym ludziom po kawałku przywłaszczonej sobie nieprawnie ziemi i kazali sobie pańszczyzny i darmochy odrabiać, daniny dawać, czynsze płacić, podatki składać.
Widzicie, moje dzieci, że pańszczyzny, danin, czynszów, podatków, dziesięcin, zgoła wszelkich powinności, które z gruntu i chałupy panom odrabiać i opłacać musicie, Bóg nie postanowił, ale mocniejsi i możniejsi, źli i okrutni ludzie, na słabszych i biedniejszych, dobrych i spokojnych, jak jarzmo na kark wołu włożyli i przez was samych teraz zmuszają was do odrabiania i opłacania.
Możniejsi wówczas siłą, stali się później możniejszymi, bogatszymi i mędrszymi, wymyślali więc rozmaite sposoby, aby słabszych, biedniejszych i głupszych zwodząc, utrzymywać w niewoli.
Wszystko co Bóg stworzył i postanowił, jest doskonałe i sprawiedliwe, wszystko zaś co później ludzie na szkodę bliźnich powymyślali, jest niesprawiedliwe.
Co jest sprawiedliwe, toście, moje dzieci, święcie powinni zachować — a co niesprawiedliwe tegoście dopuszczać nie powinni. Powinniście więc odebrać wydartą wam ziemię i żadnych powinności z niej dla królów i panów ani opłacać, ani odrabiać. Żołnierze nie powinni was przymuszać opłacać podatki lub pańszczyzny odrabiać. Żołnierze są to chłopi i mieszczanie, powinni więc trzymać za chłopami i mieszczanami. Żołnierze wszystko dobre mają od chłopów i mieszczan, wszystko złe od królów i panów, chłopów więc i mieszczan bronić powinni, a królów i panów, jako nieprzyjaciół rodu ludzkiego, odstąpić.
Dlatego powiadajcie swoim synom i sąsiadom, aby jeżeli ich wezmą do wojska, nie uciskali sobie podobnych biednych ludzi — niech nie pomagają panom i monarchom do uciemiężania samych siebie i was — owszem, niech waszą stronę trzymają — niech biedny biednego broni od nieprzyjaciół.
Wojna jest najgorszem złem na świecie. Wojna niszczy wszystko, sprowadza głód, mór i powietrze.
Bóg nie kazał zabijać. Bóg zakazał wojnę prowadzić — Bóg brzydzi się wojną — i każdy który zabija bliźniego swego, czy to na wojnie, czy to nie na wojnie, zbawiony nie będzie.
Wymówki, że królowie każą zabijać na wojnie ludzi, Bóg nie przyjmie, bo człowiek powinien słuchać starszych wtenczas, kiedy oni każą dobrze robić, ale kiedy każą źle robić — nikt ich słuchać nie powinien.
Król jest tak człowiek, jak i chłop, więcej zaś powinniśmy Boga słuchać, niż króla, a Bóg zakazuje zabijać. Żeby Bóg miał postanowić króla lub cara, aby go ludzie słuchali, to nie prawda — temu nie wierzcie, bo to jest kłamstwo i oszustwo. Gdyby monarcha był od Boga ustawiony, nie czyniłby on nic takiego, co jest ze szkodą bliźniego — a przecież wiecie o tem, że monarchowie każą was obdzierać, zabijać — monarchowie są najwięksi złodzieje i zbóje, a zbójców i złodziejów Bóg nie stanowi, a zbójców i złodziejów nikt słuchać nie powinien.
Powiedziałem wam, że Bóg wojny nie postanowił, bo Bóg brzydzi się wojną — królowie i panowie postanowili i nakazują wojny, aby was osłabić, nabawić strachu, a potem łatwiej obdzierać mogli. Królowie i panowie nie biją się. Was tylko, moje dzieci, was pracowitych rolników i rzemieślników prowadzą na wojnę, jak bydło na rzeź. Umówcie się więc, dzieci! nie mordujcie się za królów i panów na wojnach — a wojny nie będzie. Kiedy się podoba królom i panom prowadzić wojny, niech się sami z sobą biją, ale człowiek pracowity niech się do nich nie miesza. Takie próżniaki, jak królowie i panowie, na świecie niepotrzebni, ale pracowitego i użytecznego człowieka to wielka szkoda.
Człowiek człowieka zabijać nie powinien, w obronie tylko własnego życia, wolności i pracy, w obronie życia, wolności i własności bliźniego naszego możemy i powinniśmy zabić nawet tego, który nastaje na nasze lub bliźniego naszego życie, wolność i własność. Jeżeliby więc jaki zły lud napadał was, chciał wam życie, wolność i pracę zabierać, łączcie się razem, razem uderzcie, pozabijajcie złych ludzi, aby wam życia, wolności i prawej własności nie odbierali, a otrzymacie szczęśliwość.
Skończą się niedługo, kochane dzieci! wojny — człowiek człowieka nie będzie zabijał. Jedną jeszcze wojnę odbyć będziecie musieli — wojnę sprawiedliwą, bo w obronie życia i wolności swojej i bliźnich podniesiecie ją, w obronie praw i pracy waszej prowadzić ją będziecie.
Panowie pozabierali wam wszystko, co dla was Bóg dał, zrobili was niewolnikami i przymuszają was, abyście na nich pracowali — trzeba aby wam panowie oddali, co jest wasze; zwrócili wam wolność i do pracy na nich nie przymuszali; jeżeli jednak dobrowolnie oddaćby nie chcieli, gwałtem im odebrać należy, gwałt ten sprowadzi wojnę. Wojna ta będzie z woli Boga, bo lud będzie odbierał prawa od Boga sobie nadane — tej wojnie Bóg będzie błogosławił — ta wojna zapewni wam na wieki szczęście — należy, abyście się do tej wojny przygotowali.
Wszystkie wojny, jakie dotąd były, prowadzili panowie i monarchowie, za pomocą was, aby was ujarzmić, aby was łatwiej obdzierać, do pracowania na nich przymuszać mogli. Zabijaliście się! Chłop i mieszczanin chłopa i mieszczanina mordował, przymuszał, aby króla i pana słuchać, aby na króla i na pana pracować. Były wojny chłopów i mieszczan z chłopami i mieszczanami, dla dobra i szczęścia panów i królów. Zabijaliście się, aby królom i panom było dobrze.
Przyszła wojna będzie nie chłopów z chłopami, nie ubogich z ubogimi, ale chłopów z panami, ubogich z bogatymi, uciśnionych i nieszczęśliwych z ciemięzcami i w zbytkach żyjącymi.
Dotąd chłopi bili się z chłopami i mieszczanami, aby królom i panom dobrze było, teraz chłopi i mieszczanie bić się będą z królami i panami, aby chłopom i mieszczanom dobrze było.
Na przeszłych wojnach panowie Polacy kazali wojsku z chłopów i mieszczan złożonemu, bić wojsko rosyjskie, z chłopów i mieszczan złożone. Panowie rosyjscy kazali także swemu wojsku bić wojsko polskie. Zabijało się wojsko, a panowie zdaleka patrzeli. W przyszłej zaś wojnie staną chłopi i mieszczanie polscy i rosyjscy z jednej strony, a panowie i królowie polscy i rosyjscy z drugiej strony — chłopi będą strzelali nie do chłopów, ale do panów. Wasza, bracia wieśniacy i mieszczanie, będzie wygrana, bo was daleko więcej — czapkami panów zarzucicie, a po wojnie nie będzie, ktoby was na pańszczyznę pędził, ktoby się nad wami i waszemi dziećmi znęcał.
Taka wojna krótko będzie trwała, potrzeba tylko, abyście ją wszyscy w jednym czasie podnieśli i wszyscy prowadzili: niech się jeden na drugiego nie ogląda, razem wszyscy na waszych nieprzyjaciół uderzcie — a zwyciężycie.
Panowie nigdyby nie wygrali, gdyby im chłopi nie pomagali — należy przeto powiedzieć chłopom, aby panom nie pomagali — należy abyście się wszyscy zmówili i razem uderzyli na tych, którzy się z wami, jak z bydłem, obchodzą.
Wiecie, że pan trzyma za panem, żyd za żydem; niechże biedny i nieszczęśliwy chłop i mieszczanin broni nieszczęśliwego chłopa i mieszczanina, a Bóg nieszczęśliwym i biednym pobłogosławi.
Panów i księży, którzyby was namawiali trzymać stronę monarchów, nie słuchajcie — niech biedny pomaga biednemu, niech biedny trzyma stronę biednego, niech biedny i nieszczęśliwy broni biednego i nieszczęśliwego.
Jeżeliby was wołano na wojnę i powiedziano wam, że po wojnie zaprowadzone będą: wolność, równość i braterstwo, że ziemia, którą teraz uprawiacie, będzie wasza, domy, stodoły, sprzęty, bydło, które macie, będzie wasze, że pańszczyzny robić ani czynszów panom płacić nie będziecie; że was nikt ani z domu, ani z roli wypędzić nie będzie mógł, że będziecie mieli szkoły i dzieci wasze bezpłatnie uczyć się będą; że ani za chrzest, ani za śmierć, ani za ślub płacić, ani dziesięciny księżom składać, ani kwaterunków, ani procederów oddawać nie będziecie — na taką wojnę idźcie, a idźcie wszyscy, bo taka wojna będzie o wasze szczęście.
Chociaż stąd, moje kochane dzieci, poznaliście, że monarchowie, panowie, urzędnicy, księża nawet są waszymi nieprzyjaciółmi — są jednak mniejsi panowie, urzędnicy i księża, którzy pragną waszego szczęścia. Oto dobrzy, sumienni, bogobojni panowie donieśli mi o waszej biedzie i nędzy; z ich to namowy i z natchnienia Ducha przenajświętszego list ten do was napisałem. Dobrych panów, moje dzieci, słuchajcie i kochajcie tak, jak siebie, bo oni wiele dobrego dla was robią. Brońcie ich od złych panów i rządu, nie dajcie ich zabierać, więzić lub zabijać. A jeślibyście, czego Boże zachowaj, dopuścili którego z dobrych panów prześladować, więzić lub zabić, bądźcie pewni, że na was spadnie przekleństwo Boskie, ściągniecie na siebie gniew Boski, wpadniecie w daleko gorsze nieszczęście. Panowie i królowie codzień was więcej uciskać, obdzierać i katować będą.
Uczujcie, moje dzieci, swoje ubóstwo i nędzę, poznajcie swój interes, swoje szczęście, a jeżeli królów i panów słuchać nie będziecie, jeżeli za królów i panów wojny prowadzić nie będziecie, ale sami za siebie — szczęście i swoboda do was przyjdą. Słuchajcie:
Bóg, stwórca nieba i ziemi, dotąd wam błogosławić nie będzie, dopóki monarchów i panów nie opuścicie, a z sobą razem w zgodzie żyć nie zaczniecie. Uważajcie:
Jeżeli z królami i panami trzymając, jeden drugiego, to jest rolnik rolnika, rzemieślnik rzemieślnika, lub rolnik rzemieślnika i rzemieślnik rolnika uciskać będzie, przyjdą na was głód, mór i powietrze, najstraszniejsze choroby, największy ucisk tak, iż płacz matek i dzieci waszych jednej wsi będzie się rozlegał w drugiej wsi. Nikt wam pomocy nie da, w najokropniejszych mękach, bez spowiedzi i najświętszego sakramentu umierać będziecie, a ciała wasze po polach i lasach wilki i niedźwiedzie rozdzierać, dusze zaś w mękach piekielnych na wieki gorzeć będą. Nieszczęścia tego nikt od was odwrócić nie potrafi — nawet Najświętsza Panna Marja nie wstawi się do Syna swego najmilszego a Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa, który srogiemi plagami będzie was karał za to, że słuchając królów i panów, nawzajem się męczycie, obdzieracie i zabijacie.
Upamiętajcie się, dzieci moje! Upamiętajcie się. Macie jeszcze czas przebłagania Majestatu Boga. Wszelkie nieszczęścia odwróćcie od siebie, królów tylko i panów nie słuchajcie, ale Boga i bliźniego kochajcie.
Powinniście, kochane dzieci, przekonać się, że Ja Grzegorz, Papież, pragnę waszego szczęścia, pragnę uchronić was od nędzy i niedostatku, dlatego nakazuję wam w imię Jezusa Chrystusa, Syna Boga żywego, abyście zachowali i dopełnili to, co wam tu z rozkazu samego Boga zalecę:
1) Ponieważ największe nieszczęście i biedę wprowadza między was pijaństwo, bo przez pijaństwo utracacie majątek i zdrowie, stajecie się ubogimi i głupowatymi, a zatem proszę was na miłość Boga, na rany Jezusa Chrystusa zaklinam, abyście gorzałki zupełnie nie pili dotąd, dopóki nie pokonacie nieprzyjaciół waszych. Po zwycięstwie w szczęśliwym stanie będziecie się weselili. Teraz jesteście w ciężkiej niewoli, nie weselić się więc, ale smucić powinniście — jesteście ubogimi, nie macie więc co tracić na gorzałkę. Wasze chrzciny, wesela i pogrzeby, wasze zabawy obchodźcie bez gorzałki, bez tego djabelskiego trunku, który dusze wasze na wieczne potępienie prowadzi. Słuchajcie:
Ja, Grzegorz, Papież, w imię Jezusa Chrystusa, Syna Boga żywego, temu, kto nie będzie pił gorzałki przez ten czas nieszczęścia, nadaję 7 lat odpustu. A tego, ktoby ją pił, przeklinam z ciałem i z duszą na wieki wieków!
2. Ponieważ dlatego panowie i królowie uciskają was, że nie umiecie ani czytać, ani pisać, starajcie się przeto, aby z każdej wsi chociaż jednego chłopa oddać na naukę do księdza lub organisty. Słuchajcie:[1]

Ja, Grzegorz Papież, imieniem Jezusa Chrystusa oświadczam temu chłopcu, który się nauczy czytać i pisać, że nagłą śmiercią nie umrze i zła przygoda go nie spotka.
Rodzice, którzy chłopca na naukę oddadzą, dostąpią błogosławieństwa Boskiego, a ktoby się przyłożył do nauki chłopca leguminą, ubiorem lub pieniędzmi, podług swej możności, temu Bóg taki dar sowicie nagrodzi, a oprócz tego dostąpi odpustu 100 dni.
3. Ponieważ w tym liście zawierają się nauki, do waszego szczęścia potrzebne, które to szczęście wtenczas dopiero do was przyjdzie, gdy te nauki będą wszyscy umieli, a umiejąc, zachowają, przeto
Ja, Grzegorz Papież, w imieniu Boga żywego, temu, kto ten list będzie drugiemu czytał, lub czytanego z uwagą słuchał — udzielam 40 dni odpustu; a kto drugiemu ten list przepisany da — dostąpi 7 lat odpustu.
Polecam wam także, dzieci, czytanie historji rodu ludzkiego[2], nauczenie się na pamięć dołączonego tu katechizmu, abyście dzieci swoje uczyć mogli. Czytajcie, dzieci moje, to, co dla waszej nauki ja i dobrzy wasi panowie ułożyliśmy.
4. Ponieważ monarchowie i panowie, urzędnicy i oficerowie, wielu nawet księży nie chcą was widzieć wolnemi i równemi im ludźmi, nie chcą się z wami, jak z ludźmi bratać, ale wami pogardzają, chcą, abyście zawsze darmo na nich pracowali, podatek opłacali, za nich na wojnach się zabijali. Ponieważ panowie nie chcą, abyście wy, żyjąc w zgodzie, nie pozwalali krzywdy sobie wyrządzać — owszem, starają się, aby was w kłótniach i pijaństwie utrzymywać, a to, co wam, moje dzieci, w tym liście powiedziałem, dąży do waszego szczęścia i, o ile wasza szczęśliwość powiększy się, o tyle panowie na szczęśliwości utracą; o ile się majątki wasze pomnożą — o tyle się majątki panów zmniejszą; o ile wy zyskacie na potrzebach do przyzwoitego życia — o tyle panowie stracą na wykwintach i zbytkach. Ponieważ panowie, mając na celu własny interes, nie życzą sobie, abyście o swej sile i potędze wiedzieli, nie chcą was widzieć rozumnymi i szczęśliwymi, przeto: Ja, Grzegorz Papież, imieniem Jezusa Chrystusa, Syna Boga żywego, najsurowiej wam nakazuję, abyście tego listu nie czytali człowiekowi nieznajomemu sobie, człowiekowi lubiącemu się panom pochlebiać, pijakowi — abyście o tym liście nie powiadali, ani go pokazywali szynkarzom, lokajom, pisarzom ekonomom, żołnierzom nieznajomym, organistom, księżom nawet, a szczególnie wójtom gmin i burmistrzom — zgoła abyście nie powiadali nikomu, który nie jest znanym wam chłopem lub mieszczaninem — boby mógł który ten list wydać panom i wasze by szczęście przepadło. A jeżeliby który z panów zapytał się o ten list, powiadajcie: nie widziałem żadnego listu, nie słyszałem o żadnym liście, nikt o liście nie powiadał. Choćby was nawet do więzienia brano, choćby was bito, choćby wam przysięgać kazano, nie wydajcie listu, ani tego, ktoby go miał. Słuchajcie:
Kto pytany nie wyda listu, ani powie kto go ma, choćby go nawet bito nie wyda, takiemu Ja, Grzegorz Papież, w imieniu Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, nadaję zupełny odpust.
A ktoby zaś poważył się, czego Boże zachowaj! ten list panu jakiemu lub urzędnikowi oddać, pokazać lub o nim powiedzieć, taki człowiek, ponieważ zaszkodzi wszystkim ludziom, będzie na wieki wieków w ogniu piekielnym gorzał.
5. Ponieważ do rozszerzenia nauki, w tym liście zawartej potrzeba ludzi umiejących czytać i pisać, ludzi zaś umiejących czytać i pisać więcej można znaleźć w miastach, niż we wsiach — przeto proszę ludzi mieszczan, aby porzuciwszy wkorzenioną w sercach ich przez nieprzyjaciół rodu ludzkiego niesłuszną pogardę ku ludziom chłopom, zajęli się dobrem ogólnem, zajęli się szczęściem własnem, którego bez dołożenia się chłopów osiągnąć nie potrafią — zajęli się oświeceniem chłopów.
Ja, Grzegorz Papież, imieniem Jezusa Chrystusa, syna Boga żywego, oświadczam, iż ten mieszczanin, rolnik lub rzemieślnik, któryby nauczył chłopa tego, co w tym liście zawarte jest, dostąpi 7 lat odpustu.
A który chłopiec umiejącemu czytać ten list dał, lub inny wyraźnie przepisany, ten dostąpi 15 lat odpustu. Któryby zaś z mieszczan pogardzał równym sobie człowiekiem, dlatego tylko, że jest chłopem, ten, jako największą krzywdę wyrządzający samemu Bogu, niech będzie na wieki przeklęty.
6. Ponieważ do rozpoczęcia wojny o wasze szczęście potrzeba czasu, aby wszyscy niemal chłopi i mieszczanie, a o ile można i żołnierze, uwiadomieni byli, że to o ich szczęście ta wojna będzie, a zatem aby wszyscy wspólnie powstali, gdzie bowiem wszyscy z równym zapałem idą na wspólnego nieprzyjaciela, tam w wojnie prawie nikt nie ginie, a niezawodnie zwyciężą: należy przeto czekać jeszcze jakiś czas i przedwcześnie nie rozpoczynać. Gdyby bowiem w jednej wsi, lub w jednem mieście ludzie powstali, podatków i czynszów opłacać, danin dawać, pańszczyzn i darmoch odrabiać nie chcieli — a drudzy im w tym chwalebnym zamiarze nie dopomogli — nicby nie wskórali, boby ich drudzy, a szczególnie żołnierze przymusili do poddaństwa i w większą niewolę poddali, przeto: Ja, Grzegorz Papież, imieniem Boga, nakazuję, aby ten list, po odczytaniu i zrozumieniu go, jak może być najspieszniej skrycie a pewno drugiemu, umiejącemu czytać, oddał; nakazuję mieszczanom, aby niesprawiedliwe podatki i wszelkie inne ciężary spokojnie opłacali; włościanom, aby spokojnie odrabiali uciążliwą pańszczyznę i darmochy, opłacali czynsze i podatki i wszelkie niesprawiedliwie włożone powinności odbywali — aby panom nie dać poznać, iż się przygotowujecie do zrzucenia raz na zawsze okrutnego, na karki wasze wtłoczonego jarzma niewoli.
7. Być może, dzieci moje, że rząd i panowie, dowiedziawszy się o tym do was liście moim, nakażą księżom w kościołach ten list wyklinać — nie słuchajcie, nie uważajcie na to, ale w największej cichości, skrytości i spokojności róbcie swoje. Wasi nieprzyjaciele wszelkich sposobów będą używali, aby was w poddaństwie i niewoli utrzymać — wy zaś wszelkich sposobów używajcie, aby się panom oprzeć i z niewoli się wydobyć.
W waszej mocy, moje dzieci, jest przyspieszyć ten błogi moment, tę chwilę szczęścia i, im prędzej rozgłosicie między sobą tu wam dane nauki, im chętniej wszystko, co wam tu powiedziałem, dopełniać będziecie, tem się prędzej oswobodzicie. Wszystko zależy od prędkiego porozumienia się. Należy, powiadam wam, abyście wszyscy zrozumieli i poznali własne dobro, własny interes, własne szczęście, a dopiero go otrzymacie, kiedy się wszyscy razem o nie dopomnicie.
Prace wasze, uciążliwe podatki, wasza nędza, wasze nieszczęście są, jak długa ciężka belka, na wasze karki włożona, której jeden człowiek, choćby najsilniejszy, nie zrzuci, ale wszyscy razem bez żadnej trudności możecie zrzucić, zniszczyć ją, spalić i już wam drugiej na karki nikt nie włoży.
Spodziewam się, moje kochane dzieci, wieśniacy i mieszczanie, iż zachowacie moje rady i nauki, które tu dałem wam, a w spokojności i uległości będziecie się usposobiali do wielkiej zmiany, jaka niedługo na chwałę Bogu i korzyść waszą nastąpi Amen.






  1. Przypis własny Wikiźródeł Kolorem szarym zaznaczono błąd drukarski — dwie kolejne linijki tekstu pojawiające się w kolejnych kolumnach tekstu. Korekta tekstu wg: Włodzimierz Djakow, Piotr Ściegienny i jego spuścizna, Warszawa 1972, s. 260
  2. Przypis własny Wikiźródeł Historia rodu ludzkiego to podtytuł Złotej książeczki, innego dzieła Ściegiennego





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Piotr Ściegienny.