Meandry/404
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Meandry |
Podtytuł | Strzępy myśli rozwianych |
Wydawca | Michał Arct |
Data wyd. | 1904 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Zwyczajem niezłomnego prawa,
Wracamy z morskich gdzieś kąpieli.
Cośmy się z Niemców tam uśmieli!
Codzień: obiadek, wint, zabawa,
Gdzie człek za czterech rad wydawa —
Ach! jakżeśmy weseli!
Niech raz się szlachcic w Pana zmieni.
Wszyscy tu w pełnej czci postaci.
— Pan Hrabia! — za to im się płaci.
Stoją we frakach, w dół schyleni —
Ja ich tu wszystkich mam w kieszeni.
Ach! jakżeśmy bogaci!
W człeku tu Pańskość wre zajadła.
— Hej! ty tam Johann, czy Ignacy!
Wszystko na srebrnej noś mi tacy.
Dywany wszędzie i zwierciadła!
Golizno! bodajś precz przepadła!
Czyż my to ladajacy?
— Cóż tam na obiad dasz nam błaźnie?
Prócz ptastwa — ryby? jak w suchedni?
A! morskie. No — to kąsek przedni.
Żołądka byle czem nie draźnię,
Bośmy nawykli żyć pokaźnie —
Jesteśmy też wybredni.
A jakież wina masz nie tanie?
Wstaw je tam wnet w te kwiatów kosze.
Co? co? trzy Reńskie flaszka? Proszę.
U nas, to widzisz, mój Asanie,
Takiem się robi ust płukanie —
O, bośmy też smakosze!
Ten, drwił z nas — tak mi się wydało —
Gdy, przy szampanie, po przemowie,
Piliśmy cenne nasze zdrowie.
Dowiedz się, kusy świszczypało:
Żeś kiep — a myśmy gębą całą
Nie byle skąd panowie!
Prócz w mej parafii, zresztą wszędzie
Rej wodzę. Bo się przyznam: u mnie
Niema co robić. Pustki w gumnie,
A Szmul mą Wólkę ma w arendzie.
Lecz, podług mnie, to — jakoś będzie —
Z szykiem — no — i rozumnie.