Melancholia (Przerwa-Tetmajer, cykl)/Skalny motyl
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Skalny motyl |
Pochodzenie | Melancholia |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1899 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Szedłem raz w Żelazne Wrota w Tatrach. Za sobą, nad liptowskiemi górami, miałem burzę, która w ceglasto-sinej chmurze wisiała, bijąc w ciemne lasy złotymi piorunami, pełna grzmotu i ryku. Tatry huczały echem. Nad chmurą była jakby łuna ogromna, krwawa i straszna.
W koło mnie były turnie, nagie, skrzesane, granitowe skały, których nawet mech się nie mógł chwycić. Olbrzymie obeliski skalne strzelały wzwyż z pomiędzy olbrzymich piramid, zawieszając się wierzchołkiem gdzieś w zawrotnej wyżynie.
W dole była otchłań gruzu i łomu, spiętrzone zwały granitów, dzikie, puste i głuche; nad głową niebo przedzmierzchnie, szare i smutne.
Nigdzie trawy jednej, nigdzie mchu kępki, tylko łom i gruz, piarg szeleszczący i oślizłe płyty granitowe. Pustka śmiertelna.
Wtem zaszeleściło coś w powietrzu: od ściany do ściany źlebu, którym szedłem, przeleciał mały ptaszek, skalny motyl, jak go zowią górale.
Z załomu na załom wzlatywał coraz wyżej i wyżej, ze skały na skałę, aż znikł kędyś w zawrotnej wyżynie, wśród iglic i przepastnych łuków.
Tam, w oddali, była burza i lasy ciemne, tam niżej na dolinie, były miasta i zboża dojrzałe, było życie, był ruch, a ten ptak, wszystkiemu daleki, wszystkiemu obcy i niczemu niewidzialny, unosił się tu nad przepaściami, w niezmiernej wysokości i w niezmiernej pustce.
Prawda? Jest coś w duszy ludzkiej, co jest podobne do tego skalnego motyla: lata wyżej, niż burze i niż lasy, niż miasta i zboża, niż życie i ruch, wszystkiemu dalekie, wszystkiemu obce, zaledwie czasem dostrzegalne myśli, na chwilę, i tak, jak ten ptak oczom, ginące jej w zawrotnej wyżynie.