Święci poeci. Pieśni mistycznej miłości/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Święci poeci. Pieśni mistycznej miłości | |
Wydawca | Księgarnia Wł. Bełzy | |
Data wyd. | 1877 | |
Druk | I. Związkowa Drukarnia we Lwowie | |
Miejsce wyd. | Lwów | |
Tłumacz | Lucjan Siemieński | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
ŚWIĘCI POECI.
PIEŚNI
MISTYCZNEJ MIŁOŚCI
zebrał i wytłumaczył
LUCYAN SIEMIEŃSKI.
WE LWOWIE 1877.
Nakładem księgarni Wł. Bełzy.
W HOTELU GEORGE’A.
TREŚĆ.
Str. 25 71 75 81 86 93 95 97 103 110 I. Związkowa Drukarnia we Lwowie, Hotel Żorża.
|
Zebrane tu w jedną wiązankę hymny i kancony włoskie św. Franciszka Serafickiego, łacińska pieśń św. Bonawentury, poezye Jakuba z Todi tego trubadura-zakonnika; nareszcie sonety i kantyki hiszpańskie św. Teresy i św. Jana od Krzyża, po pierwszy raz okazują się w tłumaczeniu na język polski. Wprawdzie niektóre z nich ułomki spotykały się u nas przy dawniejszych żywotach tychże świętych, a w nowszych czasach Zygmunt Krasiński zachwycony szczytną pięknością Glosy św. Teresy, parafrazował takową. Niezwróciło to jednak uwagi na te, jedyne w swoim rodzaju utwory, zapewne z tej przyczyny, że nowoczesny kodeks literacki, wyłączając wszystko co tylko wyszło z Kościoła i miało z nim ścisły stosunek, zostawiał świeckiej sztuce, choćby najbardziej pogańskiej, pierwszeństwo; a kwiaty poezyi z ducha chrześciańskiego wykwitające, otaczał zapomnieniem, nie chciał o nich nic wiedzieć.
Czy słuszny był ten ostracyzm estetyczno-literacki? niech osądzą czytelnicy, zwłaszcza ci, którym miłą jest poezya.
Jeżeli tacy natchnieni lirycy średniowieczni, wzbijający się w siódme niebo na skrzydłach mistycznej miłości, nie mają mieć prawa nazywać się poetami, dla tego, że opiewają tajemnicze drogi, po których dusza ogarnięta miłością łączyła się ze swoim Stwórcą — a natomiast pierwszy lepszy składacz światowych rymów, rości sobie prawo do tego tytułu — tedy wypadałoby utrzymywać na tej zasadzie, że ziemska cielesność bogatszem i szczytniejszem jest źródłem poetycznych natchnień, niż tajemniczy a nieograniczony świat duchowy.
Tymczasem niebrak oczywistych dowodów, że dla światowego poety trafiają się momenta, w których czuje się jakby wygnańcem na szerokiej pustyni, gdzie źródła dotychczas zasilające go, powysychały do szczętu. Cóż robi, czem się ratuje w tej puszczy? oto zwraca tęskny wzrok ku wiekom gorącej wiary, prosi ich o kropelkę rosy, aby orzeźwić się w źródle nie wysychającem nigdy.
Tej tajemnicy poetycznej twórczości, można przypisać, dlaczego te hymny i pieśni sięgające tych, ogłoszonych za ciemne i nieartystyczne średnich wieków, zachowały dla nas całą świeżość, całą woń, a nawet tak bardzo ceniony dziś realizm w sztuce. W rzeczy samej są one na wskróś realistyczne w tem rozumieniu, że nie będąc płodem zwykłej wyobraźni, są wiernem odbiciem się tego mistycznego świata, jaki się odkrywał wewnętrznemu oku, i że tak się wyrażę: zmysłami duszy, dał się dotykać w chwilach ekstazy.
Ma więc ta poezya mistycznej miłości, wszystkie warunki poszukiwane w poezyi światowej: będąc duchową, nie przestaje być realną.
Gdy najwznioślejsze i najoryginalniejsze z wytłumaczonych tu kantyków złożone były zaraz po wyjściu ze stanu zachwycenia, a ten stan służył tylko niektórym wybranym i błogosławionym duszom — tedy dla innych, usiłujących się wznieść do tej wysokości natchnienia, a obdarzonych jeniuszem poetycznym, pozostała niejako wskazówka, jakim nastrojem powinny brzmieć ich światowe lutnie, aby nie spadły z tych idealnych wyżyn, w wir niskich celów, popisujących się sztuką dla sztuki.
Za tą wskazówką poszedł u Włochów Dante, Petrarka, Wiktorya Kolonna, Michał Anioł, Torkwato Tasso.... U Hiszpanów Leon z Leonu, Lopez de Vega, Kalderon i wielu innych, którzy nieśmiertelnemi dziełami stworzyli dwie najwspanialsze literatury w całem chrześciaństwie.
W jednej żył rycersko-poetyczny duch św. Franciszka Serafickiego, w drugiej szczytny żar serca św. Teresy. — Jednostronność nowoczesna, mająca nieudaną pretensyę do wielostronności, powinnaby już raz wyjść z ciasnego kółka swoich poglądów, i częściej pytać o te źródła wiekuistej prawdy, z których tryska twórczość natchnienia i natchnienie twórczości.
Dwie pieśni jego, a osobliwie Hymn Stworzenia, niewątpliwie są Jego utworem. Niektórzy więcej mu przypisują kantyków, atoli te właściwie ułożył kto inny.
O wspaniałym i pełnym wielkiej poezyi hymnie o Bracie Słońcu takie jest podanie: Było to w ośmnastym roku pokuty św. Franciszka, gdy tenże przepędziwszy czterdzieści nocy na czuwaniu, wpadł w zachwycenie, i kazał bratu Leonardowi pod ten czas wziąść pióro i spisywać słowa pomienionego hymnu, który śpiewał. Że zaś to była improwizacya, wezwał potem brata Pacyfika, biegłego w składaniu wierszy, aby słowa te uszykował lepiej i powiązał rymem; przyczem polecił braciom nauczyć się tego kantyku na pamięć i codzień odśpiewywać. Hymn ten nieodrazu miał wszystkie te strofy; dwie ostatnie powstały z następnej okoliczności. Zaszło nieporozumienie między Biskupem a urzędem miejskim; Biskup rzucił interdykt na miasto, a urząd miejski wyjął Biskupa z pod prawa. Zmartwił się tem św. Franciszek, że nie znalazł się rozjemca, któryby strony zwaśnione pogodził; jakoż, chcąc u Boga wyprosić pojednanie, dorobił przedostatnią strofę, i kazał uczniom swoim iść do urzędników miejskich, i prosić ich aby z tą pieśnią poszli do Biskupa i zaśpiewali mu świeżo dodaną zwrotkę. Stało się tak jak kazał, i przy dźwięku tych słów natchnionych mocą Bożą, przebaczono sobie nawzajem.
Później gdy św. Franciszek z nadwątlonem zdrowiem przybył do Foligno, aby się dobrem powietrzem pokrzepić, miał sobie objawione, że cierpienia jego skończą się za dwa lata. Uradowany tą wróżbą, ułożył ostatnią strofę o śmierci, zamykającą cały kantyk.
Pierwsza wiadomość o tej pieśni znajduje się w księdze Bartłomieja z Pizy, pisanej w r. 1385, to jest w 160 lat po zgonie świętego patryarchy.
Co do drugiej pieśni, takowa znajduje się w dziele Bernardona ze Sienny, który powiada, że ją złożył św. Franciszek; a lubo autor jest późniejszy od założyciela zakonu o sto lat, lecz że od młodości należał do franciszkańskiej rodziny, przeto uważany być może za wiarygodnego podawcę tradycyi przechowującej się w zakonie.
Pieśń ta złożona z dziesięciu zwrotek, prostego układu i poprawnego rytmu, pozwala odgadnąć pracę biegłej ręki w sztuce rymotworczej, co zapewne wykonał który z uczniów. Duch św. Franciszka, sposób jego wyrażania się dobitny i malowniczy, przegląda w tej pieśni, którą miał improwizować czasu modlitwy na górze Alwerni, gdy widział z wysokości niebios zstępującą ku sobie postać Serafina o sześciu skrzydłach, przybitą na krzyżu. — Giotto unieśmiertelnił w swoim obrazie ową ekstazę i widzenie.
HYMN STWORZENIA
CZYLI
O BRACIE SŁOŃCU.
Altessimo omnipotente bon signore.
O wszechmogący, dobry gospodynie! Chwała bądź Panu przez wodę siostrzycę WALKA MIŁOŚCI.
In foco amor mi mise.
Miłością gorę bez miary Umieram z samej słodkości, Tak gęstym, że nadaremnie Syty tą zemstą i złością |
Wielkiej szczytności i głębokości filozoficznej pisma jego, zyskały mu w kościele nazwę Doktora Seraficznego.
Pisał także poezye w języku łacińskim. Między tymi prześliczny hymn do Naj. Panny: Ave coeleste lilium! — Nadewszystkie zaś celuje wdziękiem rytmu, i polotem lirycznym poemat: Philomena.
Przy wydaniach dzieł św. Bonawentury znajduje się zwykle następujące objaśnienie:
„Philomena propterea opusculum hoc inscribitur, quia multa sunt hujus avis propria, quae Sanctus Bonaventura mirifice transfert ad devotum animam, quae sanctis meditationibus velut dulcissimis Philomena cantibus resonans, Salvatoris nostri Jesu Christi vitam et ab eo in nos singularia beneficia collata jugiter contemplatur“.
Słowa te najdokładniej streszczają tę pieśń o Słowiku (philomena) którego przymioty przeniósł święty poeta na duszę pobożną, która w rozmyślaniu i zachwycie śpiewa głosem słowiczym łaski zlane na nas przez Zbawiciela.
Wszakże jest jeszcze coś więcej w tej wspaniałej pieśni, bo cały ten proces wewnętrzny że tak powiem: udramatyzowany przez jaki dusza dochodzi do połączenia się z Bogiem, a co właśnie jest zadaniem chrześciańskiej mistyki.
Poemat ten nigdy nie był na polskie tłumaczony. Filomena w oryginale łacińskim pisana jest strofami ośmiowierszowemi, z tych cztery mają rym jednobrzmiący, czego oddać w tłumaczeniu było niepodobna, bez narażenia się na wymuszoność tonu i stylu.
FILOMENA.
1.
Filomeno! dni wiośnianych 2.
Do mnie, do mnie! poszlę ja cię 3.
Litościwa ty ptaszyno 4.
Jeźli spyta kto: dla czego 5.
Miłe ptaszę, słuchaj rady. 6.
Gadka chodzi o słowiku 7.
I nim jeszcze wstaną zorze 8.
Koło trzeciej już godziny 9.
Lecz w południe, kiedy słońce 10.
Słodka lutnia Filomeny 11.
Owoż drogi przyjacielu, 12.
I cóż znaczy ta ptaszyna 13.
By się wyżej, wyżej jeszcze 14.
Świt poranny przypomina 15.
Sexta znowu, jak się oddał 16.
Nona — to śmierć Chrystusowa — 17.
Smutna dusza rozmyślając 18.
Więc na nowo serca struny 19.
O mój Stwórco! — tak doń mówi — 20.
Jakież wielkie na mnie spadło 21.
Twoja wola była taka, 22.
Odtąd chciałeś — bym z Anioły 23.
O miłości ma jedyna! 24.
Takie oci, serce rade 25.
Tak o świcie śpiewa dusza; 26.
Wtedy dusza roztopiona 27.
Rozszlochana woła wtedy: 28.
Jakaż miłość potężniejsza 29.
O prześliczny mój malutki, 30.
O! i czemuż mi nie dano 31.
Przecieżby się nie przelękło 32.
Szczęsny taki, co by wtedy 33.
Ochoczobym wodę nosił 34.
Gdy pobożną duszę przejmie 35.
Rozważając Jezusowe 36.
W łzach tonącą, jakaż wtedy 37.
Głos miłości rozgrzań żarem 38.
Woła przeto: O mój Panie! 39.
Tyś jest miarą sprawiedliwych, 40.
Zfundowałeś pierwszą szkołę 41.
Próżny światek z tej się szkoły 42.
Miłosierdzie pierwszą cnotą, 43.
Miłosierdzie nad niewiastą 44.
Któż policzy wszystkich, którzy 45.
Szczęśliw, kto się mógł zapisać 46.
A tak dusza rozmyślając 47.
Oci! Oci! jęczy dusza 48.
O południu, kiedy słońce 49.
Rozszlochanej się przedstawia 50.
Oci! oci! lamentując 51.
Trzebaż było — mówi ona — 52.
A ta miłość ma do siebie 53.
Przyjacielem Tyś jest nowym 54.
Kto te znaki pokajanem 55.
Kiedy patrzę na te znaki, 56.
Na tę wędkę serce Twoje 57.
Skryty haczyk nie skryłby się 58.
Mnię chudzinę ukochawszy 59.
Nie dziwota, że mi serce 60.
Dość już jęczyć i w rozpaczy 61.
Nie odpocznę, póki razem 62.
Więc w przystępie szału woła: 63.
Ten nie inny tylko kordyał 64.
Tyś łagodny lekarz, który 65.
O jak godną potępienia 66.
Czemuż nie chcesz o człowiecze! 67.
On cię własnem swojem ciałem 68. <poem> 69.
Tylko zimny i leniwy 70.
Na to łoże duch pobożny 71.
W tej godzinie duch zawoła 72.
Ominął mię zaszczyt wielki, 73.
A tak dusza rozkochana 74.
Pękła lutnia, pękł gardziołek 75.
Tem się tylko bolejąca 76.
I tak w swoim Oblubieńcu 77.
Płacze, jęki i westchnienia 78.
I zerwawszy już do reszty 79.
Bo gdy wspomni w tej godzinie 80.
Pchnięciu włóczni potężnemu 81.
Śpiewać Requiem takiej duszy 82.
Cześć ci duszo! cześć zbawiona! 83.
Dostałaś się tam szczęśliwa, 84.
Już się oczka wypłakały 85.
Mów, mów, czemu ci duszyczko 86.
Lecz już kończę, aby pieśnią, 87.
Niech tam sobie, o mój bracie! 88.
O siostrzyczko! wyśpiewujmy 89.
A więc siostro, uderz w struny, 90.
Wtedy jęki twe ustaną, |
Przez lat dziesięć po tem nieszczęściu, oddawał się nauce Teologii i rozmyślania; poczem w r. 1278 zapukał do fórty klasztornej zakonu franciszkańskiego, prosząc aby go do zgromadzenia przyjęto. Wahano się przyjąć człowieka niespełnych zmysłów; lecz on przyniósł świeżo napisane dwie pieśni, jedną po łacinie, drugą po włosku, które przekonały przełożonego, że miał do czynienia z niepospolitym człowiekiem. Cierpienie i samotność, te dwie wielkie mistrzynie jeniuszu, zrobiły z wymownego niegdyś prawnika, znakomitego poetę.
Przyjęto go więc do zakonu. Kłótnie i spory prawnicze, światowe, które, jak mniemał Jakopone, zostawił był za fórtą klasztorną, czekały go w zawichrzonym kościele. Rodzina franciszkańska podzieliła się na dwa stronnictwa; jedno usiłowało utrzymać pierwotną, surową regułę, drugie chciało się z niej wyłamać. Jakopone trzymał się pierwszego. Do tego wmięszała się gra politycznych stronnictw; trubadur ubóstwa, dał się wciągnąć w te gorszące spory, i srodze za to odpokutował zamknięty w więzieniu przez Papieża Bonifacego VIII. — Uwolnił go następca na Piotrową stolicę Benedykt XI.
Jakopone z Todi zakończył żywot wielkiej świątobliwości w r. 1306.
Dołączone cztery pieśni tak są wybrane, żeby z nich można mieć wyobrażenie o jego sposobie pisania, a mianowicie o wysokim nastroju tego poetycznego ducha.
Zbiór jego poezyi włoskich bardzo jest liczny. Najpierwej wyszły one w Rzymie r. MDLVIII pod tytułem: I cantici del beato Jacopone da Todi itd.
Największą sławę zrobiła temu poecie pieśń łacińska: Stabat mater dolorosa, i druga, niedawno odkryta w manuskryptach bibl. paryskiej: Stabat mater speciosa. Pierwszą z tych pieśni kościół przyjął i rozpowszechnił po całym świecie.
PIEŚŃ O NOWEJ DRODZE ŻYCIA.
Udite nova pazzia
Che mi viene in fantasia.
Posłuchajcie! oto nowy Metafizyk — ja wyświécę Bez pomocy ich mądrości Rozmyślaniem karmiąc duszę W ZACHWYCENIU.
Jezu! miłości krynico! O duszo! ty lotną strzałą Tylko w twem łonie, o miły! PIEŚŃ O UBÓSTWIE.
Dolce amor di povertade
Quanto ti degiamo amore!
Povertade poverella
Umiltade e tua sorella.
Ubóstwa słodka miłości Nie dla niej zastawne stoły, Samo niech poniża siebie UKRZYŻOWANIE.
ROZMOWA MIĘDZY MATKĄ A SYNEM.
POSŁANIEC.
Bywaj o rajska królowo! NAJŚWIĘTSZA PANNA.
A jakiż powód? niewiecież POSŁANIEC.
Pospieszaj Pani z obroną! NAJŚWIĘTSZA PANNA.
Piłacie o mój Piłacie! POSPÓLSTWO.
Na krzyż, na krzyż zbrodniarza! POSŁANIEC.
Patrz już niosą krzyż drewniany NAJŚWIĘTSZA PANNA.
O krzyżu z jakiej przyczyny POSŁANIEC.
Patrz już za rękę go wzięto Teraz drugą ciągną rękę NAJŚWIĘTSZA PANNA.
Cóż pocznę ponim w rospaczy! CHRYSTUS.
Hamuj żal o Matko miła! NAJŚWIĘTSZA PANNA.
O Synu! nie mów tak srodze, CHRYSTUS.
Matko w ręce twe oddaję (DO JANA)
Janie! Tyś syn méj macierzy NAJŚWIĘTSZA PANNA.
Synu dusza z Twego ciała |
Zgon jej nastąpił w r. 1582, kanonizował ją Grzegorz XV w r. 1621. —
Wiele jej pism religijno-mistycznych przetłumaczono na polskie w ciągu 17go wieku.
Miała ona złożyć wielką liczbę poezyi spirytualnych, atoli te poszły na ogień z porady spowiednika, podobnie jak się to stało z jej wykładem pieśni Salomonowej.
Z pism poetycznych św. Teresy, ocalało tylko cztery kawałki, i piąty wierszyk z maxymą duchowną, co starałem się razem zebrać i oddać w wiernym przekładzie, aczkolwiek sławna jej „Glosa“ — Que muero porque no muero (umieram z nieumierania) tyle nastręczyła trudności, żem każdą strofkę, aby otrzymać jasność i harmonię musiał o jeden wiersz zamplifikować. Dla tego przekład mój jest tylko przybliżoną kopią niedającego się naśladować oryginału, który tak cudnie sparafrazował Zyg. Krasiński.
Historycy Żywota św. Teresy jak Ribera i Yepes, piszą że raz wpadłszy w zachwycenie w którym nadzwyczajnie cierpiała jakby ją kto mieczem przeszywał, gdy cokolwiek przyszła do opamiętania się, chciała w tym kantyku odmalować wszystkie te wewnętrzne męczarnie: jakoż serce jej strofkę po strofce wyrzuciło płomiennym wytryskiem. Z resztą ona sama uchyla zasłonę i wtajemnicza nas w swoją poetykę: „Znałam pewną osobę — tak pisze (w żywocie rozdz. XVI) która nigdy wierszy niepisząc, nagle, śród modlitwy zjednoczenia się w natchnieniu miłości i tęsknoty za niebem — tworzyła rymy pełne uczucia i wyrazu. Głowa jej niemiała w tem żadnego udziału. Ażeby lepiéj upoić się chwałą jakiéj doznawała w tych roskosznych udręczeniach, poczęła wylewać Żale przed Bogiem, a te, mimo jej woli, same układały się w poetyczną melodyę“.
Co do przepysznego Sonetu do Zbawiciela, ani wątpić że jest dziełem św. Teresy, aczkolwiek znana mi jest pieśń łacińska tej samej treści co sonet, pieśń ta przypisywana Św. Franciszkowi Xaweremu tak się zaczyna:
O Deus ego amo te
Nec amo ut salves me
Aut quia non amantes Te
Aeterno punis igne.
Prędzej możnaby przypuścić że jest tłumaczoną z hiszpańskiego oryginału.
DO ZBAWICIELA.
SONET.
Dla mnie pobudką do miłości Boga GLOSA.
Vivo sin vivir en mi:
Y tan alta vida espero,
Que muero, porque no muero.
Żyję, nie żyjąc w sobie Żywot mam struty goryczą, O Boże! usłysz gdy wołam I coż po życiu, skazanéj W nieustającej tej trwodze, MIECZ BOŻY.
Ostrze miecza w pierś mi godzi; DO WIEKUISTEJ PIĘKNOŚCI.
O promienista pięknoto! NOTATKA ZNALEZIONA
W BREWIARZU ŚW. TERESY.
Nie smuć się niczem, |
W téj liczbie najznakomitszym był pomocnik jej duchowny nietylko czynem lecz i piórem Jan od Krzyża, postać wybitna charakterem i talentem poetycznym.
Ojciec jego Gonzalo Yepes, szlachcic hiszpański, ożeniwszy się z prostego stanu panienką Katarzyną Alwarez, zmuszony był zerwać z rodziną, i utrzymywać się z ręcznej pracy. Tkactwem zarabiał na życie, atoli miłość i szczęście domowe osładzały jego położenie. Bóg pobłogosławił mu gronem dziatek. Trzeciem z rzędu dzieckiem był Jan urodzony w r. 1542 w Fontibare w Starej Kastylii. Ojciec go wcześnie odumarł — matka wychowywała, w końcu powierzyła go zacnemu imiennikowi w Toledzie który się opiekował chłopcem. Doszedłszy lat młodzieńczych wstąpił Jan do zakonu karmelitów, gdzie gorliwością, przykładem i nauką tak celował że go zawsze wybierano przeorem w różnych klasztorach. Podobnie jak Św. Teresa przeprowadził on reformę, i utworzył zakon karmelitów bosych. Pod koniec życia przeniósł się do klasztoru w górach Sierra-Morena i tam zeszedł ze światu w 1591. Pisał wiele dzieł mistycznych z tych jedno tłumaczone jest na polskie przez Leona hr. Rzewuskiego pod napisem: Wstęp na Górę Karmelu w roku 1855. — O jego poezyach których sporą wiązankę zostawił, z wielką pochwałą mówi George Ticknor w swej wybornej historyi literatury hiszpańskiej; zdaniem jego poezye te tak głębokością treści, jak siłą natchnienia, a przytem wielką elegancyą formy, zajmują bardzo dostojne miejsca między najwonniejszymi kwiatami muzy hiszpańskiej. —
Z tych kilku kawałków które podaję można mieć wyobrażenie tak o jego liryźmie, jak o sferze w której obracają się jego myśli.
PASTERZ.
(EL PASTORCICO).
Był sobie pastérz samotny śród świata, Po długich mękach, na krzyż wbity w ziemię LOT MIŁOŚCI.
Iras de un amoroso lance
Y no de esperanza falto
Volé tan alto, tan alto
Que le di a la caza alcance. —
Miłości rączemi pióry Lecz rwany skrzydłem miłości, PIEŚŃ DUSZY
W NAJSCIŚLEJSZEM POŁĄCZENIU Z BOGIEM.
(Canciones, que hace et alma en la intima union con Dios).
O llama de amor viva!
que tiernamente hieres
de mi alma en el mas profundo centro.
Żywy płomieniu miłości O jak miłośnie i słodko, |
Niewiadomo co szlachcica polskiego, zaszczyconego klejnotem i łaską królewską mogło zmusić do opuszczenia Rzeczypospolitej; najpewniej niebyła do tego kroku powodem różnica religijna. Szeffler należąc do wyznania Augsburskiego, za przybyciem do Wrocławia wyraźnie oświadczył że jest luteranem i syna swego tamże urodzonego wychowywał w temże wyznaniu. Jan odbył nauki we Wrocławiu; potem na wyższe studia uczęszczał w Strasburgu; przebywał parę lat w Holandyi, a na koniec na uniwersytecie padewskim otrzymał stopień doktora filozofii i medycyny. Za powrotem z Włoch ofiarowano mu miejsce nadwornego lekarza przy księciu Oleśnickim Sylwiuszu Nimrodzie, gdzie trzy lata zostawał. —
Podczas swego pobytu w Holandyi zaczerpnął był filozofii mistycznej, która wyżej stawiała się nad wszystkie religie, a w końcu doprowadziła go do wyrzeczenia się błędów Lutra. Jakoż we Wrocławiu przeszedł na łono rzymskiego kościoła. Gorące serce poety, duch jego ognisty, znalazły się w swoim żywiole. — Uczucia jego długo tłumione, wylały się teraz szerokim strumieniem. Odsłonił on skarbiec swój wewnętrzny wydając w Wiedniu r. 1657 zbiór tysiąca kilkuset dwu wierszy pod tytułem: Cherubinischer Wundersmann (Pielgrzym Cherubiński). — W krótce pokazało się inne jego poetyczne dzieło: Heilige Seelenlust (Święte duszy wesele) czyli Pastorałki w Jezusie zakochanej psychy (duszy) wyśpiewane przez Jana Angelio Silesio, z melodyami ułożonemi przez Georgio Josepho, we Wrocławiu roku 1667.
Ostatnie zaś dzieło: Sinnliche Betrachtung der vier letzten Dinge; (Rozpamiętywanie czterech rzeczy ostatecznych), wyszło w Świdnicy 1675.
Religijne te poezye powstały w ciągu lat ośmiu, w roku bowiem 1661 przywdział habit braci mniejszych św. Franciszka. —
Umarł po długiej chorobie w 53 roku życia na dniu 8 Lipca 1677 roku.
Umierając nic niezostawił po sobie, gdyż znaczny majątek rozdał był na różne fundusze religijne i na ubogich. —
Na próbę, podaję przekład kilkudziesięciu jego dystychów wyjętych z pielgrzyma Cherubińskiego; z Hymnów jego i pieśni śpiewanych po kościołach i zborach (w tych ostatnich z odpowiedniemi odmianami) podaję jedną pieśń w przekładzie: Hetman Chrześciański.
DYSTYCHY.
1.
Jak niewiesz czem są świata Bożego ogromy 2.
Czas jest jak wieczność, wieczność na czas się przemienia 3.
Ty sam czas robisz, — zmysły to kółka w zegarze, 4.
Mówią: Czas bieży — w biegu kto widział go przecie? 5.
Świat się kończy — O nigdy! świat nie jest bez duszy, 6.
Im więcéj poznasz Boga, tém mniej jesteś w stanie 7.
Imię Boga chcesz w czasu umieścić obrębie, 8.
Bóg nie stoi na niczem, niczem się niemierzy, 9.
Bóg jest tak sprawiedliwy, że gdyby dziś może 10.
Bóg nie myśli — bo niechby myśl w nim pracowała 11.
Nic nie trwa bez użycia: Sam Bóg się używa — 12.
Miłość w naturze Boga, kochać jego rzeczą, 13.
Bóg nie robi nowości, choć coś nowem zda się, 14.
Miłosierdziem szeroki, głęboki mądrością, 15.
Wszystkie liczby spływają w jednostke jedyną 16.
Czém jest Bóg? jak go nazwać, czy światłem, czy Rajem 17.
Świat ma ócz dwoje: jedno w czas poziera, 18.
Kto nad samego siebie duchem się nie wzbije, 19.
Cudowna to rzecz człowiek, któremu jest danem 20.
Mądrość źródłem, z którego im kto więcéj pije, 21.
Pięknie jest wiele wiedzieć, lecz większa pociecha, 22.
Mędrzec w jeden cel mierzy, bo w dobro najwyższe, 23.
Wierzaj mi, jeśli wszystko żądnemi oczyma 24.
Poczekaj! gdzie ja pędzę? wszak niebo jest we mnie 25.
Najszlachetniejsza z istot w uszlachconem mnóstwie, 26.
Najprościéj iść do Boga przez miłości bramę 27.
Miłość jest jak królowa; cnoty jak panienki; 28.
Miłość staje przed Bogiem wprost bez opowiedzi, — 29.
Miłość Boga tu jeszcze słodyczą cię poi, 30.
Pokornych każdy kocha, pysznych nikt nie może, 31.
Róża jest bez „dlaczego“ kwitnie, bo rozkwita, 32.
Deszcz pada, słońce świeci, wszystkim z każdej strony — 33.
W Bogu rodzi się człowiek, w Chrystusie umiera, 34.
Choćby Chrystus w Betlejem sto razy się rodził 35.
Sam ów krzyż na Golgocie od złego nie zbawi 36.
Zmartwychwstanie Chrystusa nic ci nie pomoże, 37.
Bóg stając się człowiekiem — tem samem dowodzi, 38.
Nie zów się mądrym, chociaż rozumu masz wiele, 39.
Nie spuszczaj się, żeś chrzczony, o szeptny grzeszniku! 40.
Chleb Pański ma działanie mądrości kamienia[1] 41.
Ciało swe szanuj; skrzynka cudnéj to roboty, 42.
Sen jest trojaki; w śmierci śpią zwykle grzesznicy; 43.
Trzeba skosztować piekła choć raz Chrześcianinie; 44.
Wiele ksiąg kłopot, jędnę czytaj, a najdłużej; 45.
Bogacz na téj tu ziemi jakiż zysk odnosi? 46.
Kiedy bogacz na swoje ubóstwo się skarzy, HETMAN.
Za mną! nasz hetman Chrystus tak woła, I sam bój stoczę! wyłom najszerszy KONIEC.
|