Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego/List XXIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan III Sobieski
Tytuł Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1883
Druk K. Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LIST XXIII.
Nad rzeką nazwaną Ipol, pode wsią Szage, 5. Novembre.

Jedyna i t. d. — Dnia onegdayszego pożegnawszy się z Xięciem Lotaryńskim, rozeszły się woyska, podzieliwszy się kwatyrami nie bez wielkiey prace y kłopotu. Onym się dostał ten krai, począwszy od Austryi, Szląska, y Morawy, aż po Koszyce, nam zaś od Koszyc, aż po Siedmiogrodzką Ziemię. Ale w ten nasz udział bierzemy y Tekolego, który o to barzo prosił. A traktat z nim dotąd ieszcze nie skończony, ponieważ twardo y hardo stawa Austrya: czemu wszystkiemu winna zwłoka, y dla tego sam na się Tekoli narzekać musi. Jakożkolwiek iednak, lubo cale do siebie obie stronie serca nie maią, starać się o to będziemy, aby ich tak akomodować, iakby się to na pożytek całego mogło obrócić Chrześciaństwa.
Myśmy się rozeszli z sobą z woyskiem Cesarza JMci prędzey, niżeliśmy sobie obiecywali; a to z tey przyczyny, że deszcze srogie nagłe, potem śniegi y mrozy przeszkodziły nam cale iuż wszystkie operacye woienne. — Oni w tem szczęśliwsi, że po iutrze iuż wyszedłszy z granic Tureckich, mogą na swych stawać konsystencyach; osobliwie Xże sam Lotaryński, którego kwatyry widzieć nam z tąd, które będzie miał w miastach Bańskich, t. y. gdzie kruszce biorą, iako to: Szemnic, Kremnic, Altsol, Neisol: nam zaś trzeba ieszcze iść mil siedm granicą Turecką, gdzie na drodze będziemy ieszcze mieli iednę Turecką fortecę, nazwaną Szecin. Nim tedy z Tureckich wyidziemy granic, musimy kilka dni gdzie wypocząć koniom, które wielce znużone, począwszy ode mnie samego; a ieszcze mamy częste rzeki na drodze, na których y konie y ludzie, osobliwie niebożęta piechoty, brnąc, ledwo nie spływaią, gdyż nigdzie nie znayduiemy mostów. Od tego Szecina póidziemy mimo Filek, którego dobrze świadomy JMX. Kamieniecki: z tamtąd mimo Koszyce do Eperies, gdzie się woysku konsystencye rozdawać będą, y gdzie y sobie y koniom iaki tydzień odpocząć będzie potrzeba. Z tamtąd do Polski, ieśli śniegi, które coraz większe spadać będą, pozwolą, są dwie drogi; iedna na Lubowlą, a druga na Bardyów y Makowice; którego Bardyowa Xna JMć dobrze wiadoma, bo tam niemały czas podczas woyny Szwedzkiey mieszkała. Ale że z tąd tu do Eperies iest ieszcze wielkich kilkadziesiąt mil Węgierskich, zaczem niewiedząc, iakie się tam zastaną drogi, trudno też ieszcze decydować, która będzie sposobnieysza, y która sie obierze, y dokąd się nią w Polskę wyiedzie. A że iuż poczty cale od Wiednia ustały, osobliwie za roziazdem się z Xciem Lotaryńskim, iużeśmy y my cale byli zdesperowali, nie maiąc do wczorayszego dnia nietylko responsu na listy par Kaszewski, ale y naimnieyszey z Polski od niedziel iuż prawie trzech litery, lubo poczty co dzień z Wiednia, Lincu, Pragi, przechodziły y przychodziły.
Aliści wczora nad wszystkie spodziewanie przybyli Gulczewski, Puzyna y Umiastowski...... Xdza Biskupa Kiiowskiego[1]. Przydał im kilkanaście Węgrów P. Tekoli, dla bezpiecznieyszego przeiazdu, y wielką im, gdy u niego byli, wyświadczył ludzkość. Wszystko w cale przywieźli; y wódkę, y sobole do szyie, y czepki na bonet; za co uniżenie Wci s. m. dziękuię; ale się przyznam Wci m. d. że nie taki by miał być do prędkiego mego powrotu do Polski powab. Pierwey napisałaś mi Wć, que je me ferai des affaires, na com iuż szeroce odpisał; teraz zaś, że tam krewni narzekaią, że tu swoich potracili nie na usłudze oyczyzny, ale na iakieiści moiey prywacie. A cóż też iuż nad to może być cięższego y nieznośnieyszego, wyprawić kogo na woynę, kazać mu hażardować zdrowie, życie, y substancyą, a potem mu kazać odpowiedać, kiedy kto umrze, albo z konia spadnie, y ieszcze kłaść kalumnie na poczciwość czyię, y mięszać interes, który że żaden nie iest y nie był, świat to widzi y widzieć będzie. Chyba że się to kto ieszcze urąga, widząc, com ia uczynił, a co dla mnie? Aleć ia, da P. Bóg, myślę temu wszystkiemu y sobie taki uczynić koniec y pokói, iaki ieszcze w imaginacyi podobno nie był ludzkiey. Cóż czynić, kiedy przeciwko wodzie trudno pływać: ale że się szerzyć więcey nie godzi w tey materyi, na tera stanąć przyidzie.
Po P-a D’Aleraka posłaliśmy do Nowych Zamków, którego się dziś spodziewamy, y na niego się ociągamy, że się y dziś nie ruszamy. Ale nas pozbawił dobrych barzo więźniów, których się na zamian za niego posłało, lubo go w regestrze za Pocztarza tylko napisano. Zdrów dobrze, y obadwa Kozacy którzy przy nim byli. — O Litwie żadney świeżey wiadomości nie mamy: nie chce się od Morawskich granic! Ten Towarzysz, co go tu PP. Hetmani przysłali, obiecował ych trzeciego dnia; a iuż temu trzynaście minęło. Obawiamy się barzo, że niechcąc iść w granice Tureckie, weszli w kwatery woyska Cesarskiego, które pewnie zniosą, y nas wielkiego nabawią kłopotu. Sami zaś tak woynę y kampanią odprawią, że począwszy od Litewskich stanowisk, przeszli Polskę y Węgry ciągnieniem na drugie stanowiska, y zieść tylko dopomogą tym, co to dobrze zasłużyli. P. Wołowicz[2] przecie iawił się tu wczora z Chorągwią, któregom ieszcze nie widział: ale ten osobnym od nich szedł traktem.
Przed niedziel trzema pozwoliłem Panu de Villars[3] iako choremu, powrócić się nazad, y dałem paszport: tą iednak kondycyą, powtarzaiąc to razów kilkanaście, aby nikogo z woyska do swey nie przybierał kompanii. Nie słuchał widzę y tego, y przybrał sobie wielkiego hultaia y niecnotę owego, który się bawił przy artyleryi a potem przy de Fitry, Rabota. Ten niecnota nabrawszy pieniędzy przez lat kilka na zasługi, nigdy swego prètendu minierstwa nie chciał pokazać próby. Uciekł dla tego ode mnie ze Złoczowa. We Lwowie złożył się złą ziemią; teraz zaś zdrayca niewiem z kim do woyska zaiechawszy, skoro tylko usłyszał o obsydyi, zaraz powędrował nazad. O tym tedy hultaiu napisał to JMX. Łucki, lubo go nigdy nie znał, że tam do Warszawy pisywał wielkie fałsze et des impertinences. Gdyby można dostać którego z tych listów, a wziąć go w areszt, y skarać potem, aby się setny kaiał, a mieć go comme pour un déserteur de l’armée, ponieważ odiechał sans congé.
A St Louis dałem Kompanią w Regimencie moim Dragońskim; iada u Fanfanika stołu z drugiemi, konia sobie dobrego zdobył, y pieniędzy mu się dać każe. P. Krayczy Koronny przyszedł dopiero z polskiemi Chorągwiami y Kozakami, Litewskie woysko zostawiwszy gdzieś ieszcze daleko na zadzie. — Całuię zatem wszystkie śliczności Wci s. m. iedynego, którego niesposobność zdrowia wielce mię poalterowała, iako y de Mr le Marquis. Aleć ia rozumiem, że się to różą skończy, bo zwyczainie o tym czasie zwykł tę miewać affekcyą; któremu kłaniam nisko, iako y Xiężnie Jei Mci. Dzieci całuię y obłapiam.







  1. Gulczewski Tomasz jeździł do Tatarów w misyi od króla r. 1685.
    Z licznych ówczesnych Puzynów, nie wiadomo którego tu rozumieć. Sądzę jednak, że Jerzego, Podczaszego Upitskiego, a to z powodu powinowactwa z Eustachim Umiastowskim, cześnikiem upitskim, którego tu wzmiankowanego przez króla przypuszczam. Widocznie zaś w liście po wymienieniu tych trzech, jakichś wyrazów brakuje. (Porówn. Niesieck. o Umiastowskich.)
  2. Może Wincenty Wołowicz, który według Niesieckiego miał w tej wyprawie zginąć. Brat Marcyana, przyjaciela i dworzanina księcia Michała Radziwiłła, podkanclerzego, który po śmierci księcia, kapłanem został.
  3. Karol Dautant de Villars, kapitan gwardyi królewskiej, otrzymał Indygenat r. 1683 (Vol. V. fol. 673).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan III Sobieski.