<<< Dane tekstu >>>
Autor Or-Ot
Tytuł Moriturus
Pochodzenie Pieśni

cykl Mozajka

Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego i S-ki
Data wyd. 1894
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Moriturus.

Życie moje dogasa, jak lampa przyćmiona,
Spłonęło tęskne serce, nerwy się stargały,
W gwiazd koronie srebrzystej śmierci anioł biały
Pierś moją w marmurowe oplata ramiona.
Melodye sfer nadziemskich do snu mnie kołyszą
Szeptem duchów skrzydlatych, rajskich ech szelestem —
I mówi anioł śmierci: „Spojrzyj, oto jestem,
Pójdź do mnie... Jam spoczynkiem... ukojeniem... ciszą...“
Na świat spływa przejrzysty wieczór księżycowy,
W dalmatyce z purpury kona złote słońce,
I na lazurze niebios błysły gwiazdy drżące,
I w szacie tkanej srebrem schodzi zmrok majowy.
Otwórz okno, jedyna... Niech róż płyną wonie,
Niech mnie upoi echo piosenki dalekiej,
Nim w śnie bez przebudzenia zastygnę na wieki,
Nim śmierć na mojej skroni złoży chłodne dłonie...
Gdy widzę, jak czarownie śmieje się przyroda,
Gdy w szmerach jasnej nocy słyszę hymn miłości,
Lękam się ciszy grobu i grobu ciemności,
Szkoda mi snów młodzieńczych i życia mi szkoda.
Świat przebiegły uniesień tajemniczych dreszcze,
Urok wiosennych marzeń ludzką pierś zaklina...
Jak tu ciemno!... Pójdź bliżej, pójdź bliżej, jedyna!
O, nie daj mi umierać... Ja chcę żyć... żyć jeszcze...

Za złotą gwiazdą sztuki szedłem w świat zaklęty,
W słonecznych ideałów zapatrzony jasność,
Aż serce me płonące zabrały na własność,
Aż duch mój rozpiął skrzydła, zachwyceniem zdjęty.
Blask natchnienia zajaśniał na mej skroni dumnej,
Oplątały mnie czarem sfer niebiańskich tony
I drżały tak uroczo w mej piersi stęsknionej —
Gasnę... i pieśń ostatnia skona u mej trumny...
Pamiętam wielką salę, strojną w kwiatów sploty,
Pamiętam w pieśni moje zasłuchane tłumy...
Jam skrzypce ujął w rękę, pełen dziwnej dumy,
I kazałem im śpiewać rzewną pieśń tęsknoty.
Pieśń płynęła, jak echo z pod błękitnych światów,
Cicha, jak ranny wietrzyk, gdy róże pochyla,
I skonała piosenka... Była ciszy chwila,
A potem grzmot oklasków i kaskada kwiatów...
Albo pamiętasz, luba?... W weneckiej gondoli
Marzyliśmy, łódź sennej powierzając fali,
„Królowa Adryatyku“ ginęła w oddali,
Na szafiry wszedł księżyc w blasków aureoli,
Jaśniała w twoich oczach łezka brylantowa,
Patrzyłaś zadumana w srebrny sierp księżyca —
Jam zaśpiewał... uśmiechem błysnęły twe lica...
Dotąd grają w mem sercu tej piosenki słowa...
O pieśni! Tyś mi była szczęściem i przekleństwem,
Na skroń sypałaś kwiaty, a pod stopy ciernie,
A jednak, pieśni moja! jam ci służył wiernie,
Miotany wirem bytu i ducha męczeństwem.
Każdy ton, co się z drżącej piersi mej wydzierał,
W cierpieniu był poczęty i w bolach zrodzony,
I ociekło me serce łzami krwi czerwonej,
I snując pieśni moje... jam gasł i zamierał.

Zanim usnę, jedyna, usiądź przy pianinie,
Graj piosenki, co w duszy zbudziły się mojej —
Ich głos mnie ukołysze, ich śpiew mnie ukoi,
Będą mi szeptać baśnie, jak matka dziecinie...
O, słyszę... ton za tonem w sercu mem oddźwięka,
Gwiazdami tkane niebo nade mną rozpina —
Najpiękniejsze dni moje ta pieśń przypomina,
Wszystkie sny mi powraca cicha ta piosenka...
O, graj... Straconych złudzeń i uniesień echa
Wieją z tych pieśni moich czarem i urokiem,
Sen o sławie i szczęściu staje przed mem okiem
I zapomniana młodość do mnie się uśmiecha.
O, graj... Znikły bez śladu widzenia złowieszcze...
Któż tu o grobie mówi?... Ja żyć chcę, żyć muszę!..
Tym pieśniom dałem serce, zakląłem w nie duszę —
Dziś one mnie wskrzeszają... graj mi jeszcze, jeszcze...
Co to?... Jęknęły struny, jak dzwon pogrzebowy...
O, pójdź... stań tu... koło mnie... Jak mi duszno... ciemno...
Czy widzisz?... Idzie ona... Schyla się nade mną...
Z jej przyjściem na me skronie wionął chłód grobowy...
Patrzy na mnie... Zatruwa jadem trupiej pleśni...
Topi szpony w mych piersiach... Serce chce wydzierać...
Broń ty mnie, o jedyna!... Ja nie chcę umierać...
Och!... Brak mi tchu... Powietrza!.. Słońca...
...................
............. Pieśni!... Pieśni!...






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.