Litwa za Witolda/1428
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Litwa za Witolda |
Podtytuł | Opowiadanie historyczne |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze |
Data wyd. | 1850 |
Druk | Józef Zawadzki |
Miejsce wyd. | Wilno |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nowogród Wielki, jak Psków wprzódy, potrzebował upokorzenia, gdyż ufny w siły swoje, nietylko sporzył o granice, ale w którémś piśmie swém ośmielił się Witolda nazwać zdrajcą. Pogróżki wojny Nowogrodzianie przyjęli ze śmiechem, mówiąc: nawarzym miodu na wasze przybycie.
Niedostępność Nowogrodu, otoczonego bagniskami i lasami twierdzą dzikich ludów, dodawała otuchy Rzeczpospolitéj.
Witold wszakże nie zraził się trudnością wyprawy, do któréj posiłkowała go Polska, X. Kazimierz Mazowiecki, Świdrygiełło, X. Zygmunt Kiejstutowicz, Alexander Włodzimierzowicz Wołyński, Jerzy Symeonowicz Lingwenej i inni.
Z Polaków towarzyszyli mu: Wincenty Szamotulski kasztelan międzyrzecki, hetman Jakób Kobyleński, Mściug Skrzyński, Mikołaj Brzeski, Zik Kadłubski, Maciej Uski, Jan Sciekoziński, Jan Łopata Kalinowski, Jakób Prekora Morawieński, Mikołaj Sępiński i wielu innych.
Zawarcie przymierza z X. Janem Fedorem Riazańskim i Janem Włodzimierzowiczem Prońskim wspomagało, zaręczając z ich strony nie mięszanie się do boju.
Wojsko dość silne, z końcem wiosny ruszyło prostą drogą przez czarny las, miejsce dotąd uważane za niedostępne. Przodem szli 10,000 ludu, czerni, która siekierami drogę torowała przez puszczę i błota, wycinając lasy, wyściełając grzęzawice, narzucając mosty dla piechoty, jazdy i dział wiezionych. Podobne drogi dotąd jeszcze gdzieniegdzie zatrzymały nazwanie mostów Witoldowych.
Szczególnie działa, potrzebowały bezpiecznych dróg; a jedno z nich, które dla oblężenia wiódł Witold, nazwane Gałką, ulane przez niemca Mikołaja, ciągnęły pod mury Porchowa czterdzieści koni.
Nagle, przebywszy puszczę i trzęsawiska niebezpieczne, Witold stanął pod zamkiem Porchowskim; roztoczono obóz, rozpoczęto szturmy.
Gałka zagrzmiała, ale raz tylko; za piérwszym bowiem wystrzałem roztrzaskana w kawałki, wywaliła basztę i przebiła dwie ściany cerkwi Ś. Mikołaja nad ołtarzem w czasie nabożeństwa, ale pękając, sama szczętami swemi pozabijała też wiele ludu, wojewodę połockiego i jakiegoś krzyżaka stojącego nieopodal. Załoga Porchowa składała się ze trzech tysięcy ludu, pod dowództwem posadnika Grzegorza i Ihnata Boreckiego; nie czuła się ona na siłach, aby opiérać dłużéj i narażać na szturmy i zdobycie. Zaczęto układy, których piérwszym warunkiem było, aby w imieniu całéj Rzeczypospolitéj traktowano. W Nowogrodzie postrach był wielki: pośpieszono z poselstwem, które sprawiał arcybiskup Nowogrodu, na czele czternastu bojarów przedniejszych. Umówiono się o okup z Porchowa 5,000, z Nowogrodu, lubo niedobywanego 10,000 rubli, a 3,000 osobno za jeńców już pobranych (na naszę rachubę dzisiejszą około 1,700,000 złotych).
Zawarłszy pokój tak drogo opłacony przez Nowogrodzian, W. X. Witold rzucił im odchodząc ostatnie słowo: Nie zwijcie mnie odtąd zdrajcą.
Po powrocie z wyprawy, W. xiąże przyjmował w Nowogródku, i udarowywał wspaniale sprzymierzeńców swoich. Metropolita Focjusz objeżdżał kościoły Rusi litewskiéj przez dwa miesiące.