Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego/List XX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan III Sobieski
Tytuł Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1883
Druk K. Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LIST XX.
Nad przeprawą pod Strygonium, 21. Octobris.

Jedyna y t. d. Pan d’Alerak stanął tu wczora po południu o 3ciey cale niespodziewany, który mi dał list pełny du désespoir. Żal się Boże, że Pan Kaszewski nie poprzedził tey poczty, którego się wyprawiło na prost, przez którego iużeś Wć m. s. dostateczną miała odebrać wiadomość, że Mr le Comte se porte fort bien, y że to nieszczęście na samym W-dzie Pomorskim stanęło, który miał tak niecnotliwego konia, że dwa razy pod nim szwankował. Raz go ratowano, y iuż był przodem odiechał, za drugą zaś razą, iuż go ratować nie możono. Mnie z tąd odiechać, nie skończywszy kampanii, ani się godzi, ani podobna. Nie masz tu za łaską bożą nic złego. Woiska coraz świeższe przybywaią, a drugie się nazad wracaią; iako to Xże Bawarski, którego się tu po iutrze spodziewamy. Nieprzyiaciel wszędy przed nami ustępuie, opuszcza fortece y Królestwo. Choroby za łaską bożą ustaią: woyska nad podziwienie wielkie; a dla czegóż rzeczy tak dobrze rozpoczęte opuszczać? ile kiedy sam czas w krótce, da P. Bóg, z chwałą y pociechą skończy tę kampanią. Wierzę, że tam ich siła pisze y pisało, żebym nazad powracał; ale to są ci, którzy tego życzą y życzyli, nie dla mnie, ale dla siebie. Ja zdrowie, życie, y szczęście moie, oddałem raz w ręce Boskie y chwale iego świętey, ani go też hazarduię więcey nad to, co poczciwemu należy, y temu, na którego akcye cały patrza świat. Miłe mi życie dla usługi Boskiey, chrześciaństwa, y oyczyzny, miłe dla Wci s. m., dzieci, krewnych, y przyiaciół moich; ależ y honor, na który się cały wiek robiło, powinien być miły: a te oboie przy łasce y protekcyi boskiey zgodzą się.
Poczty, albo umyślnych, aby rozstawić przez Węgierską Ziemię, to iest impraticable, ile za tem woyska Litewskiego Węgrów irrytowaniem. Myśmy też tu ieszcze nic z Tekolim nie skończyli. Chłopów po lasach pełno; po zameczkach Turków y Węgrów; zaczem tego y myśli mieć nie potrzeba. Aleć y poczty dosyć się teraz uwiiać poczęły. Wpół godziny po przyieździe P. D’Aleraka oddany mi list z poczty du 13me d’Octobre, y w nim cyfry które teraz w tak krótkim czasie decyfrować nie podobna. Vous me parlez des amitiés des femmes, des hérédités; o czem się tu u nas ani śniło, ani się o to starano, ani o to proszono, ani o tem namieniono. W karty, iakom wyiechał z Krakowa, nie grałem nad dziesięć razy: z tym, o kim się to rozumie, razów ze trzy, y to kiedy innego nie było gracza. Ci co siedzą w kącie, iuż y za murem, niewiem co tu mieli robić w liście, ile na fundamencie fałszywym. Ci to forgent des nouvelles semblables et à plaisir, którym się dobrze wiedzie, którzy dobrze swe brzuchy karmią, ni o czem nie myślą, ieno o swych plezyrach albo interesach. My tu zaś mamy dosyć du chagrin, przydawać nam go nie trzeba, ani narzekać y skarżyć się niewinnie o takie ile rzeczy, o których tu naimnieyszey nie było wzmianki.
Ażeby P. D’Alerak nie wymawiał się mną żem go długo zatrzymał, kończę ten list na wpół do dziewiątey rano, całuiąc wszystkie śliczności Wci s. mego. A Mr le Marquis mes baisemains. Dziękuię wielce za kompliment, który mi w liście oświadczyć raczył. Uczynię to wszystko, cokolwiek z rozumem zdrowym, reputacyą tak dawną y dobrze nabytą zgadzać się będzie. Xiężną JMć obłapiam, dzieci, y Xiążęta.
Dla Boga, moia kochana Marysienku, strzeż się Wć tych ludzi którzy to Wci niewinnie głowę turbuią, mille chimères przed oczy wystawuią, radzą o tem, czego nie rozumieią. O iakoć mi piękna rada, oswobodziwszy Węgry, y odeiść ich na zimę, zostawiwszy chleb komu inszemu, czemu by tu byli barzo radzi, a prowadzić woysko do Polski, y w niwecz ią obrócić, albo w Ukrainę, gdzie pustynia y ziemia tylko goła. A cóż za krzywda, co za niewczas, co za niebezpieczeństwo, tu zimować woisko, y tego zażyć chleba, który sobie szablą zakroili? Jużci mi wczoray proponował P. Ablegat, żebyśmy im ustąpili Węgier na zimę, a sami abyśmy poszli do Siedmiogrodzkiey ziemi, do Wołoch y do Multan. Znać że mu ktoś komunikował tamtę polską radę. Tak barzo potrzebuiemy tego woyska do Polski; a wszystko mi się zda, żebyśmy sobie prędko z niem stęsknili. A wzdyć to nieprzyiaciela żadnego nie masz y nie będzie w Węgrzech, y bezpiecznieysza zimówka woysku w Węgrzech, niżeli koło Sieradza albo Poznania. W Polsce zaś nie uciążoney przez zimę żołnierzem, kiedy pieniądze złożą, to się woysko na wiosnę rekrutuie, y będzie lepsze niżeli teraz było, bo na prędce y takiego y owakiego zaciągać się musiało. A sama, dla Boga, Litwa, gdyby powracać miała do siebie przez Polskę, y znowu na wiosnę na woynę przez Polskę, kopytami by wsi poznosiła, a zatem by y podatki y robocizna wszystka upadła. Będzie to, da P. Bóg, dobrze: woysko się postawi porządnie, byle go tylko starszyzna odieżdżać nie chciała, którey pewnie nieutrzyma, ho się iuż tego nauczyli. Moie zdanie iest y było zawsze takie, że lepiey na woynę nie ieździć, niżeli z niey prędko zieżdżać; bo to nie po zaiąca do lasa, ani po rybę do sadzu. Ustąpić zaś teraz nieprzyiacielowi na piędź, to on postąpi za nami na łokieć. Tak starzy mawiali, że tedy łyka drzeć, kiedy się drą. Tracono przedtem wiele ludzi y krai, chodząc zimie w Ukrainę, y daleko więcey niżeli teraz; a to dla tego tylko, żeby było woysko polskie w Polsce nie zimowało; y żadnego to nigdy nie czyniło effektu. Teraz zaś, za łaską bożą nie tak; bo iakiż może być większy effekt, kiedy z całego prawie wypędzony tak potężny nieprzyiaciel Królestwa, odszedł, ustąpił wszystkiego, y iuż się będzie miał czem bawić niemały wiek, odbieraiąc to y naprawuiąc co stracił, nie myśląc o nowych conquetes. Kto tedy to może poiąć, niech poimie, słucha y uczy się, a leda czego niech nie bzdurzą. Kiedyby na woynie ludzie nie mieli umierać, y głodu cierpieć, tracić, toby była woyna iedno co y pokóy, y nie myślono by też tu, ieno o balach, komedyach, cadeaux, ruelach, etc. Ale te rzeczy chciał mieć P. Bóg rozdzielone, a oraz y ludzie do tego podzielił; iednym doczesny plaisir, a drugim wieczną naznaczywszy sławę.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan III Sobieski.