<<< Dane tekstu >>>
Autor Paulina Krakowowa
Tytuł Mama nie pozna
Pochodzenie zbiór powiastek Niespodzianka
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1890
Druk St. Niemiera
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
29.
MAMA NIE POZNA.

Ignaś nieraz uważał, że panowie pomadują włosy, i zlewają się pachnącą wodą; a choć mu matka mawiała, że chłopczyk wprzód o nauce niż o stroju myśleć powinien, Ignaś gdzie tylko dopadł pomady albo pachnidła, zaraz sobie tłuścił głowę i polewał suknie. Mama poznała zawsze, ile razy zrobił co podobnego, i nigdy mu to bez nagany nie uszło; raz nawet, kiedy miał pozwolenie wyjścia do znajomego chłopczyka, upomadował się tak, że mu aż tłustość po czole spływała; rozgniewana matka zagroziła mu, że za karę w domu zostanie. Ale później widząc, że ten wyrok przyjął pokornie, i najuroczyściej przyrzekł poprawę; zlitowała się więc nad nim, i rzekła:
— Gdybym wiedziała, że się poprawisz szczerze, tobym ci jeszcze ten raz darowała winę.
— O! mamuniu kochana! — zawołał Ignaś — bądź pewną że tego nigdy więcej nie zrobię; nie zapomnę coś mi mówiła, że zbytnie zapachy szkodzą zdrowiu i że brzydko, żeby mężczyzna pachnidła za ważną rzecz uważał.
— No, Ignasiu, jeżeli prawdę mówisz, to skończ pisanie, a potem idź do swego przyjaciela, i ja też tymczasem wyjdę w sąsiedztwo.
Ignaś został sam w pokoju: siedzi, pisze, a chcąc prędzej skończyć pracę, zadaje sobie po dwa wiersze co pięć minut, i częściej jeszcze spogląda na zegar: na nieszczęście, czy też doświadczenie Ignasia, mama zapomniała schować do szafy flaszeczkę z kolońską wodą, a postawiła ją w kryształowym kubku na komodzie, tuż obok zegara.
Ledwie Ignaś spostrzegł flaszkę, wzięła go zaraz chętka skropienia kolońską wodą świeżej swojej kamizelki.
— Ależ przyrzekłem mamie, że już tego więcej nie zrobię — mówił sobie — tak... przyrzekłem, to prawda, ależ ta kamizelka tak w praniu mydłem przeszła, że nie można w niej iść do kogo. Tylko może mama znów poczuje zapach odemnie i będzie wstyd.
— O! ale gdzieżtam! zaczem wrócę do domu, to wywietrzeje. A moja obietnica? To już ostatni raz, a potem już nigdy, nigdy nie uczynię tego.
Tak rozmawiając i targując się sam z sobą, Ignaś złożył swój zeszyt i zbliżył się do komody; sumienie szeptało mu jeszcze: «A przyrzeczenie?» ale chłopczyk go nie słuchał: schwycił flaszeczkę, otworzył ją, i kilku kroplami kolońskiej wody skropił swoje odzienie. Postawił flaszeczkę, ale z kamizelki nie czuć jakoś zapachu.
— No, jeszcze troszkę — rzekł do siebie — mama nie pozna!
I raz jeszcze wziąwszy w ręce flaszeczkę przechylił ją na siebie, ale niestety! tak mocno, że połowa kolońskiej wody wytrysnęła i zmoczyła go aż do bielizny.
Przeląkł się Ignaś, załamał ręce na myśl co matka powie, i zadumał się smutnie; ale niedługo skoczył po koncept do głowy.
— O! i tą razą jeszcze się ukryje! — pomyślał — ale już to niezawodnie będzie raz ostatni; kolońska woda taka czysta, nasza źródlana także jak kryształ, doleję nią flaszeczkę, i mama nie pozna.
Jak pomyślał, tak uczynił; ale cóż się stało? czysta kolońska i czysta źródlana woda nie chciały się zgodzić w flaszeczce, a zamiast przezroczystego spirytusu, przerażony Ignaś ujrzał w niej coś podobnego do mleka.
Blady, drżący, stał jeszcze na środku pokoju, kiedy matka z miasta wróciła. Osądźcie same, dziateczki miłe, czy mogła się cieszyć z postępku syna, i czy mu pozwoliła dnia tego wyjść z domu?
A przytem ostrzegam was, że to nietylko Ignasiowi tak się przytrafiło; każde z was niech zawsze słucha napomnień starszych: bo jak z wodą kolońską prawda się wykryła, tak podobnież ona się wyda we wszystkich czynnościach, a nieposłuszeństwo wasze, wstyd i kara czeka.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Paulina Krakowowa.