<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Gomulicki
Tytuł Na Kanonji
Pochodzenie Poezje Wiktora Gomulickiego, cykl Amor i Psyche
Wydawca Księgarnia A. Gruszeckiego
Data wyd. 1866
Druk Bracia Jeżyńscy
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
NA KANONJI.


Mieszkałem wówczas na Kanonji,
W sąsiedztwie nieba;
Słuchałem zbliska sfer harmonji
I czciłem Feba.
Żyć mnie uczyła uśmiechnięta
Pieśń Horacego;
Kochałem książki i dziewczęta —
Cóż w tem zdrożnego?

Choć poemata moje pierwsze
Brano pod placki,
Co noc pisałem wściekle wiersze
A la Słowacki;
I zamiast ślęczeć bez wytchnienia
Nad Corpus juris,
Sławiłem uśmiech i spojrzenia
Warszawskich hurys.

Raz mię opętał wzrok sąsiadki
Miłosnem lichem,
(Bo Amor stawia swoje siatki
Nawet pod strychem);
Lecz miłość rzadko dla poetów
Przynosi szkodę —
Palnąłem wtenczas sześć sonetów
I jedną odę.


Życie, wśród marzeń, biegło cicho,
Niby idylla;
Snów mi nie truła serca pychą
Żadna Marylla;
A chociaż pieśniom wtórowało
Miauczenie kotów,
Do śpiewu przecie, jedząc mało,
Wciąż byłem gotów.

Obok mnie, liczną chował dziatwę
Szewc kuternoga;
I do pułapu wznosił dratwę,
A głos do Boga;
Bez przerwy walcząc z nędzy biesem,
Szył w dzień i w nocy:
Ten szewc mnie uczył przed Smilesem
Samopomocy.

Drugi mój sąsiad był artystą
Na klarynecie;
Urywał nieczysto, a pił czystą,
Jak to na świecie!
Co noc mordował bez litości
Włoski „karnawał“ —
Ten znów, talentów znikomości
Przykład mi dawał.

Trzeci, szczęśliwy ze swobody,
(Był emerytem),
Wypijał dziesięć szklanek wody
Zaraz ze świtem:

Zielone nosił okulary
A czarny plaster,
Chował kanarków cztery pary
I palił knaster.

Dość było figlów i pustoty
W tem kółku naszem,
I nieraz śmiechów huczne grzmoty
Trzęsły poddaszem;
Śmiał się artysta z emerytem
A szewc z poetą —
Tak się jednoczą, różne bytem,
Cienie nad Letą...







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wiktor Gomulicki.