Mowa
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Mowa |
Pochodzenie | Nowele i szkice |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1921 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa; Kraków; Lublin; Łódź; Poznań; New York |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Mowa narodu jest świadectwem, które wydaje o sobie jego dusza. Z mowy narodu rozpoznać możemy dzieciństwo albo dojrzałość, bogactwo albo ubóstwo narodowej myśli, wiedzy i siły duchowej. Nic tak dobrze nie odkrywa i nie znamionuje charakteru, temperamentu i umysłowości narodu, jak jego mowa. Razem ze wzrastaniem i rozwojem potrzeb i pojęć, z wysubtelnianiem się uczuć i smaku, z rozmnażaniem się narzędzi, któremi naród posługuje się w swem życiu fizycznem i duchowem, mowa narodowa wzrasta, rozwija się, nabiera bogactwa słów i gibkości ich układu, staje się zdolną do stopniowania i wycieniowywania wyrazów uczuć i myśli, do obrazowania niezliczonych stanów duszy ludzkiej, do uplastycznienia niezliczonych obrazów i stanów matury. W mowie tej i odpowiednio do przebywanego przez nią stadjum rozwija się piśmiennictwo narodu i tu jest pole wzajemnego na siebie oddziaływania mowy narodowej, która lepszego lub gorszego materjału dostarcza pisarzom i pisarzy, którzy, jako ludzie wśród narodu szczytowi, ku szczytom piękności i siły podnoszą jego mowę.
Nic dziwnego, że naród każdy kocha swoją mowę; jest ona wyrazem jego duszy i świadectwem wiekowych jej prac i dążeń. Nic dziwnego, że naród każdy kocha piśmiennictwo swoje, bo jak zwierciadło odbija ono w sobie jego duszę, dopomagając zarazem jej i temu jej wyrazowi, którym jest mowa, do wdzierania się na szczyty — na szczyty siły i piękna.
Stosownie do stadjów cywilizacyjnych przez narody przebywanych, stosownie też do zdolności rozumowych i uczuciowych przez narody posiadanych, mowy narodowe bywają różne: mniej albo więcej bogate w słowa, mniej albo więcej wysubtelnione, wycieniowane, wgłąb idące i wszerz rozpostarte. I piśmiennictwa także bywają różne, dłuższą lub krótszą przeszłość za sobą mające, obficiej lub mniej obficie nalane wielkiemi myślami, słabszym lub silniejszym lotem wzbijające się ku ideałom.
Mowa polska jest obecnie władczynią zasobu słów ogromnego, ma w układzie słów swych gibkość woskową, w brzmieniu ich dźwięczność stali i śpiewność harfianych strun i niema nic takiego na obszarach myśli ludzkiej i nic takiego w głębinach ludzkich serc, czegoby ona wyrazić, wysubtelnić, uplastycznić, wydzwonić, wyśpiewać nie mogła.
Piśmiennictwo polskie ma za sobą od pełnego rozkwitu swego lat czterysta, od pierwszych brzasków swych siedem stuleci i można je porównać do rzeki falami złotych myśli płynącej, albo do ptaka, który na stu skrzydłach wzbija się ku górze, albo jeszcze do pługa, który lemieszem ostrym, błyszczącym i niestrudzonym orze grunt pod duchowe życie narodu. Stało to piśmiennictwo u kolebki narodu, z nim razem mową niewyraźną, dziecięcą zaledwie bełkocąc, brzmiało dumnie i górnie, przemawiało mądrze w dniach jego potęgi i chwały, wołało o ratunek, szukało ratunków, gdy nad otchłanią stanął, a gdy pogrążył się w otchłani śpiewało mu pieśni męstwa, miłości, nadziei i teraz, gdy jeszcze przebywa w otchłani, samem życiem swem świadczy o jego życiu i w samej hańbie jego będąc mu chwałą, dla słabości i bólów jest siłą i ukojeniem.
Mowa ta i to piśmiennictwo przeszły przez Piastów, Jagiellonów, Wazów, przez Grünwald, Hołd pruski, Chocim i triumf Połocki, przez Statut Wiślicki i dzień 3-go Maja, przez Kościuszkowską przysięgę na Rynku krakowskim, Napoleońskie legjony, dni Listopadowej i dni Styczniowej burzy, — przeszły one przez Reja, Kochanowskiego, Górnickiego, Skargę, Potockiego, Morsztyna, Krasickiego, Fredrę, Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Kraszewskiego, Kremera i niezliczonych towarzyszy ich w myśli, sztuce i pracy, — przeszły one, ta mowa i to piśmiennictwo, przez wszystkie chwały, przez wszystkie upadki, przez wszystkie huragany, ciosy, nadzieje zwodne, cierpienia bezbrzeżne narodu i jak niegdyś nad kolebką stoją dziś nad grobowym kamieniem narodu, mówiąc o nim jak Chrystus o złożonej w trumnie dzieweczce: »nie umarła, tylko śpi!«.