Z małych rzeczy wielkie
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Z małych rzeczy wielkie |
Pochodzenie | zbiór powiastek Niespodzianka |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1890 |
Druk | St. Niemiera |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Z MAŁYCH RZECZY WIELKIE.
Po obiedzie podano przednie sztetyńskie jabłka, dzieci zjadły po jednem, potem powybierały pestki i figlarna Helenka to sobie czarne ziarneczka jak muszki przylepiała na twarzy, to obierając je z łupinki wołała:
— Hej! serki świeże! sprzedam niedrogo!
Tadzio tymczasem zebrał swoje ziarnka, zawinął je w papierek i schował do kieszeni.
— Co to z tego będzie? — spytała Helenka.
— Z tego będzie drzewo.
— Doprawdy! a jakież?
— Jabłoń.
— Pozwólże mi, Tadziu, usiąść pod twoją jabłonią! — rzekła żartobliwie dziewczynka; ale Tadzio niezrażony jej żartami, poszedł do ogrodu, i wskazując na altanę rzekł:
— Jeżeli Bóg pozwoli, to za kilka lat będziemy tu przed altanką mieli śliczne sztetyny.
Przeszła smutna zima, już i po niej stopniały śniegi i lody, a skoro wiosenne słoneczko dobrze ziemię ogrzało, Tadzio poszedł przed altanę, i skopawszy ziemię łopatką, powsadzał w nią ziarneczka od jabłka, w jesieni jeszcze schowane.
Odtąd codzień chodził w to miejsce, polewał ziemię gdy zbyt było gorąco, i z wielką radością doczekał się przecie, że z wszystkich ośmiu ziarneczek zeszły maleńkie wypustki.
— Co za pyszne drzewa! — mówiła śmiejąc się Helenka.
A Tadzio z uśmiechem polewał roślinki, osłaniał je przed upałem, zakrywał od zimnego wiatru, ogradzał patyczkami przed drobiem, i cieszył się pracą i nadzieją.
Na drugi rok jabłonki podrosły nad ziemię, na trzeci już je do palika przywiązywać było potrzeba; na czwarty rok, ojciec ucieszony wytrwałością syna, zaszczepił na młodych płonkach najlepszy gatunek jabłek: już się i Helenka śmiać przestała.
Niestety! w zimie, pomimo starań Tadzia, ostre mrozy zniszczyły mu cztery jabłonki, ale na wiosnę cztery pozostałe pokryły się mnóstwem kwiatów, a w jesieni śliczne rumiane jabłuszka wyglądały z pod zielonych liści.
Niemało lat minęło odtąd, już Helenka dorosła, już ma swój dom, Bóg jej dał dzieci; a nieraz siedząc w altanie i patrząc na śliczne cztery jabłonie, przypomina sobie i opowiada córce i synowi swemu, jakto z maleńkich ziarneczek, takie drzewa wyrosły, i uczy ich, że we wszystkiem z małych rzeczy będą wielkie, tylko potrzeba pracy i cierpliwości.