Lot miłości
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Lot miłości |
Pochodzenie | Święci poeci. Pieśni mistycznej miłości |
Wydawca | Księgarnia Wł. Bełzy |
Data wyd. | 1877 |
Druk | I. Związkowa Drukarnia we Lwowie |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Lucjan Siemieński |
Tytuł orygin. | Otras del mismo a lo divino |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Miłości rączemi pióry
Nadzieją gnany do góry
Coraz wyżej od padołów
Wzlatując, chwyciłem połów. —
W pogoni za tą boskością
Chcąc łupu dostać z pewnością,
W takiem znalazłem się niebie
Że aż zgubiłem sam siebie.
A choć w tym locie zuchwałym
Zaledwie się posuwałem,
To wciąż wyżej od padołów
W zlatując, schwyciłem połów. —
Gdym się wzbił wyżéj, wysoko,
Wielki blask olśnił mi oko,
I mnie, zwycięzcę w tych gonach,
Noc skryła w swoich osłonach.
Lecz rwany skrzydłem miłości,
Leciałem mimo ciemności,
Coraz wyżej od padołów,
W polocie schwyciłem połów. —
A ilem się wzbijał wyżéj,
Pędząć w górę coraz chyżéj,
O tyle czułem się że spadam,
Słabnę i sobą niewładam.
Oj niezłowić, tego ptaka!
Siebie równam do robaka,
Co tak wzbił się od padołów
Wysoko, by zchwycić połów. —
Już niewiem jak się to stało:
Sto lotów w jeden się zlało...
To nadzieja tak porywa
Im większa, więcéj zdobywa...
W niebo mię niosła nadzieja,
Ona skok dała — a nie ja —
Gdy się wzbiła od padołów
Wysoko, by schwycić połów.