Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego/List XXVIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan III Sobieski
Tytuł Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1883
Druk K. Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LIST XXVIII.
W dzień Śgo Mikołaia, 6ta Novembris (sic!) pod Preszowem[1].

Jedyna i t. d. — Przed wczorem ta część woyska Litewskiego, która stała pod Lubowlą dała nam znać o sobie; przez których dowiedzieliśmy się, żeś Wć m. s. wyprawiła do mnie Grotkowskiego[2] z listami, y że z Lubowli miał się gdzieś do mnie prosto przebierać, wyiechawszy z tamtąd dniem przed nimi. Jużeśmy go tedy mieli za zgubionego; ale za łaską Bożą iawił się do nas wczora, nietyłko z temi listami, które ma do rąk oddane, ale i te, z któremi go wyieżdżaiącego z Podegrodzia dogoniła poczta du 28 Novembre. Nagrodził nam tedy P. Bóg sowicie, osobliwie mnie, którym iuż ledwo żyć mógł, nie maiąc tak długi czas żadney o zdrowiu Wci s. m. wiadomości. Mnie wszyscy cieszyli nadzieyą, począwszy od P. Kawalera, żeś Wć m. s. iuż miała była stanąć w Lubowli, że tam zamek wyprzątano, że zwierzyny gotowano; ale ten głos to był snadź tylko między pospólstwem, ponieważ Wć m. s. naymnieyszey o tem w żadnym liście nie czynisz mencyi.
Ja z tąd nie mogę iuż iechać, tylko do Lubowli; ale z tamtąd do Krakowa zaraz wyiechać, iakobym sobie życzył, nie podobna, z wielu przyczyn, o których będzie niżey. Ale y dla słabości koni, y odpoczynku zdrowia iakiegośkolwiek. Konie świeżo wysyłać darmo; bo y naylepsze, po takich górach, iakie są między Krakowem a Lubowlą, nie pospieszą. Naylepsza przecie słyszę ma być droga, choć trochę dalsza, przez Nowytarg.
Jam iako iest zawiedziony przez Cesarza y Tekolego, wypisać tego nie podobna. Perswadowałem Cesarzowi tak wiele razy (nie maiąc w tem moiey żadney prywaty) aby było uspokoić Węgrów przynaymniey amnistyą, a potem obietnicą, że w tych wolnościach będą zachowani, na iakie im Cesarz na swey przysiągł koronacyi. Tekolego, aby było czemkolwiek kontentować, pokazuiąc, że inaczey Węgry się nie uspokoią. W ostatek, ieśli nie chcą nic uczynić dla Tekolego, przynaymniey co uczynią, a czego nie uczynią, aby mię przestrzegli. Na żadną z tych rzeczy naymnieyszego nie mógłem się doprosić responsu. Woyska Cesarskie wzięły sobie kwatery blisko swych granic. Starszyzna roziechała się, do Dworu iedni, drudzy do swych domów, nam tu pokazawszy te mieisca, w których wszystka forsa Tekolego.
Ten zaś taką poszedł z nami zdradą. Nayprzód prosił, aby Koszyce były wolne; w których miało być prezydyum Cesarskie. Pisałem tedy o to do Cesarza, radząc, aby to miasto było wolne, aż do skończonego traktatu. Na to także żadnego nie otrzymałem responsu. A tymczasem Tekoli nie chcąc nigdzie na mnie czekać, lubom mu wszelkie obiecywał bezpieczeństwo, y zastawę dawał, poszedł do Turków do Debreczyna z żoną y ze wszystkiem, odesławszy od siebie wszystko woysko, a tu ie, gdzieśmy stać mieli, rozłożywszy; z takim ordynansem, aby nas wszędy tak traktować, iako nieprzyiaciół: o czem, ani nas nie przestrzegł, ani tych swych, których ma przy boku naszym Posłów. Tak tedy skorośmy weszli dans la supérieure Hongrie, nie spodziewaiąc się iuż żadnych nieprzyiaciół, zastaliśmy wszystko nam nieprzyiazne, y począwszy od zamku Satmar nazwanego, mil z tąd 9, z za każdego krzaka do nas strzelayą, y z każdego miasta y chłopi, y szlachta, y żołnierze wołaią: „bij, bij“, iako na wilka. Chorych pozostałych okrutnie morduią; gorzey daleko niżeli Turcy: dla czego dzień y noc strzedz się musimy y powoli postępować, aby ludzi nie tracić. Poszczęścił trochę P. Bóg na nich przed wczorem tu pod Preszowem. P. Starosta Łucki trochę ich przepłoszył, y owi moi Tatarowie Sokolniccy barzo się dobrze sprawili; y więźniów poprzywozili. Strzelali tedy y wypadali aż pod obóz z Koszyc, któreśmy miiali, bo nie do naszych należało stanowisk. Ci tu zaś w Preszowie ieszcze daleko gorsi. Zabili nam z działa Pana Modrzewskiego Woyskiego Halickiego[3], starego y dobrego żołnierza. Nie tylko traktować, ale y mówić z sobą nie dadzą. Fortecę maią barzo dobrze opatrzoną, bo się wszystkie tu zbiegły Górnych Węgier powiaty, y część większa woyska. Maią y Niemców nie mało, osobliwie w Koszycach, którzy pozbiegali z woysk Cesarskich. Stoimy barzo blisko tu od nich. Nie strzelamy do nich z dział; bo strzeliwszy, trzebaby ich iuż dobywać; a woysko nasze pragnie odpoczynku. Choroby nie ustaią; głód wielki, bo wszystkie wsie do miast wielkich, albo do lasów pozbiegały. Pod Panem Strażnikiem Woyskowym konia w samym obozie zabito, y innym officyerom, strzelaiąc ustawicznie do nas: lubo cale my im daiemy pokóy; bo nam y o to chodzi, że tam iest ludzi y dusz siła barzo katolickich y niewinnych; a w szturmie musiałoby to wszystko zginąć miasto, wielkie y piękne barzo. Dziś całą noc nam spać nie dali. Otóż nam odpoczynek, otóż nam nagroda, otóż nam zimowe po takich pracach wytchnienie! Prawda, że z tym narodem trzeba sobie inaczey Niemcom było postępować; ale zaś y naród ten iest wielce niecnotliwy y okrutny. Tamci, co przy granicach Tureckich, ludzie cnotliwi; ale tuteczni wisielcy wielcy.
Dziś będziemy mieli consilium, co daley czynić, y gdzie woysko postawić? Między którem tysiąc plotek, które źli ludzie rozsiewayą, y iakobym ia ich chciał tu wygubić, udayą. — Turbacyi zaiazdu mi do Lubowli, nie śmiem proponować Wci s. m., dla złych dróg y gór niecnotliwych. Że mi się zaś obaczyć tak prędko, iakom był u siebie postanowił, z Wcią s. m. nie przyidzie, na to umierać będę. Jam sobie był porachował pour la Conception, potem na Śtą Łucyą, kiedy naydłuższa noc, ale mię to widzę omyli. Zrozumiewam też to z listu Wci s. m., że to iest contre son tempérament, y że sobie w tem gwałt czynisz, kiedy piszesz de la Duchesse et de la Comtesse. A ia zaś wolę naywiększego mego ustąpić gustu, abym naymnieyszey nie uczynił Wci s. m. przykrości. Już tedy y do tego prowadzić nie będę, sam sobie to zawarłszy. Imaginacyą przynaymniey, iak to y teraz czynię, całować będę i t. d. — A Mr. le Marquis i t. d.
P. S. Może mię teraz bezpiecznie nazwać Moyżeszem; bo tak właśnie to woysko z tych mieysc wyprowadzam, iako on kiedyś lud boski. Racz Wć m. s. spytać JMPani Woyewodziny Kiiowskiey, kto Jeymości oznaymił z obozu takie nowiny, iakie pisała do Lwowa? Na co mam antentyk. Słowa te są własne: „Broniąc Króla, JMP. Woiewoda nasz wiszących nad szyią Królewską Turków trzech, sam ręką swą w oczach Królewicza zabił“. Co taki fałsz, iakiego większego być nie może; bo P. Woj-da był dobrze w przedzie, y Królewicz, któremu P. Koniuszy kazał przodem uchodzić, a myśmy się zostali na odwodzie. Nie wiem kto także udał Wci s. m., że Fanfanik spadł z konia na ten czas; czego iako żywo nie było. Wszak Kaszewski y Dupont mieli to powiedzieć. Co strony Fanfanika, kontentem barzo z niego y teraz: ale nie zawsze iest czas o tem pisać, ile w takim, iak my są razie.







  1. Powinno być 6ta Decembris.
  2. Może Jana, sekretarza królewskiego.
  3. Tego halickiego wojskiego Modrzewskiego (Krzysztofa), którego król w liście tym równie jak Załuski (Epistt. I. 850) Modrzewskim nazywa, Niesiecki właśnie Modrzejowskim mieni, a Modrzejowskiego, podskarbiego nadwornego, Modrzewskim.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan III Sobieski.