Mikołaja Machiawella Traktat o Księciu/Rozdział XX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Mikołaja Machiawella Traktat o Księciu |
Wydawca | Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego |
Data wyd. | 1868 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Antoni Sozański |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Czy warownie i inne od książąt używane bezpieczeństwa środki są pożyteczne lub szkodliwe.
Różnemi sposoby starali się książęta wzmocnić państwa swoje: jedni rozbrajali poddanych, drudzy wzniecali waśnie w podbitych krajach, inni umyślnie lud zniechęcali ku sobie, znów inni kaptowali niechętnych; jedni wznosili, drudzy burzyli i niszczyli warownie, a chociaż wszystkie te środki nie można stanowczo osądzić bez uwzględnienia stosunków kraju, w którym mają być zaprowadzone, wszelako nieco obszerniej pomówię o tej materyi. Nigdy nowy książe nie rozbraja swoich poddanych, owszem powinien ich uzbroić, jeśli przedtém broni nie mieli, ponieważ uzbrojenie ludu przymnaża sił księciu, z niechętnych robi wiernych, a poddanych przekształca na zwolenników; ale gdy wszystek lud nie można uzbroić, dość na przychylności tych, którym się da oręż do ręki, bo resztę mieszkańców łatwo sobie ubezpieczyć, a skoro uzbrojeni poznają różnicę obchodzenia się z niemi, tém samém będą zobowiązani księciu, zaś nieuzbrojeni zaspokoją się tą uwagą, że czyje niebezpieczeństwo i obowiązki są większe, ten także na większe zasługuje poważanie. Każde odjęcie broni jest początkiem obrazy ludu i dowodem, że nie ufamy jego waleczności lub wierności, a gdy państwo w stanie bezbronnym pozostać nie może, trzeba się uciekać do wojska najemnego, o którém powyżej była mowa, i chociażby nawet takie wojsko było dobre, nigdy nie obroni księcia przed możnym nieprzyjacielem, ani przed niechętnemi poddanemi. Przeto powtarzam, że każdy nowy książe w nowém państwie zajmował się uzbrojeniem ludu, jak tego mnogie w dziejach mamy przykłady. Lecz jeśli książe nabędzie nowe prowincye i chce takowe do swego dawnego państwa przyłączyć, wówczas trzeba te prowincye rozbroić i tylko tym mieszkańcom broń pozostawić, którzy podczas okupacyi byli jego zwolennikami, a nawet i tych trzeba zwolna i nieznacznie zdelikacić i zdenerwować i tak wszystko urządzić, aby siła zbrojna koncentrowała się w weteranach dawnego państwa. Nasi przodkowie i ci, którzy za biegłych uchodzili polityków, zwykli byli mawiać, że Pistoję fakcyami, a Pizę fortecami można w ryzach utrzymać, i dla łatwiejszego panowania podniecali domowe kłótnie w Pistoi. Mogło to być dobre wtedy, gdy Italia była na równe części podzielona, ale wątpię aby teraz dał się ten system zastosować, owszem jestem zdania, że kłótnie nigdy nic dobrego nie sprawią i zwaśnione miasta upadają szybko, skoro nieprzyjaciel nadciągnie, bo wtedy słabsza strona połączy się z cudzoziemcem, a strona czyli partya silniejsza nie potrafi sama jedna opór stawić. Z tych powodów, zdaje mi się, utrzymywali Wenecyanie po swoich miastach partye Guelfów i Ghibellinów, a chociaż rozlewu krwi między niemi nie dopuszczali, wszelako podniecali ich waśnie w tym celu, aby te partye, zajęte domowemi kłótniami, nie przemyśliwały nad powstaniem przeciw Wenecyanom. Ale sztuka nie udała się, bo zaledwie pobito Wenecyanów pod Wajlą, wnet jedna z owych partyj zniszczyła ich państwo. Jeśli jaka władza forytuje[1] swary domowe między mieszkańcami, jest to dowodem słabości rządu i żaden silny książe nie zezwoli na takie postępowanie, gdyż tylko w czasie pokoju sprawia ono niejakie ułatwienie w zarządzie poddanymi, zaś w czasie wojny na nic się nie przyda i jest zawodne. Nie ulega wątpliwości, że zwyciężone trudy i zawody przysparzają sławy książętom i zwykle dzieje się, iż kiedy los chce wywyższyć jakiego nowego księcia, który więcej potrzebuje sławy niż książe dziedziczny, podburzy nieprzyjaciół przeciw niemu, aby mu dać sposobność zwyciężyć ich i wzbić się w potęgę. Ztąd wyrodziło się zdanie, że mądry książe powinien gdzie tylko może, bodaj fortelami, nieprzyjaciół wynachodzić, aby mieć komu rogi utrzeć i tém samém sławy sobie przyczynić, albowiem trwalszą wierność i więcej pożytku znachodzili wszyscy, a szczególniej nowi książęta, u takich ludzi, którzy zrazu byli ich przeciwnikami lub przynajmniej zostawali w podejrzeniu, niżeli u innych, co natychmiast czołem przed nimi bili, czego także Pandolfo Petrucci książe Sieny doświadczał. Lecz o tém nie można ogólnikami rozprawiać, gdyż wszystko w tej mierze zależy od okoliczności; dokładam jedynie tę uwagę, że ludzi nowemu rządowi nieprzychylnych, ale do utrzymania się na swojém stanowisku jego pomocy potrzebujących, nader łatwo można przejednać, ponieważ poznawszy że im potrzeba naprawić złą o sobie opinię, sami się księciu z wiernością oświadczą i książe będzie z nich mieć więcej pożytku, niż z innych, co z początku pieczołowici później stają się niedbałemi. Dalsze badanie tego przedmiotu wymaga, abym przypomniał monarchom nowe prowincye za pomocą niektórych krajowców nabywającym, żeby dokładnie zważyli przyczyny, dla których ci krajowcy zostali ich zausznikami; a jeśli w tych przyczynach nie tyle przychylność ku nowemu księciu, co nieukontentowanie z dawnego rządu rolę odgrywa, wiele trzeba zachodu, aby ich sobie upewnić, gdyż niepodobna wszystkie ich żądania zadowolnić. Zlustrowawszy należące tu wypadki z dawnej i z nowszej historyi przekonamy się, że snadniej zjednać tych, którzy sprzyjając dawniejszemu rządowi, opierali się nowemu, niżeli malkontentów, co łącząc się z najezdnikiem, ułatwili zabór kraju. Jest zwyczajem książąt dla pewności państwa budować fortece, bądź aby wewnętrznego nieprzyjaciela na wodzach trzymać, bądź też aby mieć schronienie przed obcym najazdem. Zwyczaj ten pochwalam, bo jest starożytnym; wszelako zdarzyło się za dni naszych, że Mikołaj Witteliusz dwie fortece zburzył, aby utrzymać Kastello; toż Guido Ubaldo, książe z Urbino, odzyskawszy swoje państwo, z którego Cezar Borgia go wyzuł, wszystkie warownie po całym kraju z ziemią zrównał w tém przekonaniu, że bez nich łatwiej się utrzyma. Nieinaczej uczyniła rodzina Bentiwoliów za powrotem swoim do Bolonii. Musimy przeto wnioskować, że fortece raz są pożyteczne a drugi raz szkodliwe; w jedném miejscu ułatwiają, w drugiém utrudniają obronę i ogólną w tej mierze zasadę sformowałbym tak: książe, który więcej się lęka swego narodu niż cudzoziemców, powinien stawiać fortece; przeciwnie, kto więcej cudzoziemców niż narodu się obawia, temu fortec nie potrzeba. Żadne zaburzenie nie sprawiło i nie sprawi tyle walk dla rodziny Sforców, co zamek w Medyolanie zbudowany przez Franciszka Sforcę. Najpewniejszą fortecą jest ta okoliczność, aby nie być znienawidzonym, bo tego forteca nie obroni, kogo naród nienawidzi, a naród, chociaż mu się broń odbierze, zawsze znajdzie pomoc u cudzoziemców. Żadnemu księciu w tych czasach fortece pożytku nie przyniosły, tylko jednej hrabinie di Furli, po śmierci hrabiego Girolamo, jej męża; gdyż schroniwszy się do nich przed rozjuszonym ludem, oczekiwała nadejścia posiłków z Medyolanu, by odzyskać władzę, a okoliczności były tego rodzaju, że cudzoziemiec nie mógł wesprzeć powstańców. Lecz później, skoro Cezar Borgia zaczął ją atakować, a wrogi naród z cudzoziemcami jednę rękę zrobił, okazało się, że i jej na nic się fortece nie przydały. Hrabina byłaby lepiej na tém wyszła, gdyby ją lud nie był nienawidził, niż na tém, ze fortece miała. Wszystko tedy razem skombinowawszy, pochwalam zarówno tych co warownie stawiają, jak i tych co nie stawiają, lecz ganię każdego, kto ufając warowniom, nie troszczy się o nienawiść w narodzie.