<<< Dane tekstu >>>
Autor Tomasz Czaszka
Tytuł Muc
Pochodzenie Życie tygodnik
Rok II (wybór)
Wydawca Ludwik Szczepański
Data wyd. 1898
Druk Drukarnia Narodowa F. K. Pobudkiewicza
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały wybór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
TOMASZ CZASZKA.

MUC.

Powietrze było tak białe, że kiedy przeleciał biały ptaszek, to wyglądał, jak srebrny...
Mały Muc szedł w niebieskiem, nowem ubraniu i ciągnął drewnianego konika, który miał czerwone kółka i zawsze podskakiwał, bo się potykał o kamyki..
Żółte pączki na drzewach nie otworzyły jeszcze ócz, jak dziewczęta. — Niektóre spadły we śnie na piasek, a między listkami biegały czarne mrówki... Niektóre pączki jeszcze żyły; niektóre zwiędły, nim otworzyły oczy.
Muc ciągnął silnie za sznurek, żeby konik nie uciekł i zaciskał zęby i czasem obracał się do konika na czerwonych kółkach, jak do małego pieska...
Niańka, która miała siedemnaście lat i opowiadała sobie jeszcze sama bajki, patrzyła się w słońce a jedną ręką prowadziła Muca.
Czasami spotykali pięknie ubrane panie, które stawały i chwaliły dziecko. Wtedy Lina schylała się do małego Muca i poprawiała mu spodeńki, które i tak były w porządku.
Muc zaczął tłómaczyć i pokazywać niańce różne ładne rzeczy.
— Widzis Lina... to ptasek...
— Widzę.
— Widzis Lina... to taki maleńki ptasek.
— Maleńki ptaszek.
Stanęli koło długiej rury z gutaperchy. Muc otworzył szeroko oczy.
— A co to jest... Lina?
— Tem się podlewa kwiaty.
Wtedy Muc zaczął tłómaczyć:
— Widzis Lina... tem się podlewa kwiaty.
Lina była zmęczona wiosną i czekała na ławkę. Na wielkim placu, gdzie stały białe figury było naokoło dużo ławek, ale były tam także inne niańki i dzieci, a Lina nie lubiała tego, bo się bała żołnierzy.
Tylko Muc płakał i napierał się, żeby pójść do dzieci, bo miały obręcze i także taką żabę, co się nakręca.
Ale Lina odkryła pod parkanem zieloną niską ławkę, na której nikt nie siedział.
Muc przestał płakać, bo zobaczył gąsienicę i zdawało mu się, że ona je ziemię. Siadł na piasku i zaczął mówić do gąsienicy:
— Moja muska, gzecna muska, Muca gzecna, maleńka muska...
W skręcie pokazał się młody pan w jasnem ubraniu, który szedł bardzo powoli z blondynką w niebieskim kapeluszu i z czerwoną parasolką.
Usiedli koło Liny, ale nie widzieli nikogo, tylko spoglądali sobie w oczy. Lina wyprostowała się i lekko zróżowiała. A potem słyszała, jak on mówił:
— Kochasz?
A ona odpowiedziała:
— Tak...
A on się od niej odwrócił.
— Powiedz: kocham. Nie chcę żeby dziewczynka mówiła: tak...
— Kocham...
— Kogo dziewczynka kocha?...
Lina zdjęła chustkę, bo jej było gorąco.
— Swego chłopca kocha...
— Jak kocha?
— Bardzo kocha...
— Powiedz: z całej duszy, całem ciałem...
Kiedyś przyjdzie — myślała Lina i powiadała sobie najładniejszą bajkę...
A tamta powtórzyła:
— Z całej duszy, całem...
Kiedyś przyjdzie — myślała Lina...
Nadbiegł Muc.
— Lina... Lina!...
Niańka się zbudziła.
— Cicho Muc — szepnęła.
— Lina... — Muc chce —
Wzięła go nerwowym ruchem na kolana.
— Muc chce...
— Bądź grzeczny Muc... Widzisz jaki ładny motylek?...
— Muc chce koniecznie...
Lina zbladła.
— Baldzio...
— Cicho — powtarzała prawie płaczliwie — cicho...
— Ale Muc chce baldzio koniecnie...
A potem powiedział głośno, czego chce —
Ładna panna w niebieskim kapeluszu...
Młody pan spojrzał gniewnie na niańkę i dziecko. I wstali oboje — i poszli milcząc, zakłopotani
Lina zaczęła płakać, długo, gorzko...

Wiedeń. Tomasz Czaszka.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Tadeusz Rittner.