Na dzień Zaduszny
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Na dzień Zaduszny |
Pochodzenie | Poezye |
Redaktor | Franciszek Juliusz Granowski |
Wydawca | Franciszek Juliusz Granowski |
Data wyd. | 1903 |
Druk | A. T. Jezierski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Na ciche groby pada mgła
Ponura mgła jesieni,
Smętne „requiem” w górze drga,
W ponurej mknie przestrzeni.
Na ziemi zwiędły leży liść
Z pożółkłą różą zmiętą —
Oto tłum zmarłych ma dziś przyjść,
Obchodzić swoje święto.
Gdy już umilknie płacz i jęk,
Gdy drżące lampki zgasną,
Powieje światem dziwny lęk
W noc od miesiąca jasną.
Powieje światem dziwny strach,
A nikt nie zgadnie z czego,
I nagie drzewa zadrżą w łzach,
W łzach deszczu jesiennego.
Oto wybita północ już,
Zaziemskich widm godzina,
Pokutujących orszak dusz
Swój pochód rozpoczyna.
Każdej ból serce drze na ćwierć,
Łzy gorzkie każda roni —
A przodem idzie żółta śmierć
I ostrą kosą dzwoni.
Te wszystkie dusze, które tu
Przeżyty wiek swój marnie,
Rzucają ciche loże snu
Na troski i męczarnie.
Te wszystkie dusze, które świat
Przebiegły bez kochania,
Poczucie winy tnie jak kat,
W noc straszną zmartwychwstania.
I widzą one ile-by
Dobrego mogły czynić,
I muszą krwawe ronić łzy
I muszą siebie winić.
I spokojnego pragną snu,
Co pamięć ich uśmierca,
Wszystkie istnienia, które tu
Przeżyty wiek — bez serca!