Na cmętarzach Poryckich

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Buława
Tytuł Na cmętarzach Poryckich
Pochodzenie Krople czary. Część druga
Wydawca Paweł Rhode
Data wyd. 1865
Druk A. Th. Engelhardt
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część druga
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Na cmętarzach Poryckich.

Wojsko stało w czworobok na ściernistym łanie
Był ranek mglisty — chmurny — a w blizkiéj oddali
Leżał Poryck — — Kozacy pomknęli się wdali,
Dali ognia i znikli we mglistym tumanie —
Wojsko poczęło ścieśniać hufców kwadratami
Miasteczko, co szturmować miało tego rana,
Zwolna się podsuwają, trzema kolumnami,
Czwarta tył zamykała, dla rezerwy dana —
Dowódcy oblatują konno swoje szyki,
Zapał wezbrany ledwie niewybuchnie w krzyki,
Coraz bliżej miasteczko — dochodzą — poznali,
Że Moskwa uszła z miasta — więc w miasto młódź wali!
Bez języka, bez chleba, spragniona spoczynku,
Ledwie w kozły broń złoży i legnie na rynku,
Alarm — wrzawa Moskale tuż! na miasto idą,
Wojsko broń chwyta — z miasta co siły wybiega,
By wroga spotkać w polu, nim w ulice przyjdą,
Lecz w polu już się sześć set Moskali rozlega
A oddział z dwóch stron innych, miasta napadnięty
Odgryzał się rozdzielon, jak orzeł zadraśnięty

Co dwoma skrzydły bije — w podwójnego wroga!
Moskwa stanęła w dali — niepewność czy trwoga,
Czy chęć, by z garstki żywa niezostała noga,
Wstrzymała ją pod lasem. Więc kompania Żuawów
Na dwa cmętarze wbiegła w siłach rozdzielonych.
A było ich piędziesiąt — i odosobnionych
Od oddziału — co w dali, strzelał już z za stawów —
Stanęli na Cmętarzach, przeciw rozjuszonych,
A był to dzień Zaduszny, i każdy swą duszę
Pewien końca — polecał Bogu, w zawierzusze
Co deszczem zalewała panewki u broni
I wichrów tumanami pędziła po błoni...
Tu sześciuset Moskali kwadratem ścieśnionym,
Poczęli iść pod Cmętarz — krokiem podwojonym —
Rów był tuż przy parkanie — i niewielkie wały,
(Jak gdyby ich anioły tam dla nas sypały,)
Przez parkan za wał! słowa komendy zabrzmiały,
I skacząc przez parkany, oddział już za wałem
Stal oko w oko Moskwie — co stanęła całym
Ruchem swego korpusu pięciuset kroków było —
Dobrze — że niewiedzieli — z jaką myśmy siłą —
I w Przyckim kościele dzwony zajęczały,
A z cmętarzy na Moskwę — padły pierwsze strzały —

∗                         ∗

Moskwa odpowiedziała, kule zagwizdały
I znowu mgła opadła, Listopadowa szara,
Celnie strzelała, pod wał rozsypana wiara,
Moskale podsuwali się — ale ich strzały
Górowały i tylko nad głowy gwizdały
W tém dali hufiec błysnął! pomoc! Boga chwała!
To oddział Sieńkiewicza... i ogień rotowy
Rozpoczął się — niedługo Moskwa wytrzymała,
W sześciuset się przed trzystu ku lasom cofała,
Aż znikła, skryta mgłami pożółkłéj dąbrowy...
I po chwili niesiono towarzyszy ciała!
To Boleski! wśród reszty druchów napadnięty,
Nadzy — zsiekani — matka — by ich niepoznała
Oto ludzie! patrz Boże! na krzyżu rozpięty!...


(1864, w dzień Zaduszny.)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.