Muc
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Muc |
Pochodzenie | Życie tygodnik Rok II (wybór) |
Wydawca | Ludwik Szczepański |
Data wyd. | 1898 |
Druk | Drukarnia Narodowa F. K. Pobudkiewicza |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały wybór |
Indeks stron |
Powietrze było tak białe, że kiedy przeleciał biały ptaszek, to wyglądał, jak srebrny...
Mały Muc szedł w niebieskiem, nowem ubraniu i ciągnął drewnianego konika, który miał czerwone kółka i zawsze podskakiwał, bo się potykał o kamyki..
Żółte pączki na drzewach nie otworzyły jeszcze ócz, jak dziewczęta. — Niektóre spadły we śnie na piasek, a między listkami biegały czarne mrówki... Niektóre pączki jeszcze żyły; niektóre zwiędły, nim otworzyły oczy.
Muc ciągnął silnie za sznurek, żeby konik nie uciekł i zaciskał zęby i czasem obracał się do konika na czerwonych kółkach, jak do małego pieska...
Niańka, która miała siedemnaście lat i opowiadała sobie jeszcze sama bajki, patrzyła się w słońce a jedną ręką prowadziła Muca.
Czasami spotykali pięknie ubrane panie, które stawały i chwaliły dziecko. Wtedy Lina schylała się do małego Muca i poprawiała mu spodeńki, które i tak były w porządku.
Muc zaczął tłómaczyć i pokazywać niańce różne ładne rzeczy.
— Widzis Lina... to ptasek...
— Widzę.
— Widzis Lina... to taki maleńki ptasek.
— Maleńki ptaszek.
Stanęli koło długiej rury z gutaperchy. Muc otworzył szeroko oczy.
— A co to jest... Lina?
— Tem się podlewa kwiaty.
Wtedy Muc zaczął tłómaczyć:
— Widzis Lina... tem się podlewa kwiaty.
Lina była zmęczona wiosną i czekała na ławkę. Na wielkim placu, gdzie stały białe figury było naokoło dużo ławek, ale były tam także inne niańki i dzieci, a Lina nie lubiała tego, bo się bała żołnierzy.
Tylko Muc płakał i napierał się, żeby pójść do dzieci, bo miały obręcze i także taką żabę, co się nakręca.
Ale Lina odkryła pod parkanem zieloną niską ławkę, na której nikt nie siedział.
Muc przestał płakać, bo zobaczył gąsienicę i zdawało mu się, że ona je ziemię. Siadł na piasku i zaczął mówić do gąsienicy:
— Moja muska, gzecna muska, Muca gzecna, maleńka muska...
W skręcie pokazał się młody pan w jasnem ubraniu, który szedł bardzo powoli z blondynką w niebieskim kapeluszu i z czerwoną parasolką.
Usiedli koło Liny, ale nie widzieli nikogo, tylko spoglądali sobie w oczy. Lina wyprostowała się i lekko zróżowiała. A potem słyszała, jak on mówił:
— Kochasz?
A ona odpowiedziała:
— Tak...
A on się od niej odwrócił.
— Powiedz: kocham. Nie chcę żeby dziewczynka mówiła: tak...
— Kocham...
— Kogo dziewczynka kocha?...
Lina zdjęła chustkę, bo jej było gorąco.
— Swego chłopca kocha...
— Jak kocha?
— Bardzo kocha...
— Powiedz: z całej duszy, całem ciałem...
Kiedyś przyjdzie — myślała Lina i powiadała sobie najładniejszą bajkę...
A tamta powtórzyła:
— Z całej duszy, całem...
Kiedyś przyjdzie — myślała Lina...
Nadbiegł Muc.
— Lina... Lina!...
Niańka się zbudziła.
— Cicho Muc — szepnęła.
— Lina... — Muc chce —
Wzięła go nerwowym ruchem na kolana.
— Muc chce...
— Bądź grzeczny Muc... Widzisz jaki ładny motylek?...
— Muc chce koniecznie...
Lina zbladła.
— Baldzio...
— Cicho — powtarzała prawie płaczliwie — cicho...
— Ale Muc chce baldzio koniecnie...
A potem powiedział głośno, czego chce —
Ładna panna w niebieskim kapeluszu...
Młody pan spojrzał gniewnie na niańkę i dziecko. I wstali oboje — i poszli milcząc, zakłopotani
Lina zaczęła płakać, długo, gorzko...