Marja Wisnowska/Zamiast wstępu

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tadeusz Kończyc
Tytuł Zamiast wstępu
Pochodzenie Marja Wisnowska
Wydawca „Drukarnia Teatralna“ F. Syrewicza i S-ki
Data wyd. 1928
Druk „Drukarnia Teatralna“ F. Syrewicza i S-ki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ZAMIAST WSTĘPU

Nie mam zamiaru pisać przedmowy...
Chciałbym tylko czytelnikom wyjaśnić pokrótce, jakiemi zasadami rządzili się wydawcy i autor tej książki o jednej z najbardziej uroczych i najsławniejszych artystek naszych...
Gdy Marja Wisnowska umierała tragicznie, w Polsce panował naówczas system rządów rosyjskich... Dźwigaliśmy wtedy wszyscy ciężkie jarzmo niewoli, nie mogąc wyzwolić się z pęt i otrząsnąć z dusz tego wstrętnego, jadowitego, żrącego jak rdza, nastroju, w którym trzeba było żyć... Nie wolno nam było protestować, gdy działa nam się jakaś krzywda, nie wolno było się bronić, gdy nas napadano; każdy głos protestu, czy skargi, każdy odruch obrony najeźdźca tłumił i dławił brutalną dłonią przemocy.
I dlatego, gdy przed 40 laty jedna z najznakomitszych naszych artystek, chluba sceny polskiej, ulubienica całej Warszawy, Marja Wisnowska zginęła, jak ów „sen nocy letniej“, w którym grała tak cudnie rolę Puka — nagle, gwałtownie... uczyniono ze strony rosyjskiej wszystko, aby padł cień na tragiczną postać lekkomyślnej może, ale obdarzonej dobrem sercem aktorki, pragnąc w ten sposób osłonić jej zabójcę Bartenjewa, syna jednego z dygnitarzy rosyjskich...
Oczywiście, mimo energicznej i mocnej postawy świadków, mimo czynione przez nich usiłowania, aby prawdę istotną ujawnić, aby odtworzyć scenę zabójstwa, tak jak ona w rzeczywistości się odbyła — ci, którym zależało na tem, aby Bartenjew uchodził za ofiarę kokietki bez serca — dopięli celu. W świetle sprawozdań sądowych, umiejętnie i odpowiednio redagowanych, figura Bartenjewa wygląda raczej na figurę nieszczęsnego kochanka, który w afekcie zamordował swoją ukochaną, niż na nikczemną postać mało inteligentnego o dzikich instynktach mordercy, który zwabił w zasadzkę swoją ofiarę.
Opowieść, którą utalentowany powieściopisarz Stanisław Wotowski, na tle życia Marji Wisnowskiej skreślił, nie rości sobie oczywiście, żadnego prawa do miana dokumentu historyczno-obyczajowego z przed lat 40-tu bezmała. Ma ona za zadanie do pewnego stopnia — przez rzucenie promieni światła na całą tę tragiczną sprawę, która w swoim czasie narobiła tyle hałasu — oczyszczenie pamięci wielkiej artystki... Autor oparł się na niedostępnych dawniej, za panowania caratu, materjałach, starając się odtworzyć z nich wiernie Marję Wisnowską i jej otoczenie.
W literaturze polskiej niema dotąd żadnego studjum poświęconego pamięci wielkiej artystki, ani powieści, któraby jej tragiczne losy miała za temat.
Powieść p. Wotowskiego jest pierwszą próbą w tym kierunku. Nie wyczerpuje ona, oczywiście przedmiotu, nie porusza zagadnień artystycznych, z któremi tak ściśle związana jest karjera Wisnowskiej, jako aktorki, usiłuje jedynie dotrzeć do jądra tajemnicy, jaką od lat wielu otoczona była śmierć artystki.
Wisnowska, ulubienica Warszawy, Wisnowska, świetna odtwórczyni tylu ról, że wymienimy tylko tytułową rolę w „Lenie“ Jasieńczyka i „Żywy posąg“ czeka jeszcze na studjum wyczerpujące o jej talencie i krótkim a bujnym okresie pracy scenicznej. Czarujący wdzięk artystki jednał jej wielu wielbicieli, niepospolity zaś jej talent zapisywał złotemi zgłoskami jej imię na kartach dziejów teatru polskiego. W panteonie zasłużonych mistrzów sceny polskiej stać będzie zawsze „żywy posąg“ jej chwały, a legenda jej tragicznego zgonu wiążąc się z legendą jej bujnego, pełnego rozmachu życia, które wybuchało gorącym płomieniem jak gdyby w przeczuciu rychłego zgaśnięcia — przez długie jeszcze lata będzie kopalnią dociekań, domysłów, przypuszczań i — tematów dla pisarzy naszych i może obcych. W literaturze rosyjskiej istnieją przecież dwie powieści na życiu wielkiej artystki osnute.
Przeszła ona przez świat, jak wiosenna burza, jak uśmiech wiosennego słońca jaśniała przez krótką chwilę i zapadła w chmurną i posępną otchłań mogilną...
Lecz na jej grób zawsze rzucać będą świeże kwiaty ci wszyscy, którzy kochają Sztukę i Piękno, a pamięć o jej świetnych kreacjach przetrwa długo, długo, śród tych, co ją znali i przeżyli i śród tych, dla których Maria Wisnowska będzie już tylko otulonem w kir wspomnieniem...
Wspomnieniem młodości wiosennej i tego radosnego ukochania życia i sztuki, jakie jest udziałem tylko niektórych dusz.. I może dlatego te wybrane „ukochane przez bogów“ duchy tak młodo z tego świata ulatują w krainę Nieznanego...
A że wiele cierpiały zazwyczaj tutaj na ziemi — wierzyć trzeba, że tam, w zaświatach, przebaczone im będzie wiele...

TADEUSZ KOŃCZYC




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Tadeusz Kończyc.