Mgła (Unamuno)/III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Mgła |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze „Rój” |
Data wyd. | 1928 |
Druk | Drukarnia artystyczna |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Edward Boyé |
Tytuł orygin. | Niebla |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
— Spóźniłeś się dzisiaj kochasiu, rzekł Wiktor[1] do Augusta — ty zawsze taki punktualny.
— Co robić, drogi, interesy.
— Ty i interesy??
— Czy myślisz, że tylko giełdziarze mają interesy? Życie jest bardziej skomplikowane, niż myślisz!
— Lub prostsze, niż się wydaje!
— Wszystko jest możliwe.
— Dobrze! Zaczynaj!
August zrobił ruch pionkiem, lecz zamiast zanucić wyjątki z oper, co zwykle czynił przy grze w szachy, zaczął monologować:
„Eugenjo, Eugenjo, moja Eugenjo, celu mego życia, promienny blasku dwóch gwiazd bliźniaczych, zagubionych we mgle — będziemy walczyli! Jeżeli wogóle logika gdzieś istnieje, to chyba tu, na tej szachownicy, a jednak mimo wszystko szachownicą także rządzi przypadek. Czy logika sama przez się nie jest przypadkowa i nieobliczalna? A czy zjawienie się mojej Eugenji nie jest poniekąd logiczne? Czy Bóg, najlepszy szachista nie poruszył jej, jak pionka na szachownicy mego życia?
— Przepraszam cię, mój drogi — wtrącił Wiktor. Czyśmy nie postanowili, że nie wolno się cofać.
— Pionek dotknięty będzie liczony, jako ruch zrobiony — przyśpiewywał Wiktor.
— Racja, racja!
— A więc sprzątam ci tego idjotę!
— To prawda! Jestem tak roztargniony.
— Przy grze nie wolno być roztargnionym, mój drogi.
— I zapamiętaj sobie: Pionek dotknięty będzie liczony... tra la... la!!!
— Tego już naprawić nie można.
— O to właśnie chodzi, że w szachach naprawiać nic nie można. Dlatego też ta gra jest tak pedagogiczna.
— A dlaczego nie można być roztargnionym przy grze — spytał August Czyż życie to nie gra? I dlaczego nie można się cofać!? Djabli nadali z tą logiką. Może mój list jest już w rękach Eugenji. „Alea jacta est!“ A jutro? Jutro należy do Boga! A wczoraj? Do kogo należy wczoraj? O dniu wczorajszy, ty skarbie poetów i marzycieli!! Substancjo mgły codziennej!!
— Szach — przerwał triumfalnie Wiktor.
— Hm, hm, niech cię kaczki zdepcą! Jakże mogłem dopuścić do czegoś podobnego?
— Przez roztargnienie, mój drogi, jak zwykle. Gdyby nie to wieczne roztargnienie, byłbyś bardzo dobrym graczem.
Powiedz mi Wiktorze, czy życie jest grą, czy rozrywką.
— Nie rozumiem! Przecież gra jest także rozrywką. Ale gdy się gra, trzeba grać dobrze.
— A dlaczego nie można grać źle? Jaka jest różnica między złą, a dobrą grą? Dlaczego nie moglibyśmy ustawić tych figur w inny sposób?
— Ustawiłeś je właśnie w ten sposób, wielki filozofie, że dostałeś po skórze. — Mniejsza o to zresztą! Chcę ci oznajmić wielką nowinę.
— Słucham!
— Lecz powinieneś się już dziwić mój drogi!
— Nie należę do tych, którzy się dziwią a priori, albo na zadatek...
— A więc wiesz, co się ze mną dzieje?
— Wiem tylko, że z dnia na dzień jesteś coraz bardziei roztargniony!
— Nogi ci w ziemię wrosną ze zdziwienia, Zakochałem się!
— Wiedziałem o tem!!
— A to jakim sposobem?
— Jesteś zakochany ab origine, odkąd się urodziłeś, jesteś zakochany. Zdolność do miłości przyniosłeś ze sobą na świat.
— Tak, miłość rodzi się wraz z nami!
— Nie powiedziałem miłość, lecz zdolność do miłości.
— A powiedz mi, w kim się kocham?
— Skąd mam o tem wiedzieć, skoro i ty sam dobrze nie wiesz?
— Tak, masz rację... I ja dobrze nie wiem!!
— Czy ci nie mówiłem? A jeśli wiesz w kim się kochasz, to powiedz: blondynka, czy brunetka?
— Prawdę powiedziawszy, nie wiem! Wydaje mi się, że nie jest ani blondynką, ani brunetką. Raczej szatynką!
— Wysoka, czy niska?
— Nie przypominam sobie. Wydaje mi się, że średniego wzrostu! Ale oczy, cóż za oczy ma moja Eugenja.
— Eugenja?
— Tak! Eugenja Domingo del Arco, aleja Alameda, numer 58.
— Nauczycielka muzyki?
— Tak... ale...
— Znam ją. A teraz... patrz Auguście. Szach!
— Lecz!
— Powiedziałem: Szach!
— Dobrze! Niech będzie.
August zasłonił króla laufrem. Na niewiele się to jednak zdało! Przegrał drugą z koleji partję.
Żegnając się z nim, Wiktor ruchem zwycięskiego zapaśnika położył mu rękę na szyji i szepnął mu do ucha.
— A więc to ta mała Geniusia, pianistka? Doskonale Auguście, doskonale. Raj się otworzy dla ciebie.
Po co te zdrobnienia, te poufałe, nieznośne zdrobnienia — pomyślał August, wychodząc na ulicę.
- ↑ Victor Gori, przyjaciel Unamuna, który w swej przedmowie do jednej z książek autora „Mgły“ mówi o tajemniczej śmierci swego znajomego, Augusta Perez. Wszystkie postacie „Mgły“ nie wyłączając Paparrigopolus’a są więc portretami ludzi rzeczywiście istniejących.