Myśli św. Jana Chryzostoma/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Chryzostom
Tytuł Myśli św. Jana Chryzostoma
Redaktor Józef Birkenmajer
Wydawca Księgarnia Św. Wojciecha
Data wyd. 1937
Druk Drukarnia Św. Wojciecha
Miejsce wyd. Poznań
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
MYŚLI ŚW. JANA
CHRYZOSTOMA
WYBRAŁ
PROF. DR JÓZEF BIRKENMAJER
KSIĘGARNIA ŚW. WOJCIECHA



Nihil obstat. Poznań, dn. 12 września 1937 r.

Ks. Dr Z. Baranowski, censor.

Imprimatur. Poznań, dn. 18 września 1937 r.
Kuria Arcybiskupia † Bp. Dymek, Wikariusz Generalny,
X. Jedwabski, Kanclerz Kurii Arcybiskupiej.

(L. S.) L. D. 12316/37.
Nakładem i czcionkami Drukarni i Księgarni
Św. Wojciecha S. z o. o. w Poznaniu. Tłoczono
na papierze z własnej fabryki „Malta“.



WSTĘP

Dokonywanie wyboru „Myśli“ świętego Jana Chryzostoma jest zadaniem niełatwym choćby z tego względu, że chciałoby się w tym wyborze uwzględnić przynajmniej wszystkie główne jego dzieła. To zaś jest niemal niepodobieństwem, gdyż dzieł tych jest wprost zdumiewająca obfitość. „Morzem bezbrzeżnym“ nazwał jego literacką puściznę jeden z najświetniejszych znawców literatury greckiej. Dość wspomnieć, że w słynnej „Patrologii greckiej“ Migne‘a (na której tekście opieraliśmy wybór niniejszy) obejmuje ona osiemnaście grubych tomów, z których każdy liczy z górą półtora tysiąca stronic...
Podziw dla tej imponującej pod każdym względem twórczości piśmienniczej wzrośnie jeszcze bardziej, gdy dowiemy się, że autor ten wziął się do pióra stosunkowo dość późno, licząc lat 27, i że następne lata jego ziemskiego pobytu, aż do chwili, gdy w sześćdziesiątym roku życia dokonał dni swoich, zapełnione były czynną pracą kapłańską, duszpasterską, administracyjną, modlitwą i ascezą, a wreszcie udziałem w sprawach politycznych, połączonym z wieloma trudami, przeciwnościami i niebezpieczeństwami. Dodajmy do tego, że Jan Chryzostom był pod względem fizycznym nader słabowity i że kilkakrotnie poważnie zapadał na zdrowiu. Wszystko to da nam pojęcie o sile geniuszu tego człowieka, na którą się składała: siła rozumu i myśli, siła wielkiego artyzmu a nade wszystko siła nieugiętego charakteru i woli.
Wiele zawdzięczał Chryzostom kulturze greckiej i świetnym tradycjom wspaniałej Antiochii, w której przyszedł na świat w r. 347 jako syn generała rzymskiego Secundusa i Syryjki Anthuzy. Gdy po przedwczesnej śmierci ojca został sierotą, matka czyniła wszystko, żeby synowi ukochanemu zapewnić jak najlepsze wykształcenie. Mistrzami jego byli najsłynniejsi retorowie ówcześni, jak Andragatiusz, a zwłaszcza Libaniusz, ostatni wielki reprezentant krasomówstwa w duchu starożytnego klasycyzmu helleńskiego.
Od studiów w szkole Libaniusza, od wzorów pogańskich, odciągnął dwudziestoletniego syna Anthuzy biskup Meletiusz, który ukazał mu inne wzory myśli i stylu: w listach świętego Pawła i Ewangeliach. Obudzona w duszy Jana wiara w Chrystusa rychło zaczęła dojrzewać. W trzy lata później uczeń Meletiusza przyjął chrzest z rąk swego zwierzchnika, po czym udał się do nowej szkoły — a była nią ascetyczna szkoła Karteriusza i Diodora. Po kilkuletnim pobycie w pustelni wrócił do Antiochii, gdzie w r. 381 został przez Meletiusza wyświęcony na diakona. Przygotowywanie się do święceń kapłańskich, które uzyskał w r. 386 z rąk Meletiuszowego następcy, Flawiusza, dało mu niewątpliwie podnietę do napisania wielkiego dzieła „O kapłaństwie“. Przez dwanaście lat następnych był głównym kaznodzieją Antiochii, przede wszystkim jako autor homilii na tematy wzięte z ksiąg Starego i Nowego Testamentu. Przystępność wykładu, żar natchnienia i przejęcia się pracą kaznodziejską, niezwykły urok głosu, dla którego nazwano go Złotoustym (Chryzostomem), zjednywały mu przeliczne zastępy słuchaczy. Ludność Antiochii uwielbiała swego prezbitera, wdzięczna mu nie tylko za światło nauki i za akcję charytatywną, ale i za ocalenie miasta przed gniewem cesarza Teodozjusza w r. 387, kiedy to Chryzostom wygłosił swoje słynne „Mowy o posągach“.
Sława jego wymowy wybiegła niebawem daleko poza Antiochię. Już w r. 392 św. Hieronim zaliczył go do „viri illustres“ swojego wieku. Ten rozgłos staje się powodem, że za zgodą młodego cesarza Arkadiusza i jego żony Eudoksji minister Eutropiusz w r. 397 nakazuje porwać kaznodzieję antiocheńskiego i przywieźć go do Konstantynopola, gdzie gwałtem narzuca mu godność biskupa-patriarchy.
Godność tę Chryzostom zgodził się w końcu przyjąć, by móc zapobiegać złu szerzącemu się w stolicy, a przy tym wprowadzić w czyn dawno powzięte idee. Nawiązuje ścisłą łączność z Rzymem, przeprowadza reformę życia duchowieństwa, organizuje opiekę społeczną nad ubogimi, wytyka wady możnym, karcąc życie zbytkowne i niemoralne, przeciwstawia się ingerencji władz świeckich w sprawach kościelnych. Lud, jak w Antiochii, staje po jego stronie, natomiast kierownicy polityki nieraz miewają konflikty z biskupem. Najpoważniejszy był konflikt z eunuchem Eutropiuszem o prawo kościelnego azylu. Gdy obalony Eutropiusz sam szukał azylu, biskup ocalił go przed zemstą ludu, wygłaszając słynną mowę, zaczynającą się od słów Salomonowych: „Marność nad marnościami“.
W burzliwych latach, jakie przypadają na czas jego episkopatu, Chryzostom nieraz był ratunkiem dla Konstantynopola, szczególnie podczas rewolucji wywołanej przez garnizon wojsk gockich pod wodzą Gainasa (399). Wyrosła stąd popularność biskupa była solą w oku możnowładców, a także i samej cesarzowej Eudoksji, z którą patriarcha miewał kilkakrotnie zatargi, zwłaszcza po wygłoszeniu kazań przeciwko zbytkom niewieścim. Do celów swych Eudoksja wyzyskała sprawę wszczętą przez zawistnego, ciasnego i fanatycznego patriarchę Aleksandrii, Teofila, który oskarżył Chryzostoma o udzielanie azylu mnichom obwinionym o heterodoksję i nastawał na zwołanie synodu w tej sprawie. W akcji tej popierali Teofila niektórzy biskupi, bądź zazdroszczący mu godności (Sewerian), bądź urażeni o surowe zarządzenia, jakimi Chryzostom karał symonię. Tzw. synod pod Dębem (403) wywołał w gronie duchowieństwa wielkie niesnaski, poważne zaś rozruchy w samym Konstantynopolu. Chcąc temu stanowi rzeczy zapobiec, Chryzostom — pomimo że nie uznał postanowień, nielegalnie wprowadzonych na synodzie przez część biskupów — zdecydował się pójść dobrowolnie na wygnanie ze stolicy. Wrócił jednakże niebawem, przywołany nakazem i prośbami cesarzowej, która w spadłych na nią klęskach widziała karę Bożą. Ten drugi, krótkotrwały już okres rządów biskupich w Konstantynopolu, był dla Jana Chryzostoma pasmem jeszcze większych trudów, przeciwności i udręczeń, zwłaszcza że cesarzowa prowokowała biskupa ustawieniem swego posągu przed katedrą i urządzaniem koło tegoż hucznych zabaw ludowych przeszkadzających w nabożeństwie. Pełne oburzenia kazanie wypowiedziane wówczas przez Chryzostoma stało się przyczyną nowego konfliktu, a następnie nawet rozruchów w mieście. Dołączyła się do tego akcja biskupów oddanych Teofilowi, którzy oskarżali Chryzostoma o nielegalny powrót na stolicę biskupią. Powtórne wygnanie, przyjęte dobrowolnie przez biskupa celem zapobieżenia rozlewowi krwi w Konstantynopolu, a następnie brutalność konwojujących go żołnierzy, dopełniły miary cierpień — i schorowany, wycieńczony patriarcha zakończył życie w Komanie, w głębi Azji Mniejszej (407). Ostatnie jego słowa w życiu były: „Chwała Panu Bogu za wszystko“. A ostatnimi pismami świetnego mistrza mowy greckiej były jego listy, pisane do papieża w Rzymie, oraz do czcigodnej matrony konstantynopolitańskiej, Olimpias.
Tytuły pism św. Jana Chryzostoma, wymienione w powyższym szkicu, uzupełnimy zwięzłą informacją, że do puścizny literackiej tego wielkiego Ojca i Doktora Kościoła należy między innymi: 90 homilii na Ewangelię św. Mateusza, 88 homilii na Ew. św. Jana, 67 na Księgę Rodzaju, 59 na Psalmy, 6 na Ozeasza, 3 na Dawida, 8 przeciw Żydom, dwanaście zaś mówi o Niepojętej Naturze Boga. I jeszcze zostało wiele do wyliczenia...



BÓG

1.
Bóg nie znajduje się nigdzie, a jest wszędzie. Nie przebywa bowiem w określonym miejscu, ani nie ma takiego miejsca, w którym by się mieścił.

2.
Jest największym szaleństwem utrzymywać, że się wie, czym jest Bóg w swej Istocie.

3.
Nie potrzebował Bóg od nas niczego, gdy nas stworzył: dowodem, iż niczego nie potrzebował, jest to, że stworzył nas po wszystkim innym. Gdyby nas potrzebował, stworzyłby nas na samym początku; skoro istniał sam bez nas, my zaś zrodziliśmy się później, więc stworzył nas, choć nas nie potrzebował. A stworzył dla nas niebo, ziemię, morze, wszystko, co istnieje. Powiedz mi, czy to nie świadczy o jego dobroci?

4.
Wie Bóg, jak ma każdemu z nas rozdzielać swe dary.

5.
Oczy, usta, słuch dał nam Bóg dlatego, aby Mu wszystkie członki chwałę czyniły, abyśmy mówili o Jego dziełach, abyśmy pełnili Jego wolę, abyśmy Mu ustawicznie śpiewali pieśni uwielbienia, abyśmy Mu dzięki składali, a przez to zarazem oczyszczali nasze sumienia. Jak bowiem ciało, gdy przebywa w czystym powietrzu, bywa zdrowsze, tak i dusza, podtrzymywana takim ćwiczeniem, staje się powściągliwsza.

6.
Bóg jest sprawiedliwym sędzią. Sąd Jego wzejdzie jako światłość, jako błyskawica: nie ma u Niego ciemności, nie zna On żadnych kryjówek, żadnych skrytości i tajemnic. Nie można Go podejść niczym i nigdy, nie można Go nigdy niczym zwieść z drogi prawej.

7.
Bóg grozi nam karą i często ją nam zsyła nie po to, by się mścić, ale by nas pociągnąć ku Sobie. Albowiem i lekarz nie czuje się dotknięty zniewagami ze strony ludzi szalejących, nie obraża się na nie i nie mści się za nie, ale czyni i obmyśla wszystko, co w jego mocy, by pohamować i przywieść do opamiętania owych ludzi brutalnych, zważając przy tym nie na swoją, ale na ich własną korzyść; jeżeli zaś chorzy okazują choć trochę rozsądku i trzeźwości, on cieszy się z tego i raduje i z tym większą usilnością stosuje skuteczne lekarstwo, nie w tym celu, aby pacjentom odpłacić się za ich niedawne postępki, ale by przyspieszyć ich rekonwalescencję i doprowadzić ich do zupełnego wyzdrowienia. Podobnie Bóg, gdy wpadniemy w paroksyzm szału, czyni i obmyśla wszystko nie w tym celu, by mścić się za dawne nasze postępki, ale by wyrwać nas z choroby.

8.
Jak możesz żądać, aby Bóg był dla ciebie łagodny i łaskawy, jeżeli ty sam dla równego tobie sługi jesteś przykry i nieubłagany? I cóż z tego, że on cię znieważył? Czyż ty sam nie znieważasz często samego Boga? Czyż równą miarą należy mierzyć Pana i sługę? Twój towarzysz, może przez ciebie znieważony, odpłacił ci się zniewagą, a ty się za to unosisz gniewem na niego... natomiast Boga znieważasz, choć nie doznałeś od niego żadnej zniewagi, owszem, jesteś przez Niego obsypywany ciągłymi dobrodziejstwami.

9.
Bóg przygotowuje nam wszystkim nieśmiertelne wieńce, o ile tylko sami nie nakładamy sobie kajdan wiekuistej śmierci.

10.
Wnijdźmy do nieba, posłuchajmy aniołów. Cóż? Czy rozprawiają oni o Istocie Boga? Czy prowadzą z sobą dysputy? O, bynajmniej! Więc cóż czynią? Sławią, wielbią, z drżeniem wielkim i bez ustanku śląc pieśni triumfalne i mistyczne. A więc jedni z nich śpiewają: „Chwała na wysokościach Bogu!“ Serafinowie zaś powtarzają: „Święty, Święty, Święty!“ — i odwracają oczy, nie mogąc znieść nawet widoku Bożej światłości. A Cherubinowie głoszą: „Błogosławiona Jego chwała z miejsca Jego!“... Czy widzisz, jaka bojaźń panuje w niebiosach, a jakie lekceważenie na ziemi? Tamci sławią Boga, ci z ciekawością roztrząsają Jego Istotę. Tamci wielbią, ci wytaczają najprzeróżniejsze kwestie. Tamci zakrywają oczy, ci bezwstydnie usiłują spoglądać na niewysłowioną chwałę Bożą. Któż nie westchnie, kto nie zasmuci się, widząc ich nierozsądek i krańcowe zaślepienie?

11.
Królestwo Boże walczy nie przeciwko ludziom, ale przeciw szatanowi i ciemnym mocom. Dlatego wodzem nie jest w tym wypadku ani człowiek, ani żaden z aniołów, ale sam Bóg. I zbroja wojowników też jest przystosowana do rodzaju walki: sporządzona jest nie ze skóry ani z żelaza, ale z prawdy, ze sprawiedliwości, z wiary i wszelkiej cnoty.



PRAWDA

12.
Każdy cnotliwy i rozsądny wie dobrze, że prawda nigdy się nie starzeje, nigdy się nie zmienia, nigdy nie przestanie być prawdą, a w obliczu wszelkich przeszkód, wykrętów, matactw i złorzeczeń zawsze tylko wzrastała i wzrasta, świetniejszą się stawała, staje i stawać się będzie.



ZBAWICIEL

13.
Gdy słyszysz, że Syn Boży jest synem Dawida i Abrahama, nie miej wątpliwości, że także i ty, syn Adama, będziesz synem Bożym. Nie poniżyłby się On bowiem na próżno i bez przyczyny, gdyby nie chciał nas podwyższyć. Oto urodził się w ciele, abyś ty odrodził się w duchu; urodził się z Niewiasty, abyś ty przestał być synem niewiasty. Dlatego podwójne było Jego narodzenie: jedno podobne naszemu, drugie wyższe niźli nasze.

14.
Chrystus dlatego znosił ubóstwo, byśmy byli bogatymi; dlatego cierpiał wielkie męki, by nas nakłonić do proszenia.

15.
Ukazał nam się nowy rodzaj zmartwychwstania. Albowiem zmartwychwstało co prawda wielu jeszcze innych, ale w ten sposób zmartwychwstał tylko On Jeden, Jezus Chrystus. Inni, gdy zmartwychwstali, w czas jakiś potem znów wracali do ziemi; na pewien okres tylko wyzwoleni spod tyranii śmierci, z czasem poddawali się znów pod jej panowanie. Ciało zaś Pana, gdy zmartwychwstało, nie wróciło do ziemi, lecz wstąpiło do nieba, skruszyło całą tyranię nieprzyjaciela, wskrzesiło wraz z sobą świat cały — i odtąd już zasiada na tronie Królewskim.

16.
Jak lekarz pierwszy kosztuje lekarstwa, jakie ma zażyć jego pacjent, a czyni to nie dla własnej potrzeby, ale ze względu na chorego, chcąc go zachęcić do spożycia, podobnie Chrystus, widząc, że wszyscy ludzie boją się śmierci, chciał ich do niej ośmielić, przeto jej zakosztował, choć nie była ona dla Niego koniecznością.

17.
Skoro grzechem jest nieposłuszeństwo względem rozkazów Chrystusa, niemniej jest grzechem niedowierzanie tym rozkazom.

18.
Wolny jest tylko ten, kto żyje z Chrystusem.

19.
U ludzi tak bywa, że gdy wezmą coś w depozyt, mniemają, iż wyświadczają nam łaskę, pilnując tego, co przyjęli. Natomiast Chrystus przyjąwszy twój depozyt, mówi nie, że wyświadczył ci łaskę, ale owszem, że ją otrzymał... a za dozór, jaki miał nad twoim skarbem, nie tylko nie żąda zapłaty, ale sam tobie daje nagrodę.



DZIEŁO ZBAWIENIA

20.
Chrystus nas pojednał z Bogiem przez Siebie, przez śmierć swoją, przez Krzyż swój.

21.
Ten jest Syn mój miły, któremu świadectwo daje Duch Najświętszy: który ze mnie przed wiekami jest zrodzony, który się teraz z Marii według ciała narodził, który i Mnie i wam jest współistotny, który ze Mną jest współwieczny, a którego postać z waszą postacią zupełnie jest zgodna, — Ten, który jest twórcą Adama i potomkiem Dawida, Stwórcą Dziewicy i Synem Dziewicy, Ten, którego widzi się i wiarą i ludzkimi oczyma, doskonały w Bóstwie, doskonały w człowieczeństwie. Ten jest Syn mój miły, który i cuda czyni jako Bóg i męki jako człowiek cierpi. Ten jest Syn mój miły...

22.
Czyż w Tobie, Synu Boży, nie został przywołany i do czci przywrócony nasz praojciec, wygnany Adam? Czyliż w Tobie nie króluje pokolenie, niegdyś potępione? Czyż przez Marię nie podniosłeś Ewy, upadłej nieszczęśliwie przed wiekami? Czyliż nie z Dziewicy utworzyłeś Sobie Ciało, panieństwem obdarzone?

23.
Przez Imię Boga świat się odmienił. Tyrania została obalona, szatan został zdeptany, niebiosa się otwarły. Cóż mówię, niebiosa? My sami odrodziliśmy się przez to Imię.

24.
Dzieło swoje Chrystus słusznie nazwał radosną nowiną (Ewangelią). Przyszedł bowiem, by wszystkim nieprzyjaciołom, grzesznikom, siedzącym w ciemności, ogłosić zniesienie kary, odpuszczenie grzechów, sprawiedliwość, poświęcenie, odkupienie, przyjęcie za synów, dziedzictwo w niebie, spokrewnienie z Synem Bożym. Możeż być co równego tym wesołym wieściom? Bóg na ziemi, a człowiek w niebie! Wszystko się zespoliło: aniołowie przestawali z ludźmi, a ludzie z aniołami oraz z innymi mocami niebieskimi. Ujrzano zakończenie długiej walki, pojednanie Boga z naszą naturą, zawstydzenie diabła, pokonanie śmierci, raj otwarty, zdjęcie przekleństwa, usunięcie błędu, przywrócenie prawdy, słowo bogobojności wszędzie zasiane i wschodzące, życie niebiańskie przeszczepione na ziemię, aniołów często przebywających na ziemi, wielką nadzieję przyszłości. Przeto wesołą nowiną Chrystus mowę swoją nazwał, bo wszelkie inne słowa, uchodzące dotąd za dobre u ludzi, jak obfitość bogactw, wielkość władzy, urzędy, znaczenie, godność, naraz niejako utraciły treść swą i znaczenie. To zaś, co głosili rybacy Pańscy, słusznie i trafnie godzi się nazwać radosną nowiną nie tylko dlatego, że są to dobra trwałe i niewzruszone, ale także i dlatego, że udostępnione nam one zostały hojnie i z łatwością. Albowiem nie wskutek pracy i znoju, nie przez zabiegi i mozoły, ale jedynie dzięki miłości Boskiej otrzymaliśmy wszystko to, co nam dane zostało przez Ewangelię.

25.
Chrystus pokazał nam, że mężną śmiercią przynosi się szatanowi zawstydzenie.



KRZYŻ

26.
Krzyż pierwej był godłem kary, hańby i potępienia, teraz stał się godłem nagrody, sławy i szczęśliwości. Pierwej był dowodem udręki i męczeństwa, teraz dowodem wesela i chwały.

27.
Krzyż jest głową, krzyż źródłem zbawienia naszego, krzyż początkiem wszelkiego dobra. On nas poniżonych wywyższył. On nas zaliczył w poczet synów i córek Bożych. On nas zbłąkanych wprowadził na gościniec prosty; przez niego poznaliśmy prawdę. Krzyż sprawił, że teraz nie kłaniamy się drzewom, kamieniom i kruszcom, ale oddajemy cześć jedynie Stwórcy. Krzyż nas z niewoli i upodlenia grzechu wzniósł do sławy, do prawości, do najwyższej sprawiedliwości. Przez krzyż ziemia niebem się stała.
Krzyż nas wyzwolił z błędu i grzechu, krzyż zgładził sam zaród grzechu. Krzyż wskazał nam jasną prawdę. On Boga z nami pojednał. On nas wyrwał z głębokości wszelkiej zbrodni. On nas wzniósł na szczyt doskonałości cnót wszelkich. Krzyż zniszczył złość szatana, zniweczył jego zdradliwość. Odkąd krzyż stanął na Golgocie, znikły dymy i swędy, nie leje się nigdzie krew bydląt na ofiarę i cześć Boga; wszędzie widać tylko cześć w duchu i prawdzie, wszędzie słychać tylko korne modły i pienia. Gdy stanął krzyż, pierzchły złe duchy. Odkąd stanął krzyż, człowiek stara się życiem swoim dorównać aniołom. Gdy stanął krzyż, zajaśniała czystość, zajaśniało panieństwo. Byliśmy w straszliwych ciemnościach, krzyż nas oświecił. Krzyż nas, znękanych jeńców, z niewoli wykupił. Byliśmy daleko, krzyż nas przybliżył; byliśmy przychodniami, krzyż nas uczynił obywatelami nieba. Krzyż nam zabezpieczył pokój.

28.
Gdy się krzyżem żegnać będziesz, zlęknie się ciebie szatan, widząc tę włócznię, którą został przebodzony.



BOGARODZICA

29.
Jak mistrz, jak rzeźbiarz, znalazłszy odpowiedni materiał, znalazłszy drzewo najzdatniejsze, robi z niego najpiękniejsze naczynie, tak i Chrystus, znalazłszy najświętsze ciało i duszę Panny, utworzył — taki, jaki chciał — najpiękniejszy i żywy przybytek dla Siebie.

30.
Jak sam Bóg niegdyś z ziemi-dziewicy utworzył Adama, z Adama zaś bez udziału niewiasty ukształtował niewiastę, tak w dniu Bożego Narodzenia Dziewica bez udziału mężczyzny zrodziła Mężczyznę.

31.
Dlaczego Bóg narodził się z Dziewicy? Ponieważ niegdyś Ewę, gdy była jeszcze dziewicą, zwiódł ku złemu diabeł; przeto Marię jako Dziewicę obdarzył dobrą wieścią anioł Gabriel. Ewa, skuszona do złego, zrodziła słowo, śmierć przynoszące; natomiast Maria, otrzymawszy wieść błogą, wydała na świat Słowo, które stało się ciałem, a nam przydało zdrowia wiecznego. Słowo Ewy wskazało na drzewo, przez które Adam został z raju wygnany; Słowo zaś z Dziewicy powstałe ukazało krzyż, przez który przeniesiony do żywota w raju łotr grzeszny na podobieństwo Adama.



ANIOŁOWIE

32.
Chrystus zespolił z aniołami człowieka, to stworzenie, które dawniej zasługiwało na niechęć i wzgardę z ich strony. Nie zadowolił się tym, że przyniósł pokój na ziemię, ale ich wroga i nieprzyjaciela wywyższył ku nim. To dopiero było pokojem całkowitym. Aniołowie znów ukazali się na ziemi, ponieważ człowiek znów pojawił się w niebie.



ŚWIĘCI

33.
Święty prowadzi życie nienaganne, ale nie w ludzkim znaczeniu tego słowa. On nie dba o ludzkie nagany, szukając tylko tej świętości, którą dostrzega oko Boga.

34.
Groby sług Ukrzyżowanego sławniejsze są niźli dwory królewskie: nie wielkością, nie architekturą, nie pięknością, ale chęcią tych, którzy je nawiedzają. Bo i sami królowie idą i obejmują ich groby, zdjąwszy z serca pychę, i stojąc wzywają świętych, aby się za nimi przyczynili do Boga. A ten, który chodzi w koronie, kłania się Rybakowi i Rękodzielnikowi, jako swym obrońcom, jakkolwiek oni dawno już zeszli z tego świata. A jakożby kto śmiał mówić, że umarł Pan, którego słudzy, chociaż umarli, są obrońcami wszystkiego świata?



CHRZEŚCIJANIE

35.
Nazywamy się „wiernymi“ nie tylko dlatego, że wierzymy, ale i dlatego, że Bóg nam powierzył tajemnice, jakich nawet aniołowie nie znali przed nami.

36.
Chrześcijanin tym się powinien różnić od niewiernych, że wszystko znosić będzie mężnie, a wsparty nadzieją rzeczy przyszłych, okaże się wyższym nad wszelkie nawałnice zła ziemskiego.

37.
Kiedy masz chęć kłócić się z bratem, pomyśl, że kłócisz się z członkami ciała Chrystusowego — i zaniechaj swego szaleństwa.

38.
Prawdziwy chrześcijanin lepiej daje się poznać w ubóstwie niż w dostatkach.

39.
Gdyby ktoś, stojący poza obrębem społeczeństwa wiernych, poznał jednocześnie przykazania Chrystusowe i przyjrzał się niedbalstwu spraw naszego żywota, kto wie, czy nie uznałby nas za najgorszych wrogów Chrystusa, ponieważ nieraz tak się prowadzimy, jakbyśmy usiłowali iść na przekór Jego przykazaniom.



NIEBO

40.
Nie dlatego narodziliśmy się, by jeść, pić i ubierać się, ale by się podobać Bogu dostąpić dóbr przyszłych.

41.
Jeżeli bałwany i przestwory morskie lekkie i niestraszne są żeglarzom, walka i rany żołnierzom, zima i mrozy rolnikom, częste razy zapaśnikom, choć wiedzie ich tylko nadzieja nagród przemijających i znikomych, to tym bardziej nikt nie będzie odczuwał obecnych dolegliwości, skoro oczekuje nas niebo, niewymowne dobra i nieśmiertelne nagrody.



PIEKŁO

42.
Chociażby w piekle nie było ognia, ach, cóż to za straszna kara zostać zhańbionym i na wieki odrzuconym od Boga! Jest to tak wielkie nieszczęście, iż nie podobna wyrazić go żadnymi słowy. Bo jeżeli ci, którzy nie oglądają jasności słońca, wiodą życie cięższe od wszelkiej śmierci, to jakże dopiero cierpieć będziemy, jeżeli zostaniemy pozbawieni jasności Bożego oblicza? Cóż nam przyjdzie z tego, że istniejemy, że oddychamy i żyjemy na tym świecie, jeżeli nie osiągniemy tego widoku, jeżeli w on czas nikt nam nie pozwoli oglądać Pana i Zbawiciela naszego?

43.
Bóg nie dlatego zagroził nam piekłem, żeby chciał nas do niego wtrącić, ale by nas skłonić do wyzwolenia się z tyranii piekła.

44.
Nawróćmy się i spełniajmy wolę Boga. Bóg dlatego nas stworzył i do bytu powołał, by uczynić nas uczestnikami dóbr wiekuistych, by dać nam Królestwo niebieskie, a nie na to, żeby nas wtrącać do piekła i oddawać na pastwę ognia. Ogień ten ustanowiony został nie dla nas, ale dla czarta, dla nas zaś z dawna przygotowane i przeznaczone zostało Królestwo niebieskie.

45.
Gdy słyszysz o ogniu piekielnym, nie sądź, jakoby był on podobny do ognia ziemskiego; ten bowiem zżera i niszczy, cokolwiek pochwyci, natomiast ogień piekielny przez wszystkie wieki pali tych, których raz ogarnął, i nigdy nie ustaje. Dlatego zwie się nieugaszonym.



SZATAN

46.
Diabeł nie jest daleko od nas.

47.
Choćby złe duchy mówiły nawet coś pożytecznego, ty nie zważaj na nie.

48.
Nic nas nie czyni tak uległymi diabłu, jak chęć posiadania coraz to większej majętności i chciwość.

49.
Czarci, którzy chcą, by w piekło nie wierzono, sami wyznają, że jest piekło; a ty, który korzystasz z tak wielkiej łaski, który stałeś się uczestnikiem tajemnic Bożych, nawet szatanów nie naśladujesz, ale stałeś się od nich gorszy, bo mówisz: „Któż z tych, którzy są w piekle, wrócił i o wszystkim, co się tam zawiera, nam doniósł? I któż wrócił z nieba i oznajmił, że jest Bóg, który to wszystko stworzył?“

50.
Warowne miasta, których nie mogły zdobyć ani pociski, ani machiny oblegających, niejednokrotnie bez trudu dostawały się w ręce nieprzyjaciół przez zdradę jednego lub dwóch obywateli w nim mieszkających. Podobnie z tobą. Jeżeli nie zdradzi cię żadna z myśli mieszkających w tobie, to choćby zły duch postawił przeciwko tobie sześćset kusz, daremne będą jego szturmy.

51.
Szatan wiele nam obiecuje, nie po to, by nam dawać, ale by odbierać. Obiecuje nam łupy z grabieży, aby ograbić nas ze sprawiedliwości i z Królestwa niebieskiego; rozstawia skarby, jakby sidła i pułapki, by pozbawić nas zarówno tych skarbów jak i skarbów niebieskich; chce nas wzbogacić tu na ziemi, żebyśmy nie wzbogacili się w życiu pośmiertnym. Jeżeli doczesnymi bogactwami nie może wyzuć nas z dziedzictwa niebios, stara się dotrzeć do nas inną drogą, a mianowicie przez ubóstwo, jak to niegdyś uczynił z Jobem. Gdy widział, że bogactwa mężowi temu nie uczyniły szkody, zastawił nań sidła nędzy, spodziewając się, że w ten sposób osiągnie zwycięstwo. Ale czyż może być zamysł bardziej niedorzeczny? Wszak ten, kto umiał mężnie żyć w dostatkach, mężniej jeszcze zniesie ubóstwo, a kto nie pożądał bogactw, gdy były blisko, nie będzie ich szukał, gdy je utraci. Tak to było ze wspomnianym mężem cnotliwym. Bogactwa mógł mu zabrać złośliwy demon, nie mógł natomiast odebrać mu miłości do Boga, owszem uczynił ją gorętszą i mimo woli przyłożył rękę do tego, że ów człowiek odarty ze wszystkiego jaśniał odtąd wielkością dóbr najwspanialszych.

52.
Spójrz, jak diabeł różnymi sposobami stara się nas skłonić, byśmy przeoczali łaskawość Bożą. Oto miesza sługi z panami (podobny w tym do złośliwego niewolnika, który usiłuje człowieka wolnego przywieść do tegoż samego nędznego stanu); niby to kwestionuje sam wyrok Boży, a właściwie kwestionuje samego Boga. Ot, powiedziawszy po ludzku: „Jeżeli nie ma słusznego wyroku, tedy Bóg nie jest sprawiedliwy. Jeżeli Bóg nie jest sprawiedliwy, nie jest Bogiem. Jeżeli nie ma Boga, wszystko w świecie jest obojętne, nie ma ani cnoty ani występku“. Ale wszystkiego tego diabeł nie mówi wyraźnie. Czy nie dostrzegłeś, jaki jest zamiar szatański? Jak z ludzi chce uczynić głupców, co więcej, zwierzęta, co gorsza, demonów! Nie dawajmy mu posłuchu! Jest sąd Boży, są Boże wyroki, o nędzny i nieszczęśliwy człowiecze!

53.
Diabeł nas wtedy najwięcej napastuje, gdy nas widzi w samotności i odosobnieniu. Tak na początku kusił Ewę, gdy ją znalazł samą, daleko od męża. Gdy widzi nas kilku zgromadzonych i zjednoczonych, nie odważa się uderzać.

54.
Diabeł nas dlatego wtrąca w myśli rozpaczliwe, by z nas wyrwać pokładaną w Bogu nadzieję, bezpieczną kotwicę, podporę naszego życia, przewodniczkę w drodze ku niebu, zbawczynię dusz zgubionych. Ona bowiem, jakby łańcuch mocny zwisający z nieba, podnosi nasze dusze, ciągnąc zwolna ku szczytom tych, którzy się jej silnie trzymają, i ratując ich z nawałnicy nieszczęść doczesnych. Jeżeli kto przez swe niedbalstwo wypuści z rąk tę świętą kotwicę, runie natychmiast w przepaść i zginie, zaduszony wyziewami złości.



CZŁOWIEK

55.
Cóż powiedzieć na to, gdybyśmy, mając być aniołami i synami Bożymi, nie starali się być nawet ludźmi?

56.
Raj jest obrazem wyższości naszej natury nad resztą istot widzialnych.

57.
Bóg nie zważa na osobę ani na postać człowieka. Przeto nie masz w Kościele ani sługi, ani pana, ani poddanego, ani wolnego, bo tego tylko Pismo św. za sługę, za niewolnika i poddanego uważa, kto jest sługą, kto jest niewolnikiem grzechów. Tego zaś uznaje za pana, za wolnego, kto z łaski i miłosierdzia Bożego wolny jest od grzechu.

58.
Nie utworzył Bóg w ten sposób naszej natury, by musiała grzeszyć. Gdyby tak było, tedy nie byłoby kary.



WOLNA WOLA

59.
Czystość i nieczystość nie są wypływem wrodzonej nam natury, ale zależą od wolnej woli tych, którzy daną rzecz przedsiębiorą.



DUSZA

60.
Nie ma nic cenniejszego od duszy. Wiedzą o tym nawet ci, którzy doszli do krańcowego zaślepienia.

61.
Nie ozdabiajmy domów naszych, ale raczej jeden tylko dom: duszę naszą. Czyż bowiem nie wstyd, że niepotrzebnie i lekkomyślnie wykładamy marmurami nasze ściany, a nie dbamy o Chrystusa, który przechodzi koło nas odarty z szat i obnażony? Jakaż ci korzyść ze wspaniałego domu, człowiecze? Czy zabierzesz go z sobą, gdy odejdziesz? Duszę zaś będziesz niósł z sobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz.

62.
Gdybyś mógł cielesnymi oczyma dostrzec piękno duszy, śmiałbyś się z wszelkich wzorów doczesnych: tak one blado odzwierciedlają urodę duchową.

63.
Dusza nie zniesie, nie potrafi znieść sądu swego sumienia!



ŻYCIE DOCZESNE

64.
Gościem tu jesteś i wędrowcem. Ojczyznę masz w niebiesiech.

65.
Nie jest zabawką to życie... albo raczej zabawką jest życie teraźniejsze, ale przyszłe nie jest zabawką...

66.
Życie doczesne jest jakby gniazdem ptasim, skleconym z chrustu i błota. Choćbyś mi pokazywał okazałe gmachy, nawet — powiedzmy — pałace królewskie, jaśniejące od złota i drogich kamieni, to w moich oczach nie będą one w niczym lepsze od gniazd jaskółczych: rozpadną się bowiem same z nadejściem zimy. Zimą nazywam ów dzień ostatni, choć nie dla wszystkich będzie on zimą; wszak i Bóg chwilę ową nazywa jednocześnie dniem i nocą: nocą dla grzesznych, dniem dla sprawiedliwych; podobnie i ja nazywam ją zimą. Jeżeli zaś w lecie nie wprawimy się dostatecznie, byśmy mogli zimą latać jak należy, tedy matki nas nie zabiorą z sobą, ale zostawią, byśmy pomarli z głodu albo zginęli pod rozwalonym gniazdem.

67.
Życie doczesne nie różni się od sceny. Jak na scenie jeden odgrywa rolę króla, drugi wodza, trzeci żołnierza, a gdy wieczór nadejdzie, to już ani ten, który był królem, nie pozostanie królem, ani ten, kto grał wodza, nie pozostanie wodzem, ani ten, który grał żołnierza, nie pozostanie żołnierzem — tak w owym dniu ostatecznym każdy nie za swą rolę, ale za swe czyny i zasługi otrzyma zapłatę. Chrześcijanin zaś nigdy z władcy nie staje się podwładnym, ani nędzarzem z bogacza, ani ze sławnego niesławnym. Pozostaje przy swych bogactwach, nawet gdy jest żebrakiem; podnosi się, gdy stara się uniżyć swoją osobę; nikt też nie zdoła mu odebrać tej władzy, jaką on sprawuje — i to nie nad ludźmi, ale nad władcami, którzy są pod przemocą księcia ciemności.

68.
Byt doczesny nie jest niczym lepszy od sennego przywidzenia. Ci, którzy pracują w kopalniach kruszcu lub ponoszą inną, jeszcze cięższą karę, nieraz zasnąwszy wśród uciążliwych trudów i udręki żywota, widzą siebie jakoby w dostatkach i rozkoszach, gdy zaś się przebudzą, wcale się nie radują owymi snami. Podobnie i ów bogacz (z Ewangelii), gdy w życiu doczesnym, jak we śnie, opływał w bogactwa i dostatki, po przejściu na drugi świat — jak po ocknieniu — doznawał udręki kar swoich.

69.
Jeżeli człowiek wydaje się lepszy i piękniejszy od zwykłej gliny, różnicę tę sprawia nie odmienność natury, ale mądrość Mistrza: albowiem ty w niczym nie różnisz się od zwykłej gliny. Jeżeli temu nie wierzysz, to cię przekonają urny grobowe i mogiły: łatwo stwierdzisz ten fakt, udawszy się na groby ojców swoich. Jak więc glina idzie za ręką garncarza, gdziekolwiek on ją prowadzi, tak i ty z gliny ulepiony, człowiecze, nie sprzeciwiaj się, gdy Bóg zechce ukształtować ciebie w ten lub inny sposób.

70.
Czy nie widzisz, jak oczy ciała, gdy przebywają w dymie, zawsze zachodzą łzami, a gdy rozglądają się w czystej atmosferze, po łąkach, brzegach zdrojów i ogrodach, stają się bystrzejsze i zdrowsze? Tak samo bywa z oczyma duszy. Gdy spoczną na łące myśli duchowych, stają się czyste, jasne i bystre, gdy zaś zwrócą się ku dymowi spraw doczesnych, zaczną raz po raz zachodzić łzami i płakać... Do dymu podobne są sprawy ludzkie. Dlatego powiedziano (Ps. 104, 4): „Ustały jako dym dni moje“. Alić psalmista mówi tu o krótkości życia i niepowstrzymanym biegu czasu: ja bym zaś słowa te odniósł także i do marności spraw doczesnych. Nic bowiem tak nie zaciemnia i nie zasmuca oka duszy, jak nawał trosk ziemskich i rój pożądliwości: one to są tymi drwami, które ów dym wydają. Jak ogień, chwyciwszy się mokrego i spróchniałego drzewa, wielki dym wznieca, tak i pożądliwości, z natury swej gwałtowne i ogniste, wywołują swąd i dym, gdy ogarną duszę zawilgłą i zepsutą. Przeto trzeba rosy i tchnienia Ducha, by ogień zagasić, dym rozwiać i umysł nasz odświeżyć.

71.
Drzewa, które rosną w miejscach cienistych i osłoniętych przed wiatrem, wprawdzie z pozoru rozwijają się pomyślnie, ale w rzeczy samej butwieją i okrywają się grzybami, a za lada uderzeniem łatwo się kruszą; te zaś, które wyrosły na wysokich wierzchołkach górskich, smagane srogimi wichurami i chłostane śnieżycą, stają się silniejsze od żelaza. Podobnie i dusze, wiodące żywot bez nieszczęść, opływające w dostatki i chętnie oddane sprawom doczesnym, stawiające ów żywot beztroski wyżej ponad te przykrości, jakie obyczajem świętych należy znosić dla uzyskania Królestwa niebieskiego, stają się podatniejsze i słabsze od wosku i padają pastwą ognia wiekuistego; te zaś, które dla Boga wystawione są na niebezpieczeństwa, trudy i przeciwności umartwień, jakie należy znosić dla Boga, i w nich się zaprawiły, stają się silniejsze i szlachetniejsze od żelaza i od diamentu, a wskutek ciągłej próby bywają odporne i niezdobyte dla wrogów, osiągając jakby stały stan niezwyciężonego męstwa i cierpliwości.

72.
Nie można się dziwić temu, że niewierni mało się wzruszają zmartwychwstaniem i że nigdy z tego powodu nie przejmują się strachem. Lecz, że my, którym dano większą pewność co do spraw przyszłych niż co do teraźniejszych, żyjemy tak nędznie i nikczemnie, iż pamięć o tych sprawach wcale nas nie wzrusza i popadamy w zupełną względem nich obojętność, to dopiero szczyt zaślepienia!

73.
Kto szuka rzeczy ziemskich zamiast niebiańskich, utraci jedne i drugie. Kto zaś przenosi rzeczy niebiańskie nad ziemskie, zyska jedne i drugie.

74.
Jaka jest różnica między tą wiedzą, jaką mamy obecnie, a tą, jaką mieć będziemy w życiu przyszłym? Taka, jaka zachodzi między dorosłym mężczyzną a niemowlęciem: równie bowiem góruje wiedza przyszła nad doczesną.



BOGACTWO

75.
Kto jest bogaty? Czy ten kto gryzie się drobnymi stratami, czy ten, kto nimi gardzi?

76.
Jak nie jest czymś złym wino, ale złe jest pijaństwo, tak rzeczą złą nie jest bogactwo, ale złe jest skąpstwo i chciwość. Chciwiec i bogacz — to dwa pojęcia różne. Chciwiec nie jest bogaty; on wciąż łaknie wielu rzeczy, kto zaś łaknie, nie może być nazwany bogatym. Chciwiec jest tylko stróżem pieniędzy, nie zaś ich panem; jest ich sługą, nie właścicielem. Łatwiej by mu bowiem pozbyć się kawałka własnego ciała niż zakopanego złota. Jak gdyby mu nakazano nie tknąć żadnej z rzeczy jemu powierzonych, tak strzeże ich i pilnuje z całą troskliwością i przejęciem, powstrzymując się od swego mienia niby od cudzej własności. Bo też w rzeczy samej wszystko to, czego on tak strzeże, nie należy do niego...

77.
Nie uważajmy bogactw za wielkie dobro. Wielkim bowiem dobrem jest posiadanie nie bogactw, ale bojaźni i miłości Bożej.

78.
Czyż nie jest głupotą oceniać naszą wartość wedle złota, które jest tylko ziemią i popiołem?

79.
Jak żrący płyn, gdy spadnie na czystą źrenicę, tak żądza bogactw ciemną chmurą zaćmiewa nasz umysł.

80.
Zaiste, bogactwo czyni ludzi nierozumnymi i szalonymi.

81.
Bogacze są jako komedianci, którzy znają głupie i błazeńskie sztuki i okazują w nich zadziwiającą, nieustraszoną odwagę; natomiast w sztukach pożytecznych i potrzebnych okazują mniej zręczności od innych ludzi. Kuglarze bowiem cyrkowi chodzą po wyciągniętej linie i wykazują w tym wielką odwagę, ale gdy jaka ze spraw koniecznych i ważnych wymaga od nich męstwa i odwagi, oni nie dość, że się na nią nie ważą, ale nawet myśleć o niej nie umieją. Tak samo bogacze dla bogactw ryzykują nawet najbardziej karkołomne wyczyny, a dla cnoty nie potrafią zdobyć się nawet na rzecz łatwą i drobną.

82.
Bogactwo czyni bogacza najmniej szacownym.

83.
Dla tych, którzy rozsądnie znoszą ubóstwo, jest ono wielką majętnością, skarbem, którego nie podobna nam odebrać, najsilniejszą zaporą, własnością nienarażoną na żaden uszczerbek, bezpiecznym schronieniem od czyhających niebezpieczeństw. „Ależ ubogi doznaje ucisku!“ — powie mi ktoś na to. To prawda, odpowiem, bogacz jednak podległy jest gorszym zasadzkom. Ubogi doznaje wzgardy i zniewag... atoli bogacza spotyka zazdrość i nienawiść! I nie tak łatwo daje się ujarzmić biedny, jak bogacz, który na każdym kroku nastręcza liczne okazje diabłu i napastnikom, bogacz, który wskutek nadmiaru dostatków jest niewolnikiem wszystkich i wszystkiego.

84.
Jak ci, którzy w ciemności dobrze nie widzą, ale gdy natkną się na powróz, myślą, że to wąż, a gdy napotkają wzniesienia i doły, umierają ze strachu, tak i chciwi niepokoją się tym, co dla ludzi niezaślepionych nie jest straszne: lękają się ubóstwa! Nie tylko zresztą ubóstwa: nawet małej straty! Jeżeli bowiem poniosą choćby najmniejszą stratę, bardziej boleją i większe cierpią udręki niźli ci, którzy nie mają nawet niezbędnego pożywienia.

85.
Czyż nie stajecie się winnymi srogiej kaźni, wy wszyscy, którzy zdobiąc kamienie i posadzki domu waszego albo też bezrozumne zwierzęta, co nie wiedzą nawet, iż się je stroi — równocześnie do przepaści nędzy wtrącacie brata waszego, który tak samo, jako i wy do udziału w niewysłowionej szczęśliwości niebieskiej powołany i nadmiarem łaski Pana i Boga waszego obdarzony został zaszczytnie?
Poświęcasz twemu psu starań wiele, człowiek zaś ten, a właściwie Chrystus, z powodu tegoż psa i wszystkiego, o czym tu wspomniałem, skazany jest na ostateczną nędzę głodową... Potrzeba ozdobić krzesło, podnóżek — pokrywają je srebrem i złotem powszędy, a tymczasem członki Chrystusa nie mają nawet dostatecznego pożywienia. Łoża wasze całe w srebrze, a ciałom Świętych brak najkonieczniejszej odzieży... Z Chrystusem mniej się liczycie aniżeli ze służbą waszą, mułem waszym, stołkiem i podnóżkiem waszym; pomijam już milczeniem przedmioty mniej zaszczytne, pozostawiając to waszej domyślności.



GRZECH

86.
Bóg nie stworzył nic nieczystego; nie ma bowiem nic nieczystego prócz grzechu, który kala duszę swym dotknięciem. Wszystko inne jest tylko przesądem ludzkim.

87.
Gdyby Bóg pragnął tylko karać grzesznika i zatracić go na wieki, na pewno nie odzywałby się do niego nigdy ani słowem. Ale, że Bóg nie pragnie śmierci grzesznika, przeto odzywa się i często przemawia do niego. A więc upomina, bo chce się zlitować; przestrzega, bo przebacza; karci i łaje, bo daruje winę; trwoży i przeraża zgubą, byś tym samym mógł uniknąć zguby. Gdy Bóg grozi, to widocznie chce ocalić; gdy zaś nic nie mówi, to pewnie postanowił zgubić.

88.
Więcej niż grzech pobudza Boga do gniewu obojętność grzeszników.

89.
Złą i dziką bestią jest grzech okazujący swą złość nie w stosunku do na równi z nim niewolnego ciała, ale mierzący żądłem swej przewrotności nawet w chwałę Bożą.

90.
Zgrzeszyć to rzecz ludzka; lecz upierać się w grzechu, to już nie ludzka, ale zgoła diabelska.

91.
Wielkim grzechem jest niedbałość rodziców względem swych dzieci. Ona to prowadzi do największych przewrotności.

92.
Nie ma innej przyczyny smutku, jak tylko grzech.

93.
Gniew i zapalczywość wywołuje dumę i nikczemność, czyniąc nas przez pierwszą śmiesznymi, przez drugą zaś znienawidzonymi, oraz sprowadzając na nas podwójne, tak sprzeczne z sobą zło: zarozumiałość i pochlebstwo.

94.
Ptaki na to mają skrzydła, by unikały sideł. Tak samo rozum dany jest ludziom, by unikali grzechów.

95.
Jedno jest tylko nieszczęście: grzech. Wszystko inne to jeno dym i pył...

96.
Pochwalanie zbrodni jest znacznie gorsze od samej zbrodni. Bo ten, kto zgrzeszywszy, potępia swój grzech, może po pewnym czasie wrócić na drogę właściwą. Kto zaś chwali złość, ten pozbawia siebie skutecznego lekarstwa, jakim jest pokuta.

97.
Kto pierwszy dopuścił się czynnego pokrzywdzenia bliźniego, na tym ciężyć będzie wina wyłupienia dwu oczu: jednego, które należy do bliźniego; drugiego zaś, które jest jego własnym okiem.

98.
Często niemniejszą usługę oddają nam nieprzyjaciele niż przyjaciele, albowiem ganiąc nasze występki, bezwiednie prowadzą nas do poprawy.

99.
Gdyby kto chwalił człowieka oddanego rozpuście i jemu pochlebiał, stałby się raczej jego oskarżycielem niż chwalcą. Podobnież, gdy chwalimy człowieka żądnego sławy, oskarżamy go raczej, niż chwalimy.

100.
Co jest matką i korzeniem rozpaczy? Brak rozwagi.



ŚMIERĆ

101.
Sen nie jest niczym innym, jak chwilową śmiercią i codziennym zgonem.



ŁASKA BOŻA

102.
Łaska Boża często działa i przez ludzi niegodnych, aby innym dobrze czyniła.



CNOTA

103.
Nie ma nic milszego od cnoty, nic słodszego od skromności, nic bardziej upragnionego od świętości.

104.
Jaka jest siła cnoty? Żyć w bezpieczeństwie, żadnemu nieszczęściu nie ulegać, być wyższym nad tych wszystkich, którzy nam źle czynią. Cóż może być temu równego? Czegoś podobnego nie potrafi zdobyć nawet ten, kto czoło uwieńczył koroną królewską, ale tylko ten, kto służy cnocie. On jeden posiada to wszystko w wielkiej obfitości, pośród burzliwego morza spraw doczesnych zażywając wszelkiego spokoju.

105.
I siwizna ci nic nie pomoże, jeżeli sam nad sobą czuwać nie będziesz. Na odwrót, jeżeli czuwać nad sobą będziesz, nawet młodość nie zdoła ci zaszkodzić.

106.
Blask i świetność nie zależą od miejsca, ani od stroju, ani od godności i potęgi, ale jedynie od cnoty i umiłowania mądrości.

107.
Jak gdy mąż sławny i wielkiego rodu ubierze się w suknię lub płaszcz niewolnika, zaraz się zhańbi, spodli i ośmieszy — nie jakoby ta suknia czy płaszcz były same z siebie plugawe i podłe, lecz że są one odpowiednie dla niewolnika, a nie człowieka wolnego: podobnie ty, człowieku, gdy przyjmiesz na siebie obyczaje niedźwiedzia lub wilka, wielką okrywasz się hańbą. Nie jest wówczas temu winna natura tych zwierząt, lecz twoja własna, która zbezcześciła i splugawiła tę godność wysoką, którą została zaszczycona, i poszła za obyczajem niewolników.

108.
Cnoty przywracają nas wszystkich do owej pierwotnej i zdumiewającej piękności, która została stworzona na obraz i podobieństwo Boże.

109.
Widzieć człowieka wtrąconego do więzienia, który godzien jest największych zaszczytów i który nie ugiął się pod brzemieniem kajdan — to widowisko nie ziemskie, ale godne nieba.

110.
Aby mieć duszę boską, trzeba bezustannie przykładać się do rzeczy bożych. Jak tego dokonać? Oto rozważając ustawicznie święte Prawo Boże. — A jak doń ludzi doprowadzić? Skłaniając ich do zachowania przykazań Bożych, i to na podstawie częstego o nich rozmyślania, ponieważ z niego właśnie, tj. z medytacji powstaje w duszy prąd nieprzemożony ku zachowaniu przykazań Bożych.

111.
W słowach Chrystusa: „Wy jesteście solą ziemi“ mieści się obraz całej ludzkości, pozbawiony wszelkiej tężyzny i jadem grzechu zepsutej na wskroś... Co zaś pragnąłby Zbawiciel znaleźć w swoich apostołach — to cnoty pożyteczne, nieodzowne w dziele zbawienia owych rzesz! Kto łagodny, zrównoważony, pełen litości i sprawiedliwy przy tym, ten dobrych uczynków, będących wypływem wspomnianych wyżej cnót — nie ogranicza sam dla siebie, lecz bezcenne bogactwa owych źródeł całymi strumieniami na korzyść innym skierowuje. Podobnie kto serce ma czyste, kto zgodny, kto dla prawdy prześladowanie cierpi, ten również wytycza życie swoje w kierunku dobra powszechnego.

112.
Nie tylko dzięki łasce Bożej, ale i wskutek własnych uczynków mamy być synami Bożymi. A nic nie czyni nas tak podobnymi Bogu, jak gdy przebaczamy złym i krzywdzicielom: jako On uczył, że słońce Jego wschodzi na złych i dobrych.

113.
Bezpiecznym schowkiem naszych dobrych uczynków jest — zapomnienie o dobrych uczynkach, jakieśmy spełnili. Wszak, jeżeli ukazujemy publicznie nasze skarby i drogocenne szaty, przywabiamy tym wielu złodziei; jeżeli zaś złożymy je w domu i ukryjemy głęboko, będziemy mieli je w bezpieczności. Podobnie bywa z dobrymi uczynkami: jeżeli obnosimy się z nimi i trzymamy je w ciągłej pamięci, pobudzamy Pana do gniewu, nieprzyjacielowi dajemy broń w rękę, zachęcamy go do kradzieży; jeżeli zaś nikt o nich wiedzieć nie będzie, lecz tylko ten, kto wiedzieć powinien, tedy wszystko przetrwa w bezpiecznym miejscu i nie będzie narażone na zgubę.

114.
Pamiętaj, że gdy dostaniesz w moc swoją tego, kto cię obraził, o wiele wspanialszą i korzystniejszą rzeczą jest oszczędzić go, niż zgładzić.

115.
Człowieka szlachetnego zwykły wyróżniać nie tylko dary otrzymane z nieba, ale raczej dzieła osiągnięte własnymi jego trudy. Przeto powiada Chrystus, że nie po znakach, ale po miłości poznaje się Jego uczniów.

116.
Piękne są łąki prawdziwej pobożności, bo jaśnieją nie doczesnymi, nie ziemskimi barwami, lecz blaskami wiecznymi i niebiańskimi. Kwiatami prawdziwej pobożności są owoce dobrego postępowania według natchnienia Bożego.

117.
Post jest uspokojeniem dusz naszych, statecznością dla starych, nauczycielem młodych, mistrzem powściągliwych: wszystek wiek i każdą płeć ozdabia jakby wieńcem.



JAŁMUŻNA

118.
Kto się nauczy dawać nieposiadającemu, nauczy się z czasem nie brać od tych, którzy posiadają. To zaś nas czyni podobnymi Bogu. Wprawdzie dziewictwo, post i umartwianie się większego wymaga wysiłku, ale nic nie jest równie mocne i zdolne do zgaszenia ognia grzechów, jak właśnie jałmużna. Większa jest od wszystkich cnót i w obliczu samego króla stawia swoich miłośników. Albowiem dziewictwo, post i umartwienie są skuteczne dla tych tylko, którzy te cnoty praktykują; nie przyniosły zaś ratunku nikomu innemu. Natomiast jałmużna rozciąga się na wszystkich i ogarnia wszystkich członków Kościoła Chrystusowego. Ona jest matką zbożnej miłości (agape), tej, która cechuje prawdziwe chrześcijaństwo, i jest znakiem, po którym poznają się uczniowie Chrystusa. Ona jest lekarstwem win naszych, oczyszczeniem brudów duszy naszej, drabiną ku niebu. Ona wiąże w jedną całość ciało Chrystusowe.

119.
Przed nami życie dwojakie: doczesne i wieczne. Oboje Bóg sprzedaje niejako, jednakowoż najchętniej darzy nas życiem wiecznym i dlatego odstępuje nam je za bardzo tanią cenę. Jak to? Czyż można kupić sobie żywot za pieniądze? Owszem, jeśli dzielimy się hojnie tym, co nasze z biednymi.

120.
Stosownie do zasobów, miejcie każdy w mieszkaniu swoim kąt dla obcego; przeznaczcie w domu osobną izbę dla gościa, tj. dla Chrystusa! Polećcie słudze waszemu — nie wahając się wybrać na ten urząd jednego z najgodniejszych — aby ten przyjmował żebraki i czuwał nad niemocnymi. A jeśli już wzdrygacie się przed podobnym poświęceniem, nie chcąc udzielić gościny Łazarzowi u domowego ogniska, to wprowadźcie go chociaż do waszej stajni. Tak jest, przyjmijcie Chrystusa w stajni! Zadrżałeś? A jednak byłoby gorzej zamknąć przed Nim drzwi domu waszego.

121.
O, jakże zaszczytnym jest stan ubóstwa! Ubóstwo osłania Osobę Słowa Wcielonego. Pod szatą biedaka Bóg się ukrywa: ubogi wyciąga do nas rękę, a jałmużnę naszą przyjmuje — Bóg!



WIARA

122.
Sprawiedliwość jest wielkim i wybornym dziełem, wstrzemięźliwość znamienitą cnotą, troskliwa litość dla ubogich również jest chwalebna i pożyteczna, złączona zaś z nimi skromność zawsze nadobna i święta. Lecz ponad te wszystkie cnoty bardziej się wznosi swym przywilejem i bardziej jaśnieje palma mocnej wiary.

123.
Jeżeli będziesz wierzył tylko temu, co widzisz oczyma, a powątpiewać będziesz o Bogu, aniołach, o umyśle i duszy, utracisz tym sposobem wszelkie podstawy prawdy.

124.
Jeżeli rzeczom widomym chcesz wierzyć, tedy wpierw uwierzyć trzeba niewidzialnym. Oczy bowiem często się mylą, nie tylko w rzeczach niewidzialnych (tych bowiem nawet nie dostrzegają), ale nawet w tych, które — wedle ich mniemania — są im dostępne. Albowiem oddalenie, wpływ atmosfery, gniew, zmartwienie nieraz im odejmują bystrość spojrzenia. Natomiast myśl duszy, jeśli ją oświeci światło Pisma św., będzie dokładniejszym i niemylnym sędzią rzeczy.

125.
W sprawach duchowych i niezwykłych zawsze początkowo ukazują się zjawiska widome, przeznaczone dla ludzi prostych i innych, którzy takiego uzmysłowienia potrzebują, nie mogąc sobie wyrobić żadnego pojęcia o naturze duchowej, a ulegając jedynie wrażeniom rzeczy widomych. Dzieje się zaś to w tym celu, aby cuda ongi zdarzone, choćby się później nie powtórzyły, były i w przyszłości pobudkami do wiary.

126.
Wiara sama nie wystarcza. I szatany drżą przed Bogiem, a przecież doznają kary Bożej.



NADZIEJA

127.
Cechą sług dobrych jest całkowite oddanie się Panu nie tylko wtedy, gdy On darzy ich dobrodziejstwami, ale i wtedy, gdy zsyła na nich kary i próby.

128.
Gdy w Bogu złożymy nadzieję, uzyskamy wolność i bezpieczeństwo, a nieprzyjaciele nasi zaginą.

129.
Nie miej wątpliwości, że stać cię na jak najlepsze nawrócenie. Jeżeli szatana stać było na to, by strącił cię z wysokiego szczytu cnoty na samo dno, tym bardziej mocen jest Bóg przywrócić ci dawną świetność i uczynić cię nie tylko takim, jak dawniej, lecz o wiele szczęśliwszym. Tylko nie:upadaj, nie odrzucaj dobrych nadziei i nie stawaj się podobnym do niezbożnych. Albowiem zazwyczaj nie mnogość grzechów wtrąca człowieka w rozpacz, ale to, że dusza w nim jest bezbożna.

130.
Nikt, idąc na sutą biesiadę, nie będzie się troskał o jedzenie, ani idąc do źródła, nie będzie się kłopotał o napój; tak i my, mając większą obfitość, aniżeli znaleźlibyśmy we wszystkich źródłach i tysiącach biesiad — obfitość, której imię Opatrzność Boża — nie uważajmy się za ubogich, nie bądźmy małoduszni.



MIŁOŚĆ

131.
Wiem, że będziecie zdumieni i zaskoczeni, gdy wam powiem, iż jest większy dar, niźli wskrzeszanie zmarłych, przywracanie wzroku ślepym i dokonywanie tych cudów, jakie dane były apostołom. Bodaj że nie zechcecie temu uwierzyć. Jakiż to dar i przywilej? Chrześcijańska miłość bliźniego.

132.
Nigdy tak się nie krzewi i nie zakorzenia wszelka nieprawość, jak wtedy, gdy miłość ustaje.

133.
Nie depcz po tym, który upadł, ale lituj się nad nim.

134.
Jak w przyjaźni nawet istotne przykrości wydają się małoznacznymi, tak w nieprzyjaźni nawet drobnostki wydają się przykrościami, choćby to było jakieś obojętnie wypowiedziane słowo.

135.
Gdyby jakiś władca postanowił, by wszyscy nieprzyjaciele pogodzili się z sobą, bo w przeciwnym razie będą skazani na śmierć — czyż ludzie nie padaliby sobie wzajemnie w objęcia? Ja sądzę, że tak! Jakież więc znajdziemy usprawiedliwienie, gdy Panu naszemu nie okażemy nawet tyle poszanowania, ile go przyznajemy naszym bliźnim? Wszak przykazano nam mówić: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom“. Cóż milszego, cóż łagodniejszego nad to przykazanie? Bóg ciebie samego ustanawia sędzią w odpuszczaniu twych własnych występków; jeżeli niewiele odpuścisz, niewiele ci będzie odpuszczone; jeżeli więcej odpuścisz, i tobie więcej będzie odpuszczone; jeżeli odpuszczasz z serca i szczerze, tak samo i Bóg tobie odpuści; jeżeli odpuściwszy, będziesz miał bliźniego za przyjaciela, to i Bóg tak samo postąpi z tobą.

136.
Jednego tylko winniśmy mieć nieprzyjaciela, a mianowicie szatana: z tym wrogiem nigdy nam nie wolno się pojednać. Przeciwko bliźniemu zaś swemu nigdy nie miej w sercu nienawiści, a jeżeli zrodzi się jakaś drobna przeciw niemu uraza, to niech nie trwa dłużej nad dzień jeden i niech nie przekracza kresu dnia. Jeżeli przed wieczorem pozbędziesz się gniewu, uzyskasz choć częściowe odpuszczenie win własnych wobec Boga. Jeżeli zaś dłużej będzie trwać to wzburzenie, widocznie nie było ono wynikiem chwilowego uniesienia, ale powstało ze złości, z występnej myśli, będącej pośredniczką zbrodni.



CIERPIENIE

137.
Cierpienie dla Jezusa Chrystusa wartością swą przewyższając wszelkie berła, wszelkie korony świata, jest zarazem największą łaską. Nie ma bowiem większego zaszczytu ponad znoszenie więzów dla Jezusa Chrystusa. Dać się okuć w kajdany dla Jezusa Chrystusa więcej znaczy, aniżeli być apostołem, Doktorem, Ewangelistą! Gorącemu miłośnikowi Jezusa Chrystusa znaną jest cenność, oraz przedziwne własności więzów tych; więc gdyby mu dano do wyboru wstęp do Nieba, czy więzienną katorgę dla miłości Chrystusa, wybrałby to ostatnie. Według mnie wszystko złoto, wszelkie diademy królewskich skarbców nikną przy takich okowach św. Pawła! Gdyż najświetniejsza korona świata, nie tak zdobi czoło monarsze, jak zdobi łańcuch żelazny opasujący miłośnika Chrystusowego. Toteż, gdy Paweł św. przebywał w więzieniu, obecność jego sprawiała, iż miejsce to stało się czcigodniejszym nad wszystkie pałace królewskie, czcigodniejsze, niż Niebo samo, ponieważ gościło w swych murach jeńca, którego uwięziła Miłość do Chrystusa.

138.
Nie ponoszą żadnej krzywdy ci, którzy cierpią, owszem, nawet większą korzyść odnoszą, zarówno gdy Bóg ich doświadcza, jak gdy ich szatan prześladuje.

139.
Gdyby to tylko było nieszczęściem, że święci Pańscy i godni podziwu mężowie są ciągnieni do sądów, targani, bici i narażeni na inne przykrości, a nie spadałaby stąd żadna szkoda na głowy owych zuchwalców, którzy to czynią, nie tylko nie ubolewałbym nad tym, co się dzieje, ale nawet śmiałbym się z serca całego, pobłażliwie. Albowiem i dzieci, gdy nieszkodliwie biją matkę, wywołują tylko śmiech z jej strony, a im większym unoszą się gniewem, tym większą matka ma z nich uciechę.

140.
Ci, którzy po pierwszym w życiu wstąpieniu na okręt cierpią na chorobę morską, doznają zawrotów głowy i odczuwają nudności; ci zaś, którzy wędrowali po wielu dalekich morzach, którzy po tysiąckroć powierzali się wzburzonym bałwanom i przebyli już niejedno rozbicie okrętu, ci — powiadam — z otuchą wybierają się w ponowną podróż, podobną dawniejszym. Podobnie dusza, która wytrzymała wiele pokus, która zniosła wiele dolegliwości, w końcu przyzwyczaja się do trudów, a wyrobiwszy w sobie hart cierpliwości, nie jest już bojaźliwą i nie podlega trwogom, ani się trapi czyhającymi nieszczęściami, lecz wzmocniona ciągłym ćwiczeniem w przygodach i częstym rozmyślaniem nad koleją losów, z wielką łatwością znosi wszelkie niepowodzenia, jakie na nią spadną.



POKORA

141.
Jak pycha jest źródłem wszelkiego zła, tak pokora początkiem wszelkiej cnoty.

142.
Choćbyś złączył z sobą post, jałmużnę, czystość i wszelkie inne cnoty, a pokory nie miał, to wszystko się rozsypie w pył i zaginie.

143.
„Pójdźcie, uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca!“ wołał wtenczas Pan, kiedy przyszedł podnieść i pocieszyć sługi upadłe i strapione. W ten to sposób obchodzi się z nami, tak postępuje Chrystus Pan: daje największy dowód miłosierdzia i litości właśnie wtenczas, gdy należałoby najbardziej ukarać grzesznika. Tak, Bóg jest pokorny, a człowiek pyszny! Tak, Sędzia jest łagodny, a winowajca i zbrodniarz zuchwały! Tak, Mistrz przemawia skromnymi słowy, a nędzna glina, błoto ludzkie, przemawia doń i rozprawia o Nim z wielką nadętością, jakby król jaki!

144.
Cóż ci z tego, że przemawiasz po mistrzowsku i zdobywasz sobie oklaski słuchaczy? Jeżeli ci, co słuchają, osiągnęli przez to jakąś korzyść, zmienili się, stali się lepszymi i odstąpili od dawnych grzechów, to cieszyć się należy nie z pochwał, ale z cudu owego nawrócenia!

145.
Nie wzbijajmy się w dumę, ale nazywajmy siebie nieużytecznymi, abyśmy się stali pożyteczni. Jeżeli będziesz siebie nazywał znakomitym, to staniesz się nieużytecznym, choćbyś nawet był znakomity. Jeżeli zaś nazwiesz sam siebie nieużytecznym, to staniesz się użyteczny, chociażbyś nawet był nic nieznaczącą osobistością.

146.
Człowiek pokorny i skruszony nie będzie się wynosił nad innych, nie będzie się gniewał, nie będzie nienawidził bliźniego, ani nie podda się żadnej innej namiętności. Albowiem i ręki zgniecionej, choćbyśmy nie wiem jakie czynili wysiłki, nie zdołamy podnieść do góry. Jeżeli więc i duszę naszą tak skruszymy, to chociażby ją podnosiły i do hardych czynów podniecały różnorodne namiętności, ona ani trochę nie potrafi wzbić się w dumę.

147.
Kto umie i chce żyć skromnie, wcale nie będzie się troszczył o dostatki. Powiedz mi w jakim celu gromadzisz koło siebie tak liczną czeredę sług, pieczeniarzy i pochlebców? Chyba nie dla jakiegoś swego pożytku, ale gwoli pychy własnej, abyś ludziom wydawał się z tych pozorów bardziej czcigodny.

148.
Gdy będziesz się nazbyt stroiła, niewiasto, staniesz się szpetniejszą od nieodzianej: zrzucasz bowiem z siebie szatę wstydliwości. I Ewa była kiedyś naga, a szpetniejszą się stała, gdy się zaczęła stroić. Kiedy bowiem była naga, była przyodziana i przystrojona chwałą Bożą; kiedy zaś przywdziała giezło grzechu, stała się szpetniejsza.

149.
Chcesz się wydawać piękną i urodziwą? Poprzestań na tym, co ci dał Stwórca. Czemu bierzesz na siebie błyskotki, by poprawiać dzieło Boga? Chcesz wydać się piękną? przystrój się jałmużną, przystrój uczynnością, przystrój roztropnością i skromnością. Wszystko to cenniejsze jest od złota.



POKÓJ

150.
Pokój Boży jest silny i niewzruszony. Pokój ludzki rychło doznaje zakłócenia — pokój Boży nigdy.

151.
Nie zaznamy pokoju, póki nie uspokoją się wszystkie nasze myśli.

152.
Ustawicznie życzymy sobie pokoju: w naszych zgromadzeniach, w modlitwach, w obrzędach, w powitaniach, a ten, który stoi na czele Kościoła, darzy nas pokojem nie raz, nie dwa, nie trzy razy, ale wielekroć, mówiąc: „Pokój z wami“. Dlaczego? Dlatego, że pokój jest matką wszelkiego dobra, źródłem wszelkiej radości.



NAMIĘTNOŚĆ

153.
Namiętność nie jest rozkoszą: jest tylko cieniem rozkoszy.

154.
Jeżeli żywimy do kogoś nieprzyjaźń, to gdy gniew się rozpali, gdy dusza się roznamiętni, nawet najdrobniejsze błahostki wydają się nam wielkimi, a słowo nawet niedotkliwe — obelgą!

155.
Gniew nie jest zabroniony w każdym wypadku, ale tylko wtedy, gdy wybuchamy gniewem w niestosownych okolicznościach.

156.
Językiem biegasz najszybciej. Jeżeli nie spętasz biegaczowi nóg, nie przeszkodzisz mu w biegu.

157.
Gniew jest zwierzem drapieżnym, który chętnie rzuca się na nas: potrzebne są więc tysiączne szańce i zapory, by go odeprzeć i przezwyciężyć. Dlatego Bóg obwarował serce nasze kośćmi, jakby murem kamiennym, by niełatwo nieprzyjaciel mógł się tam wedrzeć... Mówią też lekarze, iż płuca dlatego osłaniają serce, by w czasie wielkich wstrząśnień nie uszkodziło się od ich gwałtowności (wszak jest delikatne), ale by opierało się jakby o miękką gąbkę. Tak więc silnego pancerza nam potrzeba, by w całkowitym spokoju utrzymać owego zwierza. A potrzeba nam też i hełmu. Nasz mózg z natury jest delikatny: dlatego też osłonięty jest z góry czaszką, jak gdyby mocną skorupą. On jest nam przyczyną wszelkiego zła i dobra, ponieważ wie, co się godzi, a co się nie godzi... Uzbrójmy się więc tak, jak nam nakazuje św. Paweł, a zdołamy przemóc wrogów i osiągnąć wieniec zwycięstwa przez Chrystusa Pana naszego.



MODLITWA

158.
Nie o bogactwa, nie o rozkosze, nie o kosztowne szaty ani o nic podobnego Bóg nam przykazał się modlić, ale tylko o chleb i to o chleb powszedni, iż byśmy się o dzień jutrzejszy nie troszczyli. Dlatego dodał: „chleba powszedniego“, to jest codziennego. Ale i na tym nie poprzestał, bo dodał ponadto: „daj nam dzisiaj“, Gdy bowiem nie wiesz, czy doczekasz się jutra, to dlaczegoż miałbyś się troskać o ten dzień jutrzejszy?

159.
Lepiej z dwoma lub trzema, którzy przestrzegają praw Bożych, wznosić zwyczajne modły, niż gromadzić rzeszę takich, którzy prawa przekraczają i gorszą innych.

160.
Obłudnicy, udając, jakoby modlili się do Boga, obzierają się na ludzi; wyglądają przy tym nie na modlących się, ale na błaznów. Albowiem ten, kto chce kogoś prosić, porzuca wszystkich i tylko na tego patrzy, w którego mocy jest prośbę ową wypełnić. A jeżeli tego pominiesz i chodzisz tu i tam, obracając oczy na wszystkie strony, odejdziesz z pustymi rękoma.

161.
Kto Boga Ojcem nazywa (w Modlitwie Pańskiej), ten przez to jedno powiedzenie wyznaje i odpuszczenie grzechów, i zniesienie kary, i sprawiedliwość, odkupienie, przyjęcie za synów, dziedzictwo niebios, pokrewieństwo z Jednorodzonym i dary Ducha Świętego. Nie może bowiem nazwać Boga Ojcem ten, kto tych wszystkich dóbr nie osiągnął.

162.
Jak możecie się modlić do Boga, by okazał wam miłosierdzie, jeśli wy sami nie jesteście miłosierni względem swych braci?

163.
Nie proś Boga o to, co otrzymujesz od diabła.

164.
Dwie rzeczy powinien czynić proszący: prosić usilnie i prosić o to, co się godzi.

165.
Jak oddychanie nigdy nie jest niepotrzebne, tak i proszenie Boga. Niewłaściwą zaś rzeczą jest nie prosić o nic. Jak bowiem oddechu nam potrzeba, tak i pomocy Boga. Jeżeli tylko chcieć będziemy, to łatwo Go zjednamy.

166.
Zawsze dobrą rzeczą jest być wolnym od próżności, ale najbardziej w modlitwie.

167.
Gdy chcemy coś uzyskać od Boga, powinniśmy wpierw czymś podobnym obdarzyć bliźniego.



CHRZEST

168.
Nie dziw się, że w chrzcie jest jednocześnie narodzenie i zniszczenie. To samo czyni ogień: stapia i niszczy wosk, a z bryły kruszcu wydobywa złoto.



POKUTA

169.
Nie ma grzechu, który by nie uległ i nie ustąpił przed mocą pokuty, czyli raczej przed łaską Chrystusa Pana.

170.
Wyznaj grzech, byś grzech zgładził. Nie ma w tym pracy, nie potrzeba ci do tego wielkiej, długiej i wykwintnej mowy, nie potrzeba kosztów ani pieniędzy: bądź tylko dobrej wiary dłużnikiem, skoro byłeś dotąd winowajcą grzechu, i wyznaj, żeś zgrzeszył.

171.
Wyznawać grzechy swoje jest to tyle, co Bogu dzięki czynić przez to wyznanie, które zaświadcza, że podlegamy niezliczonym winom i nie wymawiamy się od zasłużonej kary. Takie wyznawanie jest największym dziękczynieniem.

172.
Chrystus powiedział: „Błogosławieni, którzy płaczą“... Cóż więc znaczą te słowa św. Pawła: „Cieszcie się zawsze w Chrystusie“? Czyż nie ma tu sprzeczności? Bynajmniej! Owa radość nie tylko nie sprzeciwia się łzom, ale nawet z nich się rodzi. Radości bowiem doznaje ten, kto boleje nad swymi grzechami i je wyznaje.

173.
Zgrzeszyłeś? Wyznaj przed Bogiem, powiedz: zgrzeszyłem! Cóż to za praca, co za mozół, co za trudność powiedzieć to jedno słowo: zgrzeszyłem! Czy sądzisz, że jeśli sam nie wyznasz, że jesteś grzesznikiem, to nie oskarży cię o to szatan? Spiesz się więc, uprzedź go, odbierz co rychlej, a raczej wydrzyj mu ten urząd jego, tę władzę chciwego skarżenia![1]

174.
Ani morza nie trzeba przebywać, ani odbywać długiej podróży, ani przedzierać się przez górskie szczyty, ani szastać pieniędzmi, ani wyprężać siły, by odpuszczone ci były grzechy. Jednej tylko rzeczy potrzeba: dobrej woli.

175.
Jak po gwałtownym deszczu powietrze staje się czystsze, tak po ulewie łez nastaje cisza i pogoda, a znika pomroka z grzechów powstająca. I jak z wody i Ducha Św., tak też i z łez i ze spowiedzi bierzemy ponowne oczyszczenie, oczywiście, jeżeli bodźcem naszego postępowania nie są pozory i chęć własnej chluby. Tę bowiem niewiastę, która płacze jeno dla wspomnianych pobudek, godziłoby się bardziej karać, niźli tę, która upiększa się bielidłem i barwiczkami. Żądam łez wylewanych nie dla efektu, ale dla skruchy; owych łez, które płyną cicho i nieznacznie w ukrytym domowym zakątku, kiedy ich nikt nie widzi; łez, które płyną z głębi serca, z żalu i bólu — tylko dla Boga samego.

176.
Wtedy dopiero trzeba będzie zwątpić o skuteczności skruchy, jeżeli znajdziemy się w piekle; tam bowiem to jedyne lekarstwo okaże się słabe i nieużyteczne. Dopóki zaś przebywamy tu na ziemi, ma ono wielką siłę, nawet gdy stosujemy je w dniach naszej starości.

177.
Gdy będziesz pordzewiałe naczynia oczyszczał tylko wodą, to choć stracisz wiele czasu, bynajmniej nie usuniesz z wszelkiej skazy; gdy zaś włożysz naczynia w tygiel, w krótkim czasie uczynisz je bardziej lśniącymi, niźli nowe. Tak i my, jeżeli powierzchownie i byle jak oczyszczać będziemy dusze z trucizny grzechu przez doraźną tylko pokutę, nie zyskamy nic przez to; jeżeli zaś rzucimy duszę w żar bojaźni Bożej — jak w tygiel — to w jednej chwili pozbędzie się ona wszelkiej skazy.

178.
Jeżeli tak przygotujemy sumienie, by z równą usilnością znienawidziło dawniejszą złość i obrało drogę przeciwną dotychczasowej, tę właśnie, jakiej Bóg chce i od nas żąda, tedy krótkość czasu bynajmniej nie stanie nam na zawadzie; wszak niejeden z tych, co byli ostatni, wyprzedził tych, co byli najpierwsi.

Albowiem ciężką i smutną rzeczą jest nie to, że ktoś upadł, ale raczej to, że upadłszy leży i nie chce się podźwignąć; że dobrowolnie tkwiąc w grzechu i tępiejąc, rozpaczliwymi myślami osłania słabość swego postanowienia.

179.
Nie długością czasu, ale usposobieniem duszy mierzy się skruchę.

180.
Jeżeli wyznanie grzechów przynosi tyle ukojenia, to o ileż więcej przyniesie obmycie ich przez dobre uczynki!



EUCHARYSTIA

181.
Nie człowiek to czyni i sprawia, że ta ofiara, ten chleb, to wino staje się Ciałem, staje się Krwią Chrystusa, lecz sprawia to i czyni sam Chrystus, który za nas został ukrzyżowany. Kapłan wymawia ustami słowa i formułę, a Bóg swą mocą i łaską przeistacza i uświęca. On to mówi: „To jest Ciało moje“. A jako ów głos, który oznajmił: „Rośnijcie i mnóżcie się i napełniajcie ziemię“, raz tylko był wypowiedziany, ciągle się zaś mocą natury ujawnia w rozmnażaniu rodu ludzkiego, podobnie i przytoczone słowa Chrystusa, choć raz tylko były wypowiedziane, spełniają się jednak ciągle, na każdym ołtarzu we wszystkich kościołach podczas ofiary mszalnej i ciągle nadają jej moc i nadawać będą aż do wtórego przyjścia na świat tegoż Chrystusa, Boga-Człowieka.



KAPŁAŃSTWO

182.
Kapłanom dał Bóg taką moc, jakiej nie użyczył ani aniołom ani archaniołom: tym, co mieszkają na ziemi, zlecił, by szafowali tym, co jest w niebie.

183.
Obowiązkiem nauczyciela jest nie tylko zachęcać, ale także i prosić, a wedle potrzeby także i pomagać uczniom, by nie ulegali pokusom i nie dali się zwodzić błędom.



MAŁŻEŃSTWO

184.
Powinnością męża jest kochać, a żony — być uległą. Jeżeli każde z nich czyni, co powinno, równowaga w małżeństwie nie może być zakłócona. Kobieta, która czuje, że jest kochaną, staje się miłą, a mąż, który widzi uległość, staje się łagodny. A już w samej naturze leży, by on kochał, a ona była posłuszną. Kiedy rządzący kocha to, czym rządzi, wtedy wszystko układa się pomyślnie.

185.
Jeżeli w domu powstrzymasz się od tego, by nie wybuchnąć przekleństwem, to łatwo przezwyciężysz siebie i na rynku. Dom twój niech dla ciebie będzie miejscem walki i palestrą cnoty, abyś, wyćwiczywszy się tam dobrze, z wielką wprawą występował do zapasów na arenie publicznej. Tak samo postępuj, gdy chodzi o znikomą sławę ziemską. Gdy bowiem będziesz się wystrzegał przechwałek wobec żony i domowników, to nie ulegniesz słabości pychy i wobec innych.



ŚWIĄTYNIA — NABOŻEŃSTWO

186.
Czy jesteś grzesznikiem, czy sprawiedliwym, idź do kościoła. Jesteś grzesznikiem? Wstąp do kościoła, byś wyznał swe grzechy! Jesteś sprawiedliwym? Wstąp do kościoła, byś od sprawiedliwości nie zboczył. I dla grzesznika i dla sprawiedliwego kościół jest jedynym schronieniem, jedynym portem.

187.
Winną jagodę i kłos wydaje łono ziemi, żywią strugi deszczu, pielęgnują ręce rolników. Hymn zaś święty rodzi się z nabożnego nastroju duszy, żywi go dobre sumienie, a Bóg przyjmuje go do spichlerza niebieskiego.

188.
Jak przy składaniu wieńców na to winniśmy baczyć, by nie tylko kwiaty były czyste, ale i ręka, która je ofiaruje, tak i w śpiewaniu pieśni świętych nie wystarcza, by słowa były nabożne; nabożną być winna i dusza, która je uwiła.

189.
Niektórzy, jak słyszę, powiadają: „Bawiąc na kazaniu, słuchamy go i budujemy się jego treścią, ale gdy wyjdziemy z kościoła, stajemy się inni, tłumiąc w sobie ogień gorliwości“. Skądże powstaje w nas taka zmiana? Z zajęcia nieprzystojnego, z obcowania ze złymi ludźmi. Gdy wyjdziesz z kościoła, nie powinieneś się rzucać do zajęć niezgodnych ze słyszaną nauką; przyszedłszy do domu, winieneś wziąć książkę do ręki, przywołać żonę i dzieci do uczestnictwa w tym coś słyszał, a potem dopiero zabrać się do zajęć domowych. Jak bowiem po wykąpaniu się w łaźni nie zdecydowałbyś się pójść od razu w brudną ciżbę ludzi na targowisku, by wskutek zajęć roboczych nie utracić tego, coś zyskał przez kąpiel, tak też — a nawet tym hardziej — powinieneś mieć w pamięci, żeś dopiero co wrócił z nabożeństwa.

190.
Kościół nie jest teatrem, w którym byśmy słuchali tego, co nam sprawia przyjemność. Powinniśmy z jego progów wychodzić umocnieni, niosąc w sercu wielkie i ważne korzyści.



PISMO ŚW.

191.
Niby jakiś plastr miodu, z przeróżnych składników ulepiony, przechowujmy stale słowa Boskie i święte. A jako plastr miodu, choć się składa z przeróżnych materyj, jednakże zawiera w sobie jedną tylko słodycz, jedno dobro, tak niech dla nas plastrem podobnym będzie Pismo św., które choć składa się z pism wielu i różnych proroków, przecie opływa ustawicznie jednym tylko dobrem, jedyną słodyczą nauki. Ojcowie nasi od wielu wieków kształtowali taki plastr miodu, który zawsze i wszędzie rozlewa jedną łaskę, jedną naukę.

192.
Przyczyną wszystkich naszych nieszczęść bywa nieznajomość ksiąg Pisma świętego. Wyruszamy na wojnę bez oręża — i jakże możemy z tej walki wyjść cało?

193.
Jakby ktoś stanąwszy pomiędzy dwoma ludźmi będącymi opodal, wyciągnął do nich ramiona, ujął ich obu za ręce i powiązał ich z sobą — tak uczynił Chrystus, łącząc Stary Zakon z Nowym, naturę Boską z ludzką, Swoje z naszym.

194.
Czy nie dosyć było jednego ewangelisty, aby wszystko opowiedzieć? Oczywiście, wystarczyłby jeden. Ale właśnie to jest dowodem prawdy, że choć było ich czterech, i choć nie pisali ani w jednym czasie, ani w tym samym miejscu, ani za wspólnym porozumieniem, jednak wszystko głoszą jakby jednymi usty. Ale powiesz, że jest inaczej: spostrzegamy przecie, że ewangeliści niejednokrotnie nie zgadzają się z sobą. Ależ to właśnie jest największym dowodem prawdy! Jeśliby się z sobą we wszystkim dokładnie zgadzali co do czasu, co do miejsca, co do słów samych, tedy żaden z nieprzyjaciół nie uwierzyłby, że bez porozumienia się ustnego napisali swe księgi. Tak więc i ta różnica, która w szczegółach drugorzędnych zachodzić się zdaje, usuwa od nich wszelkie podejrzenie i daje doskonałe świadectwo o charakterze tych autorów. W rzeczach zasadniczych, odnoszących się do naszego życia i stanowiących podstawę opowiadania, żaden z ewangelistów nie różni się ani trochę od trzech innych. Jakież to są rzeczy? Takie: że Bóg stał się człowiekiem, że czynił cuda, że był ukrzyżowan, że był pogrzebion, że zmartwychwstał, że wstąpił na niebiosa, że przyjdzie nas sądzić, że dał zbawienne przykazania, że nie nadał prawa przeciwnego Staremu Zakonowi, że jest Synem Jednorodzonym, prawdziwym, współistotnym Ojcu... W tych i innych podobnych sprawach wielką znajdujemy zgodność między pisarzami Ewangelii.



ŹRÓDŁA
Liczby arabskie odpowiadają kolejno podanym „Myślom“; rzymskie — oznaczają porządek homilij, listów i dzieł wg Migne‘a.
DO DEMETRIUSZA, I
17, 39, 162.
DO NIEWIERZĄCEGO OJCA, II
75, 106.
DO WIERNEGO OJCA, III
91.
DO TEODORA, PO JEGO UPADKU

I. 7, 44, 45, 54, 62, 68, 72, 90, 100, 129, 176, 178, 179, 180.

II. 18, 50, 60, 67.
NA ZWALCZAJĄCYCH ŻYCIE ZAKONNE
139.
O ACHABIE I JONASZU
105, 170, 173, 186.
O CHWALE W UCISKU
71, 140.
O KAPŁAŃSTWIE ks. III
182.
O KRZYŻU I ŁOTRZE
6, 12, 26, 27.
O NIEPOJĘTEJ NATURZE BOSKIEJ
2, 10, 74, 115.
O NIEPOJĘTYM, II
15, 69.
O ZDRADZIE JUDASZA I USTANOWIENIU EUCHARYSTII
181.
LISTY
95.

HOMILIE

Na Ewang. św. Mateusza I. 11, 24, 43, 194; II. 5, 13, 70, 193; III. 113, 145, 146, 171; IV. 99; V. 73, 189; VI. 163, 175; IX. 138; X. 93; XI. 126, 185; XII. 125; XIII. 47, 48, 49, 51, 53, 65, 123, 124; XV. 88, 111, 141, 142; XVI, 132, 134, 154, 155; XVII. 159; XVIII. 97, 133; XIX. 112, 158, 160, 161, 166, 174; XX. 79, 81, 84; XXI. 55; XXII. 14, 40, 130, 165, 169; XXIII. 41, 65, 164; XXIV. 102, 104; XXVII. 34; L. 28 — Homilie do Antiocheńczyków II. 19, 36, 61, 64, 76, 77, 83, 144, 147, 190; III. 98; IV. 94; VI. 8, 135, 136, 177. — Na list do Żydów II. 38; III. 4, 92, 131; IV. 16; V. 153, 157. — Na list do Koryntian II. 110. — Na list do Koloss. I. 35; II. 52, 63, 66; III. 20, 32, 37, 46, 151, 152; V. 1, 56; VI. 25, 56; VII. 78, 80, 82, 168; VIII. 150; IX. 192; X. 23, 109, 148, 149, 156, 184; XIII. 103. — Na list do Filemona II. 127; III. 3, 167. — Na list do Tymoteusza I. 119. — Na list do Filipensów XIV. 172, 183. — Na list do Tytusa III. 59, 86; VI. 118, 128. — Na list do Ef. II. 58; I. 33. — Na list do Rzym. XI, 85. — Na ks. Rodzaju I. 57, 107, 108, 116, 191; II. 117. — Na św. Jana Chrzciciela i na chrzest w Jordanie 21, 22. — Na Boże Narodzenie 29, 30, 31. — O przyszłym sądzie 42. — Po wyświęceniu na kapłana 89, 187, 188. — O Dawidzie i Saulu 96, 101, 114. — Na Dzieje Apostolskie 120. — O Jałmużnie 121. — Na Nowy Rok 122. — Na Ep. do Trzech Króli 137. — Na dzień św. Bassusa 9, 87, 143.






  1. Diabolos (diabeł) znaczy oskarżyciel.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie .